Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Energetyczny Start

Odsłony: 6121

Namysłowscy piłkarze z ulicy Pułaskiego rozochocili się ostatnio w wygrywaniu meczów sparingowych. Przed czwartkową grą w Siechnicach miejscowi kibice Energetyka spodziewali się, że ich zespół zatrzyma czerwono-czarnych, gdyż też do tej pory w swoich testach nie poniósł porażki. Języczkiem u wagi była jednak niższa klasa rozgrywkowa, w której „Energetycy” na co dzień występują (wrocławska okręgówka). I okazało się, że boisko zweryfikowało ten pojedynek zdecydowanie na korzyść grającego ligę wyżej NKS-u. Nasz zespół zaprezentował konsekwentny i na wskroś dojrzały futbol, dzięki czemu przez większość spotkania był nie tylko stroną aktywniejszą w ofensywie, ale i kontrolującą boiskowe wydarzenia. Sukces w Siechnicach przypadł nam w udziale zasłużenie, co kibiców z Namysłowa powinno cieszyć. Nie mamy jednak na myśli tylko wygranej w grze testowej, ale wspomnianej mądrej i umiejętnej (ograniczającej zapędy przeciwników) taktyce. Tego też będziemy oczekiwać w lidze.

Właściwie od początku zawodów namysłowianie uzyskali optyczną przewagę. W 5’ po przechwycie piłki przez Ptaka w środku pola piłkę otrzymał P.Pabiniak, decydując się na strzał z 25 metrów. Próba poszybowała jednak obok siechnickiego słupka. Niebawem (10’) obejrzeliśmy kolejny ciekawy atak Startu. Futbolówka trafiła na prawo do Świerczyńskiego, a ten zdecydował się zacentrować na długi słupek, do zamykającego akcję P.Pabiniaka. Patryk natychmiast uderzył z powietrza, ale kapitalnie zachował się Czerniejewski, który z najwyższym trudem zażegnał niebezpieczeństwo. Czerwono-czarni grali dosyć zdecydowanie i po kwadransie znów zagrozili bramce Energetyka. Wtedy uderzenie z rzutu wolnego P.Pabiniaka (okolice 20 metra) po rykoszecie przeszło o centymetry od słupka bramki gospodarzy i arbiter wskazał na korner. 23’, to z kolei przejęcie bezpańskiej piłki na 30 metrze przez Paszkowskiego i jego strzał. Niestety, mocno niecelny. Wreszcie doczekaliśmy się trafienia, a miało ono miejsce w 25’. Ptak dograł „kulę” na lewo do Kamila Błach, który z kolei dorzucił piłkę na krótki słupek do wbiegającego w tempo P.Pabiniaka. Nasza legenda pewnie z 5 metrów skierowała piłkę po długim słupku do siatki i mogliśmy mieć powody do satysfakcji. Za chwilę nasz zespół mógł pójść za ciosem. W 26’ przeprowadziliśmy ponowną szarżę lewą flanką, skąd znowu Kamil Błach dogrywał futbolówkę (po ziemi na 5 metr). Akcję próbował zamknąć Paszkowski, jednak zabrakło mu przysłowiowych centymetrów, aby wepchnąć „skórę” do siatki. Miejscowi nie mieli zbyt skutecznego pomysłu na sforsowanie defensywy NKS-u, niemniej w 33’ po jednym z nielicznych w pierwszej części ataków udało im się wyrównać. Długie podanie za plecy namysłowskich obrońców trafiło do jednego z napastników, który wykorzystał złe wyjście z bramki Kodliuka i zagrał na 5 metr do Kosiora, gdzie ten uprzedził jednego z naszych defensorów i wjechał z „kulą” do bramki. Za moment (35’) uderzenie z 18 metrów jednego z „Energetyków” o pół metra minęło świątynię gości. Odpowiedź namysłowian była równie błyskawiczna. W 36’ aktywny Paszkowski spróbował ponownego uderzenia z większej odległości (25 metrów), lecz mocno bita „kula” o centymetry przeleciała obok bramki. Ale co się odwlecze… Minutę później (37’) Paszkowski dograł piłkę z prawego sektora boiska w szesnastkę, gdzie na 5 metrze dopadł do niej P.Pabiniak i spokojnym uderzeniem pokonał Czerniejewskiego.

Zdjęcia: poz. 1-11 (Mariusz Kowalik), poz. 12-15 (Waldemar Piasny)

W pierwszej części nasz zespół skutecznie realizował nakreśloną przez trenera Rośka taktykę, z rzadka dopuszczając do głosu Energetyka. Zawodnicy gospodarzy i owszem, pokonali Kodliuka, jednak nie dało to im zbyt wiele, bowiem wcześniej i później instynkt killera zaprezentował Patryk Pabiniak. Przewaga naszych piłkarzy w grze była widoczna, do tego przyjemnie oglądało się kolejne ataki w ich wykonaniu. Przy takim przebiegu rywalizacji o drugą część i końcowe rozstrzygnięcie byliśmy raczej spokojni.

W pierwszym kwadransie po przerwie namysłowianie zagrali mocno rozkojarzeni, przez co spotkanie w ich wykonaniu straciło na jakości. Próbowali zdyskontować to miejscowi, ale i w ich przypadku – mimo podejmowanych prób ataków – niewiele wychodziło. Obejrzeliśmy więc nijakie kilkanaście minut z czysto piłkarskiego punktu widzenia. W 62’ jeden z siechniczan zdecydował się w końcu przerwać ten marazm, ale jego uderzenie z 25 metrów było bardzo niecelne. Z kolei w 65’ po interwencji Kodliuka na linii szesnastki, arbiter odgwizdał rzut wolny za zagranie ręką poza… szesnastką. W krótkim rozegraniu futbolówki i próbie strzału połapali się jednak namysłowianie i piłkę zablokowali. W 67’ padł jedyny gol w drugich 45 minutach rywalizacji. Lavrinenko zaatakował golkipera, do którego jeden z siechnickich obrońców skierował podanie. Wygrał stykową piłkę (tzw. przebitkę) po czym znajdując się przed pustą bramką spokojnie dopełnił formalności. Zrobiło się 3-1 dla Startu i w tym momencie tylko nagła katastrofa mogłaby odebrać namysłowianom zwycięstwo. W 70’ dobrze grający czerwono-czarni przeprowadzili ładną dla oka akcję prawą flanką. Drapiewski znalazł podaniem Kostrzewę, który uderzył z ostrego kąta. Bramkarz Energetyka odbił futbolówkę przed siebie na 10 metr, gdzie dopadł do niej Lavrinenko, ale uderzył obok bramki. Kolejne minuty, to już spokojniejsza gra Startu, skupiona na dokładnym rozgrywaniu piłki. Ale nie oznacza to, że nic już nie wykreowaliśmy. W 83’ na przestrzeni kilkunastu sekund zobaczyliśmy dwie doskonałe akcje podopiecznych Grzegorza Rośka. Najpierw golkiper wyczuł intencję Smolarczyka, który znalazł się z nim „oko w oko”, a za chwilę K.Kurzawa sprytnie dograł piłkę na 12 metr do Lavrinenki, jednak nasz ukraiński stranieri ładnym uderzeniem umieścił piłkę… na bocznej siatce. Ostatnia godna odnotowania akcja miała miejsce w 86’. Wtedy to po szarży lewym sektorem boiska Kamil Błach zdecydował się „wjechać” w pole karne i płasko dośrodkować. Bramkarz Energetyka próbując przechwycić „kulę” wypluł ją do boku, tam jednak nikt z namysłowian nie pośpieszył z dobitką.

Po przerwie zespół Grzegorza Rośka rozkojarzył się tylko w początkowym kwadransie, przez co rywale zdołali nas nieco przycisnąć. Nie na tyle jednak, aby sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli. Po odpowiednich instrukcjach z ławki rezerwowych, po godzinie gry sytuacja wróciła do przyjemnej dla nas normy i czerwono-czarni ponownie odzyskali kontrolę na pojedynkiem. W efekcie dołożyli kolejne trafienie, które okazało się ustalaniem wyniku. Wyniku krzepiącego dla namysłowskich kibiców, i co ważne, wyniku w pełni zasłużonego. Taką grę chcielibyśmy w wykonaniu Startu oglądać w lidze, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w czwartek wystąpiliśmy przeciw drużynie grającej ligę niżej. Niemniej siechniczanom oddać trzeba, że są ambitną i dobrze zorganizowaną drużyną, do pokonania której należało się porządnie przyłożyć. Szczególnie czujni musieliśmy być przy egzekwowaniu przez nich stałych fragmentów gry, przy których rywale czuli się naprawdę pewnie i robili przy tym sporo zamieszania. To może być ich wiosenny języczek u wagi. Dziękując za walkę obu zespołom, czekamy na kolejny test, który już w sobotę. I oby gra (w pierwszej kolejności) oraz wynik (też istotny) znów przysporzyły czerwono-czarnym fanom satysfakcji i zadowolenia, a namysłowskiemu coachowi dostarczył głównie powodów do pochwał, a jak najmniej uwag w temacie niedociągnięć. W ostatnim czasie „Chłopcy z Pułaskiego” wyglądają na murawie bardzo „energetycznie” (tak jak w meczu z Energetykiem właśnie) i oby stan ten trwał do czerwca! [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy