Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Zwycięskie derby!

Odsłony: 7724

Sobotnia rywalizacja przy Pułaskiego spełniła swoją rolę. Już przed spotkaniem podbijano bębenek z emocjami, zapowiadając mecz o prymat w gminie Namysłów. Mecz historyczny, bo pierwszy na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej Opolszczyzny. Wspominaliśmy wówczas rywalizację ze starościnianami oraz otoczkę z nią związaną. Tym bardziej więc czekaliśmy z niecierpliwością na pierwszy gwizdek. Ale czekaliśmy też z nadzieją, że derby konkretnie „odpalą” na każdej płaszczyźnie. Jak się okazało, scenariusz i otoczka meczu przeszły do historii. A kibice, którzy pojawili się w sobotnie popołudnie zgodnie orzekli, że takich meczów chcieliby oglądać jak najwięcej. Na boisku i trybunach Start Namysłów okazał się lepszy od „nowej siły” w naszym lokalnym regionie, co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że „niemożliwe nie istnieje”. Czerwono-czarni stoczyli ciężki bój na murawie, niemniej okoliczności osiągnięcia sukcesu smakowały wyjątkowo. Natomiast na trybunach trudno było porównywać wsparcie dla swoich drużyn – tu fani NKS-u zdecydowanie nakryli „konkurencję”. Sprawdźcie w następnych akapitach, co wydarzyło się na naszym Stadionie Sportowym, na którym po raz pierwszy w historii Start Namysłów zagrał w roli… gości.

Lepiej w spotkanie weszli nominalni gospodarze z Głuszyny, którzy w 3’ za sprawą Wojtasika wrzucili futbolówkę tuż przed namysłowską świątynię. Nasi defensorzy byli jednak czujni, całą sytuację dosyć pewnie wyjaśniając. Niebawem (8’) Lavrinenko przerwał atak rywali na środku boiska i popędził z piłką przy nodze prawym sektorem boiska. Ale już w finalnym momencie kontratak zmarnował, źle dogrywając w szesnastkę do nadciągającego kolegi. Głuszynianie zagęścili środek pola, stąd też mieliśmy spore problemy z utrzymaniem się w tym rejonie przy piłce. W 10’ kąśliwe, krótkie dośrodkowanie z prawej strony LZS-u, Zacharski już leżąc zdołał odbić przed siebie. Próbujący wykorzystać sytuację Wrześniewski został przy strzale zablokowany, natomiast poprawiający ostro z linii pola karnego Wojtasik mocno uderzył po rykoszecie niecelnie, przy okazji głośno reklamując zagranie jednego z namysłowian ręką. Arbiter był jednak blisko sytuacji i spokojnym gestem nakazał Głuszynie wznowienie gry z rzutu rożnego. Za chwilę powstało zamieszanie w… sektorze kibiców Startu, do których weszło kilku policjantów.

Ostatecznie kilkuminutowe przepychanki słowne zakończyły się powrotem stróżów prawa na miejsca, które zajmowali wcześniej. Tymczasem w 14’ Start przeprowadził ciekawą akcję. Po wysokim dośrodkowaniu futbolówki z lewej strony główkującego z 7 metrów Raduchowskiego zdołał zablokować asekurujący go obrońca i skończyło się tylko na kornerze. W 20’ zadrżeliśmy na trybunach, bowiem Tistek idealnie wgrał piłkę na 6 metr do Wojtasika, któremu jednak piłkę spod nóg pewnie wyłuskał Adrian i zagrożenie skasował. Z kolei 3 minuty później poza boiskiem znalazł się na kilkadziesiąt sekund P.Pabiniak. Nasz snajper nie odczuwał jednak skutków urazu, lecz dyskomfort założonego przed meczem obuwia, które ostatecznie zmienił. 26’, to stały fragment gry dla grających na zielono rywali. Muzyka zdecydował się uderzyć z blisko 40 metrów (piłka znajdowała się przy linii autowej) w kierunku bramki Zacharskiego. Ale mocna, podkręcona piłka wpadła prosto w rękawice naszego młodego golkipera. Mecz nie miał tempa, którego kibice oczekiwali, a dodatkowo w kilku kolejnych minutach futbolówka głównie przegrywana była między piłkarzami aktualnie będącymi przy niej. Zaczęło wiać przysłowiową nudą, którą w 36’ przerwał Wojtasik. Uderzył jednak głową bardzo źle po dośrodkowaniu z wolnego Muzyki i namysłowianie spokojnie przejęli przed własną świątynią piłkę. Start odgryzł się w 41’ dwójkową akcją lewą stroną Raduchowski – P.Pabiniak, gdzie ten drugi otrzymując „odgrywkę” na 22 metr uderzył już upadając i mocno przestrzelił. Na tym emocje pierwszej części gry się zakończyły.

Z wiadomych względów okoliczności meczu kibiców podtrzymywały, a i z obu stron boiskowej walki nie brakowało. Spotkanie nie miało jednak takiego tempa, jakiego oczekiwaliśmy. Momentami gra była zbyt statyczna, a duża w tym zasługa Głuszyny, która skutecznie klinczowała Start w środku pola. Namysłowianie nie potrafili przejąć inicjatywy w tej strefie boiska, ale też sami nie dopuszczali rywali do zbyt wielu możliwości zagrożenia własnej bramki. Stąd mimo wszystko nierówny i trochę szarpany mecz.

Przerwa i wskazówki trenerskie bardziej chyba przyswoili czerwono-czarni gdyż po wyjściu na drugą połowę wyglądali wyraźnie lepiej. W naszej grze pojawiła się jeszcze większa determinacja, a przede wszystkim uważne rozgrywanie futbolówki w środkowej strefie boiska. Już nie musieliśmy szukać środków zastępczych na wyprowadzanie ataków, umiejętnie radząc sobie z rywalem w tym sektorze. To również pokłosie wyższego ustawienia się naszej drużyny, przez co „gospodarze” mieli nieco ograniczone pole manewru. Ale to Agroplon pierwszy zagroził bramce swojego namysłowskiego oponenta. W 51’ po akcji środkiem boiska Mikulski zdecydował się na uderzenie z 18 metrów, tyle, że piłka poleciała prosto w stojącego czujnie (i pewnie interweniującego) Zacharskiego. Start odpowiedział w 54’. Kamil Błach zagrał na prawo do Samborskiego, a ten z kolei, już spod linii końcowej odegrał „skórę” do środka na 10 metr do Lavrinenki. Nasz ukraiński skrzydłowy został jednak zablokowany. Za chwilę aktywny „Sambor” (55’) zagrał świetną piłkę – także spod linii – przed bramkę, gdzie Godek wypuścił piłkę z rąk, ale Lavrinenko nie zdążył z dobitką. Start przycisnął rywali i w 57’ kibice znów poderwali się z miejsc. Po sporym zamieszaniu na przedpolu Agroplonu futbolówka trafiła w końcu pod nogi Paszkowskiego, który huknął z 27 metrów. Szkoda, że obok bramki „gospodarzy”. Rywale odgryźli się szybkim atakiem środkiem pola, w efekcie czego po podaniu Mikulskiego do Wrześniewskiego, ten drugi wybiegał na 16-ty metr wprost na Zacharskiego. Ale namysłowski „goalie” połapał się w intencjach przeciwników i dalekim wybiegiem oraz skutecznym wykopem w ostatniej chwili zapobiegł nieszczęściu. W 64’ Lavrinenko otrzymał kapitalne podanie z głębi pola i po kilkunastometrowym sprincie znalazł się na linii szesnastki, gdzie najpierw delikatnym zwodem uwolnił się spod opieki rywala, a następnie w bardzo dobrej sytuacji strzelił metr obok bramki LZS-u. Szkoda, bo to była bramkowa sytuacja. Mieliśmy cały czas inicjatywę w grze, co przełożyło się na kolejne sytuacje. W 65’ dobrą akcję i grę na jeden kontakt przeprowadzili Raduchowski, P.Pabiniak oraz Kamil Błach. Szkoda, że połapali się w tym rywale i strzał Kamila gospodarze zdołali wybić na rzut rożny.

W 68’ Raduchowski dobrze dośrodkował „kulę” do wbiegającego na 14 metr P.Pabiniaka, któremu jednak w ostatniej chwili zdjął ją z głowy Surowiak. Dla odmiany w 70’ po faulu Wilczyńskiego na Mikulskim arbiter podyktował wolnego. Do piłki na 25 metrze podszedł Żehaluk, jednak uderzył w namysłowski mur. Śmierdząco pod naszą świątynią zrobiło się natomiast w 75’, gdy po stracie piłki w środku pola głuszynianie momentalnie przenieśli ciężar gry pod bramkę Zacharskiego, który w sytuacji „sam na sam” okazał się lepszy od Mikulskiego. W 82’ po raz kolejny fani Startu poderwali się z jękiem, przypatrując się temu, co dzieje się na boisku. Wtedy to po szybkiej akcji Samborski w finalnym momencie odegrał krótko do P.Pabiniaka, który potężnie huknął z prawego narożnika szesnastki. Godek ze sporymi problemami zdołał jednak odbić futbolówkę zmierzającą na bliższy słupek poza linię końcową. Z kornera dośrodkował przed chwilą strzelający. Futbolówka (83’) spadła na głowę Żołnowskiego, który dobrze główkował w bramkę. Niestety dla nas, czujny był jeden z defensorów LZS-u, wybijając piłkę nogą już z linii bramkowej. Tak oczekiwanego przez kibiców trafienia wciąż więc nie było. Inicjatywa nadal jednak należała do NKS-u. W 86’ P.Pabiniak egzekwował rzut wolny z 28 metrów. Znów huknął jak z armaty, ale dobre 23 metry nad poprzeczką świątyni LZS-u, co spotkało się z gromkim śmiechem na trybunie zajmowanej przez około 70 kibiców z Głuszyny.

Do śmiechu nie było im jednak 3 minuty później. Nadeszła wspomniana 89’, w której rywale przedostali się pod namysłowską szesnastkę, jednak Reisch w momencie strzału z 17 metrów został zablokowany. Piłka trafiła do Krystiana Błach, który momentalnie odegrał ją na lewo do zabierającego się z akcją P.Pabiniaka. De facto Patryk zrobił całą akcję, bo nie dość że przebił się w dryblingu z kilkoma rywalami spod linii środkowej aż pod pole karne rywali, to jeszcze idealnie dośrodkował na głowę zamykającego na długim słupku akcję Samborskiego. Rafał pewnie przyłożył z 8 metrów głowę i pewnym uderzeniem w długi róg spowodował wybuch euforii na trybunach (akcję poprzedzającą gola oraz radość po jego strzeleniu prezentujemy w materiale video poniżej)! Gol dla Startu w przedostatniej minucie fetowany był dobrych kilkadziesiąt sekund. Co zrozumiałe, cała jedenastka pobiegła za strzelcem bramki pod sektor zajmowany przez najbardziej fanatycznych kibiców NKS-u i tam celebrowała trafienie. Należało jednak wrócić do gry, która potrwała jeszcze 5 minut. W 90+2’ głuszynianie stanęli przed szansą na doprowadzenie do remisu, bo właśnie wtedy arbiter podyktował faul Paszkowskiego na Wrześniewskim w odległości 20 metrów od bramki. Mikulski trafił jednak piłką w głowę jednego ze stojących w murze namysłowian (choć po prawdzie ta z naszej perspektywy odbiła się od piłkarza LZS-u) i wywalczył korner. Z niego powstało drobne zamieszanie, które dalekim wykopem wyjaśnił Paszkowski. A nim futbolówka odbiła się od ziemi, arbiter zakończył mecz i zaczęła się feta. Najpierw piłkarze Startu odtańczyli na środku taniec radości, a za chwilę po raz wtóry podbiegli pod sektor fanów czerwono-czarnych. Tym razem wspólnie celebrując derbowe zwycięstwo oraz dziękując za świetny przez całe spotkanie doping.

Po przerwie NKS zaprezentował się w polu wyraźnie lepiej. Nasz zespół osiągnął nieznaczną przewagę, co przełożyło się na kreowanie dobrych ataków, tak środkiem, jak i skrzydłami. Rywale nie byli już tak pewni swego, przez co pod namysłowską bramkę przebili się raptem kilkukrotnie, choć bez większego – poza jednym przypadkiem – efektu. Konsekwentne nękanie przez namysłowian przedpola „gospodarzy” przyniosło skutek w przedostatniej minucie gry i pełna pula wylądowała w tabeli na koncie podopiecznych Grzegorza Rośka. Pula, na którą grą po przerwie zasłużyli. Tuż po spotkaniu głuszyńscy kibice psioczyli na szczęśliwą wygraną „gości”. Nie do końca tak było, bo jednak nasz zespół na sukces zasłużył w większym stopniu.

Osobny akapit należy się fanom aktywnie wspierającym piłkarzy z trybun. Namysłowscy fanatycy potwierdzili w sobotę, że są jednymi z najbardziej efektownie wspierających swoich piłkarzy kibicami na Opolszczyźnie. Równy doping przez 90 minut to jednak nie wszystko w ich wykonaniu, bo tradycyjnie przy okazji meczów „specjalnych” pojawiła się kapitalna oprawa. Oczywiście to co podoba się większości, jest niestety w naszym kraju zakazane, więc spodziewać się możemy z tego tytułu restrykcji (pamiętajmy jednak, że gospodarzem meczu był Agroplon, co też ma bardzo istotne znaczenie). Mimo wszystko mamy nadzieję, że nie na tyle dużych, aby okazały się dla naszego klubu szczególnie uciążliwe. A kibice z Głuszyny? I owszem, przystrojeni w żółto-zielone szale całkiem widowiskowo prezentowali się na zajmowanym sektorze, jednak poza kilkoma okrzykami i próbami podjęcia dopingu werbalnego, zaprezentowali niewiele. To jednak raczkująca dopiero na kibicowskiej arenie grupa i trzeba jej dać trochę kredytu zaufania. Jeśli jednak mamy wybierać, zdecydowanie bardziej wolimy zorganizowane grupy kibiców dwóch klubów na stadionie podczas meczów niż tylko jednego. Ale to tak na marginesie. Dodajmy jeszcze, że 550 widzów na trybunach, to frekwencja, jakiej mało kto się spodziewał. Jednak magia słowa derby – nawet jeśli pierwszego w historii – zrobiła swoje, stąd naprawdę licznie zapełnione trybuny. Chcielibyśmy dożyć czasów, aby tak zapełnione trybuny były na naszym stadionie standardem, jednak droga do tego jeszcze daleka. Przybliżyć nas do tego może w pierwszej kolejności… dobra gra piłkarzy, na którą liczymy także w trzech pozostałych jesiennych meczach o punkty.

Przy okazji warto też wspomnieć o sukcesie związanym ze zbiórką pieniędzy na 7-letniego Dawida Zacharskiego, chorego dzieciaczka z Minkowska. Dzięki hojności kibiców obu klubów udało się zebrać 2853 złote, co uznać można za naprawdę bardzo wymowną kwotę.

Póki co, dziękujemy naszym piłkarzom za heroiczną postawę i sprawienie ogromnej radości w końcówce spotkania! Dziękujemy także kibicom Startu za zdzieranie gardeł i doping, który przyniósł oczekiwany skutek. Sukces piłkarzy jest po części Waszym sukcesem, bo co by nie mówić, sobotni doping poniósł ich do sukcesu. Sukcesu, na który zasłużyli. Cieszmy się zwycięstwem w derbach i szybko wracajmy do prozy życia, szykując gardła i formę sportową na kolejny pojedynek o punkty, tym razem z KS-em Krapkowice. [KK]

Źródła: zdjęcia - Paweł Kozłowski, materiał video - Mariusz Sewina

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy