Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Blisko, coraz bliżej...

Odsłony: 4161

 

Tytułowe określenie, to nawiązanie do tytułu serialu znanego starszemu pokoleniu kibiców (wyprodukowanego w 1983 r.), który opowiadał o historii polskiej rodziny z Górnego Śląska na przestrzeni niestabilnych czasów między 1863, a 1945 rokiem. Ale to także nasza refleksja związana z nieuchronnie zbliżającą się premiera IV ligi opolskiej. Sezon 2016/17 zacznie się dokładnie za 12 dni, więc przed naszymi piłkarzami ostatni już dzwonek na doszlifowanie formy. Namysłowski coach Damian Zalwert ewidentnie niezadowolony z dokonań zespołu podczas jego misji ratowania IV ligi, w przerwie letniej postanowił nie tylko przyjrzeć się młodzieżowemu zapleczu klubu, ale przede wszystkim zmodyfikować dotychczasową taktykę. Manewr to nieco ryzykowny, bo wiadomo, że głównym determinantem postępu w futbolu jest czas. Tymczasem niecałe cztery tygodnie na taką pracę, to okres cokolwiek krótki. Nasz szkoleniowiec uznał jednak, że dotychczasowa gra oparta na tradycyjnej taktyce 1-4-4-2 (z modyfikacjami w ofensywie) nie zdawała egzaminu i stąd wspomniana decyzja. Póki co, chłopcy poznają nowe obowiązki podczas gry i różnie reagują na boisku. Mimo to mamy nadzieję, że w dniach poprzedzających domową premierę kampanii 2017/18 z Unią Kolonowskie (ten mecz 5 sierpnia) chłopcy opanują założenia w takim stopniu, że zaczną one szybko przynosić efekty. Rosyjskie przysłowie mówi, że „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”. A skoro tak, to oczywiście trzymamy kciuki za to, żeby już w połowie sezonu o namysłowskim Starcie mówiono, jako o pozytywnym zaskoczeniu rozgrywek. Na razie krok po kroku zespół zgłębia tajniki nowych boiskowych zachowań i plusem jest na pewno fakt, że w trzecim kolejnym meczu kontrolnym nie przegrał. No właśnie, a jak zaprezentował się w ostatnią sobotę? O tym w kolejnych akapitach.

W spotkanie nieco lepiej weszli gospodarze, którzy w 7’ stanęli przed szansą bramkową. Ale uderzenie z rzutu wolnego z odległości 18 metrów przemknęło metr obok namysłowskiej świątyni. Odpowiedzieliśmy chwilę później (8’) gdy Kostrzewa doszedł do piłki po prawej stronie, „złamał” atak do środka i potężnie huknął z narożnika pola karnego. Kownacki był jednak na posterunku i futbolówkę zastopował. W 12’ po płynnym rozegraniu piłki Zieliński zdecydował się na strzał z 20 metrów, a golkiper Żubrów sparował „kulę” na korner. Z kolei w 14’ Biliński spróbował swoich sił uderzeniem z rzutu wolnego (20 metrów od bramki). Bramkarz miejscowych niepewnie interweniował i w efekcie piłka wypadła mu z rąk między nogi, po czym toczyła się do siatki. Ostatecznie jednak ten sam gracz naprawił swój błąd, zatrzymując ją na linii bramkowej. Start był odrobinę aktywniejszy w ofensywie, czego efektem kolejna sytuacja z 22’. W dobrej indywidualnej akcji na lewej stronie P.Pabiniak ograł jednego z rywali, wpadł w pole karne, po czym odegrał „skórę” na 18 metr do Szczygła. Ten jednak uderzył tyleż mocno, co niecelnie. 5 minut później (27’) P.Pabiniak przyjął „skórę” na 25 metrze, obrócił się z nią i mocno strzelił. Szkoda jednak, że 2 metry obok słupka smarchowickiej świątyni. Miejscowi odpowiedzieli groźnie dopiero w 30’. Po akcji lewym sektorem boiska dośrodkowana piłka spadła na 7 metr, gdzie po sytuacyjnym uderzeniu Kodliuk z trudem odbił ją do boku. Za moment (31’) Łukasz Pabiniak podał do swojego kuzyna Patryka. Ten już w szesnastce wymanewrował jednego z rywali, znajdując się w sytuacji „sam na sam” z Kownackim. Golkiper Żubrów dobrze jednak skrócił kąt i poważne zagrożenie zneutralizował. Smarchowiczanie przedostali się pod nasze pole karne w 35’, wywalczając z boku pola karnego rzut wolny. Spod linii autowej w kierunku bramki uderzył Damian Raszewski. Wydawało się, że Kodliuk nie będzie miał problemów z interwencją, jednak popełnił błąd i futbolówka zatrzymała się dopiero w jego bramce. Wśród namysłowian zapanowała lekka konsternacja, bo na pewno w tym momencie spodziewali się większego spokoju swojej ostatniej instancji. Przegrywaliśmy 0-1. Rywale chcieli iść za ciosem i w 40’ znów zrobiło się pod naszą świątynią niebezpiecznie. Po dośrodkowaniu z lewej flanki na 14 metr jeden z napastników Żubrów uderzył jednak nad bramką i mogliśmy odetchnąć. W 44’ odkuć się chciał Kostrzewa, który atakiem z prawej flanki i „złamaniem” akcji do środka, z 20 metrów uderzył prosto w rękawice Kownackiego. Co ważne, w 45+1’ Start zdołał w końcu doprowadzić do wyrównania i także po stałym fragmencie. Z rzutu rożnego idealnie na 7 metr dośrodkował P.Pabiniak. „Kula” trafiła na głowę Ł.Pabiniaka, który uderzył na bramkę. Futbolówkę próbował jeszcze wybić z linii bramkowej G.Stadniczuk, jednak nie uczynił tego precyzyjnie i ta po jego nodze wpadła do siatki. A chwilę później Pan Sławomir Bryś zaprosił obie drużyny na kilkunastominutową przerwę.

Toczony w potwornym upale mecz miał ślamazarne tempo. Zawodników gorące powietrze momentami zatykało, przez co ich akcje w ogóle nie miały tempa. Poza tym namysłowianie, mimo, że stworzyli sobie więcej bramkowych sytuacji od gospodarzy, razili niedokładną i nierzadko chaotyczną grą (bez pomysłu). Nie wyglądało to dobrze, choć rywale także nie pokazali nic szczególnego. Mimo to nieliczna grupka kibiców doczekała się goli. A że Żubry i Start solidarnie trafiły po jednym razie, to do przerwy wynik brzmiał 1-1.

Początkowe minuty po przerwie były po obu stronach raczej asekuranckie. Stan ten w 54’ przerwali czerwono-czarni. Po ładnym ataku prawą flanką zawodnik testowany podał na 10 metr do W.Czecha, który jednak w dobrej sytuacji został zablokowany przez obrońców. Za chwilę atak lewą stroną ponowił Kamil Błach, wjeżdżając w pole karne i zagrywając na 5 metr. Niestety, niedokładnie i bez przykrych dla rywali konsekwencji. Kilkadziesiąt sekund potem (55’) Wierzbicki wymanewrował w środku pola przeciwnika i uderzył z 25 metrów. Mocno bita piłka wylądowała jednak w koszyczku Kownackiego. Lepiej prezentujący się Start rozpędzał się i w 58’ znów zaatakował. Dobre prostopadłe podanie Ptaka trafiło do P.Pabiniaka, a ten strzelił z 14 metrów w kierunku dalszego słupka. Kownacki spisał się jednak przy interwencji i nieprzyjemną piłkę zatrzymał. A w 63’ Smolarczyk znalazł się „jeden na jednego” z bramkarzem Żubrów, po tym jak piłkę zgrał mu głową P.Pabiniak. Szkoda jednak, że w doskonałej okazji „Smolar” uderzył obok bramki. Atak w 68’ także przeprowadzili namysłowianie. Tym razem Smolarczyk dośrodkował „kulę” na 5 metr, gdzie piłkę opanował Kamil Błach i strzelił na bliższy słupek. Czujny golkiper miejscowych zdołał jednak wybić „skórę” nogami na korner. Rywale odpowiedzieli dopiero w 72’. Po rzucie rożnym i zbyt krótko wybitej piłce przez namysłowskich defensorów, jeden ze smarchowiczan zdecydował się z 16 metrów strzelić w obrys bramki. Strzał zmierzał w światło naszej świątyni, ale dobrze zareagował Krystian Błach, wybijając ją z linii bramkowej w pole. NKS momentalnie odpowiedział. W 73’ z rzutu wolnego swoich sił spróbował Ł.Pabiniak, lecz po jego uderzeniu z 20 metrów zmierzającą pod poprzeczkę piłkę bramkarz Żubrów zdołał ją nad nią wypchnąć. Z kolei po kornerze w wykonaniu P.Pabiniaka, jego kuzyn tym razem głową przeniósł futbolówkę tuż nad bramką. Start lepiej wtedy wyglądał w ofensywie, choć w ostatnim kwadransie inicjatywę przejęli gospodarze. W 76’ Krystian Błach ponownie zastopował futbolówkę na namysłowskiej linii bramkowej (tym razem głową) po strzale z wolnego oddanego z 18 metrów. Rozochociło to rywali i Ci w 78’ znów nam zagrozili. Tym razem strzał z 20 metrów rywala przemknęło o centymetry od okienka czerwono-czarnej świątyni strzeżonej przez Zacharskiego. Ostatnia godna odnotowania akcja miała miejsce w 87’. Wtedy to po błędzie obrony Startu jeden ze smarchowiczan uderzył z 16 metrów. „Zachar” był jednak i tym razem na posterunku i piłkę zatrzymał.

Po przerwie podopieczni Damiana Zalwerta wyglądali już lepiej. Owszem, też zdarzały im się przestoje w grze, ale niewymuszonych błędów było zasadniczo mniej. Ambitnie walczący smarchowiczanie długo nie potrafili zneutralizować poczynań naszego zespołu, niemniej w końcówce parokrotnie przedostali się na namysłowskie przedpole, kończąc ataki strzałami. Start wykreowanych sytuacji miał więcej, lecz w decydujących momentach zabrakło precyzji i chłodnej głowy. Kolejny test za nami. Nie przegraliśmy w Smarchowicach, ale dalecy jesteśmy od euforii. Czerwono-czarni wciąż są na etapie docierania nowej taktyki, a i duża rotacja w składzie wcale w zgraniu nie pomaga. Rozumiemy jednak decyzję coacha o zmianach i roszadach, bo taktyka to jedno, a selekcja na poszczególne pozycje, to drugie. Dajmy spokojnie pracować chłopakom. Kredy zaufania jest wskazany, więc zamiast emocjonować się testem, uzbrójmy się w cierpliwość, licząc na dobry początek na inaugurację rozgrywek o punkty. [MK ,KK]

 

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy