Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

"Dużo zaangażowania i ambicji"

Odsłony: 8723

StartNamyslow.pl: - Można powiedzieć, że namysłowski mecz, to dla Szczakowianki miłe złego początki. Zaczęliście od szybko strzelonej bramki, ale im dalej w las, tym było ciemniej.

I skończyło się dla Was bardzo ciemno.

Rafał BERLIŃSKI (kapitan Szczakowianki, w sobotę pełniący obowiązki trenera): - Bardzo dobrze weszliśmy w mecz. Zresztą nasza gra równie dobrze wyglądała przez początkowe 25 minut. Niestety, w końcówce pierwszej połowy straciliśmy gola po naszym wyraźnym błędzie. Natomiast chwilę później Panowie sędziowie zabawili się w uczciwych obserwatorów meczu. Myślę, że końcowy wynik został dziś wypaczony. Dopóki graliśmy piłką, wyglądało to dobrze. Ale trudno wygrać mecz, gdy gra się w jedenastu przeciw czternastu.

- Problemy Szczakowianki zaczęły się w 45 minucie po kontrowersyjnej sytuacji, w której straciliście Wojciecha Franiela...

- ... No właśnie, a jak według Pana wyglądała ta sytuacja?

- Z mojej perspektywy faulu nie widziałem. Widziałem natomiast sporną sytuację z udziałem dwóch zawodników, która ostatecznie okazała się niesportowym zachowaniem Franiela. Według mnie powinien być odgwizdany rzut wolny pośredni.

- Zgadzam się w stu procentach. Bo to powinien być rzut wolny pośredni. Niestety, młody Pan sędzia liniowy zabawił się w człowieka od podnoszenia chorągiewki i decydowania o rzucie karnym. W niższych ligach można spotkać ludzi, którzy próbują się bawić w piłkę, ale na piłce się nie znają. Być może uczą się piłki przez oglądanie jej w telewizji. Bo zwyczajnie nie wierzę, że sędziowie, którzy mają po 22-23 lata wcześniej w tą piłkę grali. Nie oszukujmy się, tacy ludzie „nie czują bluesa”.
Abstrahując jednak od Panów sędziów, straciliśmy bramki po własnych błędach. Szkoda, że wszystko tak się potoczyło, bo początek rzeczywiście był dla nas miły.

- Pozwoli Pan, że będę kontynuował wątek. W drugiej połowie, mimo, że graliście w dziesiątkę, przez spory fragment meczu nie było tego widać. Próbowaliście ataków, podejmowaliście próby przejęcia inicjatywy w meczu. Ale w 75 minucie przydarzył się Szczakowiance kolejny „gong”. Wtedy boisko po drugiej żółtej kartce opuścić musiał... Rafał Berliński. Co się wówczas stało? Tak doświadczony piłkarz jak Pan musiał być chyba w tym momencie zdrowo wyprowadzony z równowagi.

- Był wówczas wyrzut piłki z autu i atakowałem z przeciwnikiem piłkę ciałem. OK, jest wtedy faul, ja atakuję jego plecy klatką piersiową. Zawodnik gospodarzy leży i kombinuje. Arbiter liniowy nie reaguje na tę sytuację, ale podchodzi sędzia główny i stwierdza, że jest faul, który kwalifikuje się na żółtą kartkę. To śmieszna sytuacja. Sądzę, że wszystko zaczęło się w momencie, gdy zacząłem komentować wcześniejsze decyzje arbitra.

- Jako kapitan ma Pan do tego prawo.

- Tak. Ale wiem też z doświadczenia, że takie sytuacje mogą się później odbić, również na wyniku. Szkoda tej porażki, bo nie ukrywam, że do Namysłowa przyjechaliśmy walczyć o pełną pulę.

- Ale właśnie we wspomnianej przeze mnie 75 minucie – po czerwonej kartce dla Pana – odniosłem wrażenie, że czekacie już na wyrok.

- W tym momencie było już po meczu. Nie wiem jak to się dalej potoczyło, bo musiałem opuścić boisko i zejść do szatni. Ale pewnie nie wyglądało to dobrze, skoro przegraliśmy. Gramy jednak dalej. Nie oczekujemy w Jaworznie grania wielkiej piłki czy szczególnej finezji. Natomiast nadal chcemy pokazywać dużo zaangażowania i ambicji. No i przede wszystkim musimy zacząć strzelać więcej bramek od rywali. O to w końcu chodzi w piłce.

- Jakie cele postawiono przed Szczakowianką w obecnym sezonie?

- Środek tabeli i spokojne utrzymanie, to główny cel. Przede wszystkim muszą się u nas ograć chłopcy, którzy niedawno dołączyli do nas z niższych lig. Chcielibyśmy, aby w niedalekiej perspektywie z tych chłopców Jaworzno miało pociechę. Mamy w kadrze kilku 17- i 18-latków, którzy muszą się jeszcze sporo uczyć. Myślę jednak, że to kwestia przyszłości, aby Ci chłopcy zaistnieli w poważniejszej piłce.

- Nie ma Pan wrażenia, że największym problemem Szczakowianki jest rewolucja kadrowa po każdym półroczu?

- Pewnie ma to spory wpływ na zespół. Niemniej w niższych ligach, gdzie budżety klubów są bardzo chwiejne, nie są to sytuacje wyjątkowe. Nie jest to więc tylko problem Szczakowej. Poniekąd w lepszej sytuacji są kluby, w pobliżu których nie ma większych aglomeracji i nie ma zbyt dużego zagęszczenia klubami z określonymi ambicjami i oczekiwaniami. Wtedy chłopcy garną się do grania w takim klubie, który się w okolicy wyróżnia. Na Śląsku kluby piłkarskie są niemalże jeden na drugim, więc gdy tylko w jednym czy kilku pojawią się jakieś większe pieniążki, prawie zawsze dochodzi do rotacji. Ta sytuacja nie jest dla mnie niczym zaskakującym, bo to nie jest piłka zawodowa.

- Podsumowując, wracacie do Jaworzna mocno niepocieszeni. A niedosyt jest pewnie tym większy, że kończyliście – a nie musieliście – mecz w dziewięciu.

-  Szczerze powiem, że Start był dziś jak najbardziej w naszym zasięgu. Nie chcę zawodnikom z Namysłowa niczego nie ujmować, bo wygrali z nami 4-2. Ale z ekip, z którymi do tej pory zagraliśmy, to był zespół piłkarsko najsłabszy. W tym momencie może ktoś powiedzieć, że opowiadam jakieś brednie. Nie, ja tylko oceniam z boiska typowo piłkarskie walory przeciwników, patrzę jak grają i poruszają się na boisku, patrzę na ich umiejętności. Za długo gram w piłkę, żeby nie wiedzieć, gdzie tu jest piłkarz. W Starcie nie widziałem żadnego chłopaka, który będzie w stanie zaistnieć w piłce. Chyba, że mówimy o chłopakach, którzy mają po 18 lat i może jeszcze rozwiną swoje umiejętności. Natomiast jeśli są to zawodnicy mający po 24, 25 lat i wielkiej różnicy w ich grze od kilku lat nie widać, to tacy już kariery nie zrobią. Nie oszukujmy się.

- Na koniec cofnę się jeszcze o 15 lat. Pojawił się u Pana sentyment w momencie przyjazdu do Namysłowa (Rafał Berliński był zawodnikiem Startu w okresie naszej gry w II lidze – przyp. aut.)?

- Na pewno, choć jak wjeżdżaliśmy do miasteczka, to zauważyłem, że dużo się zmieniło. Mieszkałem tu prawie 3 lata, przy ulicy Reymonta. Bardzo miło wspominam z żoną pobyt w Namysłowie. Dzieci raczej tego nie pamiętają. To spokojne i sympatyczne miejsce, w którym mieszkają kulturalni ludzie.

- Przypomnę kibicom, że jedno z Pana dzieci urodziło się właśnie w naszym mieście.

- Dokładnie tak, mowa o mojej młodszej córce. Zdarza nam się z żoną nierzadko wracać wspomnieniami do Namysłowa, bo mamy z tym miastem głównie sympatyczne skojarzenia. [rozmawiał KK]

Bogdan KOWALCZYK (trener Startu Namysłów): -  Obu połówek meczu nie zaczęliśmy zbyt dobrze, ale najważniejsze, że obie optymistycznie kończyliśmy. W pierwszej połowie szybko stracona bramka podziałała na nas dosyć deprymująco, dlatego długo wchodziliśmy w grę. Ale w końcówce tej części udało nam się zdobyć dwie bramki. Bramki, które nie dały nam jednak spokoju, mimo, że już wtedy Szczakowianka grała w dziesiątkę. W przerwie uczulałem chłopaków, że mimo osłabienia, rywal na pewno będzie walczył. Po kilku minutach od wznowienia jaworznianie zamienili karnego na bramkę i zrobiło się 2-2. Cały czas wierzyłem jednak w zespół, bowiem stwarzaliśmy sobie sytuacje. Sam Rafał Samborski miał dziś okazję na hat-tricka. W końcówce graliśmy już z przewagą dwóch zawodników w polu i dobrze się stało, że szybko tę przewagę udokumentowaliśmy ładnym golem Rafała Żołnowskiego. Cieszę się z obu goli w końcówce. Trafienie Rafała było efektowne, poza tym zdobyte po rzucie rożnym, czyli po stałym fragmencie gry. A to też ma swój dodatkowy smaczek. Dla „Żołiego” była to pierwsza bramka w III lidze, podobnie jak dla Kamila Smolarczyka. Dobrze, że Kamil parę minut po wejściu trafił do siatki. We wcześniejszych meczach miał już swoje sytuacje, ale był nieskuteczny. Mam nadzieję, że będzie to dla niego przełomowy moment w III-ligowej rywalizacji i częściej będzie trafiał do siatki. Oczywiście nie mogę tu zapomnieć o akcji Rafała Samborskiego, który wypracował akcję i wyłożył Kamilowi piłkę jak na tacy.

StartNamyslow.pl: - Prowadzenie przed przerwą zdobyliśmy rzutem na taśmę. I wyłoniło się ono z chaosu, bo zwłaszcza w pierwszych 30 minutach na boisku było sporo niedokładności.

- Zgadza się. W przerwie mówiłem zresztą chłopakom, że gramy bardzo niedokładnie i nerwowo. Wiadomo, że stawka determinowała postawę obu zespołów. To był mecz o ważne 3 punkty. My chcieliśmy się zrehabilitować za ostatnią porażkę i to nam się udało. Myślę, że ta nerwowość spowodowana była szybką utratą bramki i dlatego nie potrafiliśmy złapać odpowiedniego rytmu meczowego. W piłce czasem tak bywa, że z niczego wpadną dwie bramki. My możemy się cieszyć, że dziś to się przydarzyło akurat nam. Pierwszy gol, to wycofanie piłki Łukasza Szpaka do Damiana Rozmusa i dalekie wstrzelenie piłki do Patryka Pabiniaka, który wykorzystał błąd bramkarza, a Łukaszowi Bonarowi pozostało dopełnić formalności. Drugi gol był konsekwencją aroganckiego i złośliwego zachowania przeciwnika, który uderzył i opluł Damiana Zalwerta. W ogóle w dzisiejszym meczu było zdecydowanie zbyt dużo chamstwa i złośliwości ze strony gości. Lepiej, żeby rywale skupili się na grze, a nie mało sportowym, momentami brutalnym zachowaniu, które poskutkowało dwiema czerwonymi kartkami. O porażkę gracze Szczakowianki mogą mieć pretensje przede wszystkim do siebie.

- Był Pan zdziwiony faktem, że w tej bezpardonowej grze przodował doświadczony Rafał Berliński? Było, nie było, to Pański kolega z boiska, gdy razem występowaliście w II-ligowym Starcie.

- Powiem szczerze, że Rafał się nie zmienił. Pamiętam go z dawnych czasów i jego dosyć specyficznej gry. Miałem dziś wrażenie, że swój styl przeniósł na kolegów z obecnej drużyny. Szczakowianka grała dziś tak, jak kiedyś grał Rafał. A znam go jako zawodnika twardego i zdecydowanego, nie przebierającego w środkach, ale też łapiącego kartki w zbyt łatwy sposób.

- Druga czerwień dla Szczakowianki, właśnie dla Rafała Berlińskiego, to według Pana kluczowy moment meczu?

- Wtedy pozostawał kwadrans do zakończenia meczu, a wynik był remisowy. Atakować bez dwóch piłkarzy jest ciężko, ale w dziewięciu można się w piłce wybronić. Był to kluczowy moment w tym znaczeniu, że gola szybko zdobył Rafał Żołnowski. A nie zawsze się to zdarza nawet przy takiej przewadze na boisku. Grając w przewadze drużyny nierzadko mecze przegrywają. Zresztą w pewnym sensie sami dziś tego doświadczyliśmy, gdy grając jedenastu na dziesięciu straciliśmy gola. [rozmawiał MW]

P.S. Fotografię Rafała Berlińskiego wykorzystaliśmy z portalu http://gpiaski.futbolowo.pl.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy