Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Mecz o dwóch obliczach

Odsłony: 8699

Przez kibiców Startu każdy pojedynek z kędzierzyńskim Chemikiem traktowany jest w sposób specjalny. Dobrze zorientowani w materii fani wiedzą bowiem, że potyczki z „Chemicznymi”, to zawsze okazja do obejrzenia ciekawego pojedynku nie tylko na boisku, ale również (a może przede wszystkim) na trybunach. Nie inaczej było też w ostatnią środę, gdy do wspomnianej rywalizacji doszło na „Kuźniczce”. Na trybunach tradycyjnie obserwowaliśmy doping fanów Chemika i NKS-u, natomiast na boisku – to też już swego rodzaju tradycja – zaciętą rywalizację. Zwycięsko wyszli z niej gospodarze, choć po prawdzie spotkanie to wcale nie musiało zakończyć się sukcesem podopiecznych Łukasza Rogacewicza. Futbol nie jest jednak grą ocenianą przez pryzmat boiskowej postawy, lecz tego, co znajdzie się w sieci. A że skuteczniejsi okazali się rywale, to właśnie im po 90 minutach przypadły w udziale 3 punkty. Nasz zespół kiepsko zagrał przed przerwą, za to bardzo konkretnie po zmianie stron. Zabrakło nam jednak skuteczności, a w paru sytuacjach także… obiektywnych decyzji arbitra. Ale po kolei.

Już pierwsza akcja namysłowian przyniosła zagrożenie świątyni Kuchty. W 1’ dokładnie prostopadłe podanie Paszkowskiego trafiło w szesnastce do P.Pabiniaka, który jednak z 14 metrów nieco się pomylił. Rywale odpowiedzieli w 4’. Wtedy to Ptak stracił piłkę na 20 metrze, skąd zagrana przez jednego z rywali futbolówka dotarła do Nowaka. Atakujący Chemika strzelił po ziemi, lecz Kodliuk pewną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo. W kolejnych minutach żadna z drużyn nie była w stanie narzucić swoich warunków gry, więc oglądaliśmy zaciętą rywalizację. Dopiero w 13’ Wilczyński przechwycił wybitą przez obrońców „kulę” i bez zastanowienia huknął w kierunku bramki, tyle, że około 1,5 metra poza jej obrys. Niestety, w 17’ przegrywaliśmy 0-1, gdy po dośrodkowaniu z kornera Dyczka do piłki na 7 metrze wyskoczył niepilnowany Nowak i pewnym strzałem głową pokonał Kodliuka. Od tego momentu zarysowała się optyczna przewaga „Chemicznych”, którzy w 26’ wyprowadzili groźną kontrę. Paczulla dostał dobre podanie od Mateusza Sadyka, jednak na 16 metrze został zastopowany przez czujnego Żołnowskiego. Niebezpiecznie zrobiło się też w 30’, po błędzie na lewej stronie Kamila Błach. Paczulla uderzył wówczas z ostrego kąta bardzo mocno, ale piłka poszybowała minimalnie obok słupka namysłowskiego „prostokąta”. Rywale zwietrzyli szansę na podwyższenie prowadzenia i w 33’ znów zaatakowali. Dyczek podciągnął z futbolówką kilkanaście metrów, po czym zdecydował się uderzyć lewą nogą z okolic 25 metra. A że strzał był bardzo niecelny, to i czerwono-czarni mogli wznowić grę z linii 5 metrów. Start odgryzł się niezłym kontratakiem w 37’. Po akcji wyprowadzonej przez P.Pabiniaka i Kostrzewę, ten drugi w decydującym momencie zdecydował się oddać „kulę” Raduchowskiemu. Uczynił to jednak nieprecyzyjnie i dobrze zapowiadający się atak diabli wzięli. Niebawem (39’) strzał Nowaka z linii szesnastki wylądował w rękawicach Kodliuka. Natomiast w ostatniej akcji przed przerwą (45’) znów nieprzyjemnie zrobiło się pod naszą świątynią. Na szczęście w sporym zamieszaniu na naszym polu karnym żaden z rywali nie zdołał przeciąć lotu uderzonej piłki i skończyło się tylko na strachu.

Fot.: Walki na murawie nie brakowało, ale w meczu o dwóch obliczach lepsi okazali się "Chemicy".
[zdjęcie: Józef Różycki/www.fotoroza.esy.es]

 

Po pierwszym, wyrównanym kwadransie, namysłowscy fani liczyli na kontynuację niezłej postawy Startu także w kolejnych minutach. Tymczasem po utracie gola ze stałego fragmentu czerwono-czarni zaczęli grać jakby bez wiary, co próbowali wykorzystać miejscowi. Chemik zaczął przeważać na murawie, stwarzając też więcej pół-okazji (klarownych sytuacji trudno się było z obu stron doszukać). I taki też obraz gry publika oglądała aż do zejścia obu jedenastek do szatni.

W przerwie namysłowski coach dokonał dwóch zmian (w miejsce Raduchowskiego i Smolarczyka pojawili się na placu Samborski z Hołubem), które zasadniczo odmieniły ekipę Startu. Ekipa Grzegorza Rośka od pierwszych minut zaatakowała z impetem „Chemicznych”, szybko narzucając rywalowi swoje warunki. Nasz zespół momentami wyraźnie dominował, nie wypuszczając kędzierzynian z połowy, tyle, że do siatki nic wpaść nie chciało. Pogoń za wynikiem wprowadziła do naszego zespołu dodatkową nerwowość, bowiem w kilku sytuacjach arbiter główny podjął decyzje z perspektywy namysłowskiej ławki rezerwowych mocno kontrowersyjne…

Już pierwszy atak namysłowian mógł im dać wyrównanie. W 49’ Samborski dostał piłkę w szesnastce, odgrywając ją do Kamila Błach. Ten z kolei momentalnie podał do będącego na 5 metrze P.Pabiniaka, który jednak nieczysto ją uderzył i obrońcy zdołali go zablokować. Za moment (50’) Wilczyński ograł w środku pola trzech (!) rywali, lecz jego strzał z 20 metrów okazał się zbyt lekki, aby wyrządzić jakąkolwiek krzywdę stojącemu między słupkami Kuchcie. Nasz zespół nie rezygnował jednak z kolejnych akcji, lecz w 58’ został „zagotowany” przez arbitra. P.Pabiniak zagrał w polu karnym w kierunku swojego kolegi. Po drodze jednak „kula” ewidentnie została przez Krzyszczaka zatrzymana ręką, lecz główny nie zareagował, nakazując grać dalej. Na nic zdały się ostre protesty naszej drużyny. Co więcej, wprowadziły tylko dodatkową nerwowość wśród czerwono-czarnych. W 60’ Hołub wychodził na dobrą pozycję strzałową, tyle, że w ostatnim momencie refleksem popisał się Kuchta i powstrzymał naszego atakującego przed oddaniem strzału w kierunku jego świątyni. „Chemicy” odgryźli się w 65’, po tym jak Bryłka próbował zaskoczyć Kodliuka. Jego uderzenie z 16 metrów – po rykoszecie – minęło jednak namysłowską bramkę i wylądowało poza linią końcową. 10 minut później (76’) Samborski otrzymawszy „skórę” na 20 metrze, obrócił się z obrońcą na plecach i wpadł w szesnastkę, jednak w trudnej sytuacji uderzył za lekko i Kuchta spokojnie piłkę przechwycił. W końcówce Start nie rezygnował, stawiając wszystko na jedną kartę. W 80’ strzał P.Pabiniaka z rzutu wolnego (około 20 metrów od bramki) przeleciał tuż nad okienkiem świątyni Chemika. Naprawdę niewiele zabrakło, aby kilkudziesięcioosobowa grupa fanów z Namysłowa miała powody do wielkiej radości… Do ostatnich sekund czerwono-czarni naciskali gospodarzy, którzy skupili się na destrukcji. A sami zaatakowali w 90+1’ kontrując Start i wychodząc z akcją „3 na 1”. Dyczek źle jednak podał do osamotnionego Pilcha i w efekcie zamiast dobić gości, zaprzepaścili dogodną do tego okazję.

Po ostatnim gwizdku nasi chłopcy byli wyraźnie źli i rozżaleni. Mieli ku temu jednak powody, bowiem w drugiej połowie zaprezentowali się naprawdę jako zespół wiedzący, co chce grać i potrafiący narzucić grę bardzo solidnemu rywalowi na jego terenie. Szkoda więc tym bardziej kiepskiej postawy chłopców przed przerwą, kiedy to po pierwszym wyrównanym kwadransie, po stracie bramki wyglądali na wyraźnie zagubionych. Wejście Samborskiego i Hołuba zdecydowanie rozruszało Start w akcjach ofensywnych, jednak bez wisienki na torcie w postaci (choćby) jednej bramki. Nie udało się odrobić strat i na pewno tego żal. Ale trzeba też przyznać, że klarownych okazji nie stworzyliśmy za wielu. Ponadto szkoda, że arbiter kilkoma dziwnymi decyzjami (brak reakcji na zagranie ręką w polu karnym oraz niezauważenie kilku fauli miejscowych) dał asumpt naszej ekipie do tego, aby to na nim skumulowała się złość. Tak to już jednak czasem w futbolu bywa, że nie tylko piłkarze, ale i sędziowie, mają wyraźnie słabszy dzień. Co się stało, już się nie odstanie. Pozostaje podziękować czerwono-czarnym za walkę, wierząc, że tak jak po przerwie w Kędzierzynie, zagrają cały mecz w następną sobotę z Polonią w Głubczycach. Bo w najbliższą z uwagi na przełożenie potyczki z Małąpanwią, będą mieć wolne. Walka przez 90 minut i poprawienie skuteczności. To dla Startu dewiza na najbliższe mecze. Jeśli chłopcy wykażą się tymi walorami, to wtedy o przebieg kolejnych gier będziemy spokojni.

Osobne podziękowania należą się kibicom obu zespołów. Zarówno fani „Chemicznych” jak i czerwono-czarnych stanęli na wysokości zadania, dokładając sporą cegiełkę do atrakcyjności meczu. Meczu, których w IV-ligowych realiach na Opolszczyźnie (piłkarze na murawie i dopingujący ich kibice dwóch klubów) jest rarytasem. A następny taki rarytas dopiero wiosną w Namysłowie, podczas rewanżu z Chemikiem. Namysłowska delegacja była liczna (75 osób), ale i zaskakująca. Bo oprócz 45 fanów stanowiących dopingowy trzon, na spotkaniu pojawiła się także duża grupa dzieci i ich opiekunów z Akademii Czerwono-Czarnych, która równie aktywnie wspierała swoich starszych kolegów po fachu. Obyśmy takich spotkań oglądali jak najwięcej! [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy