Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Musimy stanowić zespół"

Odsłony: 6241

Zgodnie z obietnicą publikujemy dziś drugą część rozmowy z trenerem Bartoszem Medykiem. Warto poświęcić chwilę czasu na to, żeby dowiedzieć się m.in. jak legenda Startu ocenia przygotowania do rundy wiosennej i co musi się stać, żebyśmy zachowali ligowy byt.

StartNamyslow.pl: - Za chwilę zaczynamy wiosenną rundę rozgrywek. Czy jest Pan zadowolony z przebiegu zimowych przygotowań?

Bartosz MEDYK (trener seniorskiego zespołu Startu Namysłów): - Zdecydowanie nie. Problemy z urazami determinują bowiem obecnie poziom sportowy naszego zespołu. Zdrowie pozwalało na treningi 13-14 zawodnikom. Z tego grona średnio uczestniczyło w zajęciach 10-11 osób. Ci, którzy regularnie przygotowywali się do wiosny, wykonali sumienną pracę popartą sporą ilością gier kontrolnych. To na pewno zaprocentuje. Nie da się ukryć, że kontuzje mocno dały się nam we znaki. Nie przypuszczałem, że aż tylu piłkarzy odniesie urazy wymagające dłuższej rekonwalescencji. Analizowałem ich przyczyny i muszę powiedzieć, że były skutkiem dziwnych zbiegów okoliczności. Nie wynikały z przetrenowania czy też brutalnej gry w sparingach. Jeszcze raz wrócę do sytuacji ze szkolnym turniejem. Impreza niezwiązana z klubem, a wypada nam przez nią aż trzy osoby. Gdyby nie kontuzje, śmiało moglibyśmy liczyć na postęp pod względem motoryki. Gorzej z kwestią taktyczno-techniczną. Tutaj ograniczają nas względy systemowe. Nie mamy w Namysłowie do dyspozycji pełnowymiarowego boiska ze sztuczną murawą, a na tzw. orlikach nie wszystko można przećwiczyć. Nie możemy się jednak załamywać. Zwłaszcza po sobocie. Wobec dużej liczby kontuzji, taka sytuacja mogła się wydarzyć.

- Kontuzje to jedyna bolączka Pańskiego zespołu? Wiadomo, że dysponuje Pan młodą kadrą. Nie doskwiera Wam jednak brak doświadczenia i zbyt duża liczba indywidualnych błędów?

- Z pewnością wszyscy porównują poprzednią rundę do tego, co wydarzyło się w ubiegłym sezonie, kiedy to Start wywalczył 47 punktów. To nie było mało. Wówczas bardzo skuteczny był duet Rafał Samborski – Patryk Pabiniak (w sezonie 2014/2015 zaliczyli łącznie 31 trafień – przyp. MW). Potencjał ofensywny skupiony był na dwóch zawodnikach. Brakowało i nadal brakuje rozłożenia ciężaru zdobywania bramek na większą liczbę piłkarzy. Wobec absencji Rafała i Patryka czy też ich słabszej formy, zaczynamy mieć problemy. To nasza bolączka. Nie dochowaliśmy się grupy zawodników, którzy są w stanie w miarę regularnie trafiać do siatki przeciwników. Zależność jest prosta: im więcej zawodników potrafi zdobyć bramkę, tym większe prawdopodobieństwo zwycięstwa.

Obalmy przy okazji mit braku doświadczenia. Jeżeli bowiem uznać, że nasza drużyna jest niedoświadczona, to o której można to powiedzieć? Niektórzy chłopcy – mimo stosunkowo młodego wieku – przez kilka lat grali w III lidze. Nie należy patrzeć na aspekt doświadczenia, biorąc pod uwagę tylko wiek. Większym problemem są błędy indywidualne zawodników. Są one nieprzewidywalne i nie można pozbyć się ich poprzez trening. Tego typu pomyłka ma bowiem element irracjonalności. Po liczbie błędów indywidualnych można poznać, czy ktoś potrafi grać w piłkę czy też nie. Jeżeli 11 piłkarzom przydarzy się po jednym tego typu nieudanym zagraniu w rundzie, to przegrywamy 11 spotkań. Zawodnicy, którzy mają tendencje do tego typu zachowań, nie powinni już grać nawet na tym poziomie. Jeżeli przypomnę sobie rundę jesienną, to do tej pory nie potrafię zrozumieć niektórych postępowań moich podopiecznych. Mogę przypuszczać, że część z nich wynikała z braku odpowiedniej równowagi. Piłkarz zbyt rozemocjonowany ma tendencje do większej liczby błędów niż osoba z tzw. chłodną głową.

- Czy na konto dużej liczby błędów indywidualnych możemy zrzucić to, że jesienią słabo spisywaliśmy się w meczach wyjazdowych? W delegacji odnotowaliśmy tylko dwa punkty zdobyte w siedmiu grach, bez choćby jednego zwycięstwa.

- Najłatwiej byłoby tak powiedzieć. Chodzi jednak także o brak skuteczności i wspomniane już rozłożenie akcentów w ofensywie. Jesienią w każdym meczu mieliśmy sporo sytuacji podbramkowych. Byliśmy jednak nieskuteczni. Przy takim obrocie spraw błędy indywidualne decydowały o wynikach. Sukces w każdym spotkaniu jest możliwy pod warunkiem odpowiedniej dyspozycji każdej formacji. Atak musi dorównać obronie i na odwrót. Pomoc również nie może zostać w tyle. Zauważmy, że odkąd objąłem zespół, mecze przegrywaliśmy raptem jedną bramką. Kilkukrotnie wydawało się, że możemy być już pewni, że zapunktujemy, a kilka minut decydowało o porażkach.

Fot.: "Musimy być skuteczni, tworzyć zespół, nie załamywać się po pojedynczych porażkach, unikać błędów indywidulanych"
- trener Bartosz Medyk jasno wskazuje drogę w walce o utrzymanie [zdjęcie: Agnieszka Michalska]

 
- Do tej pory rozmawialiśmy głównie o negatywnych kwestiach naszej gry. Dla odmiany chciałbym zapytać, czy jest ktoś, kto swoim zaangażowaniem, postępami, postawą na treningach czy meczach zasłużył na to by zostać wyróżnionym publicznie właśnie w tym momencie?

- Futbol to gra zespołowa. Dlatego nie chciałbym wyróżniać jednostek. Wiadomo, że w każdym zespole są zawodnicy, którzy decydują o obliczu drużyny. Wyników nie będzie jednak, kiedy grupa osób nie będzie tworzyła zespołu. Jeżeli w tej kwestii uczynimy postęp, piłkarze wzajemnie sobie zaufają, będą wiedzieli, że mogą na siebie liczyć, to położymy podwaliny pod przyszłe sukcesy.

Przez ostatnie dwa miesiące grupa około 10 osób ciężko pracowała. Warto ich naśladować. W przypadku niektórych na przeszkodzie stawały sprawy zawodowe. O kontuzjowanych piłkarzach już rozmawialiśmy. Proszę mi uwierzyć, że trening piłkarza, nawet amatorskiego, to trudne zmagania. Potwierdzi to każda osoba, która w swoim życiu przeżyła choć jeden rok pełnego cyklu treningowego. Nawiązujać jeszcze do sobotnich wydarzeń, moi podopieczni pokazali wczoraj charakter (rozmowę z trenerem przeprowadziliśmy we wtorek – przyp. aut.). Na treningu pojawili się praktycznie wszyscy zdrowi zawodnicy i nie odpuszczali pomimo deszczu i śniegu.

- Czy w zakończonych właśnie przygotowaniach pojawili się zawodnicy z drużyn juniorskich, których chce Pan włączyć do kadry seniorskiej?

- Właściwie to nie mamy juniorów. Bazujemy od pół roku na zawodnikach, którzy na co dzień trenują w szkole w Prószkowie. Do tego dochodzą Jarek Wojciechowski, Miłosz Kostrzewa i Wojtek Czech. Nie ukrywam, że kilka osób z tego grona mnie zawiodło. Nie podjęło rękawicy, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony i wywalczyć sobie miejsce w składzie. Szkoda, że młodzi ludzie, którzy deklarują miłość do sportu, przy pierwszym niepowodzeniu poddają się. To chyba kwestia małej odporności psychicznej. Powinno być wprost przeciwnie. Młodzież nie powinna mieć kompleksów. Futbol to bowiem sport dla prawdziwych mężczyzn. Ten kto zaś wycofuje się po pierwszych niepowodzeniach, pokazuje, że nie ma charakteru do tej dyscypliny.

- W przerwie między rundami kibiców najbardziej interesują kadrowe roszady. Kto więc ze Startu odchodzi, a kto przychodzi?

- To bardzo trudne pytanie z tego powodu, że mamy pewne plany co do niektórych piłkarzy, ale nie możemy teraz powiedzieć, co się wydarzy. Nie wszystko da się bowiem przewidzieć. Jeżeli w ostatnich dniach przed ligą okaże się, że kilku rekonwalescentów może wrócić do gry, to będę bardzo szczęśliwy. To pozwoli piłkarzom, którzy chcą odejść do niższych klas rozgrywkowych, na wspomniany ruch i regularne występy. Dla zawodników, którzy są daleko w mojej hierarchii i mają niewielkie szanse na grę, to optymalne rozwiązanie. Przed nami bowiem trudna runda i nie będzie czasu na eksperymenty.

- Wobec tego, czy ma Pan już wykrystalizowaną wyjściową jedenastkę na rundę wiosenną?

- Wizję tego, jak będziemy grać i na kogo chcę postawić, miałem już dawno. Życie po raz kolejny pokazało jednak, że nie należy układać wielkich planów na przyszłość. Dwa tygodnie temu wydawało się, że mam wykrystalizowany skład. Przyszedł jednak wysoko przegrany mecz i w mojej głowie pojawiła się pewna korekta założeń. Nie stanowiliśmy bowiem wówczas zespołu. Każdy grał dla siebie, a nie dla drużyny. Powracając jednak do pytania, mam koncepcję gry na sobotni mecz. Ale czekam jeszcze na pewne rozstrzygnięcia personalne.

- Plan na wiosnę jest jasny: walka o uniknięcie degradacji. Dziś tracimy sześć punktów do bezpiecznej strefy. To jednocześnie dużo i mało. Jak według Pana wyglądają dziś szanse drużyny na utrzymanie w IV lidze? Co musi się stać, aby kibice mieli w czerwcu powody do radości?

- Radosny czerwiec zapewnimy sobie, utrzymując się w IV lidze (uśmiech). Wówczas sportowa, a zwłaszcza piłkarska część Namysłowa będzie zadowolona. Daleka droga przed nami. Nikt nie obiecuje, że na pewno się utrzymamy. Myślę, że każdy, kto ma w sercu Start Namysłów, zrobi wszystko, żebyśmy uniknęli degradacji. Zawodnicy muszą mi zaufać, że idąc wspólnie w jednym kierunku, uda nam się zrealizować nasz cel. Czeka nas mrówcza praca. Każdy mecz będzie nas przybliżał lub oddalał od utrzymania. Niestety, nie wszystko zależy od nas. Inne drużyny z dołu tabeli mają podobny cel. Obserwując ich kadry, można zauważyć, że każdy się wzmacnia. My postaramy się być skuteczni, tworzyć zespół, nie załamywać się po pojedynczych porażkach, unikać błędów indywidualnych. Czy nam się to uda? Czas pokaże. Mam nadzieję, że będzie to dla nas udana runda. [rozmawiał Michał Wilczak]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy