Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Drużyna z Namysłowa była lepsza"

Odsłony: 7609

StartNamyslow.pl: - Przed meczem w Namysłowie wszyscy skazywali Was na pożarcie. Tymczasem sprawiliście dziś Startowi ogromnego psikusa.

Dagobert KROLL (trener Racławii Racławice Śląskie): - To prawda.

Rzeczywiście przyjechaliśmy na pożarcie, bo posypała nam się drużyna. Łatamy ją jak możemy. Na ławce rezerwowych mieliśmy dziś zawodników, którzy wcześniej nie pojawiali się na boisku. A mecz? Przy odrobinie szczęścia udało się nam go wygrać.

- Po pierwszej połowie wydawało się, że kwestią czasu będzie, kiedy namysłowianie przełamią w końcu szczęśliwie broniącą się defensywę Racławii. Ale po przerwie okazało się, że zastosowanie znalazła stara piłkarska maksyma o niewykorzystanych sytuacjach.

- Jak najbardziej się zgadzam. Musicie być chyba mocno rozczarowani, bo na początku meczu nie wykorzystaliście jeszcze rzutu karnego. Myślę, że gdyby Start wtedy trafił, to ten mecz prawdopodobnie ustawiłby się całkowicie na naszą niekorzyść. Na boisku staraliśmy się bardziej przeszkadzać Namysłowowi w grze, niż konstruować akcje. Drużyna z Namysłowa była lepsza i dlatego nie mogliśmy zaryzykować otwartej gry, bo mogłoby się to dla nas źle skończyć. A tak udało nam się parę razy gospodarzy skontrować i wygrać.

- Macie potężne problemy sportowe, ale jak się okazuje, Pan w rolę strażaka wcielił się znakomicie, bo po dwóch grach z Panem na ławce Racławia wzbogaciła się o cztery punkty.

- Nie mamy warunków do pracy. Prawda jest taka, że na treningach pojawia się ośmiu - dziewięciu zawodników. Niestety, zespół się rozpadł i próbujemy jakoś to łatać. Z utrzymaniem będzie w naszym przypadku ciężko, bo jak było widać, nie prezentowaliśmy gry na poziomie IV-ligowym. Dziś dopisało nam dużo szczęścia i na pewno się z tego cieszymy.

- Ale przyzna Pan, że po raz kolejny Tomek Hajduk potwierdził, iż jest głównym motorem napędowym Racławii?

- I tu muszę coś Panu powiedzieć. Ten chłopak gra z ciężką kontuzją mięśni brzucha. To uraz, który się bardzo trudno leczy i w zasadzie bez co najmniej miesięcznego, całkowitego odpoczynku od gry i treningów nie da się tego wyleczyć. A Tomek zaciska zęby i gra.

- Tym większy dla zawodnika szacunek, że narażając zdrowie pomaga zespołowi w trudnej sytuacji.

- Tomek doskonale zna wszystkie kłopoty drużyny, utożsamia się z drużyną i stąd decyzja o ciągłym graniu. Do Namysłowa jechaliśmy ponad dwie godziny, do tego spóźniliśmy się na mecz, bo zbieraliśmy chłopaków z zakładów pracy, z których się dziś wcześniej zwalniali. Przyjechaliśmy pięcioma autami, bo autobusem moglibyśmy spóźnić się jeszcze bardziej. Przy okazji w imieniu klubu chciałbym podziękować działaczom Startu Namysłów, że wyrazili zgodę na przesunięcie o pół godziny rozpoczęcia dzisiejszego meczu. [rozmawiał KK]

Damian ZALWERT (szkoleniowiec Startu Namysłów): - Końcowym wynikiem jestem mocno rozczarowany. Przed meczem liczyliśmy na trzy punkty, tym bardziej, że graliśmy u siebie. Świetnie zaczęliśmy mecz, gdy już w pierwszej minucie wywalczyliśmy rzut karny. Nie wykorzystaliśmy jednak tej jedenastki i pomimo kilku kolejnych stworzonych sytuacji, w pierwszej połowie nie udało nam się zdobyć gola. Przeciwnik przetrwał i w drugiej połowie podjął nie tylko walkę, ale i zdobył bramkę. Dopiero od tego momentu zaczęliśmy grać tak, jak przed przerwą, mocno naciskając gości. Szybko wyrównaliśmy, do końca atakowaliśmy, ale w przedłużonym czasie gry rywal po raz drugi trafił nas z kontry. Przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy nawet prawa zremisować. Nie zadowalałby nas nawet remis, ale w takiej sytuacji na pewno byłby lepszym rozwiązaniem, bo mielibyśmy w garści chociaż jeden punkt. A przy okazji utrzymalibyśmy passę meczów bez porażki. W końcówce zachowaliśmy się lekkomyślnie, bo skoro do zakończenia meczu pozostawały sekundy, to powinniśmy wynik szanować. My postawiliśmy jednak wszystko na jedną kartę i zostaliśmy za to ukarani.

StartNamyslow.pl: - To był dziwny mecz, bo patrząc na przebieg gry, końcowy rezultat jest kompletnie nieadekwatny do boiskowych poczynań obu drużyn. W pierwszej połowie goście zostali przez Start całkowicie zdominowani. A po przerwie uznali, że skoro udało im się przetrwać ciężkie chwile, to może w drugiej połowie zdołają powalczyć o coś więcej niż porażkę. I powalczyli na tyle szczęśliwie, że zostajemy bez punktów.

- Boleśnie odczuliśmy starą piłkarską zasadę, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Z naszej strony nie było mowy o lekceważeniu przeciwnika. Stworzyliśmy sobie bardzo dużo sytuacji, a piłka nie chciała wpaść do bramki gości. Wyszliśmy na boisko tak samo zmotywowani, jak we wcześniejszych meczach. Możliwe, że jeśli zdobylibyśmy bramkę z karnego, to ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej i do przerwy wynik byłby dla nas bardzo korzystny. Gdybaniem jednak meczów się nie wygrywa.

- Zaniepokoiła mnie postawa naszej obrony. Z uwagi na kontuzję przed meczem wypadł ze składu Rafał Żołnowski, a Pan musiał zejść z boiska z powodu kontuzji. I wtedy właśnie zaczęły się nasze kłopoty w tyłach. Rywal wykorzystał dwa błędy w defensywie i dlatego zostaliśmy bez punktów. Popełniliśmy błędy, których w normalnych warunkach nie powinniśmy popełnić.

- Zgadza się. Swoją drogą przeżyłem dziś swoiste deja vu. Jesienią graliśmy w Racławicach i wtedy też doznałem kontuzji, po której przedwcześnie zszedłem z boiska. Dodam, że zszedłem także przy stanie 0-0 i też z urazem stawu kolanowego. A tamten mecz ostatecznie przegraliśmy 1-3. Dziś mecz potoczył się tak samo. Po zejściu z boiska przez dobrych kilka minut nie wiedziałem, co się wokół dzieje. Byłem mocno zamroczony bólem (nasz trener naderwał więzadła krzyżowe i jego przerwa w grze potrwa co najmniej miesiąc – przyp. aut.). Ciężko jest mi na gorąco powiedzieć, co było przyczyną takiej a nie innej gry po moim zejściu. Trudno mi mówić, czy problem pojawił się w głowach czy w grę wchodziło już zmęczenie czy też chłopcy mieli problem z późniejszym zorganizowaniem się w tyłach. Natomiast sytuacje w jakich straciliśmy bramki, na pewno nie powinny się zdarzyć. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy