Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Impuls po przerwie

Odsłony: 8311

Po zwycięstwie w derbowym meczu z Agroplonem Głuszyna (1-0) piłkarze namysłowskiego Startu deklarowali, że w kolejnej potyczce zamierzają pójść za ciosem. Ich determinacja była tym większa, że wcześniej 4-krotnie z rzędu nie potrafili podnieść z murawy trzech punktów. Tym razem doszło do rywalizacji z plasującym się w strefie spadkowej KS-em Krapkowice. Potencjał gości nie odzwierciedla jednak lokaty w tabeli, gdyż to drużyna groźna i nieprzyjemna w boju. Kibice Startu liczyli na sukces, choć mimo wszystko zachowywali rezerwę, co do końcowego rezultatu. To efekt właśnie nierównej gry czerwono-czarnych w październiku. Boisko zweryfikowało nasze oczekiwania jak najbardziej pozytywnie, bowiem po dobrej i przede wszystkim konsekwentnej grze Start wywalczył pełną pulę. Zwyciężając 3-1 doszlusowaliśmy w okolice środka tabeli i to jest cel minimum na obecny sezon. Aby jednak zagościć tam na stałe, drużyna musi punktować regularnie. W meczu z krapkowiczanami powiało lekkim optymizmem, nie tylko dlatego, że NKS odrobił straty z nawiązką (ze stanu 0-1 na 3-1). Kibiców cieszył również fakt, że chłopcy grali swoje w nowym dla siebie zestawieniu (ze względu na pauzę Żołnowskiego i Adriana, na newralgicznych pozycjach w środku defensywy pojawili się Paszkowski z Krystianem Błach). W ten sposób zespół pokazał, że potrafi elastycznie reagować na sytuacje losowe (pauzy, to pokłosie kartek i kontuzji). A to spory atut, wszak do końca ligi bardzo daleko i podobne sytuacje mogą zdarzać się częściej. Sympatycy „Chłopców z Pułaskiego” zbudowani byli także rezerwowymi, którzy po przerwie pojawili się na murawie. Rywalizacja w drużynie jest spora, a zmiennicy pokazali, że wcale od żelaznej jedenastki nie odstają. W meczu z KS-em dodali od siebie impuls, który zaprocentował trzema golami. I co istotne, w każdym z nich zmiennicy mieli swój udział! Mamy nadzieję, że trener Grzegorz Rosiek będzie miał w najbliższym czasie więcej powodów do zadowolenia, nie tylko związanych z intuicją przy wyborze drużyny oraz reakcji na boiskową sytuację (ze zmianami w Starcie nikt pewnie nie trafiłby tego dnia lepiej). Koniec końców, krapkowiczanie wyjechali z Namysłowa bez punktów. A jak do tego doszło, przeczytacie w kolejnych akapitach.

Lepiej zaczęli namysłowianie, którzy już w 6’ przeprowadzili naprawdę efektowną akcję. Lavrinenko zgrał piłkę do wbiegającego środkiem Samborskiego, a ten idealną podcinką zarzucił futbolówkę ponad głowami obrońców do P.Pabiniaka. Patryk uderzył z 15 metrów silnie, jednak pomylił się o 1,5 metra. Niebawem (9’) Raduchowski długim podaniem za krapkowicką defensywę znów uruchomił wychodzącego naprzeciw golkiperowi P.Pabiniaka. Pasdzior dalekim wybiegiem przed szesnastkę ostatecznie uprzedził naszego snajpera, wybijając „kulę” w pole. Start dosyć szybko uzyskał optyczną przewagę, będąc stroną aktywniejszą. W 15’ Samborski otrzymał na lewej stronie piłkę od Kamila Błach, wpadł w pole karne, ale lewą nogą z ostrego kąta… wytrzepał tylko boczną siatkę. Kolejne minuty, to próby zagęszczenia środka pola przez gości i niewiele okazji bramkowych. Dopiero w 26’ po dośrodkowaniu z rzutu wolnego P.Pabiniaka do piłki na 5 metrze doszedł Samborski. Płowowłosy napastnik NKS-u źle ją jednak uderzył, a próbujący dobijać Raduchowski znalazł się już na spalonym. Krapkowiczanie pierwszy poważniejszy sygnał do ataku dali w 27’. Dahms otrzymał dobre podanie – posłane tym razem za namysłowską defensywę – uderzając z powietrza z okolic 16 metra. Zacharski był jednak na posterunku, efektowną paradą odbijając „skórę” do boku. Drugi atak rywali (w 30’) przyniósł już jednak pełne powodzenie. Po stracie futbolówki przez nasz zespół goście przeprowadzili kontratak. Dośrodkowanie z lewej flanki przeszło przez pole karne i trafiło do Niespodzińskiego, który uderzeniem po długim rogu (piłka odbiła się jeszcze od słupka) pokonał golkipera czerwono-czarnych. Nie tego spodziewali się namysłowscy kibice, gdyż w pierwszej półgodzinie lepsze wrażenie sprawiali ich pupile. Ale futbol nie zawsze jest sprawiedliwy. Najważniejsze, że podopieczni Grzegorza Rośka nie zrazili się nadto stratą gola, nadal próbując realizować nakreślony przez niego scenariusz. W 33’ P.Pabiniak przedarł się w szesnastkę KS-u po zagraniu Raduchowskiego, gdzie z ostrego kąta uderzył po krótkim słupku. Pasdzior był jednak czujny i pewną interwencją dał nam jedynie możliwość egzekwowania rzutu rożnego. Zadowoleni z prowadzenia krapkowiczanie niespecjalnie kwapili się do ataków, Start natomiast miał kłopot z kolejnym sforsowaniem ich zasieków. Dopiero w 45’ Samborski urwał się pilnującemu go obrońcy na lewej stronie, dośrodkowując spod linii końcowej do zamykającego akcję Lavrinenki. Olek strzelił na bliższy słupek, ale i tym razem Pasdzior pokazał, że na swoim fachu akurat się zna.

Do przerwy nieco więcej z gry mieli czerwono-czarni, tyle, że mimo częstszych ataków z ich strony, nie przełożyło się to na multum roboty golkipera KS-u. Rywal starał się utrzymywać nas przed swoją szesnastką, skupiając się przede wszystkim na ryglowaniu dostępu do własnej bramki. I trzeba przyznać, że ten scenariusz, mimo oddania Startowi pola, zdał w pierwszej części egzamin. Mecz ma to jednak do siebie, że składa się z dwóch połówek, a właśnie tę drugą namysłowianie wyraźnie rozstrzygnęli na swoją korzyść.

Fot.: W sobotę przy Pułaskiego walki nie brakowało, ale najważniejsze, że z niełatwej potyczki z KS-em Krapkowice (na
zdjęciu) zwycięsko wyszli czerwono-czarni. [zdjęcie: namyslowfakty.wordpress.com]

 

Chwilę po przerwie Samborski podjął próbę zaskoczenia golkipera KS-u z 25 metrów, tyle, że pomylił się o jakieś 2 metry. Za moment (48’) P.Pabiniak dorzucił „kulę” z prawej strony w szesnastkę, lecz tam szarżującego na nią Samborskiego w ostatnim momencie uprzedził obrońca. KS odpowiedział w 54’, gdy do dośrodkowanej piłki doszedł Wośko, uderzając z woleja. Zacharski pokazał jednak, że mimo młodego wieku takie strzały nie robią na nim większego wrażenia, odbijając „skórę” do boku. W 56’ długą piłkę przejął Wośko, minął wybiegającego na 10 metr Zacharskiego, nawinął też jednego z namysłowskich defensorów i uderzył do pustej bramki. Przed stratą gola uratował nas jednak Krystian Błach, wybijając futbolówkę z linii bramkowej. Gdyby nie interwencja bliźniaka, to nasza sytuacja – mimo dobrej gry – stałaby się arcytrudna. Na szczęście tak się nie stało. Mało tego, zmarnowana „setka” kilkadziesiąt sekund później zemściła się na gościach, gdy Start poszedł z akcją kontrującą. Kostrzewa doszedł do futbolówki przed szesnastką, wpadł z nią w niebezpieczny dla obrońców rewir (pole karne) po drodze mijając trzech (!) rywali i uderzył po długim rogu. „Kula” odbiła się jeszcze od słupka i ku radości kibiców na trybunach, zatrzymała się dopiero w bramce. Mieliśmy więc remis 1-1. A zanim goście zdołali się z wyrównaniem oswoić, to już przegrywali. W 67’ Hołub otrzymał podanie na lewej stronie, gdzie w okolicach szesnastki zwiódł obrotem rywala i wycofał piłkę na 25 metr do P.Pabiniaka. A Patryk kapitalnie podkręconym uderzeniem z 25 metrów przy słupku dał nam prowadzenie. Kolejnych kilkanaście minut, to okres wyrównanej gry. Podrażnieni goście próbowali odrobić straty, natomiast czerwono-czarni w większym stopniu (mając korzystny wynik w kieszeni) skupili się na destrukcji. W 82’ po dośrodkowaniu z wolnego spod linii autowej do główki doszedł Niespodziński, tyle, że jego słabe i dodatkowo niecelne wykończenie nie mogło wyrządzić żadnej krzywdy Startowi. Z kolei w 86’ na uderzenie z narożnika szesnastki zdecydował się Sobota. Ale i jego próba minęła (w bezpiecznej odległości) świątynię strzeżoną przez Zacharskiego. Czerwono-czarni odpowiedzieli już w przedłużonym czasie gry, ściślej w 90+2’. Wówczas to do wybitej przez Pasdziora piłki na 8 metrze doskoczył Samborski, uderzając bezpośrednio z 23 metrów. Zmierzającą do pustej bramki futbolówkę jeden z rywali wybił na korner, po rozegraniu którego Samborski minął w polu karnym dwóch defensorów i znów strzelił w kierunku bramki, tym razem po ziemi. Ale skuteczną interwencją nogami popisał się golkiper KS-u i wynik wciąż był stykowy. Ale co się odwlecze. W 90+4’ po rzucie wolnym wykonywanym na przedpolu Startu piłkę przejęli nasi pupile. Samborski momentalnie zagrał do wychodzącego z własnej połowy Hołuba, który znalazł się sam na sam z Pasdziorem. Kamil nie dał się doścignąć obrońcom, a w decydującym momencie płaskim strzałem pokonał próbującego interweniować golkipera. Radość naszego zespołu była zrozumiała, natomiast nie zamierzał jej zakłócać arbiter, który w tym samym momencie zakończył mecz. Mecz, z którego – mimo problemów – zwycięsko wyszli czerwono-czarni.

Radość po końcowym gwizdku była uzasadniona. Nasz zespół zasłużenie sięgnął po trzy punkty, w przekroju 90 minut będąc zespołem aktywniejszym nie tylko w środku pola, ale i pod bramką przeciwnika. Gościom należy jednak oddać, że długo starali się utrzymywać Start na dystans, dopiero po przerwie pozwalając realnie zagrozić swojej bramce. Przed przerwą natomiast defensywna taktyka przyniosła im efekt w postaci bramki Niespodzińskiego. Pauza, w której trener Rosiek dokonał zmian, odmieniła nasz zespół pod względem skuteczności i to się chwali. Natomiast pochwalić też trzeba, z jaką czerwono-czarni realizowali scenariusz sprzed przerwy. Efekt, to 3 punkty. Co ważne, to drugie zwycięstwo z rzędu, co w tym sezonie zdarzyło się chłopcom po raz pierwszy. Mamy nadzieję, że w dwóch pozostałych meczach do końca rundy jesiennej Start także pójdzie za ciosem i w coraz chłodniejsze dni kibice będą mogli ogrzać się kolejnymi ciepłymi relacjami z (oby zwycięskich) spotkań w naszym wykonaniu. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy