Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Źle to wyglądało...

Odsłony: 647

Namysłowski Start nie popisał się w Gogolinie. W ostatnią środę czerwono-czarni wybrali się do miasta Karolinki i Karliczka, aby odbić sobie niepowodzenia z ostatniej rywalizacji w Strzelcach Opolskich. Oba miasteczka położone są niemalże po sąsiedzku i z perspektywy środowego wieczora można napisać, że oba były niegościnne dla czerwono-czarnych. Niestety, ekipa trenera Damiana Zalwerta zagrała drugi z rzędu słaby mecz i w ciągu dwóch tygodni wylądowała w dolnych rejonach tabeli. Jasne, to dopiero początek rywalizacji w IV lidze opolskiej, ale biorąc pod uwagę ostatnią „powtarzalność”, kibice Startu mają prawo się niepokoić. W Strzelcach Opolskich była słaba gra i nieco mylący wynik (minimalna porażka 0-1), natomiast w Gogolinie piłkarze MKS-u już tak nieskuteczni jak poprzednicy nie byli. No i skończyło się na dotkliwym 0-4, choć mogło być zdecydowanie gorzej. Brak zaciętości w grze, brak zgrania, brak dyscypliny taktycznej… Sporo tych braków jak na początek IV-ligowej kampanii, a przecież mamy świadomość, że im dalej w las, tym będzie trudniej (mamy nadzieję, że niekoniecznie ciemniej dla Startu…). Generalnie źle to wszystko od pierwszych minut wyglądało, czego potwierdzeniem kolejne akapity, w których ze szczegółami opisujemy spotkanie.

Żółto-czarni od początku zaatakowali namysłowian. I już ich pierwsze podbramkowe zagrożenie przyniosło wymierny efekt, tj. trafienie otwierające wynik meczu. W 3’ po niepotrzebnym faulu naszego lewego defensora MKS otrzymał rzut wolny z boku pola karnego. Do piłki (z perspektywy MKS-u na prawym boku szesnastki) podszedł Filip Szampera i strzałem po koźle postawił nasz zespół w trudnej sytuacji. Uderzona, dokręcana piłka, skozłowała przed naszym golkiperem i ten ostatecznie skapitulował. Z perspektywy trybun można było odnieść wrażenie, że Daniel Speda przy interwencji mógł zrobić więcej, choć doskonale widzieliśmy, że interwencję dodatkowo utrudniali mu rywale i oślepiające słońce. To jednak nie miało większego znaczenia, skoro przed upływem dwustu sekund przegrywaliśmy 0-1. Gogolinianie podbudowani wynikiem nie zamierzali zwalniać. Wręcz przeciwnie, raz za razem organizowali a to akcje oskrzydlające, a to dla odmiany szukali luk (i znajdowali je) w środku pola. W 10’ Chromiński po odegraniu piłki sprzed linii pola karnego, huknął jak z armaty z 35 metrów. Lecącą pod poprzeczkę bombę Speda zdołał jednak przenieść nad bramką. Niebawem (13’) MKS był znów pod naszą bramką. Tym razem po szybkiej akcji prawą flanką Kaczmarek znalazł podaniem Wacława, a ten z 20 metrów uderzył tuż obok prawego słupka NKS-u. A kolejną akcję oglądaliśmy kilkadziesiąt sekund potem (14’), po tym jak klepkę Wacława z Koconiem finalnie zakończył ten drugi strzałem z kilku metrów. Ofiarna blokada uderzenia przez jednego z namysłowskich stoperów zapobiegła kolejnemu nieszczęściu. Kilka minut później (17’) Speda dalekim wybiegiem do narożnika szesnastki uprzedził o ułamek sekundy zbierającego się do strzału po podaniu z głębi pola Kipkę. Pozwalaliśmy żółto-czarnym zdecydowanie na zbyt wiele. W 19’ Kipka znalazł podaniem na 6 metrze Koconia, ten jednak z 13 metrów uderzył nad poprzeczką, a dodatkowo arbiter liniowy zasygnalizował ofsajd. Start pierwszy sensowny strzał na bramkę Stascha oddał dopiero w 21’. Wówczas spod prawej linii bocznej dośrodkował z rzutu wolnego Szpak, a znajdujący się na 10 metrze Żołnowski główkował, po głowie stopera, niecelnie. Kornera jednak arbiter się nie dopatrzył. Rywale jednak nie odpuszczali i w 23’ znów zaatakowali. Tym razem po wysokim dośrodkowaniu spod lewej linii autowej groźnie na dalszym słupku główkował F.Szampera. Atakujący Gogolina uderzył jednak z 5 metrów tuż obok słupka. Z kolei w 28’ „setkę” z 6 metrów zaprzepaścił Kipka, któremu spod prawej linii końcowej idealnie na głowę zacentrował Wacław. Aktywa Startu, to z kolei sytuacja z 31’, gdy Kobierski z prawego skrzydła dalekim podaniem znalazł P.Pabiniaka. Patryk obrócił się ze stoperem na plecach, ale jego uderzenie było nieczyste i finalnie także niecelne. Gorzej, że w 34’ było już 0-2. Wtedy to Kipka przepchnął w walce o piłkę naszego stopera i będąc „jeden na jeden” ze Spedą, strzelił z 13 metrów. Daniel z uderzeniem po ziemi miał problemy i nie zdołał piłki utrzymać, co skwapliwie wykorzystał strzelec, tym razem umieszczając futbolówkę w sieci. MKS nie rezygnował jednak z kolejnych prób i taką też obejrzeliśmy w 39’. W niej Kipka strzelił z linii szesnastki, ale prosto w środek bramki, gdzie stał Speda, który pewnie „kulę” pochwycił. I gdy wydawało się, że wynik już się nie zmieni, w przedłużonym czasie gry (45+1’) dobił nas F.Szampera. Filip wykończył głową dośrodkowanie z prawego rzutu rożnego (wrzucał Kaczmarek) i można się tylko zastanawiać, co robili w tym czasie nasi obrońcy, skoro zawodnik główkował z 6 metrów z pułapu maksymalnie 1,5 metrowego…

Czerwono-czarni schodząc na przerwę, wyglądali niczym bokser po mocnym nokdaunie. Jakby bez wiary w to, że cokolwiek uda im się zmienić w drugich 45 minutach. I to nastawienie widać było po wznowieniu gry, bo już w 22 sekundzie zrobiło się pod naszą świątynią znów nieprzyjemnie. Kipka znalazł podaniem przez środek Mizielskiego, a ten z 17 metrów strzelił na bramkę. Mający tego dnia mnóstwo pracy Speda odbił jednak „kulę” poza linię końcową. Za moment (50’) Kocoń zagrał z prawej strony krótko do Kaczmarka, a ten sieknął niską piłką z 16 metrów w słupek. Wszędobylski Kipka próbował jeszcze dobijać, ale nie dość, że posłał „kulę” w chmury, to jeszcze z pozycji spalonej. W odpowiedzi (52’) piłkę na 40 metrze przechwycił W.Czech, podciągając z nią kilka metrów i zagrywając w prawy narożnik szesnastki do P.Pabiniaka. Nasz snajper uderzył jednak po długim słupku wyraźnie niecelnie. Gra nadal toczyła się, z małymi wyjątkami, przy przewadze w polu i kontroli boiskowych wydarzeń przez gogolinian. Nie minęło pół minuty (53’), a otrzymawszy piłkę na 20 metrze, Mizielski próbował podcinką przechytrzyć Spedę. I niewiele mu brakło, bo od utraty gola uratowała nas poprzeczka, po której „skóra” się prześlizgnęła. Ale co się odwlecze… 54’, to gol numer cztery dla gospodarzy. Tym razem po kombinacyjnej i szybkiej wymianie podań, na 20 metrze z piłką przy nodze znalazł się Wróblewski. Uderzył mocno na bramkę i być może Speda zdołałby skutecznie zainterweniować, tyle, że nie udało się, bo piłka po drodze trafiła w R.Czecha, całkowicie myląc Daniela. Rozpędzeni żółto-czarni w 55’ powinni trafić po raz piąty. Znów widzieliśmy piękną kombinacyjną akcję, w finale której Kaczmarek z 7 metrów strzelił prosto w zasłaniającego mu ciałem drogę do bramki Spedę. A za moment piłka wpadła do naszej bramki (57’), tyle, że ze spalonego i gol nie został uznany. Uściślijmy, że najpierw namysłowski golkiper odbił bardzo groźny strzał z 14 metrów Mizielskiego, a dobijający do siatki Kipka (piłka podczas tego meczu dosłownie szukała go w polu karnym) zrobił to już z ofsajdu. To było 10 minut, podczas których – i trudno się dziwić – miejscowi kibice niemal mlaskali z zachwytu. Uspokoiliśmy wreszcie grę, co było też efektem nieco większego rozluźnienia w szeregach rywali. I przez kilkanaście kolejnych minut pod czerwono-czarną świątynią nastał względny spokój. Do 69’ jednak, bo wtedy Kipka huknął ostro z powietrza na naszą bramkę (16 metrów), ale Speda ten paskudny strzał zdołał obronić. Potem jeszcze (74’) podanie z głębi pola trafiło do rezerwowego Jaszkowica, który z 12 metrów uderzył nad bramką. Ostatni kwadrans już żadnych większych emocji z obu stron nie przyniósł. A mecz zakończył rzutem wolnym ze strefy środkowej Szpak, którego dośrodkowanie w pole karne nie znalazło adresata.

To był bez dwóch zdań dramatyczny występ NKS-u. Nasz zespół był niemal przez cały mecz bezradny. Na dobrą sprawę MKS wygrał na takim luzie, jakby był przeciwnikiem grającym o dwie klasy rozgrywkowe wyżej. A przecież to rywal, który nie był w ostatnim sezonie w gronie ekip walczących o czołowe lokaty... MKS grał sporymi fragmentami na dużej intensywności, atakując a to flankami, a to środkiem, a to poprzez podania krosowe. I przeważnie dobrze to wychodziło i jeszcze lepiej się oglądało. Start wyglądał na tle rywali mizernie, przede wszystkim nie potrafiąc grać podaniami i mając duże problemy z utrzymaniem się dłużej przy piłce. Tak jak we środę po prostu grać nie można. Jasne, poniekąd jesteśmy w stanie usprawiedliwić drużynę, która w każdym z dotychczasowych spotkań grała w zmienionym składzie. Potrzebna jest jednak nie tylko stabilizacja, ale pomysł i konsekwencja, które widzieliśmy przecież w premierze z głubczycką Polonią. Wówczas drużyna pokazała, że przy maksymalnym zaangażowaniu potrafi grać tak, jak zaplanowała. W każdym innym przypadku punktów to nie przyniesie, czego świadkami byliśmy kilkadziesiąt godzin temu. Trudno znaleźć pozytywy wysokiej porażki w Gogolinie. Ale czasem jak jest źle, to w sytuacji kryzysowej może być tylko lepiej. Wierzymy, że trener Startu wstrząśnie zespołem i zdoła to przynieść efekty. I mamy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.

Ciekawostka statystyczna wpisuje się nieco w środowy pojedynek. Ten okazał się być jedenastym w IV lidze, w którym Gogolin podejmował Start na swoim terenie. No i można z przekąsem napisać, że tradycji stało się zadość, bo nigdy wcześniej nie wywieźliśmy stamtąd punktów, jeśli traciliśmy choćby jednego gola. Polegliśmy tam łącznie dziewięciokrotnie (licząc ze środą), a także jeden raz zremisowaliśmy i raz wygraliśmy. Sukces Startu na trudnym terenie miał miejsce w sierpniu 2006 roku (wygrana 1-0), natomiast podział punktów (bezbramkowy zresztą) miał miejsce w maju 2018 r. Dodajmy też, że był to piąty mecz Startu na obiekcie MKS-u Gogolin, w którym ten stracił cztery gole. Pierwszy natomiast, który przegraliśmy aż 0-4 (wcześniej trzykrotnie 1-4 i jeden raz 3-4). [KK]

P.S. Zdjęcie ze strony głównej do powyższej relacji zaczerpnęliśmy z facebookowego profilu MKS-u Gogolin.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy