Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Domowa klątwa przełamana

Odsłony: 2458

 

Piłkarze z „eSką” na piersi wystawili swoich wiernych kibiców na wyjątkowo długą próbę cierpliwości. W obecnej kampanii do soboty bowiem nie sprawili im przyjemności domowym zwycięstwem w meczu o IV-ligowe punkty. Ale każda seria, nawet ta najbardziej fatalna, ma kiedyś swój koniec i tak się właśnie stało przy Pułaskiego. Czerwono-czarni sięgnęli wreszcie po 3 punkty po raz pierwszy od 154 dni, kiedy to 1-0 wygrali z LZS-em Starowice Dolne. Teraz powtórzyli wynik, więc po ostatnim gwizdku powody do radości były tak na murawie, jak i trybunach. Domowa klątwa została przełamana w pojedynku z Piastem Strzelce Opolskie, który akurat w edycji 2017/18 spisuje się więcej niż dobrze. Przed rywalizacją to bowiem niebiesko-biali stawiani byli w roli faworyta. Oczywiście w Namysłowie liczyliśmy, że górę weźmie serducho i jazda na czterech literach graczy NKS-u, bo tylko tak wyobrażaliśmy sobie ewentualne zniwelowanie różnic stricte piłkarskich. Jak się okazało, serce, determinacja i walka od pierwszego do ostatniego gwizdka dały nam pełnię zadowolenia, a na miano cichego bohatera zawodów wyrósł Rafał Żołnowski, autor „złotego gola” zawodów. O tym, co wydarzyło się w sobotę i jak przebiegał mecz, piszemy w kolejnych akapitach.

Zaczęło się od razu od groźnej akcji gości, gdy w 2’ już w polu karnym Startu z 11 metrów uderzył Gordzielik. Dopisało nam jednak szczęście, bo strzał był niecelny. W rewanżu (4’) Smolarczyk opanował wrzuconą z boku piłkę w narożniku pola bramkowego, oszukał obrońcę i zagrał wzdłuż bramki. Nie zdołał jej jednak sięgnąć Kamil Błach i dobra okazja przepadła. Kolejne 10 minut, to głównie gra w środkowej części boiska. Przerwał ją w 13’ P.Pabiniak, przyjmując na 18 metrze podanie od Kamila Błach i wykładając do Ptaka. „Ptaku” potężnie huknął, tyle, że bardzo daleko od celu. Start ładny dla oka atak przeprowadził też w 21’. Żołnowski otrzymał futbolówkę od P.Pabiniaka, po czym rzucił ją do wbiegającego prawym sektorem boiska Sarnowskiego. „Sarna” z kolei dograł „kulę” płasko na 15 metr do Biczysko, który uderzył nieczysto. Futbolówka w tym zamieszaniu trafiła jeszcze pod nogi Kamila Błach, ale i jego próba okazała się niecelną. Dobrze zorganizowani w tyłach goście odpowiedzieli dopiero w 22’, gdy doświadczony Chojnowski huknął z 30 metrów. Ostro lecąca „skóra” minęła jednak poprzeczkę namysłowskiej świątyni o metr za wysoko, aby gracze Piasta mogli okazać radość. Z kolei za moment (24’) z nieco mniejszej odległości strzelił Glinka (23 metry). Mocno bita futbolówka sprawiła spore kłopoty interweniującemu Zacharskiemu i ten ratował się jej wybiciem poza linię końcową. Dla odmiany, w 32’ zaatakowali namysłowianie. Po płynnej akcji Ptak zagrał piłkę na 20 metr do Sarnowskiego, ale Paweł strzelił nad bramką. Nasz zespół w końcówce I części próbował nieco rozruszać dość słabe tempo gry. W 35’ dośrodkowanie z rzutu wolnego P.Pabiniaka spadło na 5 metr do Ptaka, który zdecydował się główkować. Adrian uderzył celnie, lecz piłce na drodze do bramki stanął jeden ze strzeleckich defensorów i mogliśmy tylko westchnąć, że ta nie znalazła drogi do siatki. Ostatnią godną odnotowania akcją była ta z 37’. Wtedy zrobiło się pod bramką gości naprawdę groźnie. Biczysko dostał z głębi pola dobre prostopadłe podanie w szesnastkę i wyszedł sam przed golkipera Piasta. Ten wybił mu „kulę” spod nóg, przy okazji go… taranując. Czerwono-czarni momentalnie szukali u sędziego sprawiedliwości, domagając się rzutu karnego, ale Pan Kupka nakazał grać dalej.

Do przerwy niewiele się na murawie działo, jeśli chodzi o jakość czysto piłkarską. Owszem, obie strony stworzyły sobie po dwie dobre sytuacje, których jednak nie wykorzystały. Ze strony Piasta mówimy o strzałach z dystansu, natomiast gospodarze próbowali znaleźć sposób na uważnie grającą defensywę strzelczan po akcjach kombinacyjnych i ze stałych fragmentów gry. Ale nic do sieci nie wpadło, więc przy stanie 0-0 drużyny udały się do szatni po korekty od swoich trenerów. To był wyrównany mecz bez wielkich fajerwerków, a obie ekipy trzymały się skutecznie w szachu.

Druga część była już w wykonaniu Startu zasadniczo lepsza. I to przyniosło bardzo szybko wymierny skutek… W 47’ Ł.Pabiniak posłał dobre dośrodkowanie przed bramkę z prawej flanki, ale żaden z namysłowian szarżujących na bramkę nie zdołał „skóry” sięgnąć. Ale co się odwlecze… W 48’ Kamil Błach egzekwował rzut wolny. Zagrał dobrze na 6 metr w kierunku Żołnowskiego, który górną piłkę strącił głową i ta przy słupku wpadła do siatki. Świetne otwarcie drugiej części zwiastowało emocje, bo przecież Piast musiał w jakiś sposób zareagować. Tymczasem w kolejnych minutach znów sporo walki było między obiema szesnastkami. W 56’ po dośrodkowaniu Ptaka z rzutu wolnego, głową z 13 metrów uderzył Smolarczyk, tyle że nieprecyzyjnie i bez należytej siły. Ekipa ze Strzelec Opolskich miała duży problem ze sforsowaniem namysłowskiej obrony, więc próbowała uderzeń z dystansu. Tak jak w 63’, gdy potężną bombę z 20 metrów Sowińskiego nasz golkiper z trudem odbił przed siebie. Asekurował go jednak Ł.Panbiniak, wybijając „kulę” w pole. Dla odmiany w 66’ P.Pabiniak ograł dwóch rywali, złamał z piłką przy nodze do środka, po czym mocno uderzył z 18 metrów. Szkoda jednak, że wysoko nad bramką strzeżoną przez Łazarka. Dwie minuty potem (68’) Start stworzył naprawdę niezłą okazję do podwyższenia wyniku. Wtedy to z kornera dośrodkował Świerczyński, na dalszy słupek do P.Pabiniaka. Patryk uderzył na krótki słupek z woleja, jednak golkiper zdołał piłkę odbić poza linię końcową. Z niego tym razem P.Pabiniak dośrodkował na 10 metr, gdzie znów w górę wystrzelił Żołnowski, uderzając głową tuż nad strzelecką poprzeczką. Natomiast w 70’ nieliczni kibice złapali się za głowy, po tym jak po świetnej szybkiej akcji Startu i wymianie kilku podań Żołnowski dograł na prawo do Ptaka, a ten idealnie wrzucił „kulę” na 5 metr. Piłka trafiła na głowę Świerczyńskiego, jednak Maciek w kapitalnej sytuacji nie trafił nią w światło bramki i znakomita szansa przepadła. Kolejne 20 minut, to głównie wybijanie z rytmu (bez większego problemu) gości przez naszych graczy. Niewiele było wtedy szans na ożywienie publiki. Ta nadarzyła się dopiero w 88’, gdy po wrzucie z autu Ptaka „skóra” trafiła do Zielińskiego. „Zielak” z kolei zagrał krótko na 25 metr, wykładając piłkę Żołnowskiemu, którego strzał przemknął metr za wysoko nad bramką Piasta. I na tym emocje strzałowe zostały tego dnia zakończone.

Druga część była w wykonaniu ekipy trenera Zalwerta wyraźnie lepsza. Chłopcy uzyskali niewielką przewagę w polu, przekładając to na częstsze próby zagrożenia przedpola Piasta. I tak realizowany plan przyniósł sukces, bowiem po golu Żołnowskiego (swoją drogą, rozgrywającego bardzo dobrą partię) objęliśmy prowadzenie, na które rywale nie zdołali skutecznie odpowiedzieć. Po prawdzie to Start był bliżej podwyższenia wyniku, niż Strzelce doprowadzenia do remisu, więc takie okoliczności mogą nas tylko cieszyć. Tym samym domowa seria z Piastem została podtrzymana (w trzech wcześniejszych grach przy Pułaskiego za każdym razem wygrywaliśmy). Pozostaje mieć nadzieję, że czerwono-czarni nie zadowolą się sobotnim sukcesem i w pozostałych do zakończenia rundy jesiennej grach także pokażą się z dobrej i skutecznej (punktowo!) strony. Na razie złapaliśmy kontakt z zespołami bezpośrednio nas wyprzedzającymi i aby ze strefy spadkowej wreszcie się wygrzebać, koniecznie wypadałoby sięgnąć po wygraną w najbliższym hicie kibicowskim, który czeka nas w Kędzierzynie-Koźlu. Póki co, skupmy się na chwilę i wyciszmy przed Świętem Zmarłych, a w weekend podejmijmy próbę realizacji „Operacji Chemik”. [MK, KK]

 

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy