Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Trzecia połowa"

Odsłony: 10388

Ireneusz STRYCHACZ (prezes LZS-u Piotrówka): - Przyjechaliśmy po pierwszy wiosenny komplet punktów na obcym boisku, a wracamy z niczym. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wyglądała nieźle, natomiast

po przerwie mój zespół dostosował się do przeciętnej gry gospodarzy. W drugiej połowie nie wyglądało to dobrze. Nie oglądaliśmy dziś wielkiej piłki, nazwałbym to raczej chałturą. Mało było gry, za to sporo udawania i interwencji masażystów. Arbiter też daleki był od formy, bo nie odgwizdał nam choćby dwóch zagrań ręką w polu karnym rywali. Niestety, taka to jest w III lidze piłka. Wracamy do domu mocno niepocieszeni, no ale trudno żebyśmy byli zadowoleni, jeśli przegraliśmy mecz. Pozostaje nam w tym sezonie tylko i wyłącznie walka o utrzymanie. [wysłuchał KK]

P.S. Kilka chwil po meczu o rozmowę poprosiliśmy Jeana Paulistę. Pochodzący z Brazylii szkoleniowiec gości odmówił nam jednak kilku zdań komentarza, zasłaniając się brakiem znajomości języka polskiego. Nasze kroki skierowaliśmy więc do prezesa Piotrówki, który potwierdził nam, że J.Paulista po polsku… jednak mówi. Zachowanie sympatycznego skądinąd gracza Wisły Kraków (z którą w 2008 wywalczył Mistrzostwo Polski) pozostawimy bez komentarza, natomiast prezesowi dziękujemy, że trzymał fason (mimo porażki) za trenera.

Bogdan KOWALCZYK (trener Startu Namysłów): - Mecz można oceniać w różny sposób. Z punktu widzenia kibiców, najistotniejsza powinna być gra w defensywie, poczynania w ofensywie, a także boiskowe zaangażowanie piłkarzy. Ja dodatkowo zwracam uwagę na walory techniczne i taktyczne, które są równie istotne w kontekście rywalizacji zespołowej. W ofensywie brakowało nam płynności i stąd oglądaliśmy grę szarpaną. Nie ukrywam jednak, że ze względu na kiepską murawę, przed meczem nakazałem chłopakom grę prostymi środkami. Nie chciałem abyśmy podejmowali ryzyka związanego z budowaniem akcji opartych na sporej liczbie podań. Nierówna murawa na to nie pozwalała. Gra podaniami od tyłu mogłaby nas narazić na głupie straty i niepotrzebne zagrożenie. Na duży plus ocenię grę defensywną, tak pod względem technicznym, jak i taktycznym. Tak dobrze, jak dziś, w okresie przygotowawczym oraz w dwóch meczach o stawkę jeszcze nie zagraliśmy. Nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na zbyt wiele, neutralizując jego poczynania ofensywne. Doskonale wiedzieliśmy, że piłkarze z Brazylii kochają być przy piłce i potrafią nią operować. My nie pozwoliliśmy się im w żadnym momencie rozpędzić. O zaangażowaniu, walce i determinacji nawet nie wspominam, bo te cechy zawsze staramy się wyeksponować w czasie gry. Pracowaliśmy na całym boisku. Przed przerwą może za głęboko przyjmowaliśmy przeciwnika na własnym przepdolu, natomiast po przerwie podeszliśmy pod Piotrówkę wyżej i to przełożyło się na stwarzane przez nas sytuacje bramkowe.

StartNamyslow.pl: - Po początkowych minutach naszej gry na połowie LZS-u, później piłką operowali głównie – mówię o pierwszej połowie – rywale. Ale jak można było zauważyć, niewiele z tego pod naszą bramką wynikało. Piotrówka utrzymywała się przy piłce, ale nie mogła poradzić sobie z naszą grą defensywną.

- Dokładnie. Im bliżej naszej bramki, tym rywal miał z atakiem większy problem. Zależnie od sytuacji, staraliśmy się grać pressingiem bądź to na własnej połowie, bądź wyżej. Dostosowywaliśmy go do aktualnej sytuacji na boisku. W praktyce nie daliśmy się przeciwnikowi rozhulać i ten miał duże problemy, poza dwoma wyjątkami, z przedostaniem się pod naszą bramkę.

- Nie był to wielki mecz, jednak dobrze się go oglądało, bo walki nie brakowało. Mnie zaimponowała konsekwencja Startu w rozbijaniu ataków przeciwnika, która w praktyce zniechęciła ich do jakiejś zdecydowanej gry po przerwie.

- Wiadomo, że dla kibiców najlepsze mecze, to te, gdy sporo się dzieje pod bramkami. W tym względzie może rzeczywiście nie był to wielki mecz. Natomiast wytrawny obserwator z pewnością musiał docenić omawianą tu grę w destrukcji i nasze defensywne poczynania. Co cieszy, znów nie zabrakło wspomnianej walki i zaangażowania, co kibice też musieli docenić. No i nie zapominajmy o trudnych warunkach boiskowych, w których przyszło nam grać. Na sztucznych nawierzchniach podczas okresu przygotowawczego próbowaliśmy grać bardziej techniczną piłkę. Ale dziś nie chcieliśmy podejmować ryzyka z tym związanego.

- Nie sposób uciec od sędziowania w dzisiejszym meczu. Moim zdaniem arbiter główny w pewnym momencie nie panował nad emocjami zawodników. Reagował na każdy okrzyk w starciu, a przy okazji pokazał kilka bezzasadnych kartek. Mimo zwycięstwa Startu mam pewien niedosyt, bo co najmniej dwie pokazane kartki dla naszych chłopaków kompletnie mnie zaskoczyły.

- Niestety, ale muszę się z tą oceną całkowicie zgodzić. Mówię „niestety”, bo po meczu w ogóle nie powinniśmy rozmawiać o pracy sędziów. Tymczasem dziś praca arbitra głównego pozostawiała sporo do życzenia. Kartki dla „Boniego”, „Szpaka” czy „Żołiego”, to dla mnie kompletne nieporozumienie. Mogę się jedynie zgodzić z upomnieniem Kajetana (Łątki – przyp. aut.). Obie jedenastki twardo walczyły, a arbiter kartkował tylko nas. Co gorsza, za kartki w najbliższym meczu z Czarnowąsami będzie pauzował Łukasz Szpak, jeden z najistotniejszych elementów naszej boiskowej układanki. Do meczów nie przystępujemy w roli faworytów, więc każda strata nie ułatwia nam zadania. Rozumiem, że błędy zdarzają się każdemu, jednak nie może być tak, że błąd przykrywany jest kolejnym błędem. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować ten temat, choć przychodzi mi to z trudem.

- No właśnie, wspomniał Pan, że do meczów nie przystępujemy w roli faworytów. Tymczasem po dwóch ligowych spotkaniach mamy na koncie komplet punktów i o Starcie Namysłów znów zaczyna się dobrze mówić.

- Zmieniły się nieco realia i podejście zawodników do treningów. W klubie następują zmiany, chłopcy to widzą, co przekłada się też w sporym stopniu na dobrą frekwencję na treningach. A praca na treningach, co kilkukrotnie podkreślałem jesienią, jest punktem odniesienia do pracy wykonywanej w meczach. W ostatnim czasie na treningach dwukrotnie miałem niemalże komplet, więc z jesienią nie ma nawet porównania. Zespół nieco odżył, a te zwycięstwa dodają mu tylko pewności siebie i dodatkowej wiary w to, że ich praca przynosi efekty. Ciężko na to pracujemy, a mnie dodatkowo cieszy, że i atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Wspólne chwile, które drużyna spędza ze sobą zaraz po spotkaniu, tylko tą atmosferę cementuje. To taka trzecia połowa meczu, równie ważna, jak treningi i gra o punkty. A co będzie dalej? To się okaże na boisku. Przestrzegałbym przed popadaniem w hurraoptymizm, bo mam w pamięci choćby poprzednią rundę, gdzie początek też mieliśmy niezły, ale później nam ewidentnie nie szło. Różnica jest zasadnicza, bo wtedy właściwie nie trenowaliśmy, a dziś sytuacja jest całkowicie inna. Każdy z nas gdzieś po cichu liczy na dobry wynik, ale nie chcemy zapeszać. Chcemy coś wspólnie zbudować, co przyniesie nam i kibicom satysfakcję. Ważne, żeby stawiać kolejne kroki do przodu, a nie w tył.

Dziś cieszymy się ze zwycięstwa z Piotrówką, ale od poniedziałku zapominamy o tym i koncentrujemy się na najbliższym spotkaniu ze Swornicą. Jeśli zagramy na podobnym poziomie zaangażowania i determinacji jak dziś, to mamy szansę na uzyskanie kolejnego obiecującego wyniku. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy