Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Po przerwie kopaliśmy piłkę"

Odsłony: 5576

Marcin KRÓTKIEWICZ (trener Sparty Paczków): - Po czterech porażkach z rzędu udało nam się wreszcie wygrać. Był to dla nas bardzo ważny mecz, można nawet powiedzieć, że o przysłowiowe 6 punktów. Źle weszliśmy w mecz, gdyż

Namysłów zaskoczył nas ustawieniem oraz grą. Wcześniej pozyskałem informacje na temat gry Startu, lecz nie pokrywały się one z przebiegiem pierwszej połowy. Rywal zagęścił środek pola i wykazywał się dużą ruchliwością oraz agresywną grą w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przeciwnik nie pozwalał nam rozegrać piłki, częściej też utrzymywał się przy niej, rozsądnie ją rozgrywając. Wysoki pressing, to było dla nas zaskoczenie, choć muszę powiedzieć, że Start nie stworzył sobie w tym czasie groźnych sytuacji. Owszem, rywale raz poważniej nam zagrozili, podczas gdy my uczyniliśmy to dwukrotnie. Mam na myśli sytuacje Bobińskiego i Niziołka. W drugiej połowie Namysłów z mojej perspektywy nieco „siadł”. Gra nam się na boisku wyrównała. W przerwie wyciągnąłem z naszej gry wnioski. Zmieniłem ustawienie zespołu, skupiając się na częstszych atakach bocznymi sektorami boiska. Tam zresztą dokonałem zmian personalnych, wpuszczając na murawę Jędrochę i Michaliszyna. Taka gra zaczęła przynosić efekty w postaci stwarzanych sytuacji bramkowych. Nim strzeliliśmy gola na 1-0, wcześniej dwie akcje właśnie z boku boiska w dobrym stylu wybronił namysłowski bramkarz. Wspomniany gol ze stałego fragmentu wisiał w powietrzu. Owszem, błąd naszego bramkarza przy wybiciu piłki mógł nas kosztować stratę bramki. Uderzał wtedy Samborski, ale Bogdanowicz zdołał wybić piłkę plecami praktycznie z pustej bramki. Gol na 2-0 był efektem skutecznie wyprowadzonego przez nas ataku z własnej połowy, po tym jak źle piłkę rozegrali goście z Namysłowa. W ciągu 90 minut gry stworzyliśmy sobie więcej klarownych okazji od rywali i dzięki temu udało nam się wygrać.

StartNamyslow.pl: - Co jest przyczyną mizernej zdobyczy punktowej Sparty w tym sezonie? Pytam, bo dokładnie rok temu byliście rewelacją rozgrywek, rundę jesienną kończąc na pozycji lidera, a całą ligę na miejscu piątym. Tymczasem teraz Wasz bilans zbyt różowo nie wygląda.

- Nasze problemy wynikają z dużych ubytków kadrowych. W praktyce straciłem cały blok defensywny. Już wiosną nie grał Dechnik, będący podstawowym zawodnikiem tej formacji. Odszedł też lewy obrońca Szafarski. Dodatkowo kontuzję złapał Harmata i wiosna w naszym wykonaniu nie była już tak błyskotliwa. A przed obecnym sezonem wspomniany Harmata oraz Śleziak i Robak wyjechali za granicę. Robak już wrócił, ale zasilił Małapanew. W tym momencie zmuszony byłem namówić do gry 38-letniego Bogdanowicza, który miał już definitywnie zawiesić buty na kołku. Poza tym mam w składzie dużo młodzieży, chłopców 16- i 17-letnich. Młodzieżowców mam w tej chwili dokładnie siedmiu i te wszystkie wątki przełożyły się na obecne wyniki. A trzeba pamiętać, że pierwsze 6 meczów rozegraliśmy na wyjazdach, co też miało wpływ na nasz dorobek punktowy. Ale mimo niezbyt dużej liczby punktów na koncie, to poza meczem z Głubczycami, pozostałe potyczki, które przegraliśmy, rozgrywaliśmy jak równy z równym, gdzie o końcowym wyniku zadecydowały proste, indywidualne błędy.

- Wobec powyższych problemów mam rozumieć, że priorytetem dla Sparty będzie w tym sezonie utrzymanie.

- Tak, to nasz główny cel. Rok temu byliśmy w zupełnie innych nastrojach, a w tej chwili musimy skupić się na tym, żeby do końca rundy powalczyć o jak największą zdobycz punktową. Chcielibyśmy bowiem przepracować zimę w dosyć spokojnej atmosferze, i w tym czasie postarać się o kilku ludzi do grania. A tak będzie gdy znajdować się będziemy na bezpiecznej pozycji w tabeli. [rozmawiał KK]

Damian ZALWERT (trener Startu Namysłów): - Do Paczkowa przyjechaliśmy z nastawieniem walki o punkty. Naszym celem minimum był remis. Tymczasem po raz kolejny wracamy z wyjazdu z pustymi rękami. Zagraliśmy dwie różne połowy. Pierwsza była w naszym wykonaniu całkiem dobra. Graliśmy wtedy dosyć szybko piłką, często zapędzaliśmy się pod bramkę przeciwnika, choć sytuacji bramkowych nie stworzyliśmy zbyt wiele. Sporo piłek dośrodkowaliśmy na przedpole rywala, a także często uderzaliśmy w kierunku świątyni Sparty. Gospodarze grali głównie długą piłkę, a także starali się nas kontrować. Rywale stworzyli sobie setkę w 10 minucie, choć trafili piłką w poprzeczkę. Sądziłem, że wobec dobrej gry z naszej strony, po przerwie złamiemy zasieki obronne gospodarzy. Zaraz po przerwie mieliśmy idealną sytuację, aby objąć prowadzenie, gdy Kamil Smolarczyk sam wypracował sobie okazję golową po błędzie przeciwnika, minął bramkarza, ale w decydującym momencie trafił w słupek, zamiast do pustej bramki. No i sprawdziło się niebawem piłkarskie porzekadło, mówiące o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Drugie 45 minut były już bardziej wyrównane. Niestety, my nie graliśmy już piłką, ale głównie ją kopaliśmy. Graliśmy słabo, w pewnym momencie sami stwarzając sobie zagrożenie przed własną bramką. Gdyby nie bramkarz Stasiowski, to nasza porażka byłaby wyraźnie wyższa. Sądzę, że gdyby to nam udało się strzelić bramkę, jako pierwszym, to spotkanie padłoby naszym łupem. Tymczasem wygrali gospodarze. Kolejny raz zabrakło nam szczęścia.

StartNamyslow.pl: - Myśli Pan, że porażka była efektem braku konsekwencji w grze po przerwie z naszej strony czy raczej właściwe wnioski po pierwszej części zawodów wyciągnęli gospodarze?

- Zdecydowanie opcja pierwsza. Po zmianie stron zagraliśmy słabo. Baliśmy się wtedy grać piłką po ziemi, co przecież umiemy robić. Ciężko wytłumaczyć mi tak diametralną zmianę w grze w ciągu 15 minut przerwy, ale takie są niestety fakty. W naszą grę wkradła się niezrozumiała dla mnie nerwowość.

- Pozostaje nam liczyć, że prawem serii po 3 punkty sięgniemy w najbliższą sobotę. Zadanie będzie ekstremalnie trudne, bo Głubczyce to zdecydowany faworyt ligi. Ale jak już Pan kilka razy wspomniał, na mecze z teoretycznie lepszymi ekipami drużyna potrafi się mobilizować.

- Na takie spotkania, jak to czekające nas w sobotę, nie trzeba nikogo motywować. Przyjedzie zdecydowany lider IV ligi, który nie przegrał jeszcze meczu. Polonia Głubczyce, to bardzo solidna drużyna. Na pewno będziemy walczyć tak jak w meczu z Brzegiem o to, żeby sięgnąć po sukces. [rozmawiał KK]

P.S. Zdjęcie trenera Marcina Krótkiewicza wykorzystaliśmy z portalu http://www.nto.pl/

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy