Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Remis po słabym meczu

Odsłony: 3231

 

Namysłowska jedenastka z ulicy Pułaskiego zanotował czwarty w sezonie podział punktów. Z jednej strony ewidentnie brakuje nam zwycięstw i przez to plasujemy się w dolnych rejonach tabeli (aktualnie pozycja nr 15). Z drugiej jednak remis w sobotnim pojedynku z silnym LZS-em Starowice Dolne (1-1) jest o tyle krzepiący, że czerwono-czarni w czwartym z kolei spotkaniu IV ligi opolskiej nie dali się pokonać. Dobre więc i to, tym bardziej, że na mocno nasiąkniętej deszczem murawie nie zaprezentowaliśmy się z najlepszej strony. Długo zanosiło się na porażkę, mimo, że przez większość spotkania podopieczni trenera Damiana Zalwerta grali z przewagą jednego zawodnika. Na szczęście w doliczonym czasie gry na wysokości zadania stanął doświadczony Patryk Pabiniak, dzięki czemu jedno „oczko” pozostało w Namysłowie. A co wydarzyło się na przestrzeni 90 minut i kto pozostawił po sobie lepsze wrażenie? O tym w kolejnych akapitach.

Lepiej w spotkanie weszli rywale ze Starowic, którzy od pierwszych minut solidniej operowali piłką. Pierwsze zagrożenie pod bramką obejrzeliśmy jednak dopiero w 9’. Wtedy to po rzucie rożnym Jaworski złożył się do strzału z powietrza, ale z 18 metrów fatalnie przestrzelił. W kolejnych minutach niemrawo grający namysłowianie ograniczali się raczej do wytrącania z rytmu przeciwnika, niż kreowania akcji w ofensywie. W efekcie na kolejną próbę jednej ze stron czekaliśmy do 22’. Tym razem Jaworski zdecydował się uderzyć z 16 metrów, ale uczynił to zbyt lekko, do tego prosto w rękawice stojącego na drodze piłki Zająca. Niestety, trzecia próba gości przyniosła (w 30’) im prowadzenie. Po dośrodkowaniu z lewej flanki Poważnego futbolówka minęła próbującego interweniować Zająca, a nadbiegający Jaworski wepchnął ją z najbliższej odległości do siatki, choć jeszcze rozpaczliwie próbował przeszkadzać mu Adrian. To nie były dobre minuty w wykonaniu Startu, więc trudno się dziwić, że i tak bez jakiegoś wielkiego rozmachu (choć konsekwentnie) grający rywale wyszli na prowadzenie. Z kolei w 36’ na uderzenie z rzutu wolnego (w odległości 30 metrów od namysłowskiej świątyni) zdecydował się Boczarski. Mogliśmy jednak odetchnąć, bowiem „skóra” o pół metra minęła słupek naszej bramki. Gracze Startu po raz pierwszy sensowniej zaatakowali dopiero w 40’. Wówczas po rozegraniu piłki w środku pola ta trafiła do Ptaka, który mocno strzelił z 18 metrów. Czarnecki interweniował z kłopotami, najważniejsze jednak dla gości, że skutecznie, bo odbił futbolówkę do boku. W odpowiedzi (41’) aktywnego tego dnia Jaworskiego dopadła chwilowa „pomroczność jasna”, gdyż w kick-bokserskim stylu wjechał w nogi Żołnowskiego, za co całkowicie słusznie został przez arbitra odesłany pod prysznic. W tym momencie pojawiła się w namysłowskich sympatykach nadzieja (a było ich tego dnia na trybunach zaledwie 50-ciu), że przy grze z przewagą jednego zawodnika uda się jeszcze spotkanie, do tej pory kiepsko z naszej strony wyglądające, uratować. I w 44’ po wrzutce z głębi pola Sarnowski główkował z 10 metrów w światło bramki. Czarnecki po raz kolejny tego dnia pokazał jednak, że zna się na swoim fachu i z trudem, ale ponownie skutecznie odbił piłkę przed siebie. Natomiast w ostatniej akcji przed zejściem do szatni (45’) po poślizgnięciu się przeciwnika Sarnowski wyszedł w narożniku szesnastki sam na sam z golkiperem LZS-u, skąd zdecydował się dogrywać do biegnącego mu w sukurs Ptaka. Niestety uczynił to nieprecyzyjnie i starowiccy defensorzy podanie zdołali przechwycić.

Do przerwy namysłowianie grali ospale i bez konkretnego pomysłu na zaskoczenie obrony przeciwników. Dlatego też niewiele pod ich bramką ciekawego się działo. Goście dla odmiany wyglądali na zespół lepiej zorganizowany i przede wszystkim lepiej grający piłką, przesuwający się z grą do przodu w zaplanowany sposób. No i ta zauważalna przewaga taktyczno-techniczna dała im skromne prowadzenie. Nadzieje na dobry wynik odżyły jednak wśród namysłowskiej publiki w końcowych minutach pierwszej części, po tym jak za brutalny faul na Żołnowskim ruchliwy i trudny w pilnowaniu Jaworski wyrzucony został z murawy.

Ale po wznowieniu gry nie było widać liczebnej różnicy w obu zespołach. Goście ze Starowic grali bowiem rozsądnie piłką, ograniczając możliwość zaskoczenia swojej defensywy przez graczy z Namysłowa. Podopieczni Damiana Zalwerta długo więc bili głową w mur, nim zaczęli stwarzać zagrożenie bramki LZS-u. Ba, to właśnie rywale groźniej atakowali. W 48’ Poważny po dośrodkowaniu z kornera mocno uderzył z 18 metrów w kierunku bliższego słupka, ale Zając świetnie się zachował, odbijając piłkę za boisko. Niebawem (56’) piłka po dośrodkowaniu z lewego sektora boiska przeszła przez próbujących interweniować zawodników. Zaskoczony tym faktem golkiper Startu zdołał jednak w porę wyciągnąć rękę i odbił w ostatniej chwili piłkę zmierzającą do siatki. Mieliśmy szczęście, choć brawa należą się Zającowi. Przez kolejny kwadrans walka toczyła się głównie między szesnastkami, więc kibice zaczynali się już mocno nudzić. Przerwał to wszystko w 70’ Boczarski, uderzając z rzutu wolnego z odległości 18 metrów. Piłka po koźle leciała w światło bramki, gdzie Zając po raz kolejny zachował się bardzo dobrze, ekspediując ją efektowną paradą na rzut rożny. Czerwono-czarni dopiero po tym okresie mocniej nacisnęli rozsądnie grającego przeciwnika. W 71’ po dośrodkowaniu z rogu P.Pabiniaka piłka trafiła do Żołnowskiego, który główkował z 7 metrów. Szkoda, że lecący w światło bramki piłkarski element pożądania zablokowali obrońcy. W tym samym momencie namysłowianie reklamowali sędziemu, że przy interwencji jeden z rywali pomógł sobie ręką, ale arbiter pozostał na ich uwagi niewzruszony. Na kolejną ciekawą akcję musieliśmy czekać do 82’. Wtedy to po rzucie wolnym powstało w szesnastce Starowic potężne zamieszanie, w którym strzelali kolejno Szczygieł, Sarnowski, Ł.Pabiniak i ponownie Szczygieł. Ale piłka za nic nie chciała wpaść do siatki, będąc każdorazowo blokowaną. Strzał Ł.Pabiniaka obronił bramkarz Czarnecki, natomiast dobitka Szymka Szczygła wylądowała na słupku i wyszła za boisko. Jak pech, to pech. Niebawem (87’) Żołnowski z 25 metrów także uderzał na bramkę rywali, ale „kula” odbiła się jeszcze od pleców P.Pabiniaka i wyszła w aut bramkowy. I gdy wydawało się, że goście dowiozą prowadzenie do ostatniego gwizdka, w przedłużonym czasie gry padło wyrównanie. Ściślej w 90+1’, gdy Ł.Pabiniak dograł „skórę” na 20 metr do P.Pabiniaka, który najpierw ograł jednego obrońcę, za chwilę minął drugiego i strzałem z 18 metrów po ziemi tuż przy słupku doprowadził do remisu 1-1. Cieszyliśmy się z tego gola, bo to zawsze zdobycz dająca punkt. Jeszcze w 90+2’ na uderzenie z 20 metrów zdecydował się jeden z przeciwników, ale po raz kolejny świetną paradą popisał się Zając, stając się w niejako cichym bohaterem zawodów (zresztą w drugim spotkaniu z rzędu).

Remis wywalczony rzutem na taśmę musi cieszyć, choć to tylko jeden punkt wywalczony na swoim terenie. Pamiętajmy jednak, że przeciwnik postawił naszemu zespołowi wysokie wymagania, sprawnie operując futbolówką w każdym niemal sektorze boiska. Nasz zespół w sobotę zaprezentował się słabo. Wydaje się zresztą, że to najbardziej niemrawy mecz w wykonaniu czerwono-czarnych w tym sezonie. Niewiele nam w tym spotkaniu wychodziło, a prawie nic w pierwszej połowie, gdy LZS wyszedł na prowadzenie po golu Jaworskiego. Ten sam Jaworski kilkanaście minut później utrudnił swoim kolegom zadanie, bo za bezmyślny faul został relegowany z murawy. I ostatecznie NKS fakt ten wykorzystał w przedłużonym czasie drugiej części gry. Wcześniej starowiczanie nadal umiejętnie trzymali nas w szachu, praktycznie odcinając od klarownych sytuacji. Ale gdy w okolicach70 minuty rywal opadł nieco z sił, a Start podkręcił tempo, to wówczas zaczęliśmy przeważać. Długo jednak zanosiło się, że nic nie ugramy. W końcu jednak doświadczony P.Pabiniak dostał piłkę, w swoim stylu wymanewrował dwóch rywali i zdobył gola na wagę remisu. Szanujmy ten podział punktów, bo nie przyszedł on łatwo. Pocieszmy się jednak także tym, że skoro przydarzył się Startowi słaby mecz, to w kolejnej grze będzie już tylko lepiej i ponownie zapunktujemy. W Czarnowąsach ze Swornicą gra nam się bardzo trudno, ale my wierzymy w chłopaków i mamy nadzieję, że Ci wrzesień zakończą równie dobrym akcentem, co cztery wcześniejsze pojedynki o punkty. [MK, KK]

 

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy