Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Wielki progres Startu"

Odsłony: 7443

Dariusz PRZYBYLSKI (trener Pogoni Prudnik): - Przegraliśmy 0-2. Trudno powiedzieć czy akurat przegraliśmy zasłużenie, bo według mnie o naszej porażce zadecydowały detale. No, ale często to właśnie detale rządzą w piłce. Przy stałym fragmencie

gry zespół źle krył przeciwnika. Strzelona bramka przez Start ustawiła w pewien sposób kolejne minuty meczu. Musieliśmy się odkryć i odważniej zaatakować. Rzut karny dla gospodarzy też był trochę przypadkowy, choć ewidentny. Przypadkowe zagranie ręką spowodowało, że zamiast w niegroźnej sytuacji wybić piłkę w pole, dostaliśmy drugiego gola właśnie z karnego. Od momentu, w którym graliśmy pierwszy mecz w Prudniku, Start zrobił naprawdę wielki progres. To jest dziś zupełnie inna drużyna, z charakterem, walcząca i mająca umiejętności. To że dziś w Namysłowie przegraliśmy nie jest dla nas żadnym wstydem czy sprawą uwłaczającą. Przegraliśmy z naprawdę silnym zespołem.

StartNamyslow.pl: - Faktycznie był to wyrównany mecz, w którym o wyniku zadecydowały szczegóły. Z perspektywy trybun widać było, że Pogoń przyjechała do Namysłowa zagrać otwartą piłkę i dosyć często będąc przy piłce, staraliście się gospodarzom zagrażać. Tymczasem niektórzy kibice sądzili, że skoro jesteście nisko w tabeli, to raczej zagracie asekuracyjnie.

- Rzeczywiście nie przyjechaliśmy się do Namysłowa bronić. Nie przyjechaliśmy stawiać przysłowiowego autobusu w polu karnym. Chcieliśmy po prostu grać w piłkę i to spotkanie o tym świadczyło. Być może wynik byłby zupełnie inny gdybyśmy po kilkunastu minutach wykorzystali idealną sytuację. Tak się jednak nie stało. Ale niezależnie od tego, dziś trzeba pochylić czapki przed Namysłowem. Wasi chłopcy dobrze grają w piłkę.

- Zapytam jeszcze o sytuację przy golu na 1-0. W momencie strzału pojawiło się sporo niepewności, bo Pana zawodnicy sygnalizowali, że w momencie interwencji Roskosza piłka nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej, podczas gdy namysłowianie pobiegli do narożnika boiska celebrować sukces. Chwilę trwało, zanim sędzina główna w porozumieniu z liniowym gola uznała. Mam świadomość, że stał Pan od tej sytuacji bardzo daleko, ale jak to wyglądało właśnie z Pańskiej perspektywy? Był gol czy też nie?

- Z tak dużej odległości i do tego z poziomu murawy nie mam możliwości, aby zobaczyć czy piłka przekroczyła linię bramkową czy też nie. W osłupienie wszystkich wprawiło przede wszystkim niezdecydowanie liniowego. Bo jeśli widział, że padł gol, to powinien wskazać to ruchem chorągiewki i pobiec do środka boiska. A boczny stał i do końca pewnie też nie wiedział, jak sytuacja wyglądała naprawdę. Dopiero po konsultacji z Panią sędziną zapadła decyzja, że prawdopodobnie gol padł i trzeba go uznać. Od siebie dodam, że już w szatni nasz bramkarz powiedział, że piłka przekroczyła linię i gol rzeczywiście był.

- Cel Pogoni na ten sezon może być tylko jeden.

- Od trzech lat, odkąd jestem trenerem w Pogoni, nasz cel jest ten sam. Walczymy o utrzymanie. Nie wynika to jednak z tego, że nie mamy potencjału czy też jesteśmy słabi kadrowo. To wynika przede wszystkim ze względów finansowych. Znamy swoje miejsce w szeregu i pewnych spraw nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Pieniędzy starczy nam do czerwca, a od sierpnia znów będziemy borykać się z problemem ich braku. Jedynym naszym sponsorem i dobroczyńcą jest w tej chwili miasto, dlatego też realnie oceniamy swoje możliwości i do nich dostosowujemy cele. Szkoda, że decyzją OZPN-u awans do III ligi wywalczy tylko jeden zespół, natomiast z obu grup okręgówek awansują po dwie drużyny. Nie wydaje mi się, żeby druga drużyna z dowolnej grupy klasy okręgowej jest lepszą od takich drużyn, jakie dziś zobaczyliśmy na murawie. To trochę niecodzienna sytuacja. Jak wspomniałem, naszym celem jest utrzymanie i mam nadzieję, że dobrą grą w następnych meczach uda nam się to osiągnąć.

- Mówi Pan, że w Pogoni mierzycie siły na zamiary. To dosyć logiczny i właściwie jedyny rozsądny punkt widzenia. Ale nie ma Pan wrażenia, że kolejny rok walki bez możliwości wykonania kroku do przodu – i to nie ze swojej winy – jest trochę demotywujący?

- Jest to pewna forma bezsilności i rozkładania rąk. Ale patrząc z drugiej strony, możliwości mistrza IV ligi z naszego województwa są przeważnie bardzo mocno ograniczone, co widać po wynikach ostatnich sezonów. Kluby z Opolszczyzny z reguły nie są w stanie podjąć walki w III lidze z drużynami śląskimi, a najlepsze drużyny jak Odra czy Kluczbork muszą się posiłkować zawodnikami z zewnątrz, żeby grać jak równy z równym w swoich rozgrywkach. Nawet gdyby nagle pojawiły się pieniądze w Prudniku i szansa na grę wyżej, to i tak perspektywa III ligi i podzielenia w niej losu Graczy, Ozimka a wcześniej choćby Namysłowa, nie byłaby zbyt zachęcającą. [rozmawiał KK]

Damian ZALWERT (szkoleniowiec Startu Namysłów): - Mecz do łatwych nie należał. Szczerze mówiąc był to jeden z najtrudniejszych meczów, jakie graliśmy tej wiosny. Drużyna z Prudnika śmiało nas atakowała, rywale grali wysoko i agresywnie. W pierwszej połowie kibice obejrzeli bardzo wyrównane widowisko. W przerwie omówiliśmy sobie przebieg pierwszej części z uwzględnieniem popełnionych błędów. Dodatkowo się zmotywowaliśmy, żeby wyjść do drugiej partii w pełni skoncentrowani. Przebieg gry po przerwie był podobny do tego sprzed pauzy, ale w końcu zdobyliśmy bramkę i osiągnęliśmy minimalną przewagę. W końcówce dobiliśmy przeciwnika golem z rzutu karnego, który w praktyce ustawił końcowe minuty meczu. Po tym golu z gości zeszło powietrze i mogliśmy wtedy złapać trochę głębszy oddech.

StartNamyslow.pl: - Mimo wszystko rywal chyba trochę nas zaskoczył, przyjeżdżając do Namysłowa i starając się grać bardzo otwarty futbol. Widać było, że celem Pogoni była walka  o pełną pulę, a nie kunktatorstwo, jakie oglądaliśmy w poprzednim domowym meczu z Olesnem.

- Tabela jasno wskazywała, że punkty Prudnikowi były zdecydowanie bardziej potrzebne niż nam. Wiedzieliśmy więc doskonale, że gdyby Pogoń z nami wygrała, to skróciłaby do nas dystans właśnie o 3 punkty. Wygraliśmy jednak ten mecz i nie ukrywam, że po tym sukcesie mamy już dosyć bezpieczną przewagę nad strefą spadkową oraz goniącymi nas drużynami, wśród których są też prudniczanie. Tym bardziej więc cieszymy się z sukcesu.

- W pomeczowej rozmowie trener Pogoni przekazał mi bardzo budującą opinię. Wspomniał, że Start Namysłów z jesieni, a ten wiosenny, to dwie kompletnie różne drużyny. Mówił też, że już wcześniej dostawał sygnały, że jesteśmy już inną drużyną, ale nie spodziewał się, że gramy bardzo angielski, twardy futbol. I jak najbardziej pogratulował nam zwycięstwa.

- Bardzo miło usłyszeć takie słowa od trenera drużyny przeciwnej. Dziękuję w imieniu swoim i drużyny za docenienie naszych starań na murawie. Choć skład się nie zmienił, to na boisku faktycznie jesteśmy już innym zespołem. W pewnym sensie drużyna nieco już okrzepła i dorosła do gry w IV lidze. Pół roku w naszym przypadku dało sporo korzyści. Pierwsza runda była dla nas wszystkich dużą niewiadomą. W drugiej nasza gra wygląda już wyraźnie lepiej. Nie chcę jednak zapeszać, mając nadzieję, że dobrą formę utrzymamy do końca rozgrywek. Liczę, że nadal będziemy zaskakiwać przeciwników, choć jednocześnie mam świadomość, że najtrudniejsze mecze dopiero przed nami. Jak choćby najbliższe spotkanie z liderem na wyjeździe.

- Rzeczywiście test prawdy świadczący o sile drużyny dopiero przed nami. Bo poza TOR-em Dobrzeń Wielki, z którym już zagraliśmy, dopiero w najbliższych tygodniach zmierzymy się z klubami bezpośrednio wyprzedzającymi nas w tabeli, a ściślej jej ścisłą czołówką. Wspomniał Pan o meczu w Brzegu. Szkoda, że przed tak ważnym i prestiżowym pojedynkiem z defensywy wypadł za kartki jeden z kluczowych zawodników, czyli… Damian Zalwert.

- Niestety, trochę na własne życzenie wykluczyłem się z meczu przeciw liderowi. Bardzo żałuję, że nie będę mógł w sobotę zagrać, bo chciałem pomóc drużynie. Chłopcy będą musieli radzić sobie beze mnie, ale liczę, że ktoś mnie godnie zastąpi i uzyskamy w Brzegu korzystny wynik. Chciałbym, żeby nasza defensywa nadal zachowywała spokój, jaki prezentuje w ostatnich meczach. W piłce tak bywa, że ktoś ze składu wypada, a w jego miejsce pojawia się inny piłkarz. To dla mojego zmiennika szansa na pokazanie się z dobrej strony. O motywację przed meczem ze Stalą jestem akurat spokojny, bo wiadomo, że każdy mecz z liderem niejako z automatu wyzwala w piłkarzach dodatkowe pokłady energii. Podsumowując piątkowy mecz, chciałbym podziękować naszym kibicom za świetny doping. Bardzo dobrze grało nam się przy takim wsparciu, do tego widzieliśmy w ich wykonaniu efektowną oprawę. Taki doping chcielibyśmy mieć zawsze, bo on naprawdę bardzo pomaga nam na boisku. Przy okazji chciałbym pozdrowić koleżankę, która dołożyła swoją cegiełkę do przygotowania oprawy, angażując się w prace malarskie (uśmiech). [rozmawiał KK]

P.S. Zdjęcie trenera Dariusza Przybylskiego publikujemy dzięki uprzejmości portalu http://www.prudnik24.pl.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy