Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Jesienią nie poprowadzę zespołu"

Odsłony: 5360

StartNamyslow.pl: - Przed spotkaniem ze Startem Pański zespół był już spokojny o utrzymanie, jednak cel i tak mieliście. To walka o pierwszą domową wygraną przy Kolejowej w rundzie wiosennej. To się jednak nie udało.

Marcin WICHER (trener Pogoni Prudnik): - Faktycznie ta świadomość zdecydowanie mobilizowała nas do tego, aby się spiąć i w końcu wywalczyć 3 punkty na własnym terenie. Widzieliśmy, że zagramy z grającym w każdym meczu o życie przeciwnikiem, bardzo zdeterminowanym. Wiedzieliśmy też, że Start nie zaryzykuje otwartej gry. Zakładaliśmy, że przeciwnik się troszkę cofnie i będzie próbował grać z kontry. No, ale tak naprawdę poza Stalą Brzeg, większość drużyn w naszej lidze ma problemy z grą atakiem pozycyjnym. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to może być mecz, w którym o sukcesie danej drużyny zadecydować może jedna bramka. Do przerwy bezbramkowy rezultat dawał nam nadzieję, że im dłużej będzie się taki wynik utrzymywał, tym Start w końcu będzie zmuszony się odsłonić, zaatakować lub wyjść z kontrą większą liczbą zawodników. I że dzięki temu będziemy w końcu mieć więcej miejsca pod bramką przeciwnika. Wiedzieliśmy, że musimy być bardziej skuteczni, ale sytuacji bramkowych z obu stron było w tym meczu niewiele. I chyba to 0-0 nieco nas pod koniec spotkania uśpiło, tym bardziej, że większego zagrożenia pod naszą bramką nie było. My może stworzyliśmy nieco więcej sytuacji od gości, ale też bez super zagrożenia bramki. Bardziej były to okazje dziewięćdziesięcio, niż stuprocentowe. W ostatnich minutach popełniliśmy błąd przy ustawieniu w tyłach i Start strzelił bramkę.

- Porażka Pogoni okazała się być bez większych konsekwencji, niemniej prudniccy kibice są chyba zaniepokojeni, że po rewelacyjnej jesieni w Waszym wykonaniu, wiosną gracie co najwyżej średnio.

- Powiedziałbym bardziej dosadnie, że zawodzimy. Albo inaczej. W ostatnich latach graliśmy dwie różne rundy, jedną słabszą, drugą lepszą. I tak się składało, że tą lepszą była przeważnie runda wiosenna. Teraz jest na odwrót. Nie ukrywam jednak, że w stosunku do jesieni jesteśmy osłabieni kadrowo i zdawaliśmy sobie sprawę, że w lidze zdominowanej przez Stal Brzeg wiosną będziemy mogli dać więcej szans gry młodym chłopakom. Z jednej strony zapłaciliśmy frycowe, a z drugiej młodzież może się ogrywać. Odbiór naszych obecnych wyników byłby z pewnością inny, gdyby nie fatalna seria meczów u siebie. Obecnie po 7 domowych spotkaniach wiosny mamy 1 punkt na koncie. Nie wiem czy znaleźlibyśmy drugą drużynę w Polsce z takim fatalnym domowym bilansem. A zdobyliśmy naprawdę sporo punktów poza Prudnikiem. Gdybyśmy więc zagrali na normalnym poziomie punktowym przed własną publicznością, to obecną rundę potraktowalibyśmy jako bardzo dobrą.

- A czy na słabszą dyspozycję Pogoni wiosną nie miały czasem wpływu zawirowania na ławce trenerskiej? Jest Pan trzecim szkoleniowcem Pogoni w obecnym sezonie, ale w klubie, który ani nie walczył o awans, ani tym bardziej nie groziła mu w żadnym momencie degradacja. To trochę zastanawiająca sytuacja, szczególnie jeśli mówimy o futbolu na poziomie IV-ligowym.

- Kibice rzeczywiście mogli odebrać te zmiany jako nietypowe. Akurat jestem zawodnikiem, który wcześniej grał w drużynie, więc nie jestem osobą anonimową w środowisku. Ciągłość została więc w jakiś sposób zachowana. Z perspektywy jeszcze nie zakończonego sezonu ciężko jest powiedzieć czy te zmiany odbiły się na zespole. Bardzo udana pierwsza runda chyba rozbudziła zbyt mocno nadzieje kibiców i zawodników. Chyba mało kto spojrzał na sprawę rzeczowo w takim sensie, że drużyna jesienią zrobiła super wynik i w kolejnej rundzie będzie ten poziom punktowy trudno utrzymać. Większość „pojechała” na fali optymizmu. A co do odejścia trenera Semergi, to nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. To nie leży w mojej gestii.

- No to na koniec zapytam czy Marcin Wicher pełni rolę dyżurnego strażaka w Pogoni czy też można się spodziewać, że poprowadzi Pan drużynę również w kolejnym sezonie?

- Nie ma takiej opcji. Rozmawiałem z zarządem i ustaliliśmy, że moją obecną rolę pełnił będę tylko do końca sezonu. Myślę, że nie byłoby jej, gdyby zespół nie miał pewnego utrzymania. Zmiany dokonane zostały w końcówce rundy i zarząd wyszedł z założenia, żeby nie zaburzać sytuacji w drużynie. Do mundurówki się nie piszę, żaden ze mnie strażak. Chcę się zająć graniem, bo jeszcze wiek mi na to pozwala i jakoś mi to wychodzi. Dlatego jesienią nie poprowadzę zespołu. Pewnie niebawem pojawi się nowy trener, dlatego spokojnie czekamy na to nazwisko.

- Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę, życząc Pogoni udanej końcówki sezonu.

- Dziękuję bardzo. Ja życzę Startowi utrzymania, bo zasługujecie jako klub na grę w IV lidze. Mam nadzieję, że Wam się uda. [rozmawiał KK]

Fot.: Marcin Wicher, obecny trener prudnickiej Pogoni, jednoznacznie zakomunikował, że jesienią wraca na murawę do swoich
kolegów z boiska (na zdjęciu), nie zamierzając kontynuować przygody trenerskiej. [zdjęcie: www.nto.pl]

 

StartNamyslow.pl: - Punktem wyjścia do jakiegokolwiek myślenia o utrzymaniu w lidze było bezwzględne wywalczenie zwycięstwa. I to się udało.

Bartosz MEDYK (szkoleniowiec Startu Namysłów): - Udało się, aczkolwiek zawodnicy mnie i kibiców wystawili na ciężką próbę nerwów, bo akcja decydująca o wyniku przeprowadzona została przez zespół pod koniec meczu. Zakładaliśmy, że ten mecz w drugiej połowie może się otworzyć, gdyż przed przerwą, przy niesprzyjającej aurze, obie drużyny skupiły się przede wszystkim na tym, aby bramki nie stracić. Zabezpieczenie tyłów było w ogóle kluczem do sukcesu. Mimo gorącego powietrza murawa była grząska, ciężka do grania. Trochę czasu minęło, zanim przystosowaliśmy się do tych warunków. Nie ukrywam, że z niepokojem oczekiwaliśmy wieści z innych boisk. O spadku Zdzieszowic wiedzieliśmy już w trakcie spotkania, ale akurat ta sytuacja nie załamała chłopców. Czekaliśmy na końcowe rozstrzygnięcia zaraz po meczu, no i niestety, nie były one dla nas sprzyjające. Dlatego tym bardziej się cieszę, że w decydującej akcji Miłosz Kostrzewa zamknął atak z prawej strony. A nie było to łatwe zadanie, bo miał dosyć duży kąt do strzału. Wytrzymał jednak presję i skierował piłkę do bramki. Dzięki temu wciąż pozostajemy w grze o utrzymanie. Gdybyśmy gola nie strzelili, to w dwóch ostatnich meczach nie mielibyśmy już o co grać. Gramy do końca, mam nadzieję, że do końca z pozytywnymi dla nas emocjami. Czas nagle zaczął w naszej lidze gonić i moment decydujący nastąpi w najbliższym tygodniu. Ekscytacja miesza się u nas z podenerwowaniem. Musimy przede wszystkim patrzeć na siebie, a dopiero w drugiej kolejności na ewentualne potknięcia przeciwników.

- Aktualnie znajdujemy się w bardzo trudnym położeniu, jeśli chodzi o tabelę. Ale tak się to wszystko może jeszcze ułożyć, że jeśli padną dla nas korzystne wyniki w innych grach, to Start Namysłów może skończyć rozgrywki nie tylko na dziś niepewnej pozycji 14-tej, ale nawet na 13-tej, która na sto procent daje utrzymanie.

- Statystycznie tak się to może faktycznie poukładać. Mamy jednak świadomość, że przed nami aż dwa mecze, które bezwzględnie musimy rozstrzygnąć na swoją korzyść. To trudne zadanie, bo wiadomo, że w każdym poprzednim meczu naprawdę trudno było osiągnąć zwycięski rezultat. Po raz kolejny powtórzę, że nasza liga pokazuje, iż każdy z każdym może wygrać. Rezultaty są czasem naprawdę nieprzewidywalne. W teorii mamy szansę na utrzymanie, ale ciężka do tego celu droga. W środę zespół z Kup będzie miał w meczu z nami swój cel. A i zdegradowana Olimpia, z którą zagramy na koniec, też w ostatnim czasie pokazuje się z dobrej strony. Niestety, dziś brakuje nam kilku punktów, które pogubiliśmy we wcześniejszych grach i dlatego teraz musimy liczyć także na innych. Na pewno jednego tej lidze nie można odmówić, że jest bardzo wyrównana i emocje będą nas czekać z dużym prawdopodobieństwem do końca. Pewnie kilka tygodni temu nikt nie obstawiałby, że na dwie kolejki przed końcem niepewne swego będą zespoły Kup i Gogolina, które naprawdę dobrze się prezentują. Przestrzegam jednak przed zbytnim optymizmem i liczeniem punktów do przodu. Owszem, jest jakaś szansa przed nami i będziemy z niej chcieli skorzystać. Będzie to jednak w naszym przypadku bardzo trudne, choć nie niemożliwie, i to jest równie ważne. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
1 Komentarze | Dodaj własne