Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Jubileusz na remis

Odsłony: 1720

Z namysłowskiej perspektywy wyprawa do odległego Prudnika jawiła się jako niełatwa, ale wykonalna misja zdobycia kolejnych trzech punktów w sezonie kosztem miejscowej Pogoni. Oczekiwania kibiców miały tym większe uzasadnienie, że czerwono-czarny wicelider mierzył się z przedostatnią ekipą w tabeli, która bardzo słabo weszła w sezon. Pogoń dopiero przed tygodniem wywalczyła pierwsze punkty w sezonie, więc… nie można jej było lekceważyć. Ale to również Pogoń, na stadionie której naszemu zespołowi zawsze grało się trudno. Po cichu liczyliśmy, że Start w najlepszy z możliwych sposobów uczci piękny jubileusz (mecz nr 400 na poziomie IV ligi opolskiej), ale tak się nie stało. W sobotę padł bezbramkowy remis i to miejscowi kibice mogli odczuwać nieco większy niedosyt. Bo to ich drużyna wykreowała więcej (zwłaszcza po przerwie) klarownych okazji, tyle, że nie znalazła sposobu na świetnie dysponowanego Daniela Spedę. Namysłowski „holy goalie” w piątym meczu sezonu nie dał się pokonać i to on jest dziś na ustach całej piłkarskiej Opolszczyzny, jako najskuteczniejszy golkiper najwyższej klasy rozgrywkowej województwa. Tylko 3 stracone bramki wystawiają jemu (ale i całemu zespołowi) kapitalne świadectwo, więc mamy nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi. W Prudniku podopieczni trenera Zalwerta złapali chwilową zadyszkę. Ale zadyszkę, z której i tak wycisnęli cenną zdobycz w postaci jednego „oczka”. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że jeśli nie potrafisz wygrać, to zrób wszystko, aby nie przegrać. A tą akurat maksymę nasi chłopcy wzięli sobie wyjątkowo mocno do serca i skrupulatnie ją realizują. No i po 8. kolejkach sezonu przy Starcie Namysłów w rubryce porażki widnieje zero. To cieszy i oby cieszyło dalej. A co wydarzyło się przy Kolejowej 7 i dlaczego padł remis 0-0? O tym w kolejnych akapitach.

Już w pierwszej akcji meczu gospodarze mogli cieszyć się z gola. Mogli, ale tak się nie stało, bo Speda popisał się świetną interwencją. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z 5 metrów główkował Cajzner, ale nasz golkiper uratował Start przed stratą gola. Chłopcy szybko się otrząsnęli i w kolejnych 20 minutach częściej operowali piłką. W 4’ do rzutu wolnego podszedł P.Pabiniak i z bocznego sektora wrzucił piłkę na 8 metr do Sarnowskiego. Paweł uderzył po ziemi w bok bramki, lecz asekurujący Roskosza, stojący przy słupku defensor wybił piłkę sprzed linii bramkowej. W 7’ P.Pabiniak znów wyegzekwował rzut wolny. Tym razem strzelił bezpośrednio z lewej strony pod poprzeczkę, ale Roskosz pewnie „kulę” złapał. Pogoń zrewanżowała się nam w 13’. Wówczas Strzelecki zdecydował się… strzelić z 25 metrów. Mocno uderzoną futbolówkę Speda jednak równie pewnie zatrzymał. Po kolejnych trzech minutach (16’) Start wypracował sobie doskonałą sytuację. Żołnowski uderzył z 17 metrów ze stojącej piłki. Ta była na tyle kąśliwie bita piłka, że interweniujący Roskosz „wypluł” ją przed siebie. Doskoczył do niej na piątym metrze Zuzak, ale zamiast w bramkę, strzelił prosto w bramkarza i szansa przepadła. Co ciekawe, ostatnia godna odnotowania sytuacja przed przerwą miała miejsce w 31’, gdy po szybkim rozegraniu piłki między Rudzkim, Surmą i Charytanowiczem, ten ostatni zdecydował się z 16 metrów przetestować umiejętności Spedy. Ale Daniel swoją interwencją pokazał, że zna się na swoim fachu. Ostatni kwadrans, to dużo gry i walki w środku pola, ale bez konkretów pod polami karnymi Pogoni i namysłowian.

Do przerwy Start nieźle prezentował się w początkowych 20 minutach, ale potem zeszło z chłopców nieco powietrze i nie wykazywali już tyle inicjatywy, co we wspomnianym okresie. Liczyliśmy, że w drugiej części trener Zalwert znajdzie sposób na grających pod presją rywali, ale teoria to jedno, a praktyka drugie.

Po zmianie stron czerwono-czarni nie grali źle, grali poprawnie. Tyle, że pewny punkt w bramce oraz spokój w tyłach i solidność w środku, to zbyt mało, aby przełożyło się na sukces. Start zagrał źle w ofensywie. Nic się naszej drużynie nie kleiło i niewiele wychodziło. Mogli to zdyskontować gospodarze, tyle, że mimo stworzenia paru dobrych okazji, ich celowniki były zbyt mocno rozregulowane i stąd mecz zakończył się bez choćby jednego trafienia.

Krótko po wznowieniu (47’) Zuzak dośrodkował futbolówkę z prawej flanki. Ale z wrzutki wyszedł prawie centrostrzał, bo piłka po koźle odbiła się od zewnętrznej części słupka i wyszła poza boisko. W rewanżu (49’) dośrodkowaną przez prudniczan futbolówkę niepewnie pochwycił Speda i nagle zrobiło się pod naszą świątynią smrodliwie. Na szczęście rywale nie skorzystali z okazji i za chwilę „kula” znów znalazła się w rękawicach czerwono-czarnego golkipera. W 54’ do odbitej po strzale z wolnego piłki doskoczył Surma (ten zawodnik robił sporo wiatru na murawie) i huknął z 20 metrów. Speda zdołał jednak wypchnąć piłkę nad bramkę i mieliśmy korner dla Pogoni. Z niego dobrze zacentrowana piłka spadła na głowę Cajznera, który jednak pomylił się o centymetry i strzelił tuż nad poprzeczką. Mogliśmy więc odetchnąć. Także w 62’ zrobiło się groźnie pod namysłowską świątynią. Po błędzie w komunikacji futbolówkę na linii bramkowej zdołał wybić Zieliński. Zaatakowaliśmy natomiast w 63’, gdy P.Pabiniak miał piłkę na 16 metrze i wycofał ją do Zuzaka. Ale Albert strzelił z 22 metrów nad bramką. Kolejne aktywa Startu? W 71’ Smolarczyk dostał „skórę” na prawej stronie, złamał z nią do środka i uderzył lewą nogą. Ale zbyt lekko i prosto w rękawice Roskosza, więc o poważnym zagrożeniu nie mogło być mowy. Tymczasem ambitnie i z zębem grający prudniczanie nie odpuszczali. W 74’ kapitan Rudzki podszedł do rzutu wolnego i z 19 metrów celnie strzelił. Speda jednak pewnie chwycił futbolówkę i wynik nadal brzmiał 0-0. Pięć minut później (79’) Rudzki podszedł do kolejnej stojącej piłki. Tym razem próbował swoich sił z 25 metrów, lecz posłał piłkę jakiś metr od celu i ta przeleciała obok namysłowskiego słupka. W 81’ P.Pabiniak przebił się z piłką lewym sektorem boiska i dośrodkował ją na bliższy słupek do wbiegającego Smolarczyka. Ten sytuacyjnie uderzył, ale futbolówka po nodze obrońcy wyszła poza linię końcową. Start w 87’ także zaatakował, gdy po szybkiej wymianie kilku podań „kuli” Świerczyński znalazł podaniem P.Pabiniaka. Patryk znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Roskoszem, lecz w tym momencie liniowy zasygnalizował ofsajd i główny akcję przerwał. Jeszcze w 90’ Pogoń miała nadzieję na zdobycie gola, gdy po rzucie rożnym do strzału doszedł Rudzki. Jego mocne uderzenie z 14 metrów Speda jednak zastopował i za chwilę zebrał od swoich kolegów pochwały, bo zakończył mecz z czystym kontem, walnie przyczyniając się do wywalczenia cennego punktu.

W przekroju spotkania więcej szans pod bramką rywala wykreowali zawodnicy miejscowych, więc trudno było dziwić się ich niedosytowi. Oni potrzebują punktów jak kania dżdżu. Nie oznaczało to jednak, że czerwono-czarni zagrali na pół gwizdka. Co to, to nie. Po prostu mieliśmy nieco słabszy dzień w grze ofensywnej. Tyły funkcjonowały bez większego zarzutu, podobnie jak i środek pola. Zabrakło jednak armat pod bramką Roskosza i stąd zerowy dorobek bramkowy. Pogoni też jednak nie udało się wykorzystać swoich szans, więc zamiast jednego zabitego, mieliśmy dwóch rannych. Nam jednak te „rany” nie zepsuły nastroju, bo przecież nadal jesteśmy jedną z trzech niepokonanych ekip IV ligi opolskiej. Humoru nie popsuł też spadek z pozycji wicelidera na miejsce trzecie. Jasne, dziś można żałować, że nie pokonaliśmy Pogoni, bo to oznaczałoby objęcie samodzielnego przodownictwa przez NKS w tabeli. Ale nie zawsze wszystko będzie układało się idealnie po naszej myśli, więc nie ma też powodów do utyskiwania. Cieszmy się skuteczną grą NKS-u i trzymajmy kciuki, aby ten stan trwał jak najdłużej! [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy