Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Kwadrans gry, to za mało

Odsłony: 2456

Kibice futbolistów Startu Namysłów mogli być po ostatniej sobocie zafrasowani. Ich pupile mierzyli się bowiem z reprezentantem kaliskiej klasy okręgowej i – delikatnie pisząc – nie zachwycili. I owszem, więcej niż dobrze zaprezentowali się w ostatnim kwadransie spotkania, gdy najpierw doprowadzili do remisu z Orłem Mroczeń (to nasz rywal), a potem mieli kolejne okazje na gole. Ale 15 minut dobrej gry to zdecydowanie za mało, aby myśleć o korzystnych rozstrzygnięciach w meczach o punkty. Raz, że w IV lidze opolskiej nikt nie będzie biernie przyglądał się miernej grze w piłce, a dwa, że poziom naszych ligowych przeciwników jest jednak nieco wyższy, niż sobotnich rywali. Trener Damian Zalwert ma więc o czym myśleć, tym bardziej, że to przede wszystkim dzięki jego wejściu na murawę zespół nie tylko się otrząsnął, ale i zaczął atakować. Świetnie, że namysłowski coach poderwał zespół do walki, ale z drugiej strony wolelibyśmy, aby impuls waleczności i boiskowej agresji wychodził od tych z graczy, którzy są na murawie od pierwszych minut. Do rozpoczęcia sezonu pozostają niecałe trzy tygodnie, sprawdźmy więc w szczegółach, co wydarzyło się na boisku kompleksu sportowego w Kuczborku i dlaczego kręcimy po sobocie nosami.

Już po kilku minutach widać było, że czerwono-czarni nie mają swojego dnia. Akcje naszych chłopców były wolne, bez należytego tempa. Do tego rozgrywanie piłki też nie wyglądało zbyt obiecująco. Rywale z Mroczenia nie zamierzali jednak dostosowywać się do namysłowskiej anemii i postanowili grać swoje. W efekcie to Orzeł częściej nam zagrażał i parę sytuacji stworzył. Na posterunku był jednak czujny Patryk Zacharski, dlatego też do przerwy wynik był bezbramkowy. Zaczęło się w 4’ od uderzenia z rzutu wolnego jednego z mroczenian. Uderzenie z 25 metrów padło jednak pewnie łupem naszego młodego golkipera. W 9’ po złym wprowadzeniu piłki do gry z obrony momentalnie zrobiło się pod naszą bramką śmierdząco. Na szczęście strzał kolejnego z przeciwników, po nodze Łukasza Pabiniaka, poleciał poza linię końcową i mieliśmy korner dla Orła. W kolejnych minutach niewiele działo się na murawie i to też nas martwiło. Mizerię przerwał w 21’… przeciwnik. I znów oglądaliśmy próbę z dystansu. Tym razem po nodze czerwono-czarnego defensora futbolówka poszybowała nad namysłowską poprzeczką. Gorzej, że potem ponownie z murawy wiało przeraźliwą nudą. Dopiero w 37’ wybudzili nas z niej rywale. Wtedy to dobre prostopadłe podanie trafiło do napastnika Orła, który wyszedł „sam na sam” z Zacharskim. Mogliśmy jednak odetchnąć, bowiem jego uderzenie z 10 metrów pofrunęło wysoko nad świątynią „Zachara”. Wreszcie po 40 minutach doczekaliśmy się zagrożenia bramki ze strony Startu. Wtedy właśnie (40’) z rzutu wolnego dośrodkował w szesnastkę Kamil Błach, a akcję zamykał Adrian Ptak. „Ptaku” złożył się wprawdzie do strzału w narożniku pola bramkowego, jednak trafił prosto w rękawice stojącemu mu na drodze Peksy. Emocje tej części zawodów zakończyli w 43’ zawodnicy z Mroczenia. Po szybkiej kontrze dograna piłka znalazła się na 16 metrze. Strzał jednak z tej odległości jednego z rywali przeleciał pół metra obok namysłowskiego słupka bramki, w której stał Zacharski.

Do przerwy nie mieliśmy praktycznie żadnych atutów, którymi moglibyśmy postraszyć czy choćby utemperować rywali. To nie była w naszym wykonaniu piłka nożna. To było męczenie oczu nielicznej publiki. Posiadający optyczną przewagę w polu mroczenianie kilka razy pokusili się o przetestowanie namysłowskiego bramkarza, ale bez efektu. Poza tym rywale nie mieli też zbyt precyzyjnie nastawionych celowników i stąd wynik 0-0 w połowie piłkarskiego dystansu.

Po przerwie poinstruowani przez szkoleniowca namysłowianie nie prezentowali już mętnej gry. Starali się realizować nakreślone przez swojego szefa założenia, niwelując tym samym przewagę w polu wypracowaną w pierwszej części przez Orła. Mecz wyrównał się, choć w 53’ musieliśmy przełknąć gorycz utraty gola. Wtedy to po zagraniu ręką w polu karnym przez Ł.Pabiniaka arbiter wskazał na „wapno”, które pewnie wykorzystał najlepszy mroczeński snajper, Marcin Górecki. Gorzej, że po tym ciosie znów oglądaliśmy grę i walkę w środku pola, bez szans na sięgnięcie po długopis, aby zapisać jakiś sensowny atak. Dopiero w 75’ zapisaliśmy zdanie, po tym jak na uderzenie z dystansu zdecydował się Kamil Błach. Nasz bliźniak posłał jednak piłkę wysoko nad mroczeńskim „kwadratem”. Za chwilę sygnał do ataku dał wspomniany na wstępie, grający trener Zalwert (wszedł na murawę w 66’), który w 76’ dostał piłkę na 17 metrze i mądrze zagrał ją do wybiegającego na pozycję Sarnowskiego. „Sarna” uderzył mocno i w światło bramki, ale golkiper Orła zdołał „skórę” odbić do boku. Niebawem (78’) Zalwert sam postanowił spróbować swoich możliwości i z 21 metrów uderzył z powietrza. Piłka po nogach obrońców wyszła jednak poza linię końcową. Start atakował. W 80’ Kostrzewa znalazł podaniem w szesnastce Zalwerta, który wyszedł „jeden na jednego” z Peksą. W dobrej sytuacji przytomnie zachował się golkiper Orła, który skrócił kąt i odbił uderzoną piłkę. Doskoczył jeszcze do niej Ptak i z 14 metrów oddał bardzo mocny strzał. Szkoda jednak, że trafił prosto w stojącego mu na drodze obrońcę, bo w innym wypadku pewnie umieściłby futbolówkę w siatce. Niebawem (84’) dobrą indywidualną akcją popisał się prawą stroną Sarnowski, który w finalnym momencie wgrał futbolówkę na 5 metr. Tam jednak w ostatniej chwili wyrósł jak spod ziemi mroczeński obrońca i przeciął lot „kuli”, wybijając ją na rzut rożny. Przeciwnicy odgryźli się dopiero w 86’, po tym jak z 22 metrów strzelił mocno jeden z nich. Zacharski dobrą interwencją uchronił Start przed stratą gola. Za to minutę później (87’) czerwono-czarni mogli się cieszyć z doprowadzenia do remisu. Po ładnej akcji prawą flanką Zalwert dograł „kulę” do Sarnowskiego, ale ten w znakomitej sytuacji uderzył nieczysto. Piłka jednak chwilę później znalazła się pod nogami Kamila Błach, który oddał ją do Świerczyńskiego, a nasz filigranowy pomocnik w sytuacji „jeden na jednego” oszukał Peksę i trafił do siatki. Ostatnim ciekawym atakiem spotkania popisali się namysłowianie. W 88’ Zalwert przechwycił futbolówkę i wpadł z nią w pole karne, po czym wystawił na 8 metr do Zielińskiego. „Zielak” i owszem uderzył, ale piłka po nodze obrońcy przemknęła tuż obok jednego z mroczeńskich słupków. I na tym emocje soboty można podsumować.

Na trzy tygodnie przed startem ligi namysłowianie zaprezentowali się słabo. O wspomnianym, dobrym ostatnim kwadransie w naszym wykonaniu wspomnieliśmy na wstępie, dlatego teraz nie będziemy się powtarzać. Nie było to widowisko, ani nawet pojedynek walki. Za dużo bowiem oglądaliśmy przestojów i statycznej gry. Tak grać nie możemy i trener Startu doskonale o tym wie. Bo taka gra raczej na pewno nie zagwarantuje nam wiosną odpowiednią liczbę punktów, których musimy zdobyć sporo, aby myśleć o utrzymaniu. Rozgrzeszamy jednak w pewien sposób chłopaków, bo Ci przez epidemię grypy w drużynie, wystąpili w składzie wyraźnie różniącym się od tzw. wyjściowego. Jak się okazuje, w przypadku czerwono-czarnych trzy-cztery nowe nazwiska, to bardzo dużo w kontekście jakości gry. Inna sprawa, to też okoliczności „zamulenia” zespołu, który w tygodniu poprzedzającym test intensywnie pracował na treningach, piątkowego wieczoru nie wyłączając. I to chyba też przełożyło się na brak świeżości w sobotni poranek. Tak czy inaczej, nie ma co przesadnie rozdzierać szat, choć powody do (lekkiego póki co) niepokoju są. Trzeba w dalszym ciągu ostro pracować nad formą, aby 10 marca stanąć w Kolonowskich w pełni przygotowanymi do walki o IV-ligowe punkty. Przed nami jeszcze dwa spotkania kontrolne, w których liczymy na jakość i poprawną grę tak w ofensywie, jak i destrukcji. W najbliższy weekend przetestuje nas lider opolskiej okręgówki z Chróścic, a na tydzień przed ligą zagramy z Czarnymi Jelcz-Laskowice. Czasu pozostało już niewiele, ale wierzymy, że nasi chłopcy dobrze go spożytkują. [MK ,KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy