Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Wiosenny hat-trick

Odsłony: 2387

Piłkarze z Namysłowa nie zwalniają! W sobotę nasz zespół zagrał pierwsze domowe spotkanie o punkty w 2018 roku i sięgnął po pełną pulę. W konfrontacji z KS-em Krasiejów czerwono-czarni wygrali w najskromniejszych rozmiarach i po bardzo przeciętnym spotkaniu, ale najważniejsze, że to my dopisaliśmy 3 punkty w tabeli. Dodajmy, że to trzecia wiosenna wygrana Startu z rzędu (na trzy mecze), więc możemy mówić o swoistym zwycięskim hat-tricku. Naprawdę świetnie zaczęliśmy wiosenną rywalizację o utrzymanie się w IV lidze opolskiej, ale nie powinniśmy z tego tytułu popadać w zachwyt czy tym bardziej wczuć się w rolę rozdających karty. Na pewno jednak wywalczone punkty w zasadniczy sposób odmieniły sytuację NKS-u w tabeli oraz oblicze czerwono-czarnych kibiców. O tym, w jaki sposób pokonaliśmy „czerwoną latarnię” tabeli i czego powinniśmy się w najbliższym czasie wystrzegać, piszemy w kolejnych akapitach.

Nasz zespół miał świadomość, że choć krasiejowianie wyraźnie odstają w tabeli, to do Namysłowa przyjadą po przełamanie. Wiedzieliśmy też, że rywale poprawnie spisują się do momentu utraty gola i fakt ten chłopcy chcieli wykorzystać. Ruszyli więc żwawo na przeciwnika i już w 5’ objęli prowadzenie! Po ładnej akcji w naszym wykonaniu W.Czech dograł piłkę na prawo do Sarnowskiego, który wpadł w pole karne i na 5 metrze znalazł podaniem Szczygła. A wbiegającemu Szymkowi nie pozostało nic innego, jak wpakować futbolówkę do siatki. Uprzedzając późniejsze wydarzenia, kapitalny początek mógł dla naszych ulubieńców okazać się zgubny. Tak się jednak na szczęście nie stało. Szkoda, że drużyna nie poszła za ciosem, tylko niepotrzebnie zaczęła grać asekuracyjnie, czekając na ruch gości. W efekcie przez kolejny kwadrans mecz stał się jałowy. Dopiero w 21’ impas przełamał Słupik, decydując się na strzał z 22 metrów (z pierwszej piłki). Uderzył jednak bardzo słabo i do tego wyraźnie niecelnie. No to minutę później (22’) szarżę przeprowadzili namysłowianie. Sarnowski przejął „kulę” na 35 metrze, chcąc od razu zaskoczyć strzałem z 35 metrów wysuniętego z bramki golkipera. Tyle, że „Sarna” uderzył za wysoko. Kolejna ciekawa akcja miała miejsce w 27’. Wtedy to Dominik Adrian (młodszy brat utalentowanego stopera Jakuba) rozegrał piłkę w środku pola z Ptakiem, po czym pokusił się o strzał z 25 metrów. Futbolówka jednak, po rykoszecie, o centymetry przeleciała od celu, jakim była świątynia Krasiejowa. Dość statyczne zawody próbował w 41’ odmienić jeszcze Świerczyński, który z prawej flanki złamał do środka i wyłożył „skórę” na 22 metrze Ptakowi. Adrian momentalnie oddał strzał, ale bardzo niecelny. Ostatnią ciekawą sytuacją, zanotowaną przez nas przed przerwą była ta z 43’. Wtedy to ładnie z lewego skrzydła dośrodkował Szczygieł, ale zamykający wrzutkę na dalszym słupku Sarnowski główkował prosto w rękawice stojącego między słupkami Janoszki.

W pierwszej części największym bonusem rywalizacji Startu z „Dinozaurami” było objęcie przez podopiecznych Damiana Zalwerta prowadzenia. Szkoda jednak, że szybki gol wyraźnie wytracił impet namysłowian, którzy zamiast dalej nękać rozbitych dotychczasowymi wynikami gości, cofnęli się i czekali na to, co zrobi przeciwnik. Niepotrzebnie oddawaliśmy sporymi fragmentami inicjatywę w grze rywalom, bo mogliśmy spokojnie kontrolować zawody. No i zamiast ciekawego dla oka grania, namysłowska publika oglądała mało interesującą kopaninę.

Wydawało się, że w szatni coach Startu zmotywuje swój zespół do bardziej agresywnego grania i podjęcia próby utrzymania się przy piłce. Ale instrukcje swoje, a boiskowa proza życia swoje. Obraz gry niewiele się zmienił, więc przez kolejne 45 minut kibice raczej skupili się na tym, aby trzymać kciuki za utrzymanie skromnego prowadzenia Startu, niż widowiskową grę. W 53’ po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Świerczyńskiego do strzału głową doszedł na 10 metrze Ptak, ale piłka poleciała nad poprzeczką. Z kolei w 55’ groźnie odpowiedzieli goście. Po ataku prawą flanką dośrodkowanie na 5 metr trafiło do Machnika. Ten powinien zdobyć gola, ale na szczęście dla nas, zawodnik Krasiejowa pomylił się o pół metra. Odpowiedzieliśmy w 61’. Świerczyński otrzymał dobrą piłkę na lewe skrzydło od Kamila Błach, wpadł w swoim stylu w szesnastkę i po złamaniu ataku do środka, od razu uderzył. Czujny był jednak jeden z defensorów „Dinozaurów”, który jego próbę skutecznie zablokował. Niebawem (63’) Machnik zdecydował się strzelić bezpośrednio z rzutu wolnego (odległość od bramki Startu to 25 metrów), ale pomylił się o metr. Natomiast w 65’ po wrzutce z kornera Świerczyńskiego ładnie głową strzelił Szczygieł i golkiper rywali musiał się mocno sprężyć, aby odbić „kulę” nad poprzeczką. Co było dalej? Mecz był wciąż nijaki, więcej w nim było klasycznej kopaniny, niż walki z jakością. W 72’ Kamil Błach uderzył wprawdzie bardzo mocno ze stojącej piłki (25 metrów), ale jakieś 1,5 metra od celu. Z kolei w 75’ mogliśmy znacząco uspokoić boiskową sytuację. Wówczas to wspomniany bliźniak ograł w szesnastce dwóch obrońców Krasiejowa i znalazł się „sam na sam” z bramkarzem. Uderzył prawą nogą przy krótkim słupku, ale prosto w golkipera. I zamiast 2-0, cały czas tylko minimalnie prowadziliśmy. Rywale groźnie odpowiedzieli w 82’ Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, do główki na 5 metrze doszedł Bonk. Uderzył mocno, jednak Zacharski był na swoim posterunku i piłkę zastopował. Start momentalnie krasiejowian skontrował i w finalnym momencie w pole karne wpadł znów Kamil Błach, który ograł przeciwnika, po czym wystawił „kulę” na 5 metr do nadbiegającego Smolarczyka. Niestety, „Smolara” w ostatniej chwili ubiegł obrońca i skończyło się na strachu. Wreszcie nadszedł przedłużony czas gry, w którym mieliśmy sporo szczęścia. „Dinozaury” wykonywały rzut wolny. Po wrzutce grającego trenera Pinkawy chorągiewka arbitra liniowego momentalnie poszybowała w górę, sygnalizując pozycję spaloną. Lot futbolówki próbował bowiem przeciąć głową Bonk, jednak nie zdołał jej sięgnąć i ta ostatecznie… wylądowała w namysłowskiej siatce. Sędzia główny bramki nie uznał, więc rywale ruszyli z pretensjami do liniowego, ale o cofnięciu decyzji nie było mowy. Namysłowianie twierdzili, że sędzia zareagował prawidłowo, natomiast krasiejowianie przeciwnie. Za parę minut sytuacja nie miała już jednak żadnego znaczenia, gdyż usłyszeliśmy gwizdek kończący zawody. W końcówce dopisało nam trochę szczęścia, bo gdyby zespół gości doprowadził do remisu, to bylibyśmy bardzo rozczarowani. A tak pozostał tylko lekki niesmak po samym przebiegu zawodów, bo przecież na 3 wywalczone punkty nikt narzekał nie będzie.

To był najsłabszy mecz w wykonaniu Startu Namysłów wiosną. Chłopcy szybko wyszli na prowadzenie, co było chyba zaskoczeniem dla nich samych. Zamiast jednak pójść za ciosem, zaczęli grać asekuracyjnie i przez to dawali nadzieję gościom. Rywale też wielkiego futbolu nie grali, więc de facto była to kiepskiej jakości kopanina. Tak grać po prostu nie możemy, bo lepszy przeciwnik bezlitośnie nas wypunktuje. Na pewno gratulujemy drużynie kolejnej wygranej, która w tabeli pozwoliła na zajęcie (na ten moment) 11 pozycji. Trener Zalwert i jego kamanda zapowiadają, że to nie jest ich ostatnie słowo i w każdym kolejnym spotkaniu też zrobią wiele, aby dorobek powiększać. I tej wersji się trzymajmy, z zastrzeżeniem, że punkty jak najbardziej, ale i dobra dla oka gra też się przyda. Teraz chwila odpoczynku, a w sobotę kolejny mecz. Arcytrudny, bo na stadionie w Namysłowie zagramy w roli gości przeciw liderowi z Głuszyny. Zapowiada się bardzo ciekawa rywalizacja. Dziękujemy za już i trzymamy kciuki za sobotę! [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy