Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Mamy już "oczko"!

Odsłony: 1764

Sportowi bohaterowie Namysłowa wciąż mocno rozbijają się łokciami w IV lidze opolskiej! Oczywiście nie mamy na myśli brutalnej gry, przeczącej idei „fair play”, ale doskonałych wyników osiąganych w rundzie jesiennej trwającej kampanii. Za nami 9 spotkań, a na naszym koncie już 6 zwycięstw i 3 remisy. Nadal pozostajemy niepokonani i to niektórych kibiców wprawia już w euforyczny nastrój, skoro mówią o… awansie! My raczej skłaniamy się ku studzeniu głów i spokojnej sumiennej pracy w każdym kolejnym spotkaniu. Póki co wygląda to znakomicie i oczywiście życzymy czerwono-czarnym, aby wyglądało to tak w każdym meczu do końca sezonu. Ale nie pompujmy balonika, tylko wzorem Adama Małysza („liczy się tylko najbliższy skok”) albo słynnego Leo Beenhakkera (kultowe „step by step”) po prostu na murawie róbmy swoje. A co z tego wyjdzie? Przekonamy się na koniec sezonu. Tym razem może i gra nie rzuciła nikogo na kolana, ale w futbolu nie liczy się styl, ale efekt. A ten znów okazał się doskonały, bo w rubryce zwycięstwa „piątkę” zamieniliśmy na liczbę „sześć”. Finalnie mamy już na koncie 21 punktów, czyli umowne „oczko”. I to jest piękna wiadomość. Lepsza jest jednak taka, że chłopcy nie zamierzają spasować. Wręcz przeciwnie, zapowiadają, że to nie jest ich ostatnie zdanie. I tym krzepiącym wątkiem zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami potyczki, której przebiegu latami pamiętać nie będziemy, ale wynik już tak, bo z większyckim Po-Ra-Wiem wygraliśmy 2-0.

W mecz lepiej weszli czerwono-czarni, którzy pierwsze zagrożenie stworzyli w 2’. Wówczas Sarnowski dograł piłkę z rzutu wolnego na 15 metr, gdzie do główki złożył się Żołnowski. Zbyt lekko jednak, żeby zaskoczyć stojącego między słupkami Bila. W 7’ dużo groźniej odpowiedzieli goście z Większyc, którym niewiele zabrakło do pełni szczęścia. Po dośrodkowaniu futbolówki z prawego sektora boiska, do odbitej przez jednego z namysłowskich defensorów piłki doskoczył K.Stachura, który w dobrej sytuacji z 7 metrów próbował uderzyć wolejem. Na szczęście wykonał go nieczysto i ta ostatecznie padła łupem Spedy. Co zrobił Start? Spokojnie organizował się w środku pola, ale nie przekonywał z przodu. Mimo to w 13’ objął prowadzenie! Tym razem po dośrodkowaniu Biczysko z rzutu rożnego do „kuli” najwyżej wyskoczył kapitan Żołnowski, a jego strzał głową z 6 metrów po koźle wpadł pod poprzeczkę, więc objęliśmy prowadzenie. Co dla kibiców zaskakujące i chyba nieco irytujące, to fakt, że ostatnią ciekawą akcję obejrzeli w 28’, a potem nastało podbramkowa cisza… Wtedy po dośrodkowaniu Biczysko, tym razem z rzutu wolnego, o piłkę z rywalem walczył Uryga. Ta po odbiciu się od przeciwnika trafiła pod nogi Żołnowskiego, ale ten nie zdołał zareagować. W efekcie futbolówka odbiła się od niego i przeszła pół metra od „prostokąta” Po-Ra-Wia.

Nie była to partia, po której wpadlibyśmy w zachwyt. Sporo było przestojów, choć oczywiście walki zwłaszcza w środkowej strefie nie brakowało. Ale nie przekładało się to na zagrożenie i stąd tylko cztery godne odnotowania sytuacje w naszym notesie. Ale jako fani Startu nie utyskiwaliśmy, bo przecież chłopcy zrealizowali cel, jakim było zejście do szatni przy swoim prowadzeniu. Gol Rafała Żołnowskiego nieco ustawił mecz, choć kibice nie wiedzieli, czy po zmianie stron rywal nie zmieni taktyki na bardziej ofensywną.

Druga połowa niewiele zmian wniosła. Mecz był bowiem nadal bez wyrazu, choć od momentu strzelenia przez Start drugiego gola, nasi chłopcy oddali inicjatywę przeciwnikowi, skupiając się tylko na robocie, w której bardzo dobrze się czują. Zaryglowaliśmy dostęp do swojej świątyni, rozbijając próby ataków Po-Ra-Wia i – uprzedzając fakty – cel w postaci trzech punktów osiągnęliśmy. Na dobre zaczęło się w 54’, gdy po akcji prawą flanką K.Stachura ograł Zielińskiego, wpadł w szesnastkę i uderzył lewą nogą. Niebezpieczeństwo zażegnał jednak ofiarną interwencją Sarnowski. Chłopcy z charakterystyczną „eSką” na piersi odpowiedzieli Większycom dopiero w 69’. Ale nikt się tym na trybunach specjalnie nie smucił, bo to była akcja zwieńczona golem! I znów po stałym fragmencie gry! Tym razem z rzutu wolnego dośrodkował na 8 metr P.Pabiniak. Tam głową uderzył Ptak, ale z jego uderzeniem golkiper LKS-u zdołał sobie poradzić. Stracił jednak kontrolę nad piłką i w powstałym zamieszaniu najlepiej zachował się „Żołi”, precyzyjnym strzałem z 9 metrów umieszczając futbolówkę w sieci. Goście momentalnie przeprowadzili atak (71’). Wtedy to zagranie za plecy obrońców Startu trafiło do wbiegającego z głębi pola, aktywnego Kamila Stachury. Ten znalazł się na 10 metrze sam na sam ze Spedą, ale jego strzał nie był już precyzyjny, bo trafił „tylko” w słupek i wyszedł w pole. To była zresztą najlepsza okazja Po-Ra-Wia na gola przy Pułaskiego. No i była to już ta faza meczu, gdzie czerwono-czarni zaczęli się – niczym w bokserskim slangu – chować za podwójną gardą. Ale trzeba podkreślić, że nie bronili się w sposób nerwowy czy chaotyczny, ale z premedytacją dla gości zorganizowany. W 75’ P.Pabiniak próbował swoich sił uderzeniem z rzutu wolnego w odległości 22 metrów od bramki rywali. Strzelił mocno, ale ponad bramką. Rywale też próbowali strzału z dystansu, konkretnie w 83’. Tyle, że próba Adamusa z 25 metrów była zbyt lekka, a do tego niecelna. Z kolei w 85’ po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową uderzał K.Stachura. Kolejny jednak raz była to próba daleka od nazwania jej precyzyjną. Wreszcie w ostatniej ciekawej szarży (88’) groźnie pod namysłowską świątynią zrobiło się po wrzucie z autu. Piłka „przeszła” po głowie Zielińskiego i znalazła się na krótkim słupku przy K.Stachurze, który jednak główkował obok bramki. I na tym emocje soboty się zakończyły.

Start Namysłów wygrał szósty ligowy mecz o punkty, na co przed sezonem mało kto postawiłby jakiekolwiek pieniądze. Tym większa jest więc radość kibiców, że na dystansie niemal 1/3 sezonu czerwono-czarni są najbardziej zaskakującą (in plus) drużyną rozgrywek. W sobotę może nie zagraliśmy wielkiego meczu. Więcej w nim było przeciętności niż piłkarskiej jakości. Ale najważniejsze, że po raz kolejny – mimo słabszego dnia – potrafiliśmy wykorzystać swoje największe atuty. A tymi bez wątpienia jest znakomita gra w defensywie (w dziewięciu meczach Daniel Speda skapitulował zaledwie 3-krotnie!) oraz stałe fragmenty gry. Co z tego, że z gry nie mogliśmy niczego wielkiego wykreować, skoro po rzucie rożnym i wolnym dwa celne strzały naszego kapitana Rafała Żołnowskiego dały nam wygraną 2-0. W futbolu najważniejsze są punkty. No i kibiców z Pułaskiego one cieszą, bo przecież zostały w Namysłowie. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy