Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Nie tak to miało wyglądać...

Odsłony: 2891

Derby nie dla Startu Namysłów. W sobotnim boju o prymat w naszej gminie czerwono-czarni ulegli rywalom z nieodległej Głuszyny 1-2. Spotkanie nie dostarczyło kibicom wielkich sportowych emocji, bo przyciągającej uwagę piłki było w tym meczu mniej niż więcej. Zdecydowanie ciekawiej było za to na trybunach, choć i w tym przypadku atmosfera święta została w finalnym momencie zakłócona. Miały być punkty i postawienie przez graczy NKS-u kolejnego ważnego kroku w kierunku IV-ligowego utrzymania, tymczasem po ostatnim gwizdku pojawił się w naszym obozie spory niedosyt. Raz, że zostaliśmy bez punktu(-ów), dwa – mogą nam grozić kary za zachowanie kibiców i wreszcie trzy – ścisk wśród drużyn walczących o uniknięcie degradacji jest już naprawdę duży. O tym, co wydarzyło się w sobotnie popołudnie przy Pułaskiego 5 obszernie piszemy w kolejnych akapitach.

Na boisku zaczęło się bez fajerwerków. Obie jedenastki sprawiały wrażenie niespecjalnie zainteresowanych narzuceniem własnych warunków gry. Więcej było w grze Startu i Agroplonu asekuracji, niż determinacji. W 7’ Gacmaga postanowił zerwać z dyplomatycznymi uprzejmościami, uderzając z około 30 metrów. Ale jego próba po ziemi okazała się niecelna. W 11’ uznanie wzbudził za to Drapiewski, kapitalną sztuczką przerzucając piłkę nad atakującym go w środku pola Reischem. Start ruszył z szybkim wypadem w 13’, ale po podaniu z prawej flanki Samborskiego do P.Pabiniaka, ten drugi został zablokowany. Mecz wciąż był senny, ale już wtedy twardy. W 17’ dalekie podanie trafiło do Jaremy, którego jednak zdecydowanie zablokował przy linii końcowej boiska Kamil Błach. W odpowiedzi (20’) znów akcja poszła ze środka polna na prawą stronę, skąd Wilczyński nieświadomie dośrodkowanie „zamienił” na centrostrzał, po którym futbolówka spadła na górną siatkę bramki strzeżonej przez Kuleszkę. Za chwilę (21’) po faulu na aktywnym tego dnia Wilczyńskim otrzymaliśmy rzut wolny na 27 metrze. Ostatecznie na uderzenie zdecydował się Krystian Błach, jednak niezbyt mocno bitą „kulę” golkiper LZS-u złapał przy słupku. Sytuacji bramkowych wciąż nie oglądaliśmy, zdecydowanie bardziej sugerowalibyśmy tu „szachowy” przebieg rywalizacji. Głuszyna zaskakiwała tym, że sporo piłek zagrywała górą, co wskazywało raczej na problem z przebiciem się przez namysłowskie zasieki serią podań. Publiczność nieco się rozgrzała między 32’, a 33’. Wtedy to obejrzeliśmy trzy ataki jeden po drugim. W jednym z nich namysłowianie wychodzili z szarżą 3 na 3 na rywali, ale zabrakło w tym wszystkim precyzji. W 34’ Kostrzewa mógł lepiej rozegrać sytuację pod polem karnym gości. Zdecydował się jednak na uderzenie z prawego narożnika szesnastki, a upadając oddał mizerny strzał, z którym Kuleszka nie miał żadnych kłopotów. Głuszynianie odgryźli się strzałem z 34 metrów Słupianka (35’), ale wysoko nad poprzeczką świątyni Zacharskiego. Za moment (36’) Sarnowski próbował zaskoczyć Kuleszkę uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego spod linii autowej (około 45 metrów). Niewiele jednak wskórał, bo piłkę i tak bez żadnego wysiłku złapał Kuleszka. Groźnie było podczas uderzenia z prawego narożnika pola karnego w wykonaniu Sobczaka (38’), ale nasz młody golkiper zdołał jednak odbić „skórę” na rzut rożny. Z kornerów Agroplon wykonał za chwile trzy dośrodkowania z rzędu, lecz niewiele z nich wynikło. I gdy wydawało się, że bezbramkowy klincz utrzyma się do przerwy, w przedłużonym czasie gry pojawiły się w końcu prawdziwe emocje. W 45+1’ Sobczak znalazł się w bardzo dobrej sytuacji i z 14 metrów pięknie uderzył. Fantastycznie zachował się jednak Zacharski i kapitalną interwencją na korner uratował nas przed stratą gola. Odetchnęliśmy, ale nie na długo, bo w 45+2’ po krótko rozegranym rzucie rożnym Sobczaka ze Słupiankiem, ten drugi dośrodkował piłkę na długi słupek do Reischa, który zupełnie niepilnowany uderzył głową. Futbolówka odbiła się od słupka i – niestety – pleców zdezorientowanego Zacharskiego, po czym wpadła do siatki. „Zachar” przy tej interwencji nie miał nic do powiedzenia, mając raczej pecha, że stał na drodze odbijającej się od słupka w kierunku boiska piłki. Zdecydowanie pretensje należy kierować do namysłowian grających w polu, że całkowicie odpuścili krycie strzelca.

Zamiast bezbramkowego remisu, namysłowianie schodzili do szatni na minusie. Ich złość była zupełnie zrozumiała, bo na przestrzeni 45 minut na niewiele pozwolili faworyzowanym gościom. Po prawdzie przez niemal cały ten okres z boiska wiało nudą. To była połowa do ewidentnego zapomnienia. Ale w przedłużonym czasie gry brak dekoncentracji spowodował, że goście gola zdobyli i cieszyli się z niego już po gwizdku oznaczającym przerwę, bo arbiter dosłownie kilka sekund później zaprosił piłkarzy do szatni.

Przed drugą częścią zawodów kibice mogli się jedynie domyślać, jaka taktyka determinować może poczynania obu drużyn. Sugerowaliśmy się, że rywale z Głuszyny raczej będą chcieli kontrolować pojedynek przy korzystnym dla siebie wyniku, podczas gdy nie mający nic do stracenia namysłowianie zagrają zdecydowanie ofensywniej. Tymczasem w praniu okazało się, że nieco więcej z gry po przerwie mieli goście i to oni stwarzali częściej zagrożenie przedpola namysłowskiej świątyni. Start w tym okresie nie mógł przebić się przez zasieki obronne Agroplonu i po prawdzie nie stwarzał poważnego zagrożenia. Mieliśmy w ogóle duże problemy z wyprowadzaniem piłki. Zaczęło się od 48’ i strzału Mikulskiego z 25 metrów w… swoich stojących już w polu karnym kolegów. Za chwilę po kornerze Samborski z impetem „wjechał” w… Kuleszkę, który miał problemy z podniesieniem się z murawy. Groźnie zrobiło się w 53’, gdy po dograniu po ziemi z prawej strony przez Mikulskiego, piłki na 7 metrze nie zdołał sięgnąć Sibiński. Z każdą kolejną minutą widać było, że Agroplon nie za bardzo chce mocniej zaatakować, podczas gdy Start nie ma argumentów, aby to uczynić. Na murawie robiło się za to coraz bardziej nerwowo. W 58’ po dośrodkowaniu z prawej strony (po rzucie wolnym) Muzyki główkujący Słupianek pomylił się o dwa metry. W 59’ atak „Sambora” na Kuleszkę ponowił tym razem Lavrinenko i trzeba przyznać, że wyglądało to na złośliwość, wynikającą mimo wszystko z niemocy. Start odgryzł się w 62’, gdy po wrzutce z lewej strony z wolnego P.Pabiniaka do główki doszedł Sarnowski, ale pomylił się niewiele, strzelając obok słupka. Minutę potem (63’) odpowiedzią Agroplonu był strzał Mikulskiego z lewego narożnika prosto w rękawice Zacharskiego. W tym okresie nerwów na murawie było już całkiem sporo, a i wspomnianych złośliwości piłkarzy z obu stron coraz więcej. Co chwilę ktoś leżał na boisku, a zawodnicy swoje pretensje kierowali do arbitra, że nie reaguje adekwatnie do zamieszania. W 68’ Wolski zmuszony był zejść z boiska z powodu kontuzji, co było dla nas sporym dramatem, bo Szymon pojawił się na nim raptem 4 minuty wcześniej. Niestety, w 73’ głuszynianie postawili nas pod ścianą, trafiając do namysłowskiej siatki po raz wtóry. Wówczas to na lewej flance rezerwowy Jaworski zagrał krótko do Mikulskiego, a ten odnalazł podaniem na 7 metr Muzykę. Atakujący LZS-u źle przyjął piłkę, lecz bardzo przytomnie zwodem oszukał atakującego go wślizgiem Ł.Pabiniaka. A mając już „oczyszczone przedpole” uderzył przy słupku i z radośnie uniesionymi rękami pobiegł w kierunku swojej ławki rezerwowych. W kolejnych minutach szarpaniny i emocji było tylko więcej. W 81’ Agroplon „trafił” Start po raz trzeci, tyle, że przy golu Jaworskiego liniowy zdecydowanie zasygnalizował ofsajd i gola anulowano. W końcowych 10 minutach czerwono-czarni postanowili postawić już wszystko na jedną kartę, próbując odważniejszych ataków. W 82’ z rzutu rożnego (lewy narożnik) dośrodkował na dalszy słupek P.Pabiniak, gdzie z bliska główkujący Samborski „liznął” futbolówką zewnętrzną część słupka. Było blisko, jednak bez radości dla kibiców. Minutę potem sami jednak podcięliśmy sobie skrzydła, po tym jak za faul w środku pola Sarnowski zobaczył drugie żółtko, za chwilę czerwień i w efekcie arbiter wyrzucił go z boiska. 85’, to z kolei trzeci niepotrzebny atak ciałem – tym razem Kamila Błach – na Kuleszkę, który przez swoich byłych kolegów był mocno poniewierany. Zupełnie niepotrzebnie. A dwie minuty później (87’) Start został na boisku w dziewięciu, bowiem Paszkowski obrał ten sam kierunek co chwilę wcześniej „Sarna”. Po drugim żółtym kartoniku nad jego głową arbiter także i jemu przedwcześnie podziękował za grę. W tym momencie tylko najbardziej niepoprawni optymiści mogli zakładać, że mecz jest jeszcze do uratowania. Tymczasem zabrakło naprawdę niewiele, a Agroplon nie zdołałby przy Pułaskiego wygrać… W 90’ to jednak LZS powinien całkowicie wyciszyć emocje, lecz będący sam na sam z bramkarzem Mikulski w znakomitej sytuacji przegrał ten pojedynek. Z kolei poprawiający strzałem (po odbiciu piłki przez „Zachara”) Sobczak przeniósł „kulę” nad poprzeczką. W 90+2’ Muzyka trochę na wiwat uderzył z 45 metrów w kierunku namysłowskiej bramki, ale Zacharski pewnie „kulę” wyłapał. A po wznowieniu gry Samborski długim podaniem znalazł wychodzącego przed pole karne Smolarczyka. „Smolar” razem z Kuleszką ruszyli do piłki. Nasz napastnik okazał się o ułamek sekundy szybszy, dzióbnął piłkę z 14 metrów obok bramkarza LZS-u i ta za chwilę zatrzymała się w siatce. 1-2 i parę minut do końca mocno już nerwowego meczu. No i w 90+3’ trybuny tylko jęknęły, gdy po wyrzucie piłki z autu przez Wilczyńskiego (po prawej stronie) piłka trafiła do Lavrinenki, który momentalnie odegrał na 8 metr do Samborskiego. Rafał uderzył w kierunki bramki z pierwszej piłki, ale – ku rozpaczy kibiców – w ostatnim momencie wślizgiem wybił ją jeden z głuszyńskich defensorów. Gdyby namysłowianie trafili do siatki, to scenariusz tego meczu byłby doprawdy sensacyjny. Ale do tego nie doszło. W rewanżu (90+4’) po otrzymaniu piłki przed linią środkową sam naprzeciw Zacharskiemu ruszył Mikulski. Dopiero w polu karnym dopadł go Wilczyński i na 14 metrze zdołał zablokować. Za chwilę rywale przez niemal 1,5 minuty szachowali nas przy rozgrywaniu paru rzutów rożnych, a ostatnim akcentem spotkania było zablokowanie już w szesnastce Wojtasika. I znów w roli głównej wystąpił „Wilu, który tego dnia był wszędzie, ale satysfakcji po meczu nie miał żadnej.

Po ostatnim gwizdku radość piłkarzy Agroplonu została zakłócona przez fanatyków namysłowskiego Startu, którzy momentalnie ruszyli przez boisko w kierunku transparentów zawieszonych przez sympatyków z Głuszyny. Na murawie zrobiło się nieprzyjemnie i bardzo nerwowo, co było de facto smutnym zwieńczeniem przegranych przez nasz zespół derbów gminy. Po zmianie stron więcej z gry mieli goście. Lepiej operowali piłką, prezentując więcej walorów czysto piłkarskich. Czerwono-czarni głównie walczyli. Czasem złośliwie, a częściej bardzo ostro. Nie złamali jednak fizycznie Agroplonu. A że sami do ostatnich minut nie potrafili przebić się przez defensywę ekipy Andrzeja Moskala, to i z boiska schodzili z dużym niedosytem. Pełną pulę zaksięgowali przeciwnicy i oczywiście należą im się gratulacje. Dziś Agroplon to drużyna, która w najbliższym sezonie może w IV lidze mocno namieszać, walki o awans nie wyłączając. Startowi pozostaje natomiast ostra walka do końca obecnego sezonu o utrzymanie. Miejmy nadzieję, że chłopcy zdołają się pozbierać po tym mało przyjemnym dla oka spotkaniu i w trzech pozostałych spotkaniach ugrają taką liczbę punktów, która zapewni nam prolongatę, a tym samym kolejne IV-ligowe derby gminy w sezonie 2016/17. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy