Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Dobrze wySTARTowali

Odsłony: 1156

Pierwszy wiosenny mecz o IV-ligowe punkty za nami. Ekipa czerwono-czarnych premierowe spotkanie rozegrała w Chróścicach, ze znajdująca się w trudnej sportowej sytuacji Victorią. I po końcowym gwizdku gospodarze nie mieli zbyt tęgich min, gdyż w temacie zdobyczy punktowej musieli obejść się smakiem. Drużyna trenera Damiana Zalwerta nie rozegrała wielkiego meczu, ale ta kwestia całkowicie schodzi na dalszy plan, wszak liczyły się punkty. A w tej statystyce Start sięgnął po komplet „oczek” i do Namysłowa chłopcy wracali w doskonałych nastrojach. Ale wcale tak pięknie na murawie nie było, bo na niej należało zostawić sporo zdrowia, aby po ostatnim gwizdku móc świętować sukces. Inna sprawa, że mieliśmy w trakcie spotkania trochę szczęścia, choć to podobno sprzyja lepszym… Sprawdźmy, co wydarzyło się na obiekcie przy ul. Świętego Rocha i w jaki sposób czerwono-czarni zanotowali sukces.

Mecz zaczął się dość spokojnie, choć akurat namysłowianie pierwszą część spotkania grali pod dość mocno wiejący wiatr. Można było mieć z tego powodu lekkie obawy, bo wiadomo, że w takich okolicznościach dość łatwo o pomyłkę w ocenie prawidłowego lotu piłki. Na szczęście nasz zespół nie miał z tym problemu. Problem pojawił się już w 6’, gdy po dośrodkowaniu Dastina Poloka z lewego kornera, nasz golkiper wypchnął piłkę przed siebie, a zamykający narożnik pola bramkowego Koval przejął ją i błyskawicznie strzelił. Futbolówka odbiła się od słupka i poleciała pod nogi da Leonardo da Silvy Sousy, który z 9 metrów przeniósł ją nad bramką. Było bardzo niebezpiecznie, ale ważne, że bez strat. W odpowiedzi z 19’ Start też po rzucie rożnym próbował zagrozić Victorii. Tyle, że po wrzutce z prawej strony P.Pabiniaka, składającego się do główki Żołnowskiego uprzedził kapitan rywali Tomczak. Sporo było w tym meczu walki w środku pola, ale niewiele sytuacji. Następną obejrzeliśmy dopiero w 31’ i powinna się zakończyć golem. Wówczas po przejęciu „kuli” w środku pola P.Pabiniak po przebiegnięciu paru metrów kapitalnie zagrał do wchodzącego lewą stroną w szesnastkę Świerczyńskiego. Ten jednak na 9 metrze przegrał pojedynek „jeden na jednego” z dobrze interweniującym Stryczulą. Victoria nie chciała być dłużna, więc w 34’ zobaczyliśmy jej akcję, nieprzepisowo zatrzymaną na 24 metrze. Tam do wykonania rzutu wolnego stanął Dastin Polok, który jednak pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów (uderzył odrobinę za wysoko). Niebawem (37’) przez naszą środkową strefę przebił się Dastin Polok, uderzając z 16 metrów. Speda poradził sobie jednak z tym strzałem. W 41’ mieliśmy jednak powody do radości. Najpierw Szczygieł wywalczył trzeci tego dnia korner z prawej strony boiska. Z niego wrzucił piłkę na dalszy słupek P.Pabiniak, a zamykający akcję Żołnowski główką odegrał przed bramkę. Tam również główką uderzył wspomniany Szczygieł. Jego uderzenie bramkarz odbił, ale wobec dobitki nogą był już bezradny. W ten sposób namysłowianie wprowadzili rywali w nerwowość, która zaczęła się od 17’, gdy w wyniku kontuzji popularnego tam „Chico” (czyli Marlisona Dantasa Ferreirę) zmienić musiał powracający do klubu Filla. A nim minęło 100 sekund od utraty gola, to w Victorii doszło do zmiany numer dwa. Tym razem utykającego Świętka zmienił Mariusz Gnoiński, 45-letni weteran nie tylko opolskich boisk! W końcówce tej partii chróściczanie podjęli dwie próby strzałów z rzutów wolnych. W 44’ Koval z 30 metrów uderzył w środek bramki, natomiast w 45+4’ efekt dorzutu przed świątynię Spedy był jeszcze bardziej mizerny.

W wyrównanej pierwszej części nie było zespołu który narzuciłby przeciwnikowi swoje warunki gry. Jedni i drudzy próbowali, tyle, że niewiele z tego wynikało. Pod bramkami widzieliśmy pilarzy niczym świątecznych gości, choć i tak przełożyło się to na cztery klarowne okazje. A że tylko jedna została wykorzystana – Szczygieł z Namysłowa – to i do szatni na przerwę gracze Startu schodzili w zdecydowanie lepszym nastroju.

Wydawało się, że po zmianie stron będzie równie przeciętnie co kwadrans wcześniej. Ale wiatr ustał, a wraz z nim ustały też chęci naszych chłopaków do aktywniejszej gry w ofensywie. Nasz zespół postanowił przyjmować rywali na swojej połowie, szukając szans do zaskoczenia przeciwnika wysokimi zagraniami na skrzydła. Niewiele jednak mieliśmy z tego pożytku. Raczej napędzaliśmy grę Victorii, która teren starała się zdobywać podaniami po ziemi. Od razu jednak dodamy, że przewaga w posiadaniu piłki po stronie miejscowych była, tyle, że szału i zamieszania pod namysłowską świątynią też za wiele nie było. W 46’ Filla sytuacyjnie uderzył z 40 metrów, ale Speda spokojnie piłkę zatrzymał. Zdecydowanie groźniej było w 49’, gdy zmiennik Gnoiński zagrał przytomnie na prawo do zmiennika Czajkowskiego, a ten świetnym kilkudziesięciometrowym podaniem uruchomił wbiegającego lewą stroną w szesnastkę Kovala. Rosły napastnik Victorii znalazł się w idealnej sytuacji, ale z 10 metrów przestrzelił i mogliśmy głęboko odetchnąć. Z kolei w 51’ po kornerze z prawego narożnika boiska Nesterów zagrał do Kovala za linię szesnastki. Ten odegrał do boku na 23 metr do Dastina Poloka, którego próbę Speda wybronił. Dodajmy, że nasz golkiper, to do niedawna postać grająca między słupkami… Victorii właśnie. Start zaatakował w 56’. Po akcji prawym sektorem Świerczyńskiego krótko grana na boku piłka trafiła do Ptaka, a ten od razu zagrał na krótki słupek do wbiegającego D.Adriana, który na 8 metrze został zablokowany. I to była najlepsza po przerwie sytuacja namysłowian… Minutę później (57’) dośrodkowanie z rożnego P.Pabiniaka odbił jeden z rywali, a strzelający na odchyleniu Żołnowski posłał „kulę” nad bramką. Miejscowi częściej byli w posiadaniu futbolówki przy nodze, a Start konsekwentnie realizował plan wybijania z rytmu rywali. W 68’ znów oglądaliśmy strzał Chróścic z daleka (40 metrów), ale Speda ponownie był na posterunku, przechwytując próbę Filli. Co było dalej? W 72’ po rzucie wolnym z lewej strony pola karnego (jakieś 38-40 metrów od bramki) arbiter dopatrzył się zbyt wysoko uniesionej przez jednego z czerwono-czarnych nogi i podyktował wolnego na 17 metrze. Ale po krótkim rozegraniu Gnoiński – po nogach naszej defensywy – uderzył w aut bramkowy. Gorzej, że w ciągu pięciu minut (między 77’, a 82’) nasz kapitan Żołnowski zarobił dwie żółte kartki. Najpierw za krytykowanie decyzji arbitra, a potem za odkopnięcie piłki po nieudanej próbie uniknięcia rzutu rożnego („Żołi” złapał wówczas piłkę w ręce i bezsensownie wykopnął ją w pobliskie drzewa). Chwila emocji poskutkowała czerwonym kartonikiem i Start został na murawie w dziesięciu. Wtedy też rywale jeszcze mocniej zaczęli naciskać, szukając swojej szansy na uratowanie choćby remisu. W 84’ było blisko, gdy po kornerze z prawej strony główkujący z 7 metrów Budnik zrobił to nieczysto i piłka ostatecznie poleciała tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką. W 90’ Victoria miała rzut wolny na 33 metrze po faulu na Filli. Ale uderzający Gnoiński ponownie tego dnia obił strzałem po ziemi namysłowski mur. A już w przedłużonym czasie gry (90+6’) najpierw Dastin Polok z 22 metrów uderzeniem w róg bramki chciał zaskoczyć naszego golkipera, tyle, że Speda piłkę złapał. Natomiast w ostatniej akcji meczu (w 90+7’ kolejny tego dnia korner) z rogu idealnie dośrodkował Czajkowski, a zamykający akcję w dalszym narożniku pola bramkowego Damian Polok z kapitalnej pozycji główkował nad poprzeczką! To powinien być gol, więc nie dziwne, że po tym uderzeniu piłkarz Victorii padł na murawę, a arbiter postanowił zakończyć mecz.

Druga część toczyła się przy optycznej przewadze gospodarzy. Ci byli zdeterminowani w tym, żeby atakować, bo w końcu przegrywali. Szkoda jedynie, że Start cofnął się, nie chcąc specjalnie prowadzić gry. W efekcie to nasi chłopcy zmuszeni byli biegać za rywalami operującymi futbolówką. Po zmianie stron nie stworzyliśmy sobie żadnej klarownej okazji, z kolei rywale wypracowali sobie trzy setki. Żadnej jednak nie wykorzystali, więc po ostatnim gwizdku czerwono-czarni mogli wspólnie fetować pełną punktową pulę. To był średni w naszym wykonaniu mecz, a wręcz mniej niż przeciętny po zmianie stron. Ale zwycięzców się nie sądzi, więc o mankamentach pisać nie będziemy, bo te z pewnością w tygodniu wytknie im trener Zalwert. Na pewno jednak będziemy musieli zagrać zdecydowanie lepiej, aby za tydzień powalczyć o punkt(-y) z ozimskim liderem. Póki co gratulujemy chłopcom przerwania jesiennej bessy oraz dziewiątego czystego konta Danielowi Spedzie. To było nam bardzo potrzebne, aby zrzucić ze swoich barków balast niemocy w meczach o punkty. Balast zrzucony, więc czas nabrać wiatru w żagle i pożeglować po dobry rezultat z „Hutnikami”. Chłopcy dobrze wystartowali i oby to podtrzymali. [KK]

P.S. Autorem zdjęcia na stronie głównej jest Pani Julia Konrad

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy