Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Warunki A-klasowe"

Odsłony: 8306

Piotr MLECZKO (trener Polonii Łaziska Górne): - Pomimo końcowego wyniku, to spotkanie, zwłaszcza w pierwszej połowie, było wyrównane. Szybkie objęcie przez nas prowadzenia spowodowało nadmierne rozluźnienie

w naszych poczynaniach. Nie potrafiliśmy opanować pewnego chaosu, który zaistniał na boisku. Zawodnicy zbyt mocno skoncentrowali się na pracy sędziego. Powinni zaś skupić się na grze, a nie na poczynaniach arbitra. Wprowadziło to niepotrzebną nerwowość. Na naszą grę ciągle wpływ ma również absencja czterech podstawowych zawodników środka pola. Start, grając w drugiej połowie z przewagą jednego zawodnika, prowadził grę, ale niewiele z tego wynikało. Na szczęście nie potrafił rozerwać naszej defensywy. Umiejętnie się przesuwaliśmy i asekurowaliśmy. W zasadzie poza jedną sytuacją nic nam ze strony namysłowian nie groziło.

StartNamyslow.pl: - Zwycięstwo jest o tyle cenne, że przez całą drugą połowę graliście w „dziesiątkę”, po tym jak tuż przed przerwą za niesportowe zachowanie boisko opuścił Staszowski. Kulminacja nerwowości w Waszych szeregach nastąpiła jednak w 60 minucie, kiedy to jeden z Pana asystentów został wyproszony z ławki rezerwowych.

- To przykra sprawa, ale jest ona do usprawiedliwienia. Można stracić zimną głowę, kiedy arbiter nie widzi drugiej ewidentnej ręki w polu karnym przeciwników. Ja nie staram się już reagować tak impulsywnie, bo wiem, że to i tak nic nie zmieni. Mogę tylko powiedzieć, że arbitrzy będą mieli okazje zobaczyć te sytuacje na materiale video.

- Wówczas sami ocenią sobie swoje postępowanie.

- Dokładnie. Był obserwator. Zobaczymy, co on powie. Czy mieli rację czy też wprost przeciwnie. Cieszę się tylko, że te sytuacje nie wypaczyły końcowego rozstrzygnięcia.

- Jest Pan nowym-starym trenerem Polonii. Zanotował Pan jednak prawdziwe wejście smoka. Trzeci mecz i trzecie zwycięstwo. Jesteście na wyraźnej fali wznoszącej.

- Cały czas podkreślałem zawodnikom, że w końcówce rundy, pomijając nadchodzący mecz w Chorzowie, mamy mecze z drużynami z dołu tabeli. Strata punktów w tych spotkaniach pokazałaby, że nasza niemoc jest dużo głębsza, niż przypuszczaliśmy. Uważam jednak, że drzemią w nas spore piłkarskie umiejętności i w każdym nadchodzącym meczu będziemy chcieli uszczknąć jakieś punkty.

-  Cel pewnie jakiś przed Panem postawiono?

- Chcemy uplasować się w pierwszej czwórce. Jak na razie, znacznie odskoczyła tylko Skra. Pozostałych sześć-siedem zespołów - według mnie - prezentuje podobny poziom. Do końca wspomniane drużyny powinny tasować się w tabeli. [rozmawiał KK]

Bogdan KOWALCZYK (trener Startu Namysłów): - Nie mogę mieć pretensji do chłopaków, którzy dzisiaj z nami byli, o końcowy wynik. Piłkarsko prezentowaliśmy się w miarę przyzwoicie. Wiadomo, że w drugiej połowie sytuację ułatwiła nam gra z przewagą jednego zawodnika. Gospodarze wówczas cofnęli się, a my staraliśmy się konstruować atak pozycyjny. Jakichś okazji się doczekaliśmy. Piłka nie chciała jednak wpaść do siatki. Kilka dobrych interwencji zaliczył też bramkarz Polonii. Przegrywamy po bramkach, które – niejako już tradycyjnie – nie powinny się zdarzyć. Przeciwnik właściwie zbytnio nie wysilił się, żeby trafić do bramki. W obu przypadkach to my właściwie mieliśmy tę piłkę. Raz na głowie, raz na nodze, a przeciwnik to wykorzystał. Błędy indywidualne po raz kolejny zdecydowały więc o końcowym rezultacie. To martwi.
Recepta na odmianę sytuacji jest prosta. Cierpliwa praca na treningach albo wymiana ludzi popełniających błędy. Co do drugiej opcji, takiej możliwości nie mamy. Praca na treningach też jest mocno utrudniona. W poniedziałek musieliśmy odwołać zajęcia, a na przedmeczowe przygotowania przyszło siedmiu zawodników. To wszystko mówi za siebie. Przed sezonem wszyscy zdawaliśmy sobie sytuację z naszych realiów. Nie chcieliśmy oddawać III ligi walkowerem. Woleliśmy ewentualnie spaść po sportowej walce. Ostatnio odnoszę jednak wrażenie, że nie wszyscy spełniają niezbędne minimum, które w teraźniejszej sytuacji powinniśmy spełnić. Mam o to żal. Dzisiaj przyjechaliśmy do Łazisk z raptem dwoma rezerwowymi. Jędrek Gąska nie jest jeszcze przygotowany na III ligę, a Wojtek Wilczyński dopiero wrócił po kontuzji. Świeża krew z ławki mogła się dzisiaj na zmęczonego przeciwnika przydać. Mam nadzieję, że do zimy dociągniemy. Później trzeba będzie spokojnie usiąść z chłopakami i z niektórymi po męsku porozmawiać. Nie może bowiem być tak, że niektórych nie widzę dwa tygodnie. Inni zaś przychodzą tylko na mecze. Trenujemy w warunkach A-klasowych, a gramy w III lidze. Trochę to wszystko przykre, bo deklaracje były jednak inne.

StartNamyslow.pl: - Przegraliśmy czwarty raz z rzędu. Paradoksalnie, zostaliśmy pokonani wyłącznie przez niepotrzebne, indywidualne błędy.

- Grając po jedenastu, toczyliśmy z gospodarzami wyrównany bój. Po przerwie osiągnęliśmy przewagę na skutek wycofania się – wobec osłabienia – gospodarzy na własną połowę. Zresztą, trudno było wymagać, że miejscowi w tej sytuacji się odkryją. Staraliśmy się wówczas konstruować akcje, a nie tylko kopać piłkę do przodu. Sądzę, że dosyć fajnie to wyglądało. Z nadziei zostaliśmy obdarci w 77 minucie po naszym kolejnym błędzie indywidualnym. Ręce mi wówczas opadły.

- Zapytam pół żartem-pół serio. Jak to możliwe, że drużyna bez treningów do końca spotkania walczy bez większego ubytku sił, a zespół w reżimie treningowym w końcówce łapią skurcze?

- Wynika to z charakteru wpisanego w nasz zespół. Mimo tego, że nieraz jest dramatycznie z naszymi treningami, staramy się walczyć do końca. Głowę urwę temu, kto tego nie będzie robił. Naszą największą bolączką jest jednak to, że w tej walce przydarzają się nam koszmarne błędy indywidualne. Przeciwnicy potrafią je wykorzystać. Nie jestem zaś pewien, czy nam ta sztuka udałaby się. Czasami brakuje nam piłkarskiego szczęścia. Wydaje mi się jednak, że jest ono w większości przypadków zarezerwowane dla tych, którzy rzetelnie pochodzą do swoich obowiązków.

- Kończąc wątek walki, niech będzie ona nadzieją, że jeszcze się tej jesieni podniesiemy.

- Mamy teraz dwa tygodnie przerwy. Mam nadzieję, że zawodnicy, którzy złapali ostatnio kontuzję, wrócą do pełni zdrowia i będą do mojej dyspozycji w kolejnym spotkaniu. Nie przystoi bowiem rozgrywać III-ligowych meczów z zaledwie dwójką rezerwowych. Już nawet nie wspominam o braku drugiego bramkarza. Obecna sytuacja w klubie nie jest dla nikogo komfortowa. Musimy to jednak jakoś przeżyć. Staramy się nakręcać na każdy mecz. Bez względu na nasz skład, staramy się wyjść na boisko i powalczyć. Pewne rzeczy wychodzą nam lepiej, inne gorzej. Jeżeli w obecnej sytuacji spadniemy z ligi, to trzeba to będzie przyjąć z honorem. Może kiedyś uśmiechnie się do nas szczęście i realia w klubie będą inne. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy