Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Wredna rola faworyta"

Odsłony: 6472

Robert LATOSIK (trener Pogoni Prudnik): - Oczekiwania w Prudniku przed tym spotkaniem były duże, tym bardziej, że do tej pory odnieśliśmy tylko jedno zwycięstwo z Krasiejowem, które zanotowaliśmy kilka kolejek wcześniej. Z Namysłowem udało się wygrać, jednak przeplataliśmy wcześniejsze spotkania kiepskimi wynikami, choć po niezłej grze. To nie tylko moja opinia, bo generalnie obserwatorzy naszych meczów mówią, że gramy dobrą piłkę. Tyle, że brakuje nam tzw. piłkarskiego szczęścia, które dziś, nie oszukujmy się, oddało nam końcowym wynikiem wcześniejsze niepowodzenia. W końcowej fazie gry Rafał Samborski miał dwie stuprocentowe okazje do strzelenia bramek, najpierw strzelając w słupek, a później gdy zatrzymał go nasz bramkarz. Mecz mógł się więc zakończyć wynikiem 2-2 i nikt wtedy także nie miałby do nikogo pretensji. Dlatego tym bardziej cieszymy się, że szczęście piłkarskie w końcu się do nas uśmiechnęło. Po meczach z Nysą i Chemikiem czuliśmy ogromny niedosyt, tracąc bramki i korzystne wyniki w końcówkach. Dziś natomiast zyskaliśmy, nie pozwalając przeciwnikowi trafić do siatki.

StartNamyslow.pl: - Pogoń faktycznie gra całkiem niezły futbol, natomiast do dziś notowaliście fatalne wyniki. Wasza obecna sytuacja do złudzenia przypomina identyczną niemal sytuację sprzed roku Startu Namysłów. Z czego to się według Pana w Prudniku wzięło?

- Przyszedłem do Prudnika na początku lipca i zdawałem sobie sprawę, że drużyna ma za sobą dosyć ciężką rundę wiosenną. Analizując grę zespołu, już wtedy wiedziałem, że strzela mało bramek i zdobywa niewiele punktów. Miałem świaodmość, że może pojawić się problem, jeśli składu nie wzmocnimy. Sytuacja finansowa Pogoni nie pozwoliła na sprowadzenie zawodników gotowych do gry, więc posiłkowaliśmy się zawodnikami, którzy wyszli z drużyny juniorów. Nie można było wykluczyć, że łatwo wcale nie będzie i to się na boisku potwierdza. Nasz główny mankament, to skuteczność pod bramką przeciwnika. Do 25 metra kreujemy grę, gramy bardzo solidnie, a jednak to nie przekłada się na skuteczność drużyny. Być może od zwycięstwa ze Startem coś się w naszej grze ruszy, coś się poprawi. Teraz zagramy z Czarnowąsami, które będą faworytem. Ale w naszej lidze rola faworyta jest wredną, o czym niejednokrotnie się przekonaliśmy. Mimo, że mamy tylko dwa zwycięstwa na koncie, atmosfera w zespole jest dobra. Nikt się nie obraża, wszyscy pracujemy i mam nadzieję, że to zacznie przynosić oczekiwany skutek. Na treningach mam po 20 zawodników, co w IV lidze jest dużym komfortem pracy. I nawet jeśli jakościowo jeszcze nie prezentujemy tego, czego wzajemnie od siebie oczekujemy, to cały czas pracujemy nad podniesieniem poziomu zespołu. Szykujemy się na „Sworę”, która świetnie prezentuje się w tym sezonie, mając kilku bardzo doświadczonych i ogranych piłkarzy, z którymi miałem okazję pracować. Zrobimy wszystko, aby sprawić kibicom przyjemną niespodziankę. A czy wygrana z Namysłowem była niespodzianką? Nie do końca, bo graliśmy u siebie i w końcu musieliśmy zaskoczyć. Być może potrzebowaliśmy aż tyle czasu, aby móc zacząć zdobywać punkty.

- Czy można powiedzieć, że trener Latosik ma patent na Start Namysłów? Pytam nieprzypadkowo, bo miałem okazję z Panem rozmawiać po ostatnim meczu sezonu 2014/15, gdy prowadził Pan Po-Ra-Wie, które wygrało z naszym klubem 3-1, a bohaterem zawodów został doświadczony Chojnowski.

- Cieszę się, że po raz kolejny udało mi się wygrać ze Startem, ale czy jest to patent? Niekoniecznie. W każdym meczu na wynik składają się drobiazgi i elementy typowo piłkarskie, włącznie ze szczęściem czy dyspozycją dnia. Faktycznie w omawianym meczu Grzesiek Chojnowski „spoliczkował” Wasz zespół, będąc najlepszym na placu, strzelając między innymi pięknego gola za plecy bramkarzowi. Ale wracając do pytania, to do każdego meczu trzeba się przygotować indywidualnie. Jak każdy trener staram się pozyskać jak najwięcej informacji o danym przeciwniku, wykonując po parę telefonów. Innego sposobu w IV-ligowych realiach nie ma, tym bardziej, że osobiście nie będę jeździł na każdy mecz przeciwników, bo to niewykonalne. Inaczej to wygląda choćby w III lidze, gdzie w większości zespoły mają drugiego trenera, który takie rozpoznanie może wtedy zrobić. Na tą chwilę mamy 6 punktów i na pewno do końca rundy nie poddamy się, chcąc ich zgromadzić jak najwięcej. A potem czeka nas okres zimowy, który osobiście uwielbiam, bo uważam, że jest to na tyle długi okres, że można już wiele tematów taktyczno-technicznych i organizacyjnych w drużynie uporządkować. Udało mi się poukładać Większyce, czego przykładem wspomniana wygrana ze Startem czy Stalą Brzeg i oby też tak było na Kolejowej 7.

- No to na koniec pozostaje mi życzyć wejścia na zwycięski szlak i szybkiego wydostania się ze strefy spadkowej.

- Serdecznie dziękuję za życzenia. Na pewno nie chcielibyśmy w tym sezonie walczyć tylko i wyłącznie o utrzymanie. Zdecydowanie bardziej wolelibyśmy spokojną grę i walkę na przykład o miejsca 10-12. Ja także życzę Startowi dobrych wyników, bo wiadomo, że Namysłów czy Prudnik to za duże ośrodki z określonymi tradycjami piłkarskimi, aby wylądowały w lidze niższej. [rozmawiał KK]

Fot.: Po zwycięstwie ze Startem trener Robert Latosik (na zdjęciu) i jego piłkarze mogli wreszcie odetchnąć.
[zdjęcie: Mirosław Szozda/Tygodnik Krapkowicki]

 

StartNamyslow.pl: - W piłce nożnej nie zawsze świeci słońce, czasem pada deszcz. I taki wynikowy deszcz przydarzył nam się w meczu z Pogonią w Prudniku.

Grzegorz ROSIEK (szkoleniowiec Startu Namysłów): - Nie spodziewaliśmy się takiego początku meczu. Zaraz po rozpoczęciu tracimy gola po trafieniu samobójczym . Źle się dla nas zaczęło, czym skomplikowaliśmy sobie sytuację, bo wiadomo, że Start lepiej gra z kontry niż atakiem pozycyjnym. Ciężko było nam znaleźć drogę do bramki Prudnika, tym bardziej, że świetnie dysponowany był ich bramkarz.

- Dobrze, że Pan o tym wspomniał. Nasza gra nie wyglądała bowiem źle, kreowaliśmy sytuacje bramkowe, tyle, że pod bramką zabrakło skuteczności albo kapitalnie interweniował Roskosz. Takie mecze czasem się zdarzają, więc szat kibice nie powinni z powodu porażki z Pogonią rozdzierać.

- Tak, świetnie interweniował Roskosz, ale też „Sambor” (Rafał Samborski – przyp. aut.) dwukrotnie znalazł się sam na sam z golkiperem, ale raz trafił w słupek, a raz minimalnie przestrzelił. Zabrakło nam szczęścia i tyle. Ciężko mi nawet było rozmawiać z chłopakami o tym, że zagrali słabe zawody, bo słabych zawodów nie zagrali. Po prostu nie udało nam się trafić do bramki przeciwnika.

- Nie wszystko wychodzi na boisku idealnie, ale z boku wydaje się, że nasza gra zmierza w dobrym kierunku. Gramy w piłkę, w Prudniku byliśmy częściej w jej posiadaniu, do tego w każdym meczu potrafimy wykreować konkretne sytuacje golowe.

- Na pewno nasza gra jakimś optymizmem napawa. Natomiast trzeba pamiętać, że przed nami mecze, których scenariusz będzie różny. Będziemy rozgrywać zarówno mecze, w których grać będziemy atakiem pozycyjnym, jak i takie, w których trzeba będzie znaleźć inny sposób na przechytrzenie przeciwnika. W zależności od rywala musimy umieć rozgrywać różne schematy. W Prudniku mecz nam się ewidentnie od początku nie ułożył, bo po szybko strzelonej bramce Pogoń złapała nas w pewien sposób za gardło i nie potrafiliśmy jej później ukłuć. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy