Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Katastrofalna sytuacja

Odsłony: 9142

Impas namysłowian wciąż trwa. Po dwóch remisach z wymagającymi przeciwnikami (Małąpanwią oraz głubczycką Polonią) kibice czerwono-czarnych mieli nadzieję,

że ich pupilom uda się wreszcie przełamać meczową indolencję. 12 meczów bez zwycięstwa (licząc z poprzednim sezonem), to nawet dla najbardziej cierpliwych wyznawców Startu zbyt wiele. A jednak nic się po sobocie nie zmieniło. Podopieczni Damiana Zalwerta zeszli z boiska pokonani, a ich pogromcami okazali się piłkarze Śląska Łubniany. Porażki szkoda tym bardziej, że nasza drużyna wcale nie była gorszą. Przed przerwą to czerwono-czarni w pełni kontrolowali boiskowe wydarzenia i to nasz zespół schodził na przerwę z korzystnym dla siebie wynikiem. Cóż z tego, skoro po przerwie gospodarze przestali grać w piłkę. Przestali grać tak, jak grali w pierwszych 45 minutach. W niemrawej grze po zmianie stron pozwoliliśmy gościom nie tylko na odrobienie strat, ale i przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę, mimo raptem kilku groźnych wypadów pod namysłowską bramkę. No, ale jak to w futbolu, liczy się to co w sieci. A że nasza sieć należy do jednych z najbardziej nieszczelnych w lidze, to smutny status quo został zachowany. Namysłowianie przegrali ze Śląskiem Łubniany 1-2 i coraz mocniej pogrążają się w tabeli. Jest już bardzo źle.

Zamieszanie na namysłowskim przedpolu pojawiło się już w 1’. Po niepewnej interwencji obrońców, z prawej strony szesnastki do piłki doszedł Wiśniewski, ale jego próba zaskoczenia Stasiowskiego spełzła na niczym. Namysłowianie odpowiedzieli w 2’ akcją z lewej flanki Kamila Błacha, który zagrał do Wilczyńskiego. Ten ostatni został przy strzale zablokowany przez łubniańską defensywę, podobnie jak próbujący dobijać P.Pabiniak. Groźniej zrobiło się za sprawą Śląska w 5’, po tym jak goście zaatakowali lewą stroną, a wycofaną na 13 metr piłkę Grabowiecki mocno strzelił po ziemi w kierunku bramki. Świetną interwencją na linii bramkowej popisał się jednak Żołnowski i mogliśmy odetchnąć. W kolejnych minutach niewiele działo się pod obiema bramkami, choć namysłowianie częściej byli w posiadaniu piłki. W 14’ z niczego pojawiło się zagrożenie ze strony gości, gdzie w finalnym momencie Woźny z 17 metrów strzelił metr obok bramki. Zrewanżowaliśmy się 2 minuty później (16’). Dobre prostopadłe podanie P.Pabiniaka trafiło pod nogi Samborskiego, który uderzył z 13 metrów. Futbolówka, ocierając się jeszcze o nogę jednego z obrońców Śląska, poleciała nad bramką. Na kolejną sytuację musieliśmy zaczekać do 25’, ale opłacało się. Najpierw z rzutu wolnego mocnym strzałem z lewego sektora boiska popisał się P.Pabiniak, a uderzoną z 27 metrów piłkę Zachara z trudem odbił na korner. Z niego P.Pabiniak precyzyjnie dośrodkował przed bramkę Śląska, gdzie przytomnością umysłu wykazał się Ł.Pabiniak, z bliska główkując do siatki. Nasz zespół kontrolował wydarzenia na murawie, grając do tego konsekwentnie przy rozgrywaniu piłki. Wobec takiej taktyki, goście niewiele mogli w tym okresie wskórać. W 32’ dośrodkowanie z kornera o mało nie zaskoczyło golkipera gości, który w ostatniej chwili w zagrożeniu się połapał. W powstałym z tego tytułu zamieszaniu na bramkę uderzali jeszcze P.Pabiniak oraz Kamil Błach, ale defensorzy z Łubnian obie próby zdołali zablokować. Ostatnią groźną sytuację przed przerwą kibice zobaczyli w 36’. Wtedy to Samborskiego prostopadłym zagraniem uruchomił Smolarczyk, jednak Rafała w momencie oddawania strzału – podobnie jak chwilę wcześniej kolegów – zablokowali czujni defensorzy Śląska.

Gra naszego zespołu do przerwy mogła być dla kibiców satysfakcjonującą. Przede wszystkim prowadziliśmy z solidnym IV-ligowcem, a co bardziej istotne, prowadzenie było całkowicie zasłużone. Ekipa Damiana Zalwerta rozsądnie rozgrywała piłkę w środku pola, próbując znaleźć lukę w uważnie grającej defensywie Łubnian. Nie popełnialiśmy też błędów w grze defensywnej, przez co rywal miał spore kłopoty z przedostaniem się w bezpośrednie sąsiedztwo bramki Stasiowskiego. Skrupulatnie wykonana robota dała nam skromne, ale jednak prowadzenie. Dlatego tym większe było zdziwienie namysłowskich kibiców, gdy zobaczyli przebieg gry po przerwie…

Przede wszystkim druga część spotkania straciła na jakości. Czerwono-czarni wyszli zupełnie odmienieni, ale... in minus. Na murawie brakowało w ich wykonaniu waleczności i ambicji, którą prezentowali przed przerwą. Do tego akcje przestały nam się kleić. Rywale z Łubnian też niczym szczególnym nie zachwycili, niemniej to oni po ostatnim gwizdku cieszyli się z pełnej puli.

Już pierwsza minuta po zmianie stron przyniosła gościom niezłą bramkową okazję (46’). Dośrodkowanie z kornera spadło na głowę Woźnego, którego strzał pewnie jednak pochwycił Stasiowski. Rewanż namysłowian był jeszcze groźniejszy, bowiem w 47’ niewiele zabrakło, aby nasza drużyna podwyższyła prowadzenie. Po odgwizdaniu rzutu wolnego, do piłki na 20-tym metrze (lewy narożnik szesnastki) podszedł P.Pabiniak. Patryk dobrze uderzył, lecz zabrakło mu szczęścia, gdyż futbolówka po koźle trafiła w słupek! A że niewykorzystane okazje lubią się mścić… W 56’ rzut wolny wykonywali goście z Łubnian. Do płaskiego dośrodkowania z prawej flanki najszybciej doskoczył Woźny i mocnym strzałem z linii pola bramkowego pokonał Stasiowskiego. Zrobiło się 1-1. Obie jedenastki rzadko zagrażały golkiperom, a i tempo gry było dalekie od oczekiwań. Boiskowy marazm próbował przerwać Ł.Pabiniak, który w 68’ zdecydował się uderzyć z 30 metrów. Łukasz rzeczywiście mocno huknął, tyle, że 2 metry nad poprzeczką świątyni strzeżonej przez Zacharę. Śląsk odpowiedział namysłowianom w 75’ i była to riposta z gatunku tych, których żaden kibic nie lubi. Po jednym z nielicznych ataków gości, nieprzepisowe zatrzymanie arbiter zinterpretował jako faul na przeciwniku. Do futbolówki oddalonej 25 metrów od bramki podszedł Gnoiński, oddając genialny strzał w okienko czerwono-czarnej świątyni! Gol z gatunku stadiony świata, marne to jednak dla nas pocieszenie, bo Start w tym momencie przegrywał już 1-2. Oszołomieni gospodarze próbowali jeszcze ratować wynik, jednak bez większego efektu. W 79’ po rzucie wolnym do piłki w polu karnym doszedł Samborski, jednak w trudnej sytuacji strzelił nad bramką. Natomiast w 81’ schodzący z prawej flanki do środka P.Pabiniak zdecydował się na strzał lewą nogą, lecz Zachara – z kłopotami – zdołał sobie z tym strzałem poradzić. W ostatnich minutach namysłowianie nie byli już w stanie przebić się przez szczelne zasieki doświadczonej defensywy gości i niemiły dla nas rezultat stał się faktem.

Taką grę, jak przed przerwą, chcielibyśmy oglądać w wykonaniu Startu często. Chłopcy wysokiej pressingiem mocno utrudniali boiskowe życie rywalom, którzy właściwie raz poważnie Stasiowskiemu zagrozili. Miło też było patrzeć na oskrzydlające ataki, które zasiewały sporo niepokoju wśród gości. Mecz był pod całkowitą kontrolą czerwono-czarnych i tylko można żałować, że skończyło się na jednym golu przewagi. Walka i ambicja znów były mottem przewodnim drużyny, a Śląsk ograniczał się jedynie do crossowych piłek do swoich atakujących, z których niewiele wynikało.

Obraz drugich 45 minut całkowicie zniweczył wysiłki namysłowian z pierwszej części. Generalnie obie jedenastki zaprezentowały się po przerwie słabo, a mecz zrobił się ciężkostrawny. W tej piłkarskiej „bryndzy” gracze z Łubnian stworzyli sobie dwie groźne sytuacje, ale co najważniejsze – obie wykorzystali. A że namysłowianie pozostali bez „sztycha”, to i na koniec po raz piąty w sezonie zostali bez choćby punktu. Nasza niemoc trwa i dziś trudno przewidzieć, kiedy wreszcie zaskoczymy. Czy już w najbliższą niedzielę w Gogolinie? Chcielibyśmy bardzo, ale dziś nikt już się Startu Namysłów – niestety – nie obawia. To raczej piłkarze beniaminka z dużo większym przekonaniem w powodzenie własnej misji wyjdą na murawę i czerwono-czarni naprawdę będą się musieli mocno postarać, aby sprawić niespodziankę. Bo do tego doszło, że teraz faworytami są inni, a nie my. Nasza sytuacja w tabeli nie jest już zła, jest katastrofalna. Patrząc w IV-ligowy ranking, nie tyle nie chce się wierzyć w to, co widać, ale w ogóle trudno pozbierać myśli. Myśli coraz czarniejsze... [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy