Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Boiskowa chemia

Odsłony: 1973

Namysłowski Start jest już o swój byt spokojny, podobnie jak kędzierzyński Chemik. Ale wcale nie oznaczało to, że obie jedenastki przystąpią do zawodów, aby odrobić ligową pańszczyznę. Każda z drużyn miała coś do udowodnienia sobie i swoim kibicom. Faworyzowany Chemik zamierzał przełamać wyjazdowy cykl, w którym od kwietnia zwycięstwo przeplata porażką, natomiast czerwono-czarni chcieli wreszcie skorygować fatalny bilans gier z tym przeciwnikiem w XXI wieku. Na osiem spotkań udało się naszym ulubieńcom wygrać tylko raz, więc siłą rzeczy trener Zalwert nastawił drużynę na walkę o pełną pulę. A że jego vis a vis, czyli Tomasz Hejduk, także nie zamierzał wykonywać taktycznych uników, to obejrzeliśmy dobry, żywy i ciekawy pojedynek. Sytuacjami bramkowymi moglibyśmy obdarować nawet kilka spotkań, choć padł tylko jeden gol. Ważne, że zwycięski dla Startu Namysłów, który dzięki trzem punktom zanotował rekordową rundę w IV lidze opolskiej od czasu ostatniego spadku z III ligi. To był mecz na swój sposób zaskakujący, a przez to niezwykle interesujący i trzymający do końca w napięciu. Przed przerwą gospodarze nieznacznie przeważali, natomiast po zmianie stron role się odwróciły i goście ruszyli w pogoń za odrobieniem strat. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, co oznaczało triumf NKS-u wynikiem 1-0. Można więc napisać, że w rywalizacji z kędzierzynianami boiskowa chemia w czerwono-czarnej drużynie w pełni zadziałała. A co wydarzyło się przy Pułaskiego 5 i skąd nasze powody do radości? O tym poniżej.

Zaczęło się z przytupem, bo już w pierwszej akcji meczu (1’) o mało nie padła dla namysłowian bramka. P.Pabiniak omal nie zaskoczył A.Dorosławskiego po tym jak z dośrodkowania wyszedł mu centrostrzał. Ostatecznie futbolówka przeleciała nad golkiperem, odbiła się od słupka i wyszła w pole. Jak się okazało, była to zapowiedź dobrej gry czerwono-czarnych przed przerwą. Radość w naszym obozie zapanowała w 9’ gdy do rzutu wolnego przy lewym aucie podszedł P.Pabiniak. Nasz atakujący uderzył piłkę z ponad 30 metrów, a ta nabrała parabolicznego lotu i wpadła za kołnierz niepotrzebnie wykonującego krok do przodu bramkarza. Patryk uderzył piłkę z dość sporego kąta, więc radość po trafieniu była w zespole zrozumiała. Dobry początek miał być dalej kontynuowany. I był, bo w 20’ ponownie P.Pabiniak wystąpił w roli głównej, dośrodkowując z rzutu rożnego. Do piłki przed bramką doszedł Żołnowski i uderzył głową w dolny róg. I tylko świetna interwencja A.Dorosławskiego spowodowała, że Chemik nie przegrywał w Namysłowie 0-2. Rywale konkretnie odgryźli się nam w 28’, co o mało nie kosztowało nas utraty prowadzenia. Po stracie piłki w środku pola ta trafiła do Sadowskiego, który ograł Ł.Pabiniaka i w sytuacji sam na sam z Zacharskim… nie trafił w bramkę. No to za moment sprawy w swoje ręce (a ściślej nogi) wziął Krystian Błach, który przebiegł lewą flanką dobre 70 metrów (!) po drodze mijając trzech rywali. Czwartego „nawinął” już w szesnastce, skąd z bliska uderzył na bramkę. Szkoda, że zbyt lekko i prosto w golkipera, bo gdyby trafił, o jego akcji mówiłoby się latami… Wreszcie w 30’ Świerczyński otrzymał długą piłkę od Żołnowskiego, zagraną za plecy kędzierzyńskich obrońców. W polu karnym „Świru” zdołał ograć przeciwnika i z 10 metrów uderzyć, tyle, że inny defensor zdołał go zablokować. I to była ostatnia akcja nosząca znamiona bramkowej, bo w ostatnim kwadransie przed przerwą obie jedenastki rywalizowały już głównie między oboma szesnastkami.

Ważne, że na przerwę Start schodził do szatni przy całkowicie zasłużonym prowadzeniu. Można się było jedynie lekko zżymać na fakt, że było ono zbyt skromne, niemniej kibice zgromadzeni na trybunach analizowali tę partię zdecydowanie w dobrych nastrojach. Pewnie więc nie spodziewali się, że po zmianie stron rolę na murawie zdecydowanie się odwrócą…

Zaskoczeniem in minus dla kibiców Startu był początek, jak i kolejne minuty po przerwie. Czerwono-czarni niepotrzebnie cofnęli się, skupiając swoją grę na destrukcji i próbach zaskoczenia przeciwnika kontratakami. W efekcie kilka razy zadrżały nam serca, bo „Chemicy” stworzyli sobie kilka okazji, z których mogli (a nawet powinni wyrównać). Ale tym razem krzywda nam się nie stała, więc po końcowym gwizdku to gospodarze wznieśli ręce w geście triumfu. A jak to wyglądało w szczegółach?

Groźnie pod naszą bramką zrobiło się już w 47’, po tym jak po wybiciu piłki przez namysłowskich obrońców P.Dyczek dopadł do niej i z woleja uderzył tuż obok świątyni strzeżonej przez Zacharskiego. W odpowiedzi (54’) aktywny P.Pabiniak dośrodkował z rzutu wolnego, ale główkujący Ptak znacznie się pomylił. Kolejna pachnąca golem akcja miała miejsce w 62’. Wtedy to Wąsik dostał „kulę” pod nogi na 18 metrze i zdecydował się zatrudnić Zacharskiego. Mocno bita piłka sprawiła naszemu golkiperowi dużo problemów, ale ten kapitalną interwencją ostatecznie sparował strzał na słupek. Mogliśmy odetchnąć, bo to była świetna okazja gości. Start błyskawicznie (63’) zrewanżował się rywalowi, kontratakując go. P.Pabiniak otrzymał futbolówkę na prawej flance, podciągnął z nią do linii szesnastki i dograł do wbiegającego środkiem Kostrzewy. Miłosza jednak w ostatniej chwili uprzedzili obrońcy Chemika. Z kolei w 66’ ogromnie zakotłowało się w namysłowskim polu karnym. Po wrzutce z kornera piłka trafiła do jednego z rywali, który w powstałym zamieszaniu uderzył w poprzeczkę. Nasi gracze zdołali ją krótko wybić i za chwilę kolejny kędzierzynianin strzelił, a piłkę minęła Zacharskiego, zmierzając do siatki. Wyrósł tam jednak jak spod ziemi Żołnowski i ofiarną interwencją zapobiegł utracie gola! Mecz miał swoje tempo, a emocje stawały się coraz większe. W 76’ Chemik po raz kolejny s partii numer dwa mocno nas postraszył. Tym razem po rzucie rożnym i zgraniu piłki przez jednego z rywali, ta trafiła na głowę D.Dorosławskiego, którego strzał Zacharski intuicyjnie odbił przed siebie i to dzięki niemu wciąż prowadziliśmy. W końcu i my mogliśmy „zamknąć” emocje zawodów, bo w 80’ przeprowadziliśmy bardzo dobry atak. Najpierw golkiper Chemika dwukrotnie odbijał uderzenia z ostrego kąta Kostrzewy, a za moment z 8 metrów strzelił Biczysko. Przy tej ostatniej próbie A.Dorosławski w tylko sobie wiadomy sposób odbił futbolówkę poza linię końcową, bo w momencie strzału wszyscy widzieli ją już w siatce. W końcówce nerwy były już bardzo duże. W 89’ Start skontrował atakujących kędzierzynian. P.Pabiniak zagrał do Kamila Błach, a ten wygrał pojedynek z obrońcą i wyłożył piłkę na 10 metr właśnie Patrykowi, którego uderzenie po rykoszecie poleciało za bramkę. Z kolei w 90’ po dorzucie z kornera główkował Ł.Pabiniak, ale prosto w rękawice bramkarza. W 90+1’ zakotłowało się między graczami obu ekip i arbiter zmuszony był spacyfikować sytuację aż czterema pokazanymi żółtymi kartonikami! Wreszcie w ostatnim interesującym akcencie spotkania (90+2’) po kolejnej kontrze NKS-u Kostrzewa sam popędził na bramkę Chemika, ogrywając po drodze jednego z obrońców i z 16 metrów potężnie uderzając. Szkoda, że „skóra” przeleciała tuż nad poprzeczką, bo w przypadku większej precyzji byłby to piękny gol. Ale nie był, więc ostatecznie Start wygrał w najskromniejszych rozmiarach.

Radość zwycięzców była uzasadniona, bo po dość trudnej jesieni, chłopcy wiosną wyśrubowali najlepszy wynik rundy w ostatnim czteroleciu! Przed przerwą nasz zespół grał bez kompleksów, prowadząc grę z wyżej notowanym Chemikiem, który wnioski wyciągnął po przerwie i wtedy zdecydowanie ruszył do przodu. Ważne, że do przerwy nasz zespół prowadził po kapitalnym golu P.Pabiniaka, choć po zmianie stron czerwono-czarni w za dużym stopniu (naszym zdaniem) skupili się na defensywie. Stąd nerwowe momentami ogryzanie paznokci, gdy „Chemicy” przeprowadzali kolejne groźne ataki. Oczywiście i Start miał w tym okresie swoje okazje na podwyższenie wyniku, ale tym razem piłka nie chciała znaleźć się w kędzierzyńskiej sieci. To jednak nie ma większego znaczenia, bo jeden gol wystarczył do zwycięstwa. Drużyna z południowej części Opolszczyzny zeszła z murawy z uczuciem niedosytu, jednak pretensje o końcowy rezultat może mieć tylko do siebie. To był mecz o dwóch obliczach, z którego zwycięsko wyszli gospodarze i ten fakt jest dla nas najistotniejszy. Dziś wiemy, że 10. pozycji w tabeli nie poprawimy, ale i nie stracimy, więc żadnej presji nie ma. Ale pozostały dwa mecze do końca, w których można ugrać 6 punktów. I z takim nastawieniem – walki o pełną pulę – wyjdą w najbliższych dniach na ostatnie potyczki nasi ulubieńcy. Za walkę i wygraną z Chemikiem dziękujemy, czekając jednocześnie na kolejne krzepiące i oby punktowane mecze. Najbliższy już w środę w Nysie z Polonią, natomiast ligę zakończymy w sobotę domowym pojedynkiem z paczkowską Spartą. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy