Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Dogonieni

Odsłony: 2755

Po dwóch sparingach zimowego okresu przygotowawczego zawodnicy trenera Damiana Zalwerta pozostają bez zwycięstwa. O ile w premierowej grze dali się (zwłaszcza po przerwie) zdominować Polonii Kępno, wysoko jej ulegając (1-5), o tyle w niedzielne popołudnie było już lepiej. Ale lepiej wcale nie oznacza dobrze, bo do gry i realizacji boiskowych założeń można mieć sporo uwag. Tym razem namysłowski Start zmierzył się z Żubrami Smarchowice Śląskie, które w tabeli opolskiej okręgówki (grupa I) zajmują wysokie 5. miejsce. Jakby jednak nie patrzeć, to zespół dziś notowany niżej w hierarchii od czerwono-czarnych. A efekt tego sprawdzianu? Remis 2-2, z którego bardziej (patrząc na przebieg zawodów), powinni być zadowoleni nasi ulubieńcy. Sprawdźmy więc w szczegółach, co wydarzyło się na bocznym boisku kompleksu sportowego w Kluczborku na przestrzeni 90 testowych minut.

Po początkowym okresie wzajemnego rozpoznania i oswojenia się z murawą (zalegający na sztucznej płycie śnieg nie ułatwiał obu ekipom zadania) z atakiem w 7’ wyszli rywale. Po indywidualnej akcji lewą flanką jeden ze smarchowiczan zdecydował się na strzał z ostrego kąta, ale trafił w boczną siatkę. Dla odmiany w 11’ po wrzutce z prawej strony do główki doszedł Drapiewski, lecz z 10 metrów uderzył zbyt lekko i Kownacki pewnie pochwycił futbolówkę. Niebawem (14’) po krótkim rozegraniu kornera P.Pabiniak ograł w szesnastce rywala i uderzył na bliższy słupek. Niestety, piłka wylądowała na bocznej siatce. Start w tym okresie nie imponował, wręcz odwrotnie, wyglądał na mocno niemrawą drużynę, która ma kłopot z pomysłem na grę. Mimo tego w 16’ po ładnej akcji J.Adrian zagrał pomiędzy obrońców do Biczysko, lecz ten w sytuacji „sam na sam” uderzył zbyt słabo, do tego prosto w interweniującego golkipera. Szkoda świetnej bramkowej okazji, tym bardziej, że była to najgroźniejsza akcja czerwono-czarnych wykreowana przed przerwą. W futbolu niewykorzystane okazje często się lubią mścić i tak też było w przypadku Startu. W 17’ dośrodkowana z rzutu wolnego „kula” spadła na 8 metr, gdzie niepilnowany Bezak pewną główką pokonał próbującego interweniować Zacharskiego. Taki stan rzeczy lekko zaszokował namysłowian i nim się ogarnęli, przegrywali już 0-2! W 19’ tym razem rywale dograli „skórę” z prawego sektora boiska. Ta trafiła na 10 metr do M.Raszewskiego, a były gracz Startu strzałem z pierwszej piłki znalazł sposób na „Zachara” i zrobiło się kwaśno. Trener Zalwert irytował się przy ławce rezerwowych na brak zdecydowania swoich podopiecznych, ale co się stało, nie mogło już się odstać. Wypadało więc tylko zacisnąć zęby i wziąć się do roboty. No to w 27’ po szybkiej wymianie podań do strzału na 20 metrze doszedł P.Pabiniak. Mocno bita piłka leciała w światło bramki, ale Kownacki dobrze się spisał i choć z trudem, to jednak odbił ją do boku. Z kolei w 32’ Wojtek Czech wlał w nas sporo kropel nadziei w to, że niekoniecznie musimy uznać wyższość Żubrów. Wtedy to po dośrodkowaniu Ł.Pabiniaka z prawej flanki W.Czech wbiegł na 3 metr i główką skorygował rezultat na 1-2. W 40’ popełniliśmy jednak błąd, w wyniku którego w dobrej sytuacji znalazł się jeden z zawodników Żubrów. Zacharski dobrze jednak skrócił mu kąt i odbił uderzoną futbolówkę poza linię końcową. Ostatni akcent pierwszej połowy (41’), to… kolejny błąd namysłowian w tyłach. Tym razem jednak w znakomitej sytuacji smarchowicki atakujący strzelił wysoko nad bramką i mogliśmy odetchnąć.

W pierwszych 45 minutach namysłowianie nie zachwycili. Grali statycznie i bez ikry, więc zdeterminowani i konsekwentni rywale nie mieli większych problemów z powstrzymywaniem Startu. Gorzej, że dwukrotnie w krótkim odstępie czasu nas trafili, a do tego wykreowali kilka innych groźnych sytuacji. Pozwalaliśmy Żubrom na zdecydowanie za dużo. Dobrze, że po półgodzinie gry W.Czech strzelił dla nas bramkę kontaktową, bo jakby nie patrzeć, to zawsze lepszy punkt wyjścia w kontekście walki po przerwie o korzystny wynik. No i jak się okazało, był to punkt wyjścia, z którego ostatecznie skorzystaliśmy.

Druga część meczu też niespecjalnie chciała nam się rozwinąć. Owszem, gracze z Namysłowa osiągnęli optyczną przewagę w polu i to oni byli teraz częściej w posiadaniu piłki. Ale po raz pierwszy groźnie zaszarżowali w 54’. Wtedy z daleka uderzył Biczysko, a odbita od obrońcy piłka spadła pod nogi Smolarczyka. Ten jednak w dobrej sytuacji z 14 metrów strzelił obok bramki. Za chwilę (56’) po stracie w środku pola zanotowanej przez wspomnianego przed chwilą Biczysko jeden ze smarchowiczan dobiegł z „kulą” przy nodze do 25 metra, po czym strzelił. Futbolówka nabrała parabolicznego lotu, przelatując nad głową Zacharskiego, po czym odbiwszy się od poprzeczki, spadła tuż przed linią bramkową. Było bardzo groźnie, ale jednak dopisało nam szczęście. W 59’ P.Pabiniak podał prostopadle do Smolarczyka, a ten w dość dobrej sytuacji z 14 metrów strzelił. Golkiper Żubrów zdołał jednak poradzić sobie z jego próbą i wynik wciąż się nie zmieniał. „Smolar” dostał też piłkę na lewą flankę w 61’, skąd złamał z akcją do środka i dograł do P.Pabiniaka. Patryk huknął potężnie z 15 metrów przy słupku, ale Kownacki kapitalną interwencją uratował swój zespół przed stratą gola. Start nie rezygnował z kolejnych szarż. W 63’ Kostrzewa pognał prawą stroną boiska po czym znalazł podaniem na linii szesnastki P.Pabiniaka, a ten uderzył po ziemi prosto w rękawice Kownackiego. A za moment Smolarczyk wpadł w pole karne Żubrów lewą stroną i wzorem Kostrzewy, dograł „kulę” do znajdującego się na 10 metrze Patryka. Legenda familii Pabiniaków uderzyła mocno z 10 metrów, lecz zmierzającą między słupki „skórę” w ostatnim momencie zastopował D.Raszewski (ex-gracz NKS-u). Po kilku minutach (70’) P.Pabiniak ponownie „szukał” gola, ale i tym razem – po strzale z 16 metrów – efektu nie było, bo futbolówka wylądowała w rękach bramkarza. Start był cały czas aktywny w ofensywie, z rzadka pozwalając na odwrócenie trendu rywalom. W 76’ po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ptak zdobył wprawdzie gola głową, ale arbiter dopatrzył się faulu w ataku i trafienie nam anulował. Żubry w końcu odgryzły się akcją z 78’, gdy po mocnym uderzeniu z wolnego (odległość od bramki 30 metrów) Zacharski znalazł się w poważnych opałach, z których jednak odbiciem „skóry” do boku wyszedł zwycięsko. Nadeszła 84’, w której ofensywne starania Startu zostały wreszcie wynagrodzone. Po dośrodkowaniu z lewej flanki doszło do nieporozumienia między Kownackim a jego kolegami z defensywy. W efekcie do zbyt krótko wybitej piłki na 17 metrze doskoczył Zalwert i technicznym uderzeniem w okienko bramki smarchowiczan doprowadził do remisu. Trzeba koniecznie podkreślić, że uderzenie naszego grającego trenera było z gatunku „prima sort” lub jak kto woli „stadiony świata”. Tak czy inaczej, w pozostałych minutach już takiej determinacji z obu stron nie oglądaliśmy i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2-2.

To nie był w wykonaniu Startu mecz, o którym będziemy długo pamiętać. Sporo jeszcze jest mankamentów, które czerwono-czarni przed walką o punkty muszą wyeliminować. W niedzielę zwracał uwagę fakt długich przestojów w grze przed przerwą i problemów z organizacją gry oraz dyscypliną taktyczną. Po 15-minutowej przerwie piłkarze czerwono-czarnych wzięli sobie jednak do serca uwagi coacha i zaczęli grać z zębem, do tego z dużą większą determinacją w ofensywie. Przyniosło to pożądany efekt, bo ze stanu 0-2 po 20 minutach gry, ostatecznie udało się Startowi doprowadzić do wyniku nierozstrzygniętego. Dogoniliśmy Żubry i z tego możemy być zadowoleni. Ale z dwóch różnych połówek w naszym wykonaniu już nie. Paradoksalnie to niżej notowani przeciwnicy mogli mieć po spotkaniu więcej powodów do niedosytu, bo nie dość, że stracili dwubramkowe prowadzenie, to jeszcze w kilku innych sytuacjach (przed przerwą) mogli nas pokarać. Jasne, NKS także w kilku innych przypadkach poważnie przetestował umiejętności Kownackiego, ale też sposobu na niego nie znalazł. Remis nie krzywdzi żadnej ze stron, niemniej w kontekście kolejnych gier życzymy chłopcom w końcu zwycięstwa.

Najbliższy mecz testowy Startu odbędzie się w sobotę. Wtedy to o godz. 09:00 zagramy na bocznej płycie w Brzegu z Widawą Bierutów. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy