Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

W derbach bez argumentów

Odsłony: 986

Naprawdę kiepski mecz rozegrali w środę namysłowscy piłkarze Startu i kibicom taki stan rzeczy nie mógł się podobać. Tym bardziej więc po ostatnim gwizdku było wśród naszych sympatyków duże rozgoryczenie, bo przegrana w marnym stylu przypadła na derbową potyczkę z Agroplonem Głuszyna. Miała być walka o prymat w gminie Namysłów, ale niewiele z tych oczekiwań zobaczyliśmy na placu gry.

To był mecz, który boiskową atmosferą w ogóle nie sugerował, że właśnie odbywa się rywalizacja derbowa. W pierwszej części spotkania z murawy wiało nudą przede wszystkim dlatego, że pod obiema bramkami naprawdę niewiele się wydarzyło. Tak po prawdzie, w naszym notatniku pojawiły się tylko trzy sytuacje zasługujące, aby o nich wspomnieć. Groźnie zrobiło się w 5’ pod namysłowską bramką strzeżoną tym razem przez Marcina Smolenia (nasz zmiennik zagrał w miejsce nieobecnego z powodów osobistych Daniela Spedy – przyp. aut.). Po szybkim kontrataku gości i wymianie podań, do odbitej od jednego z namysłowian piłki doskoczył Wrześniewski, ale jego próbę Smoleń wybił poza linię końcową. Następna ciekawa sytuacja miała miejsce w 27’. I znów zaatakowali rywale z Głuszyny. Szybki wypad Agroplonu próbował finalizować kapitan Sobczak, który zbiegł z futbolówką z prawej strony do środkowej strefy boiska i z 22 metrów oddał strzał. Smoleń i tym razem był na posterunku, odbijając „kulę” poza linię końcową. Nie było dla nikogo zaskoczeniem, że to Agroplon (w końcu niedawny III-ligowiec) prowadził grę, a Start cofnięty przyjmował go na swoim przedpolu. Nie wyglądaliśmy najlepiej, niemniej nasza organizacja w defensywie była do pewnego momentu przyzwoita. Wszelkie plany wzięły w łeb w 28’, gdy zupełnie niespodziewanie dla wszystkich, arbiter spotkania wskazał na rzut karny dla Agroplonu. „Jedenastkę” poprzedziło dośrodkowanie z kornera rywali i przechwyt piłki przez namysłowskiego golkipera, który od razu wznowił grę, a głuszynianie zaczęli się wycofywać, aby zorganizować się na przyjęcie Startu. Z małym opóźnieniem jednak Pan Krzyżowski wskazał na rzut karny, argumentując zagranie ręką Szpaka. Co interesujące, nikt z graczy Agroplonu znajdujących się na murawie nawet nie sygnalizował nieprzepisowego zagrania naszego pomocnika, choć poderwali się gracze gości siedzący na ławce rezerwowych… Z naszej perspektywy karny był dość wątpliwy, ale protesty na nic się zdały i za chwilę Kacper Pawlus uderzył z punktu oddalonego o jedenaście metrów w lewy róg bramki Smolenia, podczas gdy ten wylądował w przeciwległym narożniku. 1-0 dla rywali i Start znalazł się w nieciekawym położeniu. Kolejne minuty na murawie, to przysłowiowe nudy na pudy, więc nikogo nie zdziwi, że nic ciekawego już się do przerwy nie wydarzyło.

Wydawało się, że przerwa to dobry moment na to, aby wstrząsnąć zamulonym zespołem i w drugiej części podjąć odważniej rękawicę. Tym bardziej, że nie mieliśmy nic do stracenia, bo przegrywaliśmy, a goście w środowe popołudnie nie wyglądali na szczególnie rewelacyjnie usposobionych. No, ale jak nie idzie, to nie idzie. W 49’ po błędzie namysłowskiej defensywy piłkę przy linii końcowej przejął Trębacz, znalazł podaniem na 7 metrze Reischa, a ten płaskim uderzeniem wynik podwyższył. Chłopcy wyglądali jak po nokdaunie. Ale za chwilę byli już znokautowani. Konkrety? Proszę bardzo. W 50’ prostopadłe podanie Reischa trafiło do Pawlusa, który pędząc w kierunku bramki podciął piłkę nad Smoleniem i za chwilę cieszył się z kolegami, bo trafił na 3-0 dla Agroplonu. Nie dość, że szło nam jak po grudzie (bardzo słaby mecz w wykonaniu czerwono-czarnych), to jeszcze nim druga część na dobre się rozpoczęła, było po herbacie. W 57’ Agroplon znów zaatakował. Tym razem Pawlus próbował swoich sił z rzutu wolnego, ale Smoleń świetną interwencją zapobiegł utracie gola i wybił piłkę poza linię końcową. Trzy minuty później nastąpił dramatu Startu ciąg dalszy, po tym jak w krótkim odstępie czasu (56’ i 60’) Maciej Świerczyński zobaczył dwa żółte kartoniki, finalnie czerwony, i udał się pod przedwczesny prysznic. Mimo to w 68’ czerwono-czarni próbowali powalczyć choćby o honorowe trafienie. Po indywidualnej akcji Kuby Kowalczyka na prawej stronie, nasz młody zawodnik zdecydował się uderzyć na bramkę, ale bardzo niewiele się pomylił. Po tej sytuacji na długie 20 minut oglądanie środowych derbów gminy znów przyprawiało o ból zębów. Dopiero w końcowych minutach piłkarze zdołali nieco publikę ożywić. Najpierw (90’) z 18 metrów strzelił Poważny, ale Smoleń dobrze wypchnął piłkę po jego próbie nad poprzeczkę. Natomiast w ostatniej akcji meczu (90+1’) Sobczak zdecydował się na uderzenie z narożnika szesnastki, a „kula” poszybowała tuż nad namysłowską świątynią.

Jeśli przez 90 minut nie stwarzamy żadnego zagrożenia w ofensywie (oddaliśmy raptem dwa strzały i oba zza pola karnego), to trudno liczyć na cokolwiek dobrego. W ofensywie Start zagrał dramatycznie słabo, więc tym bardziej zastanawiające było, że na – było nie było – prestiżowe spotkanie trener namysłowian nie decyduje się wystawić dwóch ważnych, ofensywnych zresztą, zawodników, czyli Patryka Pabiniaka i Kamila Smolarczyka (obaj pojawili się na murawie po przerwie, już przy wyniku 0-3). To był oczywiście wybór naszego coacha, ale kibice na trybunach głośno się nad tym faktem zastanawiali. Defensywa? Tu popełniliśmy za dużo błędów i nawet jeśli dyskusyjny rzut karny w jakiś sposób ustawić mógł mecz, to niewiele to zmienia w kontekście postawy czerwono-czarnych na przestrzeni pełnych 90 minut gry. Bo ta wyglądała słabiutko. Problemy z wymianą piłki w środkowej strefie, mało walki i zadziorności. I choć zdajemy sobie sprawę, że zagraliśmy poważnie osłabieni (absencja z powodów osobistych Spedy plus kontuzje Żołnowskiego i Wilczyńskiego), to jednak tak jak we środę grać nie można. Owszem, kibice zrozumieją każdą porażkę, nawet derbową. Chcieliby jednak zobaczyć drużynę walczącą, nawet jeśli finalnie wynik będzie niekorzystny. Natomiast apatia i brak pomysłu zawsze będą solą w oku dla każdego sympatyka trzymającego kciuki za dany zespół. Jednym z pozytywów meczu była natomiast postawa Marcina Smolenia w bramce, który spisał się naprawdę nieźle.

Porażka Startu Namysłów w słabym stylu jest faktem i nic już tego nie zmieni. Mamy jednak nadzieję, że sportowa złość szybko objawi się u naszych zawodników i Ci już w najbliższym meczu pokażą, że był to klasyczny wypadek przy pracy. A przed nami bardzo istotne spotkanie z punktu widzenia tabeli. W Głuchołazach zagramy z tamtejszym GKS-em i komplet punktów byłby tym, czego oczekiwaliby kibice w Namysłowie, aby szybko zapomnieć o derbowej mizerii. Na to samo czekać jednak będą sympatycy futbolu na południu Opolszczyzny.

Statystyka dnia? Tu też nie mamy dobrych wieści, bo był to szósty mecz Startu i Agroplonu na poziomie IV ligi i nasza piąta porażka z rzędu (wygraliśmy tylko premierowe starcie). Do tego czwarta, w której nie potrafimy zdobyć bramki… [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy