Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Mogliśmy się pokusić o jedno oczko"

Odsłony: 11033

Maciej SADLOK (reprezentant Polski, obrońca Ruchu II Chorzów): - Dzisiejszy mecz mieliśmy pod kontrolą. Zresztą mieliśmy w tym spotkaniu więcej z gry. Trzeba jednak przyznać, że gdy padł gol na 2-1, to zrobiło się

trochę nerwowo. Niewiele zabrakło, a spotkanie mogłoby się zakończyć remisem. Strzeliliśmy jednak trzecią bramkę i sytuacja na boisku uspokoiła się.

StartNamyslow.pl: - W pierwszych 30 minutach całkowicie kontrolowaliście sytuację na murawie. W ostatnim kwadransie przed przerwą mecz się jednak wyrównał. Powiedziałbym nawet, że wtedy to Start miał nieco więcej z gry. Po zmianie stron, tak to odebrałem z boku, piłkarze Ruchu wyszli na boisko z minimalistycznym podejściem, niemniej gol na 2-0 całkowicie Was uspokoił i sądziliście, że nic się już złego nie może stać. Tymczasem, jak Pan zauważył, do remisu gospodarzom niewiele w końcówce zabrakło.

- Dokładnie tak to wyglądało. Na pewno nie możemy wychodzić na boisko, tak jak po przerwie, mając dobry wynik, a w głowach odprężenie. Tak jak Pan wspomniał, rywale stworzyli sobie w ostatnich fragmentach kilka ciekawych akcji i końcowe rozstrzygnięcie mogło być rzeczywiście inne. Niemniej uważam, że zwycięstwo Ruchu było dziś zasłużone.

- Reprezentant Polski na namysłowskiej murawie, to sytuacja rzadka. Niemniej bardzo przyjemna. Zakładam, że Pańskie niespodziewane pojawienie się w Namysłowie wynika z faktu powrotu w rytm treningowy po długiej kontuzji.

- Zgadza się. Moja kontuzja była naprawdę długa. Dziś zagrałem po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy. Poprzednim razem na boisku pojawiłem się w grudniu ubiegłego roku, jeszcze w Ekstraklasie (to mecz z 7 grudnia 2012 r., w którym Ruch zremisował u siebie z Jagiellonią 1-1 – przyp. aut.). Rehabilitacja trwała naprawdę długo i wtedy powrót nie jest taki łatwy, jak to się może wydawać.

- Tym bardziej, że jeśli mnie pamięć nie myli, Pana kłopoty zdrowotne trwały niemal dwa lata.

- Tak było. Jak się pojawiła jedna kontuzja, to za chwilę przyplątała się kolejna. Były to urazy długotrwałe i pewnie dlatego ciężko było mi się z tym faktem zderzyć. Przyjechałem tutaj, aby zacząć wchodzić w rytm meczowy. W ostatnim miesiącu ciężko trenowałem, jednak treningi, to nie mecz. Muszę na nowo okrzepnąć z aktualną sytuacją, niemniej cieszę się, że mogłem w dzisiejszym spotkaniu zagrać.

- Pana gra w rezerwach, to jedynie przystanek do tego, aby osiągnąć odpowiednią formę i szybko powrócić do pierwszego zespołu Ruchu. Moje pytanie dotyczy Pana dotychczasowej kariery. Jest Pan młodym, 24-letnim piłkarzem i jeszcze niedawno wydawało się, że transfer do Polonii Warszawa będzie dla Pana przełomem w karierze. Mam jednak wrażenie, że pobyt w Polonii nie pomógł Panu w jej rozwoju.

- Myślę, że większość zawodników grających w Polonii wyhamowało (uśmiech). Ale tam gdzie pojawiają się wielkie pieniądze, a prezes Wojciechowski wykładał bardzo duże pieniądze, pojawia się też duża presja na wyniki. Trochę za szybko chciano przy Konwiktorskiej zbudować dobry zespół i efekt końcowy dziś znamy. Akurat jestem człowiekiem, który z każdego doświadczenia wyciąga pozytywne wnioski, również z mojego pobytu w Polonii. Zdobyłem nowe doświadczenia piłkarskie oraz życiowe. Często bowiem bywa tak, że dopiero wyjazd pozwala człowiekowi inaczej spojrzeć na swoje dotychczasowe życie.

- Początki Pana gry w Ekstraklasie kojarzone są przede wszystkim z chorzowskim Ruchem. Wrócił Pan do tego klubu, ale trudno liczyć, że będzie Pan w nim grał do końca kariery. Zakładam bowiem, że stać Pana na zdecydowanie więcej niż w grę w utytułowanym, ale jednak przeciętnym klubie Ekstraklasy.

- Zobaczymy, jak się potoczy życie. Nigdy nie wybiegam w przyszłość. Dziś moim celem jest przede wszystkim powrót do podstawowego składu w Ekstraklasie. Chcę się w Ruchu dobrze prezentować. Ale przede wszystkim chcę dać coś temu klubowi, bo nie ukrywam, że jest on dla mnie ważny. Zrobię dla Ruchu wszystko, co w mojej mocy. A jak się życie dalej ułoży? Tego dziś nie wiem.

- Z mojej strony pozostaje mi życzyć szybkiego powrotu do wyjściowej jedenastki Ruchu i czekamy na Pana powrót do reprezentacji.

- Dziękuję ślicznie (uśmiech). [rozmawiał KK]

StartNamyslow.pl: - Do końca spotkania walczyliście o wyrównanie. Mieliście jednak przekonanie, że rzeczywiście byliście bliscy złapania chorzowian w tym spotkaniu?

Kamil BILIŃSKI (pomocnik Startu Namysłów): - Na pewno bardzo chcieliśmy wywalczyć choć jeden punkt. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę, jaka jest nasza sytuacja po dwóch porażkach. W każdym spotkaniu staramy się walczyć o trzy punkty. Dzisiaj mogliśmy się pokusić o jedno „oczko” i o nie też walczyliśmy.

- Do spotkania z pewnością przystępowaliście z chęcią zrehabilitowania się za ostatni blamaż. W pierwszej połowie Wasza gra nie wyglądała jednak najlepiej. Ruch miał zdecydowaną przewagę.

- Na pewno rywale lepiej od nas rozgrywali piłkę. My, mając w pamięci ostatnie 0-6, staraliśmy się w pierwszej kolejności zabezpieczyć tyły. Nie tracąc bramki, ma się bowiem gwarancję choć jednego punktu. Z przodu zaś mieliśmy zamiar pokusić się o jakieś trafienie.

- Dzisiaj trener Kowalczyk zmuszony był łatać dziury w defensywie, wycofując do obrony Łukasza Szpaka, nominalnego rozgrywającego. Jak się okazało, brak Łukasza w środkowej strefie był bardzo widoczny. Zwłaszcza w pierwszej połowie mieliście problem, żeby dłużej utrzymać się przy piłce w tej strefie boiska.

- Łukasz to nasz podstawowy pomocnik, od którego sporo zależy. Jego brak w środkowej formacji był odczuwalny. Ktoś musiał jednak zastąpić „Żołiego” (Rafała Żołnowskiego – przyp. aut.) w defensywie. Trener wziął pod uwagę doświadczenie Łukasza i zdecydował się postawić go na środku obrony. Według mnie zagrał dobre zawody. Co do linii pomocy, to początkowo graliśmy trójką zawodników w centrum. Później zmieniliśmy ustawienie i zostało nas dwóch. Roszada przyniosła jednak tylko jedną bramkę.

- To było trzecie z rzędu spotkanie, w którym mieliście spore problemy ze stwarzaniem sobie okazji bramkowych. Gdzie - według Ciebie - tkwi przyczyna tego stanu rzeczy?

 - Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Początkowo wyglądało to dobrze. Wygraliśmy trzy kolejne spotkania u siebie. Teraz dopadł nas kryzys. Na treningach wygląda to dość dobrze. Brakuje jednak przełożenia na spotkania ligowe. Dzisiaj nie mieliśmy zbyt dużo sytuacji. Powinniśmy jednak starać się je wykorzystywać, bo jeżeli na poziomie III ligi nie będziemy tego robić, to rywal skrzętnie to wykorzysta.

- Po przerwie to Ty próbowałeś dwukrotnie zagrozić bramce przeciwnika strzałami z dystansu. Zabrakło Ci jednak szczęścia.

- Niestety. Próbowałem, ale nie było mi dzisiaj dane zdobyć bramki. [rozmawiał MW]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy