Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Punkt wyszarpany w ciężkich warunkach

Odsłony: 5158

Niełatwą przeprawę zanotowali w sobotę czerwono-czarni ulubieńcy Namysłowa. W pojedynku rozegranym w Grodkowie naprzeciw teamu Grzegorza Rośka wyszła ekipa ścisłej czołówki tabeli. Po powrocie do IV ligi LZS Starowice Dolne występuje w niej drugi sezon z rzędu, po raz wtóry prezentując konkretną formę i wymagania względem rywali. Pełniący rolę gospodarzy starowiczanie byli faworytem spotkania – w końcu oba zespoły dzieliło przed pierwszy gwizdkiem 10 pozycji. Nasz zespół przyjął i poradził sobie z zasadami walki narzuconymi przez rywali, dodatkowo radząc też sobie z fatalnymi warunkami gry, gdyż już po kilkunastu minutach boisko nasiąknięte wodą zamieniło się w grzęzawisko. O płynnej rywalizacji w piłkę nożną ciężko było mówić, natomiast z obu stron nie brakowało walki o próbę zdominowania przeciwnika. Tak naprawdę nikomu nie udało się to na dłużej, stąd ostatecznie kibice zadowolić się musieli bezbramkowym remisem. To jednak remis, który nie krzywdzi żadnej ze stron. Jednocześnie po dwóch porażkach namysłowian to punkt, który naszych kibiców powinien zadowalać.

Mecz zaczął się od wzajemnego sondowania potencjału rywala, które już w 2’ przerwał Bajor, otrzymując piłkę na prawej stronie boiska i mocno uderzając z ostrego kąta na bramkę Zacharskiego. Nasz młody golkiper nie miał jednak problemów z zatrzymaniem „kuli”, gdyż ta wylądowała mu prosto w rękawicach. Za moment (3’) po kornerze do strzału głową doszedł Kuźniecow, lecz okazało się, że jego próba była nieprecyzyjna. Piąta minuta, to z kolei pierwsza podbramkowa szarża czerwono-czarnych. Hołub wpadł z piłką w szesnastkę i uderzył z lewej strony po długim słupku. Futbolówka jednak otarła się o jego zewnętrzną część i opuściła plac gry. Szkoda, bo to była dobra bramkowa sytuacja. Kolejny atak też był udziałem NKS-u. W 11’ Żołnowski doszedł do strzału głową z 5 metrów po dośrodkowaniu P.Pabiniaka z rzutu wolnego, ale jego próbę pewnie zastopował golkiper LZS-u. 10 kolejnych minut upłynęło pod znakiem pogarszających się warunków terenowych i coraz większych kłopotów piłkarzy z rozgrywaniem piłki. Mimo to w 23’ nielicznie zgromadzona publika doczekała się bramkowego zagrożenia. Wilczyński przyjął bezpańską futbolówkę na 30 metrze, podciągnął z nią parę metrów i silnie strzelił. Niestety, około 1,5 metra od jednego ze słupków. A i w 31’ zagrożenie znów stworzyli podopieczni Grzegorza Rośka, którzy za sprawą Hołuba i Raduchowskiego przedostali się na przedpole gospodarzy, gdzie drugi z wymienionych podał w szesnastkę do Kamila Błach który w asyście dwóch obrońców nie zdołał oddać strzału na bramkę Czarneckiego. „Miejscowi” zrewanżowali się nam w 36’. Wtedy to po kornerze do piłki doszedł jeden ze starowiczan i strzelił w światło bramki, gdzie już z linii bramkowej wybił ją głową Ł.Pabiniak. Po chwili jednak (37’) dośrodkowanie z lewej flanki trafiło do główkującego Lavrinenki, jednak próba Olka z 8 metrów poszybowała nad poprzeczką. Ciekawa była też końcówka pierwszej części spotkania. W 42’ Hołub dograł z lewego sektora boiska w pole karne przeciwników do swojego imiennika Błach, który z ostrego kąta strzelił niecelnie. Minutę później Start Namysłów znów pojawił się pod bramką podopiecznych Waldemara Sierakowskiego. Tym razem Paszkowski sprytnym podaniem wypuścił w szesnastkę Raduchowskiego, który odegrał na 5 metr Hołubowi. Nasz napastnik nie sięgnął jednak piłki i szansa przepadła. W ostatniej akcji przed przerwą gospodarze powinni cieszyć się z gola. Ale radości nie było, bo źle wykończyli dobry atak. W 45’ do dalekiego dośrodkowania na 14 metr doszedł Łoziński, główkując po długim słupku. Wydawało się, że nastąpi to, co w takich przypadkach nieuchronne, jednak Zacharski z najwyższym trudem sparował „kulę” poza linię końcową.

Po pierwszej połowie trudno było mówić o tym, że jedna z drużyn zasługuje na prowadzenie. Po prawdzie obie drużyny – Starowic jak i Startu – stworzyły sobie po parę dobrych okazji, ale solidarnie nie trafiły do bramki. Na murawie także jedni drugich nie zdominowali i stąd bezbramkowy rezultat.

Drugie 45 minut zaczęło się od ciekawej akcji w wykonaniu P.Pabiniaka (47’), który podciągnął z futbolówką przy nodze dobre 25 metrów, po czym wpadł w szesnastkę z lewej strony, próbując dograć ją wzdłuż bramki. Czarnecki połapał się jednak w jego intencjach i przeciął lot piłki. Rywale odgryźli się uderzeniem Poważnego zza szesnastki, lecz Zacharski poradził sobie z mocno bitym strzałem. W 52’ Bajor minął na prawej stronie Kamila Błach, wjechał z piłką w pole karne i próbował dogrywać do kolegi. Ale Żołnowski połapał się w jego zamiarach i dośrodkowanie zastopował. Start za sprawą Raduchowskiego zrewanżował się miejscowym w 54’. Doświadczony napastnik popędził lewą flanką, znalazł podaniem Wilczyńskiego, który z kolei idealnie odegrał Lavrinence. Już w szesnastce Olek mając sporo miejsca mógł z „kulą” zrobić wszystko, ale zamiast podciągnąć jeszcze parę metrów, pośpieszył się ze strzałem z pierwszej piłki i uczynił to niecelnie. Bramkowa szansa w ten sposób przepadła. Niebawem (59’) Raduchowski wypatrzył na lewej stronie P.Pabiniaka, który na 16 metrze w dobrej sytuacji strzelił po ziemi minimalnie obok bramki. Dla odmiany w 62’ zrobiło się groźnie w czerwono-czarnej szesnastce. Po błędzie Kamila Błach w świetnej sytuacji znalazł się Łoziński, ale z 7 metrów nie potrafił pokonać Zacharskiego. Z kolei w 62’ po zbyt krótkim wybiciu „skóry” z własnego przedpola doskoczył do niej na 20 metrze Dembiński. Uderzył mocno, choć ostatecznie obok namysłowskiej świątyni. Za chwilę (65’) Kamil Błach popełnił kolejny wyraźny błąd i znów Łoziński miał w ten sposób ułatwione zadanie w wykreowaniu sobie sytuacji golowej. Tym razem najlepszy zawodnik LZS-u potężnie huknął na bliższy słupek z 12 metrów, ale na szczęście dla nas, futbolówka tylko go ostemplowała i do siatki nie wpadła. Odetchnęliśmy. Start zebrał się w sobie i przeszedł do natarcia w 70’. Wilczyński podciągnął środkiem pola, a następnie zdecydował się uderzyć z 25 metrów. „Kula” poleciała wysoko nad bramką, choć chyba lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby „Wilu” próbował podawać lepiej ustawionym partnerom. W 76’ Start przeprowadził kontratak, w którym Smolarczyk szarżował z piłką przy nodze dobre kilkadziesiąt metrów. W sytuacji 5 na 3 zdecydował się jednak uderzyć z dystansu, a jego mocną i precyzyjną próbę Czarnecki z niemałymi kłopotami wyekspediował na korner. Dwie minuty potem (78’) bardzo groźną kontrą popisali się dla przeciwwagi miejscowi. Łoziński doszedł do dogranej piłki po ziemi i z lewej strony – z 5 metrów – uderzył na bramkę. Zacharski jednak intuicyjnie sparował „skórę” na poprzeczkę, a chwili Adrian dobitkę z linii bramkowej wyekspediował przed siebie, ostatecznie zażegnując duże niebezpieczeństwo. Ostatnie kilkanaście minut, to zdecydowanie więcej walki i szachów między obiema szesnastkami, niż realnego zagrożenia. Piłkarze postanowili jednak, że w doliczonym czasie gry zafundują jeszcze emocje nieco zmarzniętej publice. W 90’ Hołub zdołał doskoczyć do długiej piłki, wychodząc jednocześnie sam na sam z Czarneckim. I gdy wydawało się, że nasz napastnik nieuchronnie strzeli na bramkę, w ostatnim momencie jeden z obrońców zdołał go wślizgiem uprzedzić. W 90+1’ Ptak oddał strzał z 20 metrów. Był on jednak zbyt lekki, aby golkipera LZS-u zaskoczyć. Sobotnią rywalizację zakończył natomiast w 90+2’ Półchłopek, który strzelił z 25 metrów, lecz Zacharski pewnie przechwycił w rękawice zmierzającą pod poprzeczkę futbolówkę.

Mecz pełen walki w trudnych warunkach terenowych zakończył się bezbramkowym remisem. Żadnej z drużyn nie udało się na przestrzeni 90 minut skierować futbolówki do siatki, choć nie oznacza to, że na murawie nic się nie działo. I owszem, zarówno LZS, jak i czerwono-czarni próbowali podejmować próby zaskoczenia oponenta, ale w decydujących momentach zabrakło precyzji. Remis nie krzywdzi żadnej ze stron, choć być może nieco większy niedosyt odczuwają faworyzowani starowiczanie. Dla nas ważne jest, że po dwóch porażkach Start w końcu zapunktował i – co równie istotne – zagrał na zero z tyłu. Nie ustrzegliśmy się kilku błędów w grze defensywnej, jednak obyło się bez przykrych konsekwencji. Konsekwentnie i w miarę równo graliśmy przez cały niemal mecz, więc to ta wartość dodana. Na fatalną murawę możemy śmiało ponarzekać, tyle, że warunki do gry obie jedenastki miały identyczne. Niemniej nie można się specjalnie dziwić jednym i drugim, że mieli duże problemy z grą po ziemi. Mieli, bo błotne grzęzawisko w praktyce taką „krakowską” grę uniemożliwiały. Mimo to LZS starał się przebijać na nasze przedpole poprzez grę podaniami, natomiast Start bardziej skupiał się na próbie szybkich i długich zagrań, względnie wyprowadzania kontrataków. Punkt przywieziony z Grodkowa powinien naszą drużynę satysfakcjonować, jednak w pełni zadowoleni będą wtedy, gdy w kolejnej grze chłopcy potwierdzą stabilizację w obronie, a ofensywne zapędy przekują na gole. Najbliższy rywal, to obecnie tabelowy top z Większyc, ale nie od dziś wiadomo, że lepiej gra się nam przeciw zespołom preferującym otwarty futbol, a nie skoncentrowany na ryglowaniu bramki. W sobotę być może czeka nas całkiem ciekawe widowisko. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy