Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Zadecydował ostatni kwadrans

Odsłony: 5477

Środowe popołudnie wywołało w namysłowskim obozie piłkarskim sporo frustracji. Miało być pięknie, a skończyło się piękną katastrofą. Czerwono-czarni zagrali jedne z lepszych zawodów wiosny, a mimo to po ostatnim gwizdku pozostali z niczym. 75 minut dobrej gry nie wystarczyło na faworyzowanych gospodarzy, którzy w ostatnim kwadransie włączyli wyższy bieg i odwrócili losy meczów z nawiązką. Do tego momentu mieli zdecydowanie mniej z gry i byli na bramkowym minusie (przegrywali 0-1). Niestety, kilkanaście minut ostrej szarży pozwoliło im strzelić dwa gole, na które podopieczni Damiana Zalwerta już nie odpowiedzieli. Już byliśmy w ogródku, witaliśmy się z gąską, ale jak to w tej historii, cały misternie ułożony plan momentalnie legł w gruzach.

Początek był mocno zaskakujący dla kibiców zgromadzonych na trybunach, bowiem od pierwszych minut za grę wzięli się namysłowianie. Tymczasem spodziewano się raczej, że to dużo wyżej notowani miejscowi zechcą narzucić swoje warunki gry. No i już w 13’ mieliśmy powody do radości. Z lewej strony (spod linii autowej) piłkę dośrodkował Kamil Błach. Ta trafiła na 10 metr do P.Pabiniaka, który „kulę” opanował i strzałem z woleja przy słupku pokonał większyckiego golkipera. Radość gości mieszała się z zaskoczeniem w oczach miejscowych. Niebawem (16’) ten sam Kamil Błach znów dorzucił futbolówkę z lewej flanki, a w powstałym zamieszaniu „skórę” do siatki skierował Lavrinenko. Radość zawodników Startu okazała się jednak przedwczesna, gdyż arbiter główny anulował trafienie, dopatrując się ofsajdu. Po-Ra-Wie odgryzło się dopiero w 23’. Wówczas Adamus uderzeniem z 20 metrów chciał sprawdzić czujność Kodliuka. I sprawdził bo Ivan nie dał się zaskoczyć, a piłka wpadła prosto w jego rękawice. Po tej sytuacji akcja momentalnie przeniosła się pod bramkę Większyc (24’), gdzie P.Pabiniak uderzył z powietrza po wybiciu przez obrońców piłki. Został jednak w dobrej sytuacji zablokowany. Aktywny Patryk pokazał się z dobrej strony także w 25’, gdy ograł dwóch obrońców, obrócił się, po czym uderzył z prawej nogi z odległości 16 metrów. Kopiczko z trudem odbił futbolówkę przed siebie, jednak nie znalazł się żaden czerwono-czarny piłkarz, który zdołałby „kulę” dobić. Kolejna dobra sytuacja z naszej strony dziwiła już całe trybuny. To był intensywny okres ataków namysłowian, bo w 26’ znów znaleźli się pod bramką miejscowych. Tym razem Lavrinenko znalazł podaniem na 11 metrze P.Pabiniaka, a ten po oszukaniu dwóch defensorów znów uderzył, tym razem po krótkim słupku. Niestety, futbolówka przetoczyła się po nodze obrońcy i trafiła tylko w boczną siatkę. Zszokowani i mający problem z opanowaniem ataków Startu gospodarze zrewanżowali się w 34’. Tym razem po krótkim rozegraniu kornera Adamus strzelił z narożnika szesnastki, ale „kula” ostatecznie spadła tuż za poprzeczką (na górną siatkę bramki strzeżonej przez naszego ukraińskiego golkipera). Jeszcze w 40’ P.Pabiniak próbował sfinalizować podanie od równie aktywnego na lewej stronie Kamila Błach, który wcześniej świetnie rozegrał futbolówkę z bratem Krystianem i Pawłem Sarnowskim. W finalnym momencie nasz snajper uderzył jednak ze szpica zbyt lekko, aby zaskoczyć Kopiczkę. Rywale mogli pokarać nas w 42’. Wtedy po dorzucie piłki z rzutu rożnego na krótkim słupku główkował Ściański. Na szczęście mogliśmy odetchnąć, bo napastnik gospodarzy główkował w boczną siatkę.

Po gwizdku oznaczającym koniec pierwszej części namysłowski team schodził do szatni w świetnych nastrojach. No, ale trudno się dziwić, bo nasz zespół grał z rozmachem. Prowadziliśmy grę, utrudnialiśmy jakiekolwiek akcje zaczepne gospodarzom, stwarzając też kilka naprawdę dogodnych sytuacji. Szkoda tylko, że wykorzystaliśmy zaledwie jedną. P.Pabiniak mógł już wtedy zostać bohaterem spotkania, ale trafił do siatki tylko raz. Jak się miało godzinę później okazać, o jeden raz za mało, aby wywieźć z Koźla korzystny rezultat…

W drugą część zawodów czerwono-czarni weszli równie przekonująco, co przed przerwą. W 51’ Kamil Błach zagrał piłkę głową za plecy obrońców, pod nogi P.Pabiniaka. Ten uderzył z 14 metrów z woleja, jednak Kopiczko kolejny raz z wielkim trudem odbił ją przed siebie. W odpowiedzi (52’) po stracie futbolówki przez namysłowian na własnym przedpolu, jeden z pomocników Po-Ra-Wia zagrał „skórę” na 8 metr do Kierdala, który na szczęście dla nas, uderzył ją wysoko nad bramką. Start jednak nie zamierzał schodzić z początkowo obranej taktyki. I w 62’ ponownie stworzyliśmy zagrożenie. Po dalekim wyrzucie z autu Wilczyńskiego na 3 metr, piłka znalazła się pod nogami obrońców z Większyc, choć blisko sięgnięcia jej był Kamil Błach. Został jednak skutecznie wyblokowany przez konkurenta. Niestety, niedługo potem kontuzji nabawił się Rafał Żołnowski i w 71’ musiał go zluzować Łukasz Pabiniak. I zmiany wymuszonego ustawienia formacji obronnej w momencie wykorzystali rywale. Jeszcze w 76’ P.Pabiniak dostał długą piłkę od Adriana. W narożniku szesnastki dwukrotnie „nawinął” pilnującego go obrońcę i mocno strzelił, ale bardzo niecelnie. Tymczasem w 78’ Szafarczyk doszedł do dobrego podania z lewej strony za linię obrony Startu, znalazł się sam na sam z Kodliukiem i pewnym uderzeniem znalazł drogę do siatki. Zrobiło się 1-1, co akurat pod względem mentalnym zawsze daje dodatkowego kopa zespołowi goniącemu wynik. Wydaje się, że nasi chłopcy opadli też nieco z sił, których sporo włożyli w prowadzenie gry przez blisko 75 minut. W 80’ P.Pabiniak uderzeniem z 40 metrów próbował zaskoczyć Kopiczkę, jednak strzał okazał się za wysoki. No to w odpowiedzi (82’) kapitan Łebkowski pokazał, jak z daleka strzelać. Po zbyt krótkim wybiciu futbolówki przez namysłowską defensywę, zawodnik gospodarzy przejął piłkę na 25 metrze i mocno strzelił, a ta wylądowała niemal w okienku bramki NKS-u. Piękny gol, przy którym Kodliuk nawet nie zdążył zareagować. Niestety, gol, który całkowicie wywrócił wynik, nijak mający się do wcześniejszego przebiegu spotkania. Inna sprawa, że w ostatnim kwadransie miejscowi bardzo mocno się rozpędzili, cisnąc namysłowian niemiłosiernie. Ale w kolejnych minutach żadnej z drużyn nie udało się zagrozić bramki przeciwnika. Dopiero w przedłużonym czasie gry (90+1’) mogliśmy zobaczyć kolejnego gola dla Po-Ra-Wia. Wtedy Ściański doszedł do zagranej wzdłuż bramki futbolówki, uderzając po krótkim rogu. Ale „kula” odbiła się od słupka i wyszła w pole. Ostatecznie chwilę później arbiter zakończył spotkanie, które czołowy zespół IV ligi rozstrzygnął po swojej myśli.

Żal i rozczarowanie, a nawet złość. Trudno się dziwić nastrojom piłkarzy Startu, którzy wsiadali w środę do samochodów, aby udać się w drogę powrotną do Namysłowa. Nikt na nich w starciu z Po-Ra-Wiem nie stawiał, więc w swojej sportowej złości postanowili pokazać, że w piłkę grać potrafią nawet z najlepszymi. Przez większość spotkania czerwono-czarni prezentowali się bardzo dobrze, ale mimo prowadzenia, nie potrafili przyłożyć dodatkowej bramkowej pieczęci na wyniku. Mimo to wszystko dobrze układało się do ostatniego kwadransa. Wtedy nastąpiła katastrofa. Rywale przejęli pełną kontrolę nad meczem, zadali nam dwa szybkie ciosy i po nich Start już się nie podniósł. Jasne, żal straconych punktów tym bardziej, że przy wynikach z innych boisk dałyby nam bardzo duży komfort przed decydującymi bojami. A tak wciąż czujemy mocny oddech na plecach goniącej nas konkurencji. Dziś nasza przewaga nad strefą spadkową, to tylko 3 skromne punkty. Skromne, ale wciąż decydujące o tym, że wszystko jest tylko i wyłącznie w rękach i nogach czerwono-czarnych ulubieńców Namysłowa. Póki co, nie musimy się oglądać na innych i tylko od nas samych zależy, kiedy zapewnimy sobie (oby!) spokój. Dlatego nie roztrząsajmy środowej porażki zbyt długo. Było, minęło. Czas na wykonanie kolejnego kroku w kierunku walki o IV ligę w sezonie 2017/18. Kroku bardzo trudnego, bo w sobotę przy Pułaskiego gramy w lokalnych derbach ze świetnie spisującym się wiosną Agroplonem. Ale pamiętajmy, że sukces zrodzony w bólach i trudnościach smakuje najlepiej… [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy