Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Wikingowie pokonani

Odsłony: 3950

Weekendowy test w Opolu zapowiadał się na ciekawą potyczkę. I nie tylko ze względu na fakt, że rywal, to czołowa drużyna grupy I opolskiej klasy okręgowej. Ciekawiła nas też rywalizacja z drużyną, która w 2001 roku dokonała fuzji w oparciu o dwa środowiskowe, ale o ciekawej historii kluby. Faworytem byli namysłowianie i roli tej podołali. Ale przeprawa z ekipą Wikinga Rodło (bo pod taką nazwą funkcjonuje nasz sobotni rywal) wcale łatwą nie była. Przeciwnik postawił nam przed przerwą naprawdę wysokie wymagania, przez co podopieczni Grzegorza Rośka mieli spore problemy i wynik na minusie. Po zmianie stron jednak czerwono-czarni rozpędzili się na tyle, że nie tylko odrobili starty, ale wysoko wygrali. Zwycięstwo 5-2 na pewno daje nam powody do zadowolenia, choć przed zespołem wciąż jeszcze sporo pracy w kontekście optymalnego przygotowania formy na ligę.

Pierwsi z odważniejszym atakiem mecz zainicjowali namysłowianie. W 4’ prostopadłe podanie D.Raszewskiego w szesnastkę trafiło do P.Pabiniaka, którego strzał z 10 metrów minął bramkę. Rywale odpowiedzieli w 7’ i to od razu golem. Po serii błędów defensywy Startu z futbolówką przy nodze wpadł w pole karne Bartłomiej Zboch i w sytuacji „sam na sam” z Kodliukiem umieścił ją w siatce. Takim obrotem sprawy podopieczni Grzegorza Rośka wydawali się być nieco zaskoczeni, ale i mimo wszystko podrażnieni. Czerwono-czarni w 12’ postarali się o świetną dla oka ofensywę, w której Wilczyński dograł „kulę” na prawo do Zielińskiego, a ten z kolei dośrodkował ją w pełnym biegu na środek szesnastki. Futbolówka spadła na klatkę P.Pabiniaka, który z 8 metrów uderzeniem z półobrotu efektownym strzałem przy słupku zmusił do kapitulacji Wojtyłę. Obie drużyny wykazywały sporą chęć do gry, więc mecz miał całkiem interesujący przebieg. W 18’ po rzucie wolnym z 25 metrów „skóra” odbiła się niczym kula bilardowa od nóg zawodników i niewiele brakło, aby przed bramką przejął ją jeden z rywali. Kodliuk interweniując nogami zażegnał jednak w porę niebezpieczeństwo. Kolejnych kilkanaście minut upłynęło pod znakiem dosyć intensywnej walki w środku pola. Przerwali ją dopiero w 32’ zawodnicy Startu, wyprowadzając kontratak. Wówczas Świerczyński pociągnął z piłką dobrych 50 metrów, a już na wysokości linii pola karnego dograł do P.Pabiniaka. Patryk źle jednak opanował „kulę” i potencjalny alarm pod świątynią Wikinga Rodło został odwołany. W kolejnej akcji (39’) P.Pabiniak w szarży „2 na 1” zdecydował się na strzał, choć zdecydowanie lepszym wyborem byłoby odegranie piłki do W.Czecha. Efekt? Nieprecyzyjna próba naszego legendarnego snajpera z 16 metrów. Za moment (40’) odgryźli się rywale, gdy zaśmierdziało nam na przedpolu po tym, jak lewy pomocnik ograł Zielińskiego i uderzył po długim słupku. Futbolówka przeleciała jednak pół metra od namysłowskiej świątyni. Ale w 42’ nie mieliśmy już tyle szczęścia. Opolanie wykorzystali bierność namysłowskich obrońców, rozegrali piłkę na jeden kontakt, a akcję celnym strzałem wykończył autor pierwszego trafienia B.Zboch. Jeszcze w 44’ nominalni gospodarze próbowali zdyskontować zaskoczenie namysłowian. Ale po strzale z rzutu wolnego z około 35 metrów piłkę zmierzającą pod poprzeczkę pewnie zatrzymał Kodliuk.

W pierwszej połowie mecz miał wyrównany przebieg, choć po prawdzie lekką inicjatywę w grze mieli gracze Wikinga Rodło. Nie stworzyli może zbyt wielu okazji, ale konsekwentnie realizowali plan trenera Dory w temacie neutralizacji ataków Startu. I to im naprawdę nieźle wychodziło. Nasz zespół niepotrzebnie zostawiał sporo miejsca na przedpolu, przez co opolanie mieli względną swobodę w operowaniu futbolówką. Nasze ataki też niosły znamiona zagrożenia i parę razy rywale musieli się mieć na baczności. Nie potrafiliśmy jednak należycie rozwinąć skrzydeł, przez co z trudem przebijaliśmy się pod bramkę „Wikingów”.

Po zmianie stron obraz gry uległ zasadniczej zmianie. Zespół z Opola z każdą minutą tracił impet i można było odnieść wrażenie, że gaśnie fizycznie. Dla odmiany czerwono-czarni utrzymali tempo, ale i podeszli pod przeciwnika wyżej, wyraźnie skracając mu pole gry. Reakcja naszego coacha na boiskowe wydarzenia w pierwszych 45 minutach okazała się receptą na radykalną zmianę scenariusza. Było zdecydowanie lepiej i Start osiągnął wyraźną przewagę, nie pozwalając Wikingowi Rodło ugrać tzw. sztycha. Zaczęło się od 48’ i dobrego ataku namysłowian. Po zbyt krótkim wybiciu piłki przez rywali, na strzał z powietrza zdecydował się Paszkowski (16 metrów). Szkoda, że futbolówka minęła o 1,5 metra poprzeczkę opolskiej świątyni. Niebawem (50’) z wolnego (18 metr) uderzył Wilczyński, a golkiper rywali z wielkim trudem odbił „kulę” za linię końcową. Zmiany w Starcie też zrobiły swoje, bo paru zawodników było pełnych sił i wigoru. Jak choćby Kostrzewa, który w 53’ przejął „skórę” na 25 metrze, wychodząc naprzeciw bramkarzowi. W doskonałej okazji Miłosz próbował zwodem minąć ostatnią instancję „Wikingów” jednak bramkarz zorientował się w jego zamiarach i wygarnął mu futbolówkę spod nóg. Ofensywa namysłowian jednak nie słabła. Upłynęło kilkadziesiąt sekund, a nasz zespół znów zabrał się za atak. Tym razem (54’) Świerczyński przeciął futbolówkę, która spadła pod nogi W.Czecha. Wojtek znalazł się momentalnie w sytuacji „1 na 1” z golkiperem, ale podobnie jak Kostrzewa, także okazał się gorszy w decydującym pojedynku, uderzając zbyt lekko. Gospodarze odpowiedzieli w 56’ strzałem z 26 metrów, spokojnie przechwyconym przez naszego ukraińskiego golkipera. Wreszcie w 57’ nasi zawodnicy doprowadzili do wyrównania. Dobre podanie W.Czecha do Świerczyńskiego, który jak poprzednicy sprzed paru minut, też znalazł się „oko w oko” z bramkarzem. Maciek pewnie jednak uderzył obok niego i mógł cieszyć się z gola. To jednak nie satysfakcjonowało jeszcze ulubieńców Namysłowa, bowiem Ci nie zamierzali zwalniać tempa. W 63’ było już 3-2 dla NKS-u, po tym jak po faulu na aktywnym Świerczyńskim arbiter wskazał na karnego, którego pewnym egzekutorem okazał się Sarnowski. A gdy upłynęło 6 kolejnych minut, kwestia zwycięstwa była już przesądzona. W 69’ Start ponownie wyszedł z płynnym i ładnym dla oka atakiem. Sarnowski zagrał na prawą flankę do Kostrzewy, który od razu oddał piłkę w szesnastkę do wbiegającego Świerczyńskiego. Maciek z kolei wycofał „skórę” na 18 metr, gdzie nabiegający Paszkowski potężnym strzałem przy słupku pokonał Wojtyłę. W ciągu 12 minut ze stanu 1-2 nasz zespół wyprowadził wynik na bezpieczne 4-2 dla siebie. Szacunek. W 70’ atak, a jakże, znów zainicjował Start, zakończony strzałem z 17 metrów Paszkowskiego. Strzałem zbyt lekkim tym razem, aby zaskoczyć faceta w rękawicach. Dopiero w 72’ oszołomieni obrotem spraw w drugiej połowie miejscowi zdołali się odgryźć. Mogli się pokusić nawet o gola, tyle, że z groźnym uderzeniem z linii szesnastki namysłowski „goalie” sobie poradził. Był to jednak wyjątek, bo momentalnie wszystko wróciło do normy. 73’, to kolejne uderzenie z dystansu Paszkowskiego. Tym razem z 23 metrów, ale pół metra nad bramką. A i w 75’ obejrzeliśmy kolejną świetną akcję NKS-u. Świerczyński wyszedł sam na sam z bramkarzem i uderzył po ziemi. Facet z jedynką na plecach odbił futbolówkę do boku, gdzie dopadł do niej podążający za akcją Lavrinenko. Niestety Olek w doskonałej okazji uderzył nad poprzeczką. Ledwie rywale zdążyli wznowić grę (76’) a piłka znów wróciła na ich pole karne. Sarnowski uderzył z powietrza po dograniu Kostrzewy, ale minimalnie obok słupka. Za chwilę ten sam piłkarz znalazł się z piłką przy nodze przed bramkarzem, ale przegrał z nim pojedynek. W końcowych minutach nawałnica naszych piłkarzy przyniosła jeszcze jeden wymierny skutek. W 83’ sprytne podanie Paszkowskiego na prawo do Sarnowskiego ten drugi zamienił na wgranie „kuli” przed bramkę do Lavrinenki. Olek tym razem z 10 metrów był już precyzyjny i po płaskim strzale mógł cieszyć się ze swojego gola. Ostatni godny odnotowania atak miał miejsce w 88’. Prostopadłe podanie pomiędzy namysłowskich obrońców trafiło do opolskiego adresata, który jednak z 16 metrów uderzył obok naszej świątyni.

Po zmianie stron zobaczyliśmy najlepsze sparingowe 45 minut w wykonaniu czerwono-czarnych. Fakt, miejscowi ułatwili nam zadanie, gdyż wyglądali na wyraźnie opadających z każdą minutą z sił. Można się tylko zastanawiać, dlaczego nastąpiło to tak szybko, a nie po upływie choćby godziny gry? To już jednak zmartwienie trenera „Wikingów”. Tak się gra, jak przeciwnik pozwala, a w odsłonie numer dwa namysłowska armada mocno się rozpędziła, co i rusz napędzając grę. Oczywiście duży też plus dla trenera Rośka, który – jak wspomnieliśmy już wyżej – doskonale zdiagnozował problem gry chłopaków przed przerwą i po odpowiedniej korekcie ustawienia (Start zaczął skracać pole gry rywalom, atakując znacznie wyżej). To wszystko złożyło się na dominację i strzelenie aż czterech goli. A uczciwie przyznajmy – gdyby nie stojący między słupkami „Wiking”, który w kilku innych sytuacjach doskonale zatrzymał namysłowian – wynik byłby jeszcze bardziej okazały. To jednak kwestia drugorzędna, bo zadowolenie trenera po meczu brało się z realizacji jego założeń taktycznych po przerwie. Oby tak również było w lidze, ale już przez pełne 90 minut. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy