Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Zwycięska premiera

Odsłony: 1593

Namysłowscy piłkarze Startu spełnili w sobotę oczekiwania swoich kibiców, sięgając po trzy punkty w meczu inaugurującym nowy sezon IV ligi opolskiej. W domowej rywalizacji z Victorią Chróścice nasi ulubieńcy wygrali 1-0 po „złotym golu” kapitana Rafała Żołnowskiego. Radość ze zwycięstwa była wśród czerwono-czarnych piłkarzy i kibiców spora, bo z przebiegu gry długo zanosiło się na bezbramkowy remis. W samej końcówce zawodów NKS zdołał jednak zaskoczyć dobrze zorganizowanego w defensywie przeciwnika i dzięki temu wszedł w sezon z pełną pulą na koncie. To o tyle krzepiąca wiadomość, gdyż poprzednia zwycięska inauguracja sezonu w wykonaniu namysłowian miała miejsce… 8 lat temu, podczas domowej rywalizacji ze Spartą Paczków (2-1). Po kilku długich latach w końcu nastąpiło przełamanie, więc kibice liczą, że ich pupile pójdą za ciosem. Ale to dopiero przed nami. Teraz natomiast przeanalizujmy przebieg sobotniej rywalizacji w Namysłowie, która swoją drogą poziomem na kolana nikogo rzucić nie mogła.

O pierwszej części meczu nie można zbyt wiele dobrego napisać. Może przede wszystkim to, że się… odbyła. Akcji podbramkowych jak na lekarstwo, do tego sporo asekuracji z obu stron. Start nie bardzo miał pomysł na zaskoczenie czujnej defensywy przeciwnika, a ten z kolei skupił się na próbach szybkich akcji oskrzydlających, względnie rzucaniu dalekich piłek do walczącego na szpicy Kovala. Pierwszą ciekawszą akcję zobaczyliśmy w 10’, gdy P.Pabiniak z lewej strony zacentrował w okolice dalszego słupka. Tam do strzału chciał złożyć się Kostrzewa, tyle, że czujny Damian Polok uprzedził go i głową wyjaśnił sytuację. W odpowiedzi chróściczanie w 15’ skontrowali nas lewym sektorem boiska. Podanie Czajkowskiego trafiło do Kovala, który na 14 metrze źle złożył się do strzału i dzięki temu Ciupa wyjaśnił sytuację, wybijając piłkę na rzut rożny. W 19’ mogło być nieprzyjemnie, po tym jak rzut wolny kiepsko wykonał przy prawej linii autowej P.Pabiniak a piłkę szybko przejęli rywale. Kolejne długie podanie znów trafiło do Pavlo Kovala, który w wyścigu z namysłowskimi obrońcami zdołał wbiec w szesnastkę. Naciskany jednak bardzo zdecydowanie ostatecznie oddał kiepski strzał z 14 metrów i Speda mógł spokojnie przechwycić futbolówkę. Lekki marazm ze strony gospodarzy próbował w 23’ przerwać P.Pabiniak. Wziął więc sprawy w swoje… nogi i spod linii środkowej ruszył na przebój. Minął trzech rywali, dotarł przed pole karne, skąd mocno przymierzył. Stoper Victorii zablokował piłkę i ta wróciła do Patryka, który chciał oczywiście poprawić kolejnym strzałem. Ale tym razem arbiter przerwał akcję, odgwizdując naszemu snajperowi zagranie ręką. Niebawem (28’) czerwono-czarni przeprowadzili trójkową akcję Krystian Błach – P.Pabiniak – Biczysko, ale strzał tego ostatniego z 25 metrów został skutecznie zablokowany. Goście chyba zaskoczeni brakiem większej inicjatywy ze strony Startu w prowadzeniu gry, ograniczali się do rzucania długich piłek do wspomnianego Kovala oraz prób kontrataków. Start i owszem, starał się grać pozycyjnie, ale w dużej odległości od chróscickiego przedpola. Mieliśmy poza tym problemy z przebiciem się przez zasieki obronne przeciwników. W 38’ Krystian Błach odebrał piłkę na środku murawy Budnikowi i ruszył w kierunku pola karnego Victorii. Przed nim odegrał na prawo do Kostrzewy, który z boku dośrodkował przed świątynię Walkowicza. Tam wspomniany Krystian uprzedził golkipera i główkował z 9 metrów nad bramką. Ale nawet gdyby trafił, gol nie zostałby uznany, bo główkował z pozycji spalonej, co skrzętnie wychwycił arbiter liniowy. Wreszcie w 44’ z prawej flanki dośrodkował przed bramkę gości Sarnowski, ale wbiegający na 7 metr P.Pabiniak nie zdołał piłki sięgnąć (a próbował to zrobić głową).

Fot.: Nie niełatwym meczu pokonaliśmy w sobotę ekipę Victorii Chróscice. [zdjęcie: Agnieszka Michalska]

 

Po zmianie stron nasz gra wyglądała jeszcze mniej przekonująco, niż przed przerwą. Oddaliśmy pole gry przeciwnikowi, a ten po korektach przekazanych przez trenera Kabaszyna, postanowił śmielej i częściej zapuszczać się w okolice bramki Startu. W 49’ mieliśmy pierwszą z groźnych sytuacji. Po faulu Ciupy piłkę z rzutu wolnego soczyście uderzył Koval. Lecącą z odległości 30 metrów futbolówkę Speda profilaktycznie wypiąstkował przed siebie, ale prosto pod nogi Tomczaka, który z kilkunastu metrów fatalnie przestrzelił. Za niedługo (52’) Koval przy lewej linii bocznej w dziecinny sposób ograł Sarnowskiego i wjechał z piłką przy nodze w pole karne. Mimo ostrego kąta, napastnik Victorii postanowił lobować Spedę i niewiele mu brakło do szczęścia. Ostatecznie futbolówka minęła naszego golkipera, po czym obiła poprzeczkę i wyszła w pole. Najedliśmy się więc sporo strachu. Start odpowiedział w 54’, jednak po zamieszaniu przed bramką strzał P.Pabiniaka z 13 metrów został zastopowany. Z kolei w 59’ po stracie piłki przez Dastina Poloka namysłowianie ruszyli z kontratakiem, który finalizował Kostrzewa. Szkoda, że z 17 metrów huknął nad bramką. Po kwadransie walki w środku pola, kolejną sytuację zanotowaliśmy dopiero w 76’. Wtedy to Świerczyński odważnie wbiegł z piłką przy nodze z lewej strony przy linii końcowej. Maciek minął trzech przeciwników, ale ostatecznie czwarty wybił go z rytmu i szansa na zagrożenie przepadła. Dla odmiany w 79’ Koval znalazł się w pozycji strzałowej w lewym narożniku szesnastki. Z pozycji skrzętnie skorzystał i strzelił na bliższy słupek, ale „kula” o kilkadziesiąt centymetrów minęła cel. W 80’ kapitan Victorii Damian Polak jechał wślizgiem na tzw. sankach w nogi dopiero co wprowadzonego Urygi. Nasz nowy obrońca zdołał zamortyzować szarżę rywala, uciekając z kończynami, ale arbiter widział sytuację i odgwizdał rzut wolny. Niemniej przez moment wyglądało to bardzo niebezpiecznie. 82’, to z kolejki trójkowy atak Victorii. Piłka wędrowała w zestawie Świętek – Guilherme – Koval, gdzie ten ostatni strzelił z 16 metrów nad bramką. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bez goli, w 89’ nastąpił decydujący o losach spotkania moment. Z lewej strony rzut rożny egzekwował D.Raszewski. Jego dośrodkowanie obrońcy wybili poza szesnastkę, ale pod linię autową, w okolicy której Damian się znajdował. Przejął więc piłkę ponownie i znów dośrodkował. Tym razem Walkowicz do spółki ze swoimi defensorami nie popisał się, wybijając „skórę” prosto pod nogi Żołnowskiego, który z 13 metrów strzałem po ziemi dał Startowi gola. Przy okazji golkiper Victorii staranował swojego obrońcę Jacka, który zmuszony był opuścić murawę i przez parę minut (do momentu wprowadzenia Olejnika) rywal grał w osłabieniu. Oczywiście w tym momencie trener Kabaszyn nakazał swoim zawodnikom atak bramki NKS-u całą drużyną, ale na wiele to się nie zdało. Poskutkowało natomiast dwoma groźnymi kontratakami, które namysłowianie wyprowadzili, choć w obu przypadkach Biczysko nie zdołał zakończyć emocji tego w sumie mało ciekawego widowiska. W 90+3’ „Beny” przedostał się w okolice pola karnego, skąd strzelił po ziemi. Ale odbita od nóg Smolarczyka piłka zmieniła tor lotu i bramkowa okazja przepadła. Jeszcze lepszą mieliśmy natomiast w 90+5’, gdy po wymanewrowaniu obrońcy Biczysko znalazł się sam na sam z Walkowiczem, ale z 10 metrów trafił prosto w niego. W międzyczasie (90+4’) rywale egzekwowali rzut wolny, po faulu Urygi na Kovalu. Nesterów nieźle piłkę dośrodkował na 11 metr, ale Uryga naprawił swój błąd i głową wybił ją w pole. I na tym emocje premierowego meczu IV ligi opolskiej zakończyły się.

To był pojedynek bez historii z małą liczbą okazji bramkowych. Te można było policzyć na palcach jednej ręki. O ile przed przerwą gra była zachowawcza z obu stron, to nieco częściej piłką w środku pola operowali niemrawi w ofensywie namysłowianie. Ale po zmianie stron oddaliśmy niepotrzebnie inicjatywę, więc czerwono-czarni defensorzy narażeni byli na regularną walkę o pozycję z silnym i wysokim Kovalem. Ostatecznie walkę wygraliśmy, bo w końcówce dopisało nam nieco szczęścia, gdy po stałym fragmencie gry do siatki trafił nasz kapitan Rafał Żołnowski. Najważniejsze, że księgujemy pierwsze trzy punkty w sezonie, bo za parę tygodni nikt nie będzie pamiętał o stylu, w jakim zostały wywalczone.

Warto przy okazji dodać, że po raz pierwszy od czasów reaktywacji (2000 r.) Start Namysłów wystąpił w… białych koszulkach, które – jak się okazało – były dla naszego zespołu fartowne. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy też, że w barwach naszego klubu zadebiutowało dwóch zawodników z przeszłością starościńską. To golkiper Daniel Speda oraz obrońca Dominik Uryga. Obaj zaprezentowali się pozytywnie. Naszym nowym piłkarzom oraz ich pozostałym kolegom gratulujemy sukcesu i czekamy na powtórkę w Ozimku, gdzie w sobotę zmierzymy się z dużo bardziej wymagającą Małąpanwią. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy