Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Polska, to mój drugi dom"

Odsłony: 10395

FILIPE (kapitan LZS-u Piotrówka): - Trzeba powiedzieć, że dzisiaj przeważaliśmy od początku do końca. Kontrolowaliśmy mecz. W tym sezonie grając u siebie mamy pecha, żeby strzelić bramkę. Do tej pory

nie trafialiśmy do siatki, choć przeciwnicy też mieli z tym kłopot, bo dobrze się broniliśmy. Dziś to szczęście się do nas uśmiechnęło, strzeliliśmy dwa gole i wygraliśmy mecz. Cieszymy się z trzech punktów.

StartNamyslow.pl: - Radość w Piotrówce musi być pewnie duża, skoro to Wasze pierwsze zwycięstwo w sezonie.

- Rzeczywiście tak jest. Ale mimo, że jesteśmy w dole tabeli, to jednak nie graliśmy wcześniej źle. Po prosty brakowało nam wspomnianej skuteczności. Zwróć uwagę, że przed dzisiejszym meczem mniej bramek od nas stracił tylko lider. Inna sprawa, że nikt w obu grupach nie strzelił mniej goli od nas. Gdybyśmy we wcześniejszych meczach byli choć trochę skuteczniejsi, to dziś bylibyśmy zdecydowanie wyżej w tabeli.

- Przyznasz jednak, że gdyby nie rzut karny, który namysłowianie zaprzepaścili w ostatnich minutach, końcowy wynik mógłby być zdecydowanie mniej dla Was radosny.

- Tak, trzeba przyznać, że w końcówce dopisało nam szczęście. Niestety, jeśli tracimy gole, to w głupi sposób. I dziś niewiele brakowało, że znów nie wygralibyśmy meczu, mimo, że przeważaliśmy przez dziewięćdziesiąt minut. Ale taka jest piłka. Cieszymy się, że Francesowi udało się obronić karnego.

- Paradoksalnie, mimo sukcesu, to Frances był dziś Waszym cichym bohaterem.

- Zgadza się, choć powiem, że generalnie cała drużyna dobrze dziś grała. Trzeba jednak przyznać, że wybronił nam mecz. Podziękowaliśmy mu za to w szatni. Od siebie powiem, że Frances broni bardzo dużo karnych na treningach.

- Jak to się stało, że zawodnik, który jeszcze niedawno występował w barwach Górnika Zabrze i Zagłębia Lubin na boiskach Ekstraklasy, dziś występuje zaledwie w III lidze polskiej?

- W piłce oprócz umiejętności trzeba mieć też szczęście. Tak się złożyło, że po spadku Zagłębia z Ekstraklasy nie miałem zbyt wielu ofert występów w innych klubach. Poza tym jeśli nie masz znajomości w Polsce, to trudniej się później gdzieś przebić. Inna sprawa, że miałem kiedyś problemy z dokumentami i dziękuję Bogu, że prezes Piotrówki dał mi szansę. Aktualnie jestem i gram tutaj. Mam jednak nadzieję, że moja forma będzie rosnąć i niebawem znów będę mógł zagrać w wyższej lidze.

- No właśnie, masz jeszcze przed sobą kilka lat grania. Czy Twoim celem jest dziś powrót do polskiej Ekstraklasy czy może gra w innym europejskim państwie?

- Mam 28 lat, więc jestem w średnim piłkarskim wieku (uśmiech). A jak już mówiłem, żeby grać w większych klubach, trzeba mieć trochę szczęścia. Chcę pokazywać się z dobrej strony w każdym meczu i może wtedy ktoś mnie zauważy i zaproponuje grę wyżej. Akurat grałem w Polsce na każdy poziomie od Ekstraklasy do III ligi i nigdzie nie miałem problemów z adaptacją. Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze wrócić do gry w wyższej lidze. Tym bardziej, że wiem jak taka gra smakuje i nie byłoby to dla mnie nic nowego.

- Polska, to Twoje piłkarskie szczęście?

- Ha, ha, ha... Trafiłem do Polski w bardzo młodym wieku. Przyjechałem tu, jako 18-letni chłopak. Mieszkam w Waszym kraju już 10 lat. Przez ten czas przyzwyczaiłem się już do życia w Polsce i nie mam z tym żadnego problemu. Nie widziałbym więc też żadnego problemu w tym, gdybym grał tu do końca kariery i zamieszkał na stałe.

- Nie myślisz już o powrocie do Brazylii?

- Zastanawiam się czasem nad tym. Uważam, że wszystko zależy od tego, jak się ułoży życie. Mam dziewczynę w Polsce i nie wykluczam żadnego scenariusza. Polska, to tak naprawdę mój drugi dom. Na tę chwilę mam w Brazylii rodziców. Ale przez te wszystkie lata oni zdążyli się już przyzwyczaić, że mieszkam w Polsce. Do Brazylii właściwie jeżdżę tylko na wakacje. [rozmawiał KK]

Krzysztof LIZAK (stoper Startu Namysłów): - Mecz nie wyglądał za ciekawie. Osobiście nie jestem zadowolony ze swojej gry, bo zagrałem słabo. Nie było dziś formy.

StartNamyslow.pl: - Jesteś krytyczny wobec siebie, ale tak naprawdę cały zespół zaprezentował się poniżej możliwości. Zgodzisz się z tym?

- Tak. Ten mecz nie wyglądał w naszym wykonaniu dobrze.

- Według mnie Startowi w największym stopniu brakowało dziś „zęba” i agresji, choć nie mówię tu o nerwach, które stały się udziałem naszych chłopaków w końcówce spotkania.

- Na pewno brakowało nam werwy. Byliśmy na boisku nieprzytomni. Zamiast szukać prostych rozwiązań, sami utrudnialiśmy sobie grę przez szukanie skomplikowanych rozwiązań. Zakręciliśmy się sami w sobie.

- Po trzech domowych zwycięstwach kibice w Namysłowie liczyli, że pójdziecie za ciosem i w Piotrówce też zapunktujecie. I mimo słabej gry, było blisko…

- Rzeczywiście było blisko, ale ostatecznie zostaliśmy bez punktów. Gdyby udało się wykorzystać karnego, to prawdopodobnie wywieźlibyśmy remis. Niestety, nie udało się, a dodatkowo jeszcze chwilę po niefortunnym rzucie karnym straciliśmy drugiego gola.

- Zgodzisz się, że niewykorzystana „jedenastka” była podsumowaniem kiepskiej dziś gry Startu?

- W pewnym sensie tak to można ująć. Teraz można tylko gdybać, ale jeśli udałoby się nam strzelić bramkę, to w tym momencie byłby remis 1-1 i to my złapalibyśmy „wiatr w żagle”. Tym bardziej, że chwilę wcześniej jeden z rywali zobaczył czerwoną kartkę i Ci musieli grać w osłabieniu. Tymczasem pechowy karny podciął nam skrzydła i skończyło się 0-2.

- Znając Was na pewno się jednak nie załamiecie.

- To nie wchodzi w grę. Porażkę trzeba przyjąć po męsku i wyciągnąć z niej wnioski. Za tydzień następny mecz, w którym będzie okazja do rehabilitacji. Musimy szybko podnieść głowę po dzisiejszej porażce i dalej robić na boisku swoją robotę. [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy