Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Młodzież jest chimeryczna"

Odsłony: 8595

Marek MALEWICZ (trener Racławii Racławice Śląskie): - Po ostatnich, przegranych spotkaniach, byliśmy bardzo zdeterminowani. W każdym z poprzednich meczów stworzyliśmy sobie po 2-3 sytuacje, ale nie zdołaliśmy ich zamienić na gole.

Sami natomiast je traciliśmy, co nas podłamywało. W pierwszej połowie bardzo dobrze spisała się nasza formacja defensywna, mająca za zadanie dokładnie pilnować Pabiniaka i Samborskiego, których pamiętam z czasów, gdy w III lidze prowadziłem Start Bogdanowice i wtedy z namysłowianami rywalizowaliśmy. Uważałem, że kluczem do sukcesu może być odcinanie tych dwóch zawodników od podań, bo jednak to rutyniarze ograni w wyższej lidze. W pierwszej połowie mieliśmy dobrą sytuację Darka Hajduka na 11 metrze, jednak grającego dobry mecz bramkarza gości wyręczyli obrońcy. Później mieliśmy jeszcze okazję Adama Zalewskiego, który zwlekał ze strzałem i został zablokowany. Namysłowianie groźnie wykonywali rzuty rożne i po jednym z nich bodaj Samborski trafił w słupek. Po przerwie dążyliśmy do strzelenia gola i już w 49’ mogliśmy wyjść na prowadzenie. Bramkarz Startu wybił jednak instynktownie piłkę po strzale Tomka Hajduka. Za niedługo udało nam się trafić do bramki i to dwukrotnie. W obu sytuacjach moi piłkarze, Fedyn i Darek Hajduk, głową finalizowali dośrodkowania po ćwiczonych przez nas rzutach rożnych. Po trafieniu na 2-0 Namysłów ruszył do odrabiania strat, a mój zespół cofnął się nieco, czekając na ewentualny błąd rywala i wyprowadzenie kontry. Start zdobył gola kontaktowego po bardzo dobrze wykonanym rzucie wolnym, przy którym bramkarz spóźnił się nieco z interwencją. Inna sprawa, że Guzowski niepotrzebnie faulował chwilę wcześniej jednego z namysłowian stojącego tyłem do bramki. Przy stanie 2-1 sytuację sam na sam zmarnował jeszcze Adam Zalewski, którego strzał w świetnym stylu wybronił bramkarz. Zdobyliśmy jednak trzeciego gola, po tym jak przy dośrodkowaniu Tomka Hajduka skiksował stoper Startu i Bielak wykorzystał jego błąd, dokładając nogę. Po tym meczu jestem zadowolony z chłopaków, bo zespół dobrze zareagował na wcześniejsze porażki i zdołał się pozbierać. Niezwykle istotnym faktem był powrót na boisko Jana Zalewskiego, który we wcześniejszych meczach nie grał z powodów osobistych. To on dyrygował całą obroną i to w dużym stopniu jego zasługa, że nasza defensywa zagrała tak dobrze. Mój zespół porządnie się sprężył, więc wierzę w to, że jeszcze niejeden zespół w tej lidze straci z nami punkty.

StartNamyslow.pl: - Patrząc z namysłowskiej perspektywy, przed meczem wydawało nam się, że jesteście w na tyle dużym kryzysie wynikowym – cztery ligowe porażki do zera plus piąta w Pucharze Polski – że zdołamy w Racławicach zapunktować. Tymczasem utarliście faworytowi nosa.

- Mamy problemy kadrowe i to był jeden z powodów naszych słabych wyników. Ale przede wszystkim wyciągnęliśmy z poprzednich gier wnioski. Wspominałem o powrocie ostatniego stopera, pod który mogłem ustawić drużynę. A co do wcześniejszych meczów. W Głogówku nie mieliśmy zbyt wielkiego ciśnienia na awans, bo klub jest biedny i wiedzieliśmy, że każdy dodatkowy mecz, to dodatkowe koszty. Ze Spartą Paczków do 25 minuty nie wykorzystaliśmy trzech sytuacji bramkowych i po naszych błędach późnie straciliśmy dwie bramki. Z Chemikiem zagraliśmy jedno z najlepszych spotkań w sezonie. Do 60 minuty sprawialiśmy rywalowi spore problemy, a dodatkowo Achtelik i Hajduk mogli pokusić się o bramki. Nie zrobili tego i straciliśmy później dwa gole. Swoją grą w tej lidze zaskoczyła nas jedynie Piotrówka, z którą walczyliśmy do 20 minuty. Później rywale dominowali i ograli nas zasłużenie 4-0. A o meczu w Mechnicach chciałbym zapomnieć, bo tu do 40 minuty stworzyliśmy sobie multum sytuacji, a przegrywaliśmy 0-1. A po przerwie nasza gra posypała się jak domek z kart. Chłopcy chcą grać, zostawiają na boisku serce, ale nie zawsze nam ta gra wychodzi. Przed dzisiejszym meczem postanowiliśmy zmienić nieco system gry. Zagęściliśmy środek pola, zagraliśmy jednym napastnikiem i to przyniosło efekt.

 - Dobrze, że wspomniał Pan wcześniej o swojej pracy w Starcie Bogdanowice, który naszemu zespołowi wybitnie nie leżał. Przed sezonem, gdy zobaczyłem kto prowadzi Racławię, przez myśl przeszły mi mecze z „Bogdanką” i pomyślałem, żeby te zmory już nie wracały. Ale jak widać, chyba ma Pan patent na Start Namysłów.

- Sposobu pewnie nie mam. Myślę, że to zwycięstwo było efektem tego, co chłopcy zostawili sobie w ostatnim tygodniu w głowach i nogach. Kolejne porażki spowodowały w nich dołek psychiczny, tym większy, że nie strzelaliśmy goli. Na treningach dużo na ten temat rozmawialiśmy i pracowaliśmy, przede wszystkim przy stałych fragmentach. Tłumaczyłem drużynie, że jeśli w IV lidze nie wykorzystuje się jednej czy drugiej sytuacji, to stare porzekadło mówi, że jak nie strzelisz, to stracisz. I tak rzeczywiście do tej pory to wyglądało. A Start Namysłów? Troszeczkę poznałem ten zespół. Czytam prasę i wiem, kto w Waszej drużynie gra. Mimo, że spadliście z III ligi i wyraźnie odmłodziliście zespół, to jesteście groźni. Wspomniani przeze mnie Pabiniak i Samborski, to stare lisy, które potrafią grać w piłkę i bardzo możliwe, że mają najwięcej bramek zdobytych w barwach Startu. [rozmawiał KK]

StartNamyslow.pl: - Po zwycięstwie z brzeską Stalą, namysłowscy kibice nastawiali się na kolejny sukces Startu, tym razem z dużo niżej notowaną ekipą. Tymczasem wynik, który napłynął do nas z Racławic, był mocno rozczarowujący.

Damian ZALWERT (trener Startu Namysłów): - Ostatnio wspominałem, że na mecze z drużynami z drugiej części tabeli zespół nie potrafi się odpowiednio zmotywować. I to, niestety, potwierdziło się w Racławicach. Przyjechaliśmy z zamiarem sięgnięcia po 3 punkty, ale gospodarze „siedli” na nasz zespół i to nas chyba zdziwiło. Przed przerwą mieliśmy dwie dogodne sytuacje bramkowe po rzutach rożnych, przy jednej „setce” gospodarzy, na szczęście przez nas zablokowanej. Po przerwie to Racławia miała dwa kornery, po których trafiła nas dwukrotnie. Wyczulałem drużynę na ustawienie przy stałych fragmentach gry, że nic się w tym względzie nie zmienia. Tymczasem zespół popełnił błędy w kryciu i z tego padły dwa wspomniane gole. Rywale bez krycia skorzystali z okazji, podczas gdy tłumaczymy sobie, że przy rożnych każdy przeciwnik musi być ściśle pilnowany. Trzeci gol, to błąd indywidualny, po którym nie byliśmy już w stanie „dogonić” przeciwnika. W międzyczasie strzeliliśmy kontaktowego gola i wierzyliśmy, że stać nas jeszcze na doprowadzenie do remisu. Ale utrata tego trzeciego gola spowodowała, że wiedzieliśmy, iż tego meczu już nie odwrócimy na swoją korzyść.

- Przed spotkaniem w Racławicach w meczowej zapowiedzi sygnalizowaliśmy, że drużyna funduje kibicom swoistą sinusoidę wyników. Niestety, to się na boisku beniaminka potwierdziło. W tej chwili jesteśmy drużyną nieobliczalną, taką „wańką-wstańką”.

- Rzeczywiście od początku sezonu gramy w kratkę. Bardzo dobre mecze przeplatamy bardzo słabymi. Starsi trenerzy zwracali mi uwagę na ten aspekt, że młodej drużynie trudno utrzymać stabilizację przez dłuższy okres czasu. Młodzież jest chimeryczna, choć prawdę mówiąc trudno mi jednoznacznie zdiagnozować taki stan rzeczy. Mamy młody zespół, do tego większość piłkarzy nie ma jeszcze doświadczenia na poziomie IV ligi. Owszem, mamy kilku starszych zawodników z moją osobą włącznie, ale w tych słabych meczach w dziwny sposób równamy do tych najmniej doświadczonych. A skoro rozmawiamy o sinusoidzie, to rzeczywiście w najbliższą sobotę po prostu wypada nam wygrać z Orłem Źlinice. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy