Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Duży niesmak

Odsłony: 4236

W 2017 roku piłkarze namysłowskiego Startu wciąż pozostają w oficjalnych spotkaniach bez zwycięstwa. W sobotę byliśmy o włos od pierwszego sukcesu, ale straciliśmy go w dosyć wątpliwych okolicznościach. Głównym obiektem zdenerwowania namysłowskich zawodników był arbiter spotkania, Pan Grzegorz Orzeł. Przed meczem ani razu nie zająknęliśmy się na temat wcześniejszych gier, które w ostatnich latach prowadził nam wspomniany arbiter, uznając, że nie ma co rozgrzebywać starych ran. Tymczasem Pan Orzeł znów dał się nam we znaki, swoimi decyzjami wprowadzając dużą frustrację w naszym obozie. Odgwizdywanie fauli w najmniej spodziewanej przez nas sytuacji, brak reakcji na faule ze strony gospodarzy, no i docelowe wprowadzenie na tyle dużej irytacji, że konsekwencją tego było pięć żółtych kartoników. Czasem mamy wrażenie, że zadra siedzi w tym arbitrze na tyle duża, że w przypadku gier Startu, nie chce on zachowywać się na murawie obiektywnie. A szkoda, bo to tylko eskaluje wzajemną niechęć obu stron.

Sam mecz zaczął się od wzięcia spraw w swoje… nogi przez namysłowian. Tymczasem to rywale pierwsi stworzyli zagrożenie. W 5’ Krasiejów wyprowadził dobrze zapowiadający się kontratak, zakończony jednak niecelną próbą z ostrego kąta Soboty. Czerwono-czarni z Namysłowa odpowiedzieli w 11’. Wtedy to Kostrzewa dośrodkował piłkę spod linii końcowej za plecy obrońców. Ta trafiła do Lavrinenki, który uderzył sytuacyjnie, lecz niecelnie. Dla odmiany, w 17’ ponownie oglądaliśmy „Dinozaurów” w ataku. W 17’ Pinkawa otrzymał „kulę” na 20 metrze, przełożył ją na lewą nogę, po czym bardzo niecelnie strzelił. Tempo gry było słabe, ale w 22’ Start zdołał wykreować sobie sytuację. Wtedy to P.Pabiniak uderzył z rzutu wolnego ponad murem z odległości 25 metrów, a „skóra” poszybowała minimalnie obok słupka. Przy nieco większej precyzji mielibyśmy więc powody do radości, ale wciąż było 0-0. Od tego momentu przed przerwą pod bramkę zapędzali się głównie namysłowianie. W 26’ Lavrinenko doszedł do podania na 25 metrze i po krótkim podciągnięciu zdecydował się na uderzenie. Strzał był jednak zdecydowanie za lekki, aby zaskoczyć Góreckiego. Po nieco ponad 10 minutach zastoju, namysłowianie ponownie przedostali się na krasiejowskie przedpole. Tym razem (37’) po dośrodkowaniu z rzutu wolnego P.Pabiniaka, interweniujący obrońca strącił futbolówkę na… słupek. Ale radości w naszym obozie nie było, bo ta ostatecznie odbiła się od niego i wyszła w pole. Za chwilę (38’) z wolnego dorzucał „kulę” Kamil Błach. Zagrana z połowy boiska piłka spadła na głowę walczącego o pozycję Sarnowskiego, który jednak pomylił się o metr. Wreszcie w 40’ Kostrzewa po akcji lewą flanką dośrodkował w szesnastkę, prosto na głowę Lavrinenki. Nasz ukraiński „stranieri” dobrze przymierzył, jednak Górecki pokazał, że zna swój fach bardzo dobrze i pewną interwencją niebezpieczeństwo skasował.

Mimo większej liczby głównie pół-sytuacji ze strony NKS-u, to była słaba połowa. Wolne tempo i przede wszystkim brak tzw. pazura powodowały, że kibicom pierwsza odsłona niespecjalnie przypadła do gustu. Ale mimo to sympatycy futbolu wierzyli, że po zmianie stron emocji się w końcu doczekają. No i doczekali się, choć z naszej perspektywy o sporym negatywnym wydźwięku…

Fot.: W Krasiejowie byliśmy o włos od zwycięstwa. A jednak wyjechaliśmy "tylko" z remisem...
[zdjęcie: Sławomir Jakubowski/www.nto.pl]

 

Zanim zaczęło się coś na boisku dziać, przez 10 minut zawodnicy obu ekip mocno powalczyli o środek pola. Dopiero w 55’ gracze NKS-u wymienili kilka składnych podań, a w finalnym momencie P.Pabiniak zagrał do Paszkowskiego, który huknął z 18 metrów. Szkoda, że „kula” przeleciała metr powyżej poprzeczki. Niebawem (57’) oglądaliśmy kolejną dobrą akcję w wykonaniu naszych piłkarzy, zakończoną podaniem Lavrinenki do Paszkowskiego. Niestety, w dobrej okazji Sławek nie trafił czysto w piłkę i szansa przepadła. W 59’ powinien paść dla czerwono-czarnych gol, po tym jak golkiper „Dinozaurów” zbyt krótko wybił piłkę, w praktyce podając ją pod nogi Paszkowskiemu. Wielka szkoda, że natychmiastowym strzałem z 25 metrów nasz pomocnik nie trafił w światło bramki, bo wtedy Górecki nie miałby przed swoimi boiskowymi kompanami nic na swoje usprawiedliwienie. Start posiadał niewielką przewagę optyczną w polu, ciekawiej kreując swoje ataki. Miejscowi z kolei wyglądali na takich, którzy nie mają zbyt wielu argumentów w ofensywie, licząc głównie na toczącego boje z naszymi piłkarzami Pinkawę. W 72’ P.Pabiniak przedarł się przed defensywę „Dinozaurów”, lecz w momencie składania się do strzału, jeden z obrońców czubkiem buta wytrącił mu „kulę” spod stopy. Rywale odgryźli się dopiero w 78’. Zmuda otrzymawszy piłkę na 20 metrze, uderzył po krótkim słupku, lecz ta poszybowała metr od namysłowskiej świątyni. Z kolei w 80’ Kamil Błach rzucił długą piłkę do Drapiewskiego, który w powietrznym starciu został ewidentnie sfaulowany prze obrońcę. Do tego działo się to już w polu karnym. Sędzia widział jednak zupełnie coś innego, co skończyło się frustracją i kartką dla „Drapka”. Start jednak w mało sprzyjającej sędziowsko sytuacji nie rezygnował. W 81’ Kostrzewa doskoczył do wybitej przez defensorów futbolówki i bardzo mocno uderzył. Spisał się jednak przy strzale Górecki, który z wielkim trudem odbił ją do boku. W 82’ Pinkawa wygrał pojedynek o pozycję i uderzył na bliższy słupek. Zacharski jednak dobrze spisał się w tej okazji i zagrożenie zneutralizował. Wreszcie nadeszła 86’ i padł upragniony gol dla Startu. Żołnowski dobrym długim podaniem znalazł na linii szesnastki P.Pabiniaka, który z obrońcą na plecach przyjął „kulę” po czym strzelił. Futbolówka po rękawicach Góreckiego znalazła drogę do siatki, więc radość namysłowian była jak najbardziej uzasadniona. Wydawało się, że nawet kontrowersyjne decyzje arbitra nie pokrzyżują w tym momencie naszych planów, bo do zakończenia meczu pozostawało kilka minut. Niestety, w 90+4’ arbiter podyktował przed polem karnym rzut wolny, tak naprawdę nie wiadomo za co. Do „skóry” podszedł Pinkawa i uderzył nad murem. Futbolówka odbiła się jeszcze po drodze od głowy Drapiewskiego i nabrała parabolicznego lotu, po czym wpadła do bramki próbującego jeszcze interweniować Zacharskiego. Faktem jest, że nasz golkiper powinien zrobić przy tym podbitym strzale zdecydowanie więcej i piłkę zatrzymać, bo czas i okoliczności ku temu były. Radość miejscowych z gola była jak najbardziej uzasadniona, natomiast frustracja podopiecznych Grzegorza Rośka sięgnęła zenitu, bo gdyby nie decyzja o bardzo wątpliwym wolnym, gola mogliśmy z powodzeniem uniknąć.

Po zmianie stron namysłowianie okazali się stroną aktywniejszą od walczących o IV-ligowe życie gospodarzy. Lepiej rozgrywaliśmy piłkę na przedpolu rywali, do tego częściej będąc w jej posiadaniu. W 86’ witaliśmy się z gąską, ale była to radość przedwczesna, bowiem w przedłużonym czasie gry straciliśmy gola, po którym Pan Orzeł już meczu nie wznawiał. Szkoda, że w kontekście tej sędziowskiej postaci od paru lat mamy notoryczne obiekcje do rozstrzygania zawodów. I niestety, w sobotę człowiek z gwizdkiem znów dał nam odczuć, że gra Startu Namysłów nie będzie w jego oczach postrzegana obiektywnie. Pięć żółtych kartek, kilka kontrowersyjnych decyzji po przerwie, wreszcie rzut wolny z kapelusza i… prowokacyjne zachowanie jednego z panów liniowych już pod szatnią. Czy naprawdę tak ma wyglądać każdorazowo mecz naszych ulubieńców sędziowany przez trójkę pod przewodnictwem Pana Grzegorza? Chyba niekoniecznie. Czujemy się pokrzywdzeni i pozbawieni punktów, tym bardziej, że tego dnia krasiejowianie zaprezentowali bardzo mało atutów w ataku i wygrana była jak najbardziej w naszym zasięgu. Ale mleko się rozlało i na obecną chwilę możemy się chyba cieszyć, że mamy choćby w rękach punkt. Bo przecież równie dobrze mogłoby być jeszcze gorzej… Pozostał duży niesmak, o którym powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Tym bardziej, że już w niedzielę kolejny mecz – hit w Namysłowie i rywalizacja na boisku oraz trybunach z kędzierzyńskim Chemikiem. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
1 Komentarze | Dodaj własne