Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Wiedziałem, na co się piszę"

Odsłony: 7055

Każdy kibic namysłowskiego Startu z niepokojem spogląda za okno. Aura nie rozpieszcza. Śnieg mocno daje się we znaki. Z tego tez powodu zagrożona może być inauguracja rundy wiosennej IV ligi. Obecna niepogoda nie będzie już jednak miała żadnego wpływu na przygotowania opolskich IV-ligowców do drugiej części sezonu. Te bowiem można już oficjalnie uznać za zakończone. Biorąc pod uwagę ten fakt, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poprosili trenera Bartosza Medyka o podsumowanie pracy, którą zespół wykonał w przerwie między rundami. Korzystając z okazji, chcieliśmy również poznać punkt widzenia trenera Medyka na innej sprawy.

Naszą rozmowę ze szkoleniowcem namysłowskiego Startu podzieliśmy na dwie części. Dziś pierwsza z nich. Dowiedziecie się z niej Państwo m.in. o przyczynach niedotarcia zespołu seniorów na ostatni sprawdzian przed rundą wiosenną, jak o przemyśleniach trenera na temat sytuacji organizacyjnej klubu.

StartNamyslow.pl: - Naszą rozmowę powinniśmy rozpocząć od podsumowania przygotowań do nadchodzącej rundy wiosennej. Nie sposób jednak przejść do porządku dziennego nad tym, co stało się - a właściwie to, co się nie stało - w sobotę. Start Namysłów, jeden z najbardziej zasłużonych opolskich klubów piłkarskich, nie zdołał zebrać 11 zawodników do sparingowej gry i musiał odwołać ostatni test-mecz przed ligową wiosną. Najważniejsze pytanie na tę chwilę brzmi: czy namysłowski Start w ogóle przystąpi do wiosennych zmagań? Jeśli tak, to czy to Pan pokieruje czerwono-czarnymi z ławki trenerskiej?

Bartosz MEDYK (trener seniorskiego zespołu Startu Namysłów): - To bardzo proste pytania. Oczywiście, że zagramy wiosną na IV-ligowych boiskach, a ja - na dzień dzisiejszy – nadal pełnię funkcję trenera Startu. Przyznam jednak, że nie pamiętam sytuacji, żebyśmy nie pojechali na mecz. Pamięcią sięgam zaś do czasów, kiedy jeszcze grałem w piłkę. Nie ukrywam, że w sobotę na gorąco byłem oburzony tą sytuacją. Kiedy jednak opadły emocje, przemyślałem parę spraw. W sobotę mieliśmy jakby kulminację problemów z frekwencją zawodników na meczach i treningach. Na papierze nasza kadra wydaje się liczna. Na dobrą sprawę wiosną jednak będę mógł liczyć na 17-18 piłkarzy. Aż siedmiu zawodników jest kontuzjowanych. Dwóch z nich nie zagra w Starcie w najbliższym czasie. Uraz Adriana jest bardzo poważny. Nie wiadomo czy wróci jeszcze do przygody z futbolem. Ponadto na jednym z turniejów szkolnych kontuzji doznało aż trzech naszych graczy. Eliminują one ich z treningu na 5-6 tygodni. Plaga niedyspozycji plus niestawienie się na mecz dwóch osób spowodowały, że nie pojechaliśmy w sobotę do Kluczborka. Na poziomie amatorskim, a za taki należy uznać IV ligę opolską, takie sytuacje zdarzają się. Ale nie znaczy to, że akceptuję taki stan rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że to zarówno ujma dla klubu, jak i osobiście dla mnie jako trenera. Niestety, ostatnia sobota zapisała się czarnym zgłoskami w historii Startu.

- Od lat jesteśmy klubem amatorskim. Stali bywalcy trybun przy Pułaskiego uważają jednak, że z każdym miesiącem ta „amatorszczyzna” jest coraz bardziej widoczna. Fatalne wyniki w lidze, dramatyczna frekwencja na meczach, słabe wyniki drużyn młodzieżowych występujących w regularnych rozgrywkach. Mam świadomość, że nie odpowiada Pan za kwestie organizacyjne, ale czy rzeczywiście jest tak, że klub wymagałby gruntownych zmian?

- Patrząc na sytuację z zewnątrz oraz opierajac się wyłącznie na statystyce, można byłoby powiedzieć, że klub nie rozwija się. Każdy, kto zna sytuację Startu od środka, widzi jednak pewne zmiany. Nie ma co porównywać warunków sprzed kilku lat do tych obecnych. Powód jest prozaiczny. To zupełnie inny klub, skupiający zdecydowanie więcej młodzieży. Drużyny dziecięce, będące obecnie podstawą klubu, pochłaniają wiele czasu i energii działaczy. Te działania wykonywane są jednak z myślą o przyszłości. Zgodzę się, że statystycznie nie wygląda to najlepiej. Seniorzy zajmują odległe miejsce w IV lidze opolskiej, a drużyny młodzieżowe radzą sobie różnie. To jednak jest sport. Jedni wygrywają, a drudzy przegrywają. Na naszym przykładzie możemy zaobserwować kompletną huśtawkę nastrojów. W ciagu 10 dni najpierw pokonaliśmy III-ligowca, żeby chwilę później bardzo wysoko ulec zespołowi z IV ligi. Trudno dostrzec w tym logikę. Zapewniam, że każdy stara się dawać z siebie wszystko. Jesteśmy jednak tylko klubem amatorskim. Oczywiście sam dostrzegam wiele płaszczyzn, na których mogłoby być lepiej. Sporo mogłoby się zmienić, jeżeli przybyłoby dodatkowych rąk do pracy w klubie. Żałuję, że w Namysłowie jest coraz mniej społeczników chcących poświęcać swój czas dla rozwoju futbolu w naszym mieście. Na pewno pokaźne jest jednak grono obserwatorów, którzy stoją tylko z boku i oceniają. Nie zamierzam wdawać się jednak w szczegóły, bo jestem przede wszystkim trenerem.

Fot.: Trener Bartosz Medyk ma o czym myśleć przed inauguracją rundy wiosennej. [zdjęcie:Agnieszka Michalska]

 

- Model drużyny preferowany przez prezesa Kozana zakłada grę samymi wychowankami. Czy taka opcja, chyba wymuszona ograniczeniami finansowymi klubu, na dłuższą metę wytrzyma rywalizację z opolską konkurencją?

- Kluby, które opierać się będą na wychowankach, przetrwają. Jeżeli jednak stać je na posiłki z zewnątrz, to warto skorzystać z takiej opcji. Wówczas łatwiej o grę na wyższym poziomie. Kilku doświadczonych zawodników o odpowiednim stopniu umiejętności w kadrze drużyny, to wartość dodana. Dają oni zespołowi jakość i sprawiają, że młodzi wychowankowie starają sie dorównać do ich poziomu. Potrzeba znaleźć złoty środek. Na postawienie w większości na piłkarzy spoza Namysłowa nas nie stać. A ograniczenie się tylko do naszych wychowanków spowoduje, że nie będą się oni rozwijali tak szybko, jakby mogli. Zabraknie bowiem lepszych zawodników, do których należałoby równać.

- Moje kolejne pytanie dotyczy treningów. Jest Pan szkoleniowcem bez wsparcia, tzn. bez asystenta, nie wspominając o masażyście. To Pana świadomy wybór czy wypadkowa kiepskiej kondycji finansowej klubu? Czy w tym segmencie przewiduje Pan jakiekolwiek zmiany?

- Podejmując pracę w Starcie, wiedziałem, na co się piszę. Nikt nie obiecywał mi asystenta czy też osoby odpowiedzialnej za sprawy medyczne. Mogę jednak zdradzić, że od 1 marca pomagać mi będzie mój i klubu stary znajomy, Pan Marek Gąska. Zagwarantuje on odpowiedni poziom opieki medycznej. Jeżeli chodzi o asystenta, to złożyliśmy z prezesem swego czasu propozycję Damianowi Zalwertowi, ale jej nie przyjął. Oczywiście, marzeniem każdego trenera jest posiadanie pełnego sztabu trenerskiego, jednak nasz klub jest na to nieprzygotowany finansowo. Do marzeń jednak warto dążyć.

- Kończąc wątek sytuacji organizacyjnej klubu, chciałbym spytać, jak według Pana powinien wyglądać modelowy klub amatorski? Gdzie jest górny pułap sportowy, na którym taki klub jak Start Namysłów, powinien występować?

- Podstawą każdego sukcesu jest zgrana grupa ludzi, którzy dążą do tego samego celu sportowego. Potrafiąca pogodzić piłkarską przygodę z życiem zawodowym i prywatnym. W naszej sytuacji wystarczyłoby 10-11 osób spełniających wspomniany warunek, żebyśmy grali na wysokim, IV-ligowym poziomie, a może nawet pokusili się o włączenie do walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej.

Duża piłka nożna w naszym mieście rozpoczęła się od tego, że do takiego grona dołączono dwóch zawodników o określonej jakości. Pokazali nam oni inne oblicze futbolu i staraliśmy sie im dorównać. Na pewno stać Namysłów na występy Startu w zdecydowanie wyższej lidze niż IV liga opolska. Do tego potrzeba jednak zgodnej współpracy na wielu płaszczyznach. Działaczy klubowych, władz samorządowych czy też organizacji sportowych w naszym mieście. Zatrzymajmy się na chwilę przy tej ostatniej kwestii. Jeżeli wykorzystuje się wszechstronnie uzdolnionego młodego człowieka do udziału w wielu różnych konkurencjach, w różnego rodzaju zawodach, to prędzej czy później musi doznać kontuzji, bo jest po prostu wyeksploatowany. Trudno także o sukces, jeżeli cały ciężar pracy w klubie spada na dwie czy trzy osoby. Struktura klubu musi być rozwinięta. Na dzień dzisiejszy tak nie jest. Zarząd ma bowiem bardzo okrojony skład, a klub bardzo się rozrósł. [rozmawiał Michał Wilczak]

P.S. Drugą część rozmowy opublikujemy jutro.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy