Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Obawa, co wydarzy się zimą"

Odsłony: 7920

Sebastian GOLDA (trener Górnika Wesoła): - Ciężko po takim meczu cokolwiek powiedzieć. Sztuką jest mobilizowanie zespołu przed potyczką z teoretycznie słabszym rywalem. Chwała chłopakom za to,

że przeciwnika nie zlekceważyli. Piłka nożna to gra błędów. Sam Pan przed przerwą widział, że niewymuszone błędy Waszych zawodników spowodowały, że objęliśmy prowadzenie 2-0, a sam mecz ułożył się po naszej myśli. W drugiej połowie zabrakło nam większej determinacji, aby mecz wygrać wynikiem wyższym. Mimo to zakończyliśmy mecz bardzo przyzwoitym rezultatem, więc nie ma co narzekać.

StartNamyslow.pl: - Czy końcowy wynik odzwierciedla według Pana boiskowe poczynania obu ekip przez 90 minut trwania zawodów?

- Absolutnie nie. Zespół Startu postawił nam dosyć spore wymagania. Gospodarze grali agresywnie, twardo i na pewno wynik nie odzwierciedla rzeczywistej przewagi mojego zespołu.

- No i chyba zgodzi się Pan ze mną, że swoje okazje namysłowianie też sobie stworzyli.

- Dokładnie. W cudzysłowie mogę powiedzieć, że to nasz bramkarz miał dziś dobry dzień, w kilku sytuacjach broniąc naprawdę trudne strzały zawodników gospodarzy. Chwała mu za to.

- Bez dwóch zdań natomiast Górnik był dziś zdecydowanie bardziej skuteczny niż Start.

- Zgadza się. Gdyby gospodarze mieli lepiej ustawione celowniki, to końcowy rezultat mógł być inny. Nie jest powiedziane, że miejscowi nie zniwelowaliby naszej początkowo niewielkiej przewagi i później moglibyśmy mieć niepotrzebną nerwówkę do ostatniego gwizdka.

- Górnik efektownie zakończył III-ligową jesień. Wobec tego czy mogę Pana poprosić o pierwsze podsumowanie? Z osiągniętego wyniku możecie być chyba zadowoleni.

- Ogólny bilans jest dobry. Zdarzały nam się jednak i słabsze mecze, po których punkty niepotrzebnie nam uciekły. Tego nam szkoda, choć generalnie narzekać nie możemy. Drugie miejsce za Skrą nie przynosi nam ujmy. Tym bardziej, że częstochowianie jeszcze z nikim w tym sezonie nie przegrali. Na obecną chwilę jest dobrze. Trzeba jednak pomyśleć, abyśmy wiosną mogli się jeszcze poprawić.

- Mam rozumieć, że kryją się za tym ambitniejsze plany w Wesołej? Czy raczej nie pozwalają Wam na to realia?

- Realia mogą nam nie pozwolić na wdrażanie w życie ambitnych planów. Niemniej każdy z chłopaków wie, że dobra gra w III lidze, to dla nich promocja i okazja do wybicia się. Grając dobrze zespół ma świadomość, że pojawiają się menadżerowie, którzy mogą zaoferować im grę w klubach z wyższych lig.

- Jesienną grą Górnik Wesoła zapewnił sobie spokojną wiosnę.

- Rzeczywiście tak można powiedzieć. Nie należę jednak do osób, które po wykonaniu solidnej roboty teraz się położą i będą odpoczywać. Takie podejście nie miałoby sensu i zakładam, że dokładnie w ten sam sposób myślą moi zawodnicy. Nie możemy zaprzepaścić tego, co już zbudowaliśmy. Dlatego wiosną postaramy się jeszcze naszą grę „podkręcić”. Na pewno wiosną nie zadowolimy się minimalizmem. A co ona przyniesie? Czas pokaże. [rozmawiał MW]

StartNamyslow.pl: - Co trener może mieć do powiedzenia po dziewiątej porażce z rzędu, w ostatnim meczu jesieni przegrywając aż 0-5?

Bogdan KOWALCZYK (trener Startu Namysłów): - Z pewnością nie tak wyobrażaliśmy sobie wspomniane dziewięć spotkań. W tej fatalnej serii mieliśmy mecze, w których wynik mógł być dla nas korzystniejszy. Sądzę, że nikt długo nie poprawi takiej bessy. Z drugiej strony mamy świadomość, że wiosną – odpukać – możemy ją nadal śrubować. Mimo wszystko mam nadzieję, że jak najszybciej uda nam się przerwać ten fatalny łańcuszek porażek. Choć dziś nie wiem, jak sytuacja będzie dalej wyglądała. Wynik 0-5 nie odzwierciedla przebiegu gry, gdyż moim zdaniem na tak wysoką przegraną nie zasłużyliśmy. Po raz kolejny jednak nie ustrzegliśmy się błędów indywidualnych i stąd kolejna, bolesna porażka.

- Dodam do tego fatalną skuteczność, bo trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że rywale nie byli dziś od Startu pięciokrotnie lepsi.

- Zgadza się. Pierwszego gola straciliśmy po zbyt krótkim wybiciu piłki. Drugi padł na skutek nieporozumienia dwóch piłkarzy. Trzecie trafienie dla gości, to rzut karny. I tak można wymieniać dalej. Przeciwnik nie stworzył sobie w tym meczu zbyt wielu sytuacji. To my stworzyliśmy je przeciwnikowi. To kolejny mecz, w którym nie ustrzegamy się wielu błędów. Martwi szczególnie fakt, że znów tych goli straciliśmy bardzo dużo. W trzech ostatnich meczach było to 15 bramek i to wynik naprawdę tragiczny, nawet biorąc pod uwagę nasz obecny, bardzo skromny potencjał. Cała ta sytuacja mocno nas boli. Trzeba się będzie poważnie zastanowić, co dalej. Jeśli w zimie pojawią się pozytywne sygnały w temacie przyszłości klubu, to trzeba będzie się wziąć ostro do roboty. Można bowiem zrobić krok do tyłu, natomiast niedopuszczalne jest, aby cofnąć się o dwa, a nawet trzy kroki. Ciężko nam będzie uratować III ligę, choć broni na pewno nie złożymy. Sytuacja w klubie nie jest wesoła i żeby cokolwiek zmienić, należy poczynić sporo kroków organizacyjnych i finansowych.

- Zastanawiam się, jakie emocje w tej chwili Panu towarzyszą? Czy kamień spadł Panu z serca, że fatalna jesień wreszcie się skończyła, czy raczej zastanawia się Pan, jaka przyszłość w najbliższych tygodniach czeka namysłowski Start?

- Zdecydowanie obawa, co może wydarzyć się zimą. Do każdego jesiennego spotkania podchodziliśmy z nadzieją walki o korzystny wynik. A jak to się skończyło, wszyscy widzieli. Dziś też zespół walczył, na ile było go stać, ale suma popełnionych błędów indywidualnych spowodowała, że spotkanie zakończyło się mocno niekorzystnym wynikiem.

- A propos zimy. Dopuszcza Pan do siebie myśl, że dziś mógł Pan po raz ostatni poprowadzić namysłowski Start w meczu ligowym?

- Już ostatnio wspominałem, że przed rozpoczęciem sezonu umawiałem się z zawodnikami na określone zasady, których będziemy wspólnie przestrzegać. Dlatego musimy usiąść całą drużyną i poważnie na ten temat porozmawiać. Nie zamierzam bowiem prowadzić treningów, na których pojawia się 6-7 zawodników. Równie dobrze może robić to ktoś inny. Do „dziadka” czy gierki trener nie jest potrzebny. Mam nadzieję, że dla chłopców nie był to ostatni ligowy mecz. Natomiast nie mogę wykluczyć, że jeśli aktualna sytuacja nie zmieni się w naszym klubie, to mecz z Wesołą mógł być moim ostatnim w roli trenera. Jeśli nasza organizacja dalej ma tak wyglądać jak do tej pory, to prowadzenie drużyny w takich warunkach nie ma sensu. [rozmawiał MW]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy