Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Znów było blisko...

Odsłony: 4721

W rundzie wiosennej piłkarze Startu Namysłów wciąż pozostają bez zwycięstwa. Obecna sytuacja nikogo optymizmem nie napawa, choć akurat trudno mieć do drużyny pretensje za jej ostatni występ. Bo w Wielką Sobotę podopieczni Grzegorza Rośka zaprezentowali się z dobrej strony. O tyle to budujące, że na tle naprawdę bardzo wymagającego rywala, jaką jest walcząca o III-ligową promocję Polonią Głubczyce. Niestety, za dobre wrażenie (kompletu) punktów się nie przyznaje, więc fani czerwono-czarnych po raz kolejny musieli się obejść smakiem. Niedosyt, to efekt remisu 1-1. Mogło i powinno być lepiej, ale z jednej strony zabrakło szczęścia pod bramką rywali, a z drugiej farta miał strzelec wyrównującego gola dla Polonii, uzyskując trafienie bardzo efektowne. Co wydarzyło się w Namysłowie na legendarnym obiekcie przy Pułaskiego 5? O tym przeczytacie w kolejnych akapitach.

Namysłowianie dobrze weszli w mecz, częściej będąc w posiadaniu piłki. Ale od początku niełatwo im było wykreować korzystne okazje. Pierwsi uderzyli rywale z Głubczyc, a miało to miejsce w 12’. Wówczas Bawoł uderzył z boku szesnastki. Na tyle jednak lekko, że Kodliuk nie miał żadnych problemów z interwencją. W kolejnych kilkunastu minutach gospodarze nadal byli stroną aktywniejszą, ale poza piłką przy nodze nie przełożyło się to na zagrożenie świątyni młodego Kozdęby. Dopiero w 29’ kibice Startu ożywili się, gdy ich zespół przeprowadził dobry atak. Po otrzymaniu piłki na połowie boiska P.Pabiniak pociągnął z nią do przodu z obrońcą na plecach aż do pola karnego, skąd uderzył po długim rogu. Futbolówka jednak po nodze obrońcy poleciała poza linię końcową. Kolejną szarżę także przeprowadzili czerwono-czarni. W 34’ po dośrodkowaniu z kornera futbolówka trafiła na nogę Sarnowskiego, który pięknie uderzył z woleja. Zmierzającą w okienko bramki piłkę fenomenalną paradą Kozdęba wybił poza linię końcową, czym wprawił w osłupienie już wznoszących w geście radości ręce kibiców. Bo trzeba przyznać, że była to interwencja wybitna, jakiej przy Pułaskiego dawno nie widziano. Szmer podziwu przeszedł więc po trybunach całkiem zasadnie. Po kolejnym dorzucie znowu strzelał Sarnowski, tym razem głową. Ale Kozdęba, choć z wielkim trudem i tym razem zażegnał niebezpieczeństwo. W ostatniej ciekawej sytuacji przed przerwą (45’) nieprzyjemnie zrobiło się na przedpolu namysłowskim. Forma pociągnął z „kulą” przy nodze prawym sektorem boiska, po czym dograł ją wzdłuż bramki na wysokości 7 metra. Na szczęście dla czerwono-czarnych futbolówka przeszła wzdłuż naszej świątyni i nie sięgnął jej żaden z trzech wbiegających piłkarzy rywali.

Przed przerwą zdecydowanie więcej ambicji i woli walki wykazywali podopieczni trenera Rośka. Częściej operowali piłką, co i rusz próbując zaskoczyć defensywnie ustawionych przeciwników. Ci jednak nie dawali nam zbyt wielu powodów do tego, aby cokolwiek wpisywać do notatnika. Z kilku ataków największe zagrożenie przyniosły te z 34’. Ale dwukrotnie w krótkim odstępie czasu zabrakło szczęścia Sarnowskiemu (a raczej kapitalnymi umiejętnościami popisał się Kozdęba), aby fani NKS-u mogli być w pełni usatysfakcjonowani. Goście? I owszem, umiejętnie rozbijali nasze ataki, lecz w grze do przodu wyglądali bardzo apatycznie i jak na zespół absolutnego topu IV ligi, swoją grą rozczarowywali.

Parę minut po zmianie stron (50’) Kamil Błach zagrał dobrą piłkę z boku boiska w szesnastkę. Ta minęła głubczyckich obrońców i trafiła do P.Pabiniaka, który jednak dał się zaskoczyć takim obrotem sprawy i na 7 metrze nie zdołał jej opanować. W 53’ po zagraniu „kuli” głową przez Smolarczyka sam na sam przed Kozdębą znalazł się Sarnowski. Golkiper Polonistów dobrze wyszedł, skrócił „Sarnie” kąt i naprawdę świetną sytuację – ku naszej rozpaczy – wybronił. A za moment (55’) Lavrinenko zdecydował się na uderzenie z 25 metrów. Niestety, mocno bita futbolówka przeszła nieco ponad metr nad poprzeczką bramki gości. Namysłowianie atakowali, wierząc, że ich zapędy w końcu przyniosą efekt. I przyniosły w 61’, gdy po dośrodkowaniu z lewej flanki P.Pabiniaka na długi słupek, piłka trafiła na głowę Sarnowskiego, który momentalnie odegrał ją przed bramkę. Tam doskoczył do niej Smolarczyk i wślizgiem z kilkudziesięciu centymetrów dopełnił formalności, czym wzbudził euforię na trybunach! Zadowoleni prowadzeniem czerwono-czarni nieco wyhamowali z ofensywą, przez co w kolejnych minutach nie działo się nic ciekawego z perspektywy kibica oczekującego podbramkowych spięć. Start zagęścił środek pola, skupiając się teraz na rozbijaniu ataków sprowokowanych do ofensywnej gry rywali. To Polonia była teraz częściej przy piłce, ale przez długi czas nie była w stanie sforsować naszych zasieków. Ale w 83’ jeden z podbramkowych wypadów rywali przyniósł w końcu powodzenie. Po rozegraniu rzutu wolnego i zbyt krótkim wybiciu „skóry” przez namysłowian, jeden z rywali przejął ją i podał krótko do stojącego na 16-ty metrze Krywko, który po szybkim przyjęciu, zmienił nogę na lewą, po czym „szpicem” uderzył idealnie w okienko bramki Kodliuka. Ivan nie miał najmniejszych szans na interwencję, więc zrobiło się 1-1. De facto był to ostatni godny odnotowania moment tego meczu, bowiem mimo przedłużonego o 5 minut czasu gry nic na murawie się nie wydarzyło. Owszem, w 86’ Paszkowski musiał opuścić boisko po obejrzeniu czerwonej kartki i przez moment zrobiło się nerwowo. Ale nawet grając w przewadze, Polonia choć naciskała, to niewiele wskórała i podział punktów stał się faktem.

Z przebiegu spotkania, wykazujący się większą determinacją i wolą walki Start powinien ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Bo nie tylko lepiej prezentował się w polu, ale i stworzył więcej klarownych okazji. Ale poza tą Smolarczyka nic więcej do bramki nie wpadło. A kosztem Sarnowskiego (trzy znakomite okazje) na miano cichego bohatera zawodów wyrósł Kozdęba, który wyłapał naszemu „Sarnie” każdy strzał. Przed spotkaniem remis przyjęlibyśmy pewnie z zadowoleniem, ale tuż po nim niedosyt był spory. Już witaliśmy się z gąską, a jednak nic z tego nie wyszło. Z jednej strony trzy punkty były na wyciągnięcie ręki, lecz w praktyce po raz kolejny w końcowych minutach zamiast je zaksięgować, tylko nam przed oczami zamajaczyły.

Nie ma co jednak rozdzierać szat. Ważne, że mamy kolejny punkt na koncie i to po dobrej grze z rywalem z górnej półki. Jeśli co najmniej tak samo zaprezentujemy się za tydzień w domowej rywalizacji z TOR-em, to pierwsze tegoroczne oficjalne zwycięstwo będzie w końcu zasięgu ręki. [MK, G, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy