Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Rosyjska ruletka"

Odsłony: 6608

StartNamyslow.pl: - Przyjechaliście do Namysłowa z zamiarem przerwania serii porażek. Sztuka ta jednak się Pańskiemu zespołowi nie udała i wracacie do domu z mocno niepokojącą już serią pięciu porażek z rzędu o punkty.

 

Krzysztof JOB (trener Orła Źlinice): - Faktycznie z takimi założeniami przyjeżdżaliśmy do Namysłowa, licząc, że tą złą passę uda nam się wreszcie przełamać. Wszyscy o tym marzyliśmy, choć z drugiej strony ciążąca presja na moich zawodnikach jest już bardzo duża. Po czterech wcześniejszych  niepowodzeniach nogi zaczynają się delikatnie trząść, a i psychika sportowca, czyli pewność siebie, jest wtedy zachwiana. W takich okolicznościach trudno pokazać jest pełnię swoich umiejętności i w spotkaniu ze Startem było to aż nadto widoczne. Mogło jednak dziwić, że ten brak pewności dotyczył nie tylko młodych chłopaków, których mam sporą rzeszę w zespole, ale i tych starszych. Wynikiem jesteśmy na pewno rozczarowani. Przeciwnik starał się nam nie pozwalać na zbyt wiele i to mu się udawało. Przede wszystkim to jednak my nie stanęliśmy na wysokości zadania, grając zbyt bojaźliwie. W początkowych minutach staraliśmy się grać ofensywnie, przewaga była po naszej stronie, ale nic konkretnego z tego nie wynikało. Myślę, że drużyna Startu zauważyła tą sytuację, bo zaczęła sobie poczynać coraz śmielej, a w pewnym momencie nas zdominowała. Sytuacja Ciacha, który niecelnie główkował po akcji Steczka dawała nam nadzieje na dobry w naszym wykonaniu mecz. A potwierdziła to akcja Steczek – Werner, po którym ten drugi otworzył wynik. Niestety, nasza siła ognia od wielu meczów nie jest zbyt duża i dlatego też później wyglądało to gorzej.

- Skąd tak słabe wyniki uzyskiwane przez Orła w tym sezonie? Pytam o to Pana, gdyż we wcześniejszych latach, gdy Źlinice awansowały do IV ligi, w każdym z sezonów byliście mocnym średniakiem. Tymczasem teraz Wasza sytuacja w tabeli nie wygląda zbyt ciekawie, gdyż znajdujecie się w jej dolnych rejonach.

- Może po czterech latach pracy w Źlinicach wychodzi prawda o tym, że jestem słabym trenerem? A tak poważnie, to na obecną sytuację złożyło się wiele czynników. W trzech poprzednich latach fajnie wyglądała sytuacja, jeśli chodzi o organizację klubu, a przede wszystkim o frekwencję na treningach. Jesteśmy klubem o statusie amatorskim, podobnie zresztą jak spora cześć konkurencji i zawodnicy nie otrzymują za grę żadnych gratyfikacji finansowych. Trudno się więc chłopcom dziwić, że szukają dodatkowych źródeł zarobkowania i w związku z tym nie zawsze mają czas na treningi. Część z nich pracuje do późnych godzin popołudniowych i stąd nie mogą uczestniczyć w treningach. Inni wyjeżdżają do pracy za granicę. Dlatego frekwencja na treningach wygląda bardzo marnie. W trzech poprzednich latach mogłem się cieszyć, mając 18-20 zawodników na każdym treningu. A teraz proza życia spowodowała, że mam ich przeważnie 9-ciu, a maksymalnie 12-tu. Wcześniej nie do pomyślenia była u mnie sytuacja, żeby piłkarz mający 3-4 nieobecności na przestrzeni dwóch tygodni mógł pojawić się w wyjściowym składzie. Tymczasem teraz nie mamy specjalnie wyboru i po takich chłopaków sięgamy. A do tego dochodzą jeszcze kontuzje, które wynikają m.in. z braku regularnych treningów. Na dziś kontuzjowani są choćby Kowalczyk czy Ciach. Oczywiście w kolejnym meczu z Olimpią Lewin Brzeski także dążyć będziemy do przełamania, ale wobec powyższych problemów nikt z nas nie zagwarantuje przed grą sukcesu. W naszym przypadku, to taka „rosyjska ruletka”. Przykre to tym bardziej, że jak Pan powiedział, w poprzednich sezonach byliśmy na tyle mocną drużyną, że punktowaliśmy regularnie, do tego nierzadko notując bardzo dobre wyniki z faworytami rozgrywek. [rozmawiał KK]

Damian ZALWERT (trener Startu Namysłów): - Pierwsza połowa była wyrównana. Przed meczem przyjęliśmy założenie, aby w początkowych minutach zdecydowanie zaatakować przeciwnika. Przez 10 minut graliśmy agresywnie, wysokim pressingiem i kilka razy pojawiliśmy się przed polem karnym gości. Niestety, w 20’ straciliśmy gola i w naszej grze pojawiło się trochę nerwowości. Na szczęście dosyć szybko zareagowaliśmy i jeszcze przed przerwą doprowadziliśmy do remisu. Drugie połowy są w naszym wykonaniu lepsze i ta też taka była. Osiągnęliśmy optyczną przewagę, stworzyliśmy też sobie więcej sytuacji od piłkarzy ze Źlinic. Były to okazje stuprocentowe i wynik mógł brzmieć 3-1 lub nawet 4-1. Skończyło się jednak na zwycięstwie jedną bramką, niemniej bardzo się z tego sukcesu cieszę. W końcu najważniejsze są zawsze 3 punkty. Przeciwnikowi trzeba oddać, że do końca ambitnie walczył o remis. Dziś zagraliśmy bardzo agresywny futbol, co widać było niemal przy każdej stykowej sytuacji. O taką grę pretensje do sędziego zgłaszali przeciwnicy, no ale futbol, to w końcu twardy sport. Walczyliśmy o każdy metr boiska, bo przecież z tego już wcześniej słynęliśmy. W tym miejscu chciałbym szczególnie pochwalić naszego kapitana, Rafała Samborskiego, który był dziś główną siłą napędową Startu i każdy mógł brać z niego przykład. Walczył o każdą piłkę, biegał za każdą piłką i nie odpuszczał przeciwnikom. Myślę, że Rafał był dziś naszym impulsem do tej walecznej gry.

- W ostatnim czasie zwycięstwa przeplatamy porażkami i w związku z tym kibice już teraz zastanawiają się, jak Start zaprezentuje się za tydzień w Paczkowie. Wypadałoby wreszcie w gościach zapunktować, tym bardziej, że po tym spotkaniu Start zacznie serię gier ze ścisłą czołówką ligi, czyli Polonią Głubczyce, LZS-em Piotrówką czy Chemikiem.

- Ewentualny sukces ze Spartą niewątpliwie dałby nam spory komfort przed spotkaniami ze wspomnianymi drużynami. No, ale nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, bo ten mecz na pewno do łatwych nie będzie należał. Jak każdy zresztą. Gdyby udało się zapunktować w Paczkowie, to może wreszcie przełożyłoby się to na naszą dłuższą serię meczów bez porażki? Jak wiadomo, od dłuższego czasu zwycięstwa przeplatamy porażkami i to też już nas samych irytuje. [rozmawiał KK]

P.S. Fotografię trenera Krzysztofa Joba wykorzystaliśmy z portalu http://www.nto.pl.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy