Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Specjaliści od emocji

Odsłony: 2688

 

W tym sezonie namysłowscy piłkarze nie spisują się na miarę oczekiwań kibiców, ale jednego nie można im odmówić. Wyspecjalizowali się w trzymaniu swoich fanów w dużym napięciu, do ostatniego gwizdka walcząc o punkty. A że robią to nad wyraz skutecznie, to i nazwaliśmy ich roboczo „Specjalistami od emocji”. Nie inaczej było też w sobotę, gdy przy Pułaskiego czerwono-czarni podejmowali MKS Gogolin. Sympatycy Startu liczyli, że z zespołem jeszcze słabiej punktującym ich pupile zaksięgują jednak trzy punkty. Ale piłka nożna, to nie waga, że liczba punktów przełoży się z automatu na wynik. Na podział punktów z gogolinianami nasz zespół pracował do końca i to się opłaciło. W tej sposób w czwartym (!) spotkaniu sezonu zdobył już w przedłużonym czasie gry gola, który dał wymierny wynik. W praktyce to trzy remisy i zwycięstwo, wywalczone w ten sposób, więc to tylko potwierdza utartą tezę, że warto grać do końca i wierzyć, że się uda. Tej wiary naszym chłopakom odmówić nie można. Szkoda tylko, że podopieczni Damiana Zalwerta grają bardzo nierówno, bo przez to tracą sporo punktów. Aktualnie drużyna znajduje się w małym dołku, co widać w jej grze. Dramatycznie słaba pierwsza część meczu z wcale nie lepiej dysponowanym przeciwnikiem była tego potwierdzeniem. Po przerwie było lepiej, ale do wywalczenia pełnej puli jednak nie wystarczyło. A o tym, co działo się w sobotę i dlaczego padł remis 2-2, piszemy w kolejnych akapitach.

Zaczęło się na dość wolnych obrotach. Obie jedenastki badały konkurenta, ale nie zamierzały decydować się na szybką wymianę piłki i zdecydowaną ofensywę. Dopiero w 7’ zobaczyliśmy akcję zakończoną finalizacją. Po dośrodkowaniu z prawej strony Świerczyńskiego obrońcy MKS-u wybili na 18-ty metr, skąd Ł.Pabiniak zdecydował się na strzał. Ale ten był bardzo niecelny. Na kolejnych 10 minut nastała cisza i dopiero w 17’ odpowiedzieli goście. Wówczas po dorzucie „kuli” z prawej strony główkował Gajda, zdecydowanie jednak za lekko i prosto w rękawice Zacharskiego, więc ten spokojnie zagrożenie zneutralizował. Start odpowiedział od razu atakiem w 18’, gdy P.Pabiniak zdecydował się mocno strzelić z 25 metrów. Piłka jednak po koźle wylądowała w rękach interweniującego Nikołajczyka. Nasz zespół wyglądał bardzo niemrawo. Nie przypominaliśmy walecznej i zdeterminowanej drużyny, a to przecież nie od dziś znane atuty czerwono-czarnych. W 19’ po błędzie namysłowian z dystansu strzelił Kaczmarek, został jednak zablokowany przez doświadczonego Ciupę. Z kolei w 22’ strzelał z 20 metrów Kapłon, ale Panu Bogu w okno. W 31’ kibice podnieśli się z krzesełek po tym jak po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Ptaka piłka spadła w okolice pola bramkowego, gdzie główkował Sarnowski. Niestety, Paweł w dobrej sytuacji zagrał nieczysto i próba zdobycia bramki spaliła na panewce. To, co nie udało się czerwono-czarnym, w 37’ udało się gościom. Po kornerze dla MKS-u i wybiciu „skóry” przez naszych graczy Błoński uderzył z blisko 30 metrów na bramkę NKS-u. wydawało się, że długo lecąca piłka padnie łupem „Zachara”, ale ten jakby został w blokach (czytaj: ugrzązł w błocie) i ostatecznie futbolówka prześlizgnęła mu się przez rękawice i wpadła do bramki. Niebawem (43’) mocne uderzenie Szydłowskiego z 25 metrów sprawiło nieco kłopotów namysłowskiemu goalie, ale mogliśmy odetchnąć, bo ostatecznie Patryk zdołał niebezpieczeństwo zażegnać. Z kolei w ostatniej minucie pierwszej części podopieczni Damiana Zalwerta przeprowadzili groźny atak, gdzie w decydującym momencie najpierw uderzył Świerczyński, a potem P.Pabiniak. Obie jednak próby defensywa Gogolina zablokowała.

Po prawdzie do przerwy niewiele działo się na murawie. Gra była raczej statyczna, a wymienione w relacji akcje w większości przypadków okazywały się li tylko dokumentacją tego, że na murawie cokolwiek się działo. Lepsze wrażenie sprawiali w tym okresie goście i to oni pod koniec trafili do siatki. Gol Błońskiego padł przy pewnym udziale Zacharskiego, ale trudne warunki boiskowe (grząska murawa), nieco naszego golkipera rozgrzeszają. Gorzej, że w polu nie prezentowaliśmy właściwie żadnych atutów, które rokowałyby w kontekście drugiej części spotkania. Tymczasem trochę się po przerwie zadziało.

Zacząć trzeba od informacji, że w pierwszym kwadransie namysłowianie dosłownie rzucili się przeciwnikom do gardeł. I już w 46’ Start doprowadził do wyrównania. Prostopadłe podanie Ptaka przeszło między obrońcami MKS-u, trafiając pod nogi wbiegającego na pełnym gazie Świerczyńskiego. A Maciek uprzedził bramkarza, wygrał przebitkę z próbującym powstrzymać go defensorem i wepchnął futbolówkę do pustej siatki. Za chwilę jednak (48’) Sobek po rzucie rożnym uderzył wolejem z 16 metrów, a „kula” o pół metra minęła spojenie namysłowskiej świątyni. Goście, mimo, że w tym okresie w usposobieniu defensywnym, groźnie się czerwono-czarnym odgryzali. I 57’ po rozegraniu rzutu wolnego znów wyszli na prowadzenie. W wyniku granego na raty stałego fragmentu gry piłka trafiła na 18 metr do Prefety, który uderzył mocno przy słupku, pokonując Zacharskiego. Zrewanżowaliśmy się w 58’, gdy P.Pabiniak mocno strzelił z 22 metrów. Ale „skóra” poszybowała tuż nad poprzeczką i mogliśmy tylko westchnąć. Kolejne kilkanaście minut upłynęło na zaciętej walce w środku pola. A przerwał ją dopiero w 70’ P.Pabiniak, posyłając bombę z rzutu wolnego w kierunku bramki Nikołajczyka. Szkoda, że i tym razem – po rykoszecie – „kula” poleciała kilkanaście centymetrów nad poprzeczką. Goście skontrowali nas w 73’, gdzie w finalnym momencie Wróbel z 13 metrów – wzorem naszego snajpera – także strzelił nad bramką. 3 minuty później (76’) po wrzucie piłki z autu Wróbel znalazł się na 10-tym metrze sam na sam z Zacharskim, ale jego potężne uderzenie z powietrza poleciało nad poprzeczką. Koledzy Wróbla tylko podskoczyli z żalu, bo gdyby padł gol, to Start zostałby już stawiony pod ścianą. Nasz zespół próbował przechytrzyć piłkarzy MKS-u, ale mimo ofensywnego nastawienia, niewiele mu wychodziło. W 88’ to jednak rywale nam zagrozili. Po wykonaniu rzutu wolnego do piłki na 8 metrze wyskoczył Schichta, uderzając głową. Tyle, że posłał futbolówkę prosto w ręce Zacharskiego i skończyło się na strachu. A że jak pisaliśmy we wstępie, Start w tym sezonie do ostatnich sekund nęka rywali, próbując odrobić starty, to nie dziwnym było, że realizował swoją taktykę także w sobotę. I znów przyniosła ona radosny dla kibiców efekt, bo w przedłużonym czasie gry chłopcy gola zdobyli. Konkretnie w 90+3’, po tym jak wrzucie piłki z autu ta kolejno trafiała pod nogi Adriana, Ciupy i P.Pabiniaka, który w dużym już zamieszaniu w szesnastce przeciwnika znalazł podaniem Wojtka Czecha. A Wojtek z 8 metrów przytomnym uderzeniem po ziemi pokonał próbującego interweniować Nikołajczyka! Tym sposobem uratowaliśmy cenny punkt, bo był to gol na 2-2.

Druga część zawodów była nieco lepsza w wykonaniu namysłowian, niemniej to dalej nie to, czego oczekują kibice. Dobrze nasza gra wyglądała w pierwszym kwadransie i wtedy właśnie doprowadziliśmy do wyrównania, choć równie dobrze mogliśmy nawet prowadzić. Zabrakło jednak w kilku atakach precyzji i ostatniego podania. Później mecz się wyrównał i znów zapanował typowy boiskowy klincz. Gorzej, że w międzyczasie gogolinianie zaskoczyli nas z rzutu wolnego i ponownie przegrywaliśmy. Na szczęście w doliczonym czasie gry czwarty raz w tym sezonie Start zdobył gola, który dał nam punkt. W tym sezonie kibiców NKS-u nie jest łatwo oglądać spotkania z udziałem swoich pupili, ale jak mawiał ostatnio klasyk Tomasz Hajto udaje się sporo meczów kończyć tzw. „truskawką na torcie”. Jasne, dużo przyjemniej (i mniej stresująco) byłoby oglądać spotkania rozstrzygane wcześniej i przede wszystkim zwycięskie, ale tak nie jest. To kolejny sezon, w którym czerwono-czarni muszą się mocno postarać, aby uniknąć degradacji do okręgówki. Na razie jesteśmy pod kreską i w dołku, ale wierzymy, że w końcówce jesieni uda się ekipie Damiana Zalwerta zdobyć na tyle punktów, że nasza pozycja w przerwie zimowej nie będzie tak kiepska, jak jest obecnie. Trzeba jednak punktować, a kolejna ku temu okazja nadarzy się w sobotę w Graczach. To jednak nie będzie wcale łatwy i przyjemny mecz. [MK, KK]

 

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy