Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Pokazaliśmy góralski charakter"

Odsłony: 7589

Mariusz WÓJCIK (trener LKS-u Czaniec): - Mam pretensje do zespołu o grę w pierwszej połowie. W naszym wykonaniu był to antyfutbol, a nie o to nam chodziło. W drugiej połowie zaczęliśmy grać w piłkę. Dokonane przeze mnie w przerwie

zmiany w okazały się udane. Szybko zdobyliśmy dwie bramki i mieliśmy mecz pod kontrolą. Później jednak sprawy w swoje ręce wziął Pan sędzia i... meczu nie przegraliśmy, jednak przegraliśmy z arbitrem.

StartNamyslow.pl: - Rozumiem, że rozmawiamy o dwóch rzutach karnych podyktowanych przez arbitra przeciw Pańskiemu zespołowi? Jak Pan te dwie sytuacje oceni?

- Stałem zbyt daleko, żeby dokładnie ocenić te zdarzenia. Mam natomiast pretensje do zawodników, że pozwolili przeciwnikowi wbiec z piłką w strefę pola karnego. Mnie akurat nie chodzi o rzuty karne, ale moment, w którym arbiter pokazał czerwoną kartkę jednemu z moich zawodników. Sporna sytuacja miała miejsce przy naszej ławce rezerwowych, więc mogę się w tej materii wypowiedzieć. Sędzia liniowy, wtedy zwrócony w inną stronę, zasugerował głównemu przewinienie mojego zawodnika, podczas gdy wcześniej nie zauważył ewidentnego uderzenia łokciem jednego z rywali. Uważam, że mój zawodnik w tej sytuacji nie powinien zobaczyć czerwonej kartki.

- Nie ma Pan wrażenia, że Pański zespół, będący już pewny utrzymania, zlekceważył dziś nieco gości z Namysłowa?

- Nasze problemy w grze wynikały raczej z tego, że pokombinowaliśmy z wyjściowym składem. Skoro mamy końcówkę sezonu, a główny cel został osiągnięty, grzechem byłoby nie sprawdzić pewnych rozwiązań na poczet kolejnego sezonu. Ale podkreślę raz jeszcze, że mam pretensję do drużyny o grę w pierwszej połowie, która być może faktycznie wynikała ze zlekceważenia przeciwnika. O tym sobie na pewno porozmawiamy. Poza tym musimy pamiętać, że mamy środek tygodnia, a wiadomo, że wtedy zawodnicy pracują, uczą się albo mają inne obowiązki. A takie okoliczności nie sprzyjają pełnej koncentracji i mobilizacji. Niemniej kończącą się rundę w naszym wykonaniu mogę ocenić pozytywnie.

- Nawiązując do wiosny, myślę, że mogę szczerze pogratulować Panu i zespołowi bezproblemowego utrzymania w lidze, której formuła była w tym sezonie szalona.

- Faktycznie utrzymaliśmy się w tej, szalonej jak Pan mówi lidze, bez problemu. Na pewno uzyskaliśmy dobry wynik, choć akurat do dziś żałujemy, że po fazie zasadniczej nie udało nam się awansować do grupy mistrzowskiej. Muszę jednak przyznać, że w naszej grupie spadkowej każdy mecz był dosyć trudny, a zwycięstwa wcale nie przychodziły nam łatwo. Mam nadzieję, że wiosenna gra zaprocentuje nam w następnym sezonie. [rozmawiał KK]

Bogdan KOWALCZYK (szkoleniowiec Startu Namysłów): - U podnóży Beskidu Andrychowskiego pokazaliśmy dziś prawdziwy „góralski charakter” (uśmiech). Walczyliśmy do końca, włożyliśmy w mecz dużo serca i wspomnianej walki, i za to zostaliśmy wynagrodzeni. Szkoda tylko, że sami łatwo straciliśmy dwie bramki. Myślę zwłaszcza o drugim golu, przy którym łatwą stratę zaliczył nasz obrońca. Sądzę, że emocji na boisku byłoby zdecydowanie więcej, gdyby przeciwnik prowadził 1-0, a nie 2-0. Mimo wszystko chcę pogratulować chłopakom występu, ale też podziękować za to, że w środku tygodnia poświęcili swój czas na daleki wyjazd. Zbieraliśmy się przed meczem w wielkich bólach, dlatego z Namysłowa wyjechaliśmy z opóźnieniem. To przełożyło się na opóźnienie w Brzegu. Łukasz Bonar dojechał indywidualnie z Katowic. W efekcie do Czańca przyjechaliśmy spóźnieni i mecz zaczął się z 10-minutowym poślizgiem. Cieszę się, że w ogóle dotarliśmy na ten mecz, choć teraz to już nieważne. Przed meczem mówiłem zawodnikom, że dziś nie będzie ważne, jak zagramy, ale żebyśmy do ostatniej minuty na tej murawie zapier... I tak właśnie zespół grał. Były ostre spięcia, było nerwowo, sędzia pokazał kilka żółtych i jedną czerwoną kartkę. Najważniejsze jednak, że wyjeżdżamy „z tarczą”, osiągając korzystny wynik, wyciągnięty ze stanu 0-2. Czasem takie sytuacje mocno nas podłamywały. Tymczasem w drugim meczu z rzędu skutecznie odrabiamy dwubramkową stratę.

StartNamyslow.pl: - Z mojej perspektywy czerwona kartka była kluczowym momentem związanym z odwróceniem losów meczu. Do tego bowiem momentu Czaniec, po przerwie szybko uzyskując dwubramkowe prowadzenie, miał ten mecz pod kontrolą. Później jednak wszystko się zmieniło i Start dogonił przeciwnika. Paradoksalnie jednak obie drużyny schodziły z murawy niezadowolone... z pracy sędziego.

- No właśnie. Nie wiem, czy przy utracie pierwszej bramki przeciwnik, który strzelił nam gola, nie był czasem na spalonym. Nasz bramkarz i obrońcy mocno wtedy protestowali, ale arbiter pozostał nieugięty. Sędzia mógł tego jednak nie widzieć. Faktycznie czerwona kartka dała nam impuls i nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Takie sytuacje w piłce zdarzają się jednak całkiem często. Akurat sędzia był blisko akcji, w której „Boni” (Łukasz Bonar) został sfaulowany z premedytacją, więc podjął słuszną decyzję. Było ostro z obu stron, ale sporo kartek zobaczył tylko mój zespół. W mojej ocenie dwa karne zostały podyktowane bez żadnych wątpliwości. Remis cieszy. W perspektywie długiej drogi powrotnej miło jest wracać ze świadomością, że z trudnego terenu zabierasz zdobycz punktową. [rozmawiał KK]

P.S. Zdjęcie trenera Mariusza Wójcika wykorzystaliśmy z portalu http://www.sportowasilesia.com.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy