Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Boleśnie wypunktowani

Odsłony: 8288

Wybierając się do Kolonowskiego, piłkarze namysłowskiego Startu nie zakładali, że wykoleją się już na pierwszej pucharowej przeszkodzie. Choć w lidze idzie nam koszmarnie,

to jednak mieliśmy się mierzyć raptem ze średniakiem klasy okręgowej. Bardzo solidnym i groźnym na własnym terenie, ale jednak średniakiem. Mieliśmy jednak podstawy do lekkiego optymizmu, bo w ostatnim tygodniu czerwono-czarni „drgnęli” punktowo, remisując z silnymi Małąpanwią i Polonią Głubczyce. Trener Damian Zalwert postanowił dać szansę kilku młodym chłopcom, którzy nie mieli okazji (lub mieli ich bardzo niewiele) do gry w meczach oficjalnych. Swoista mieszanka nie okazała się jednak wybuchową. Absolutnie pomysł ze zmianami nie wypalił. Nasi chłopcy prochu na boisku nie wymyślili. Gorzej, a wręcz przeciwnie – pokazali się z mało wyraźnej strony. Zmobilizowani gospodarze zagrali dobrze w defensywie oraz bardzo skutecznie w ataku, co wystarczyło do odniesienia bardzo efektownego zwycięstwa. Unia rozbiła Start Namysłów aż 4-1, co piłkarska Opolszczyzna skwitowała z uśmiechem politowania. Nikt już specjalnie nie obawia się czerwono-czarnych, choć kurtuazji w słowach naszych oponentów nigdy nie brakuje. Teraz wszystko w nogach naszych graczy. Jeśli chcą odzyskać twarz, to do porażek w stylu tej poniesionej w Kolonowskim nie powinni już dopuszczać.

Zaczęło się całkiem dla Startu obiecująco, bo nasz zespół zaatakował jako pierwszy. W 2’ niecelny strzał po ziemi oddał z 20 metrów Smolarczyk. Ale kilkadziesiąt sekund później (3’) powinniśmy wyjść na prowadzenie, gdy po podaniu Krystiana Błacha w doskonałej sytuacji znalazł się P.Pabiniak. Z 10 metrów uderzył jednak zbyt lekko i do tego prosto w golkipera. Miejscowi odpowiedzieli w 5’, a naprawdę dobrej sytuacji nie wykorzystał Włoch, którego w ostatniej chwili zablokował Krystian Błach. Gracze z Kolonowskiego opanowali początkową tremę i w 7’ zaatakowali powtórnie. Tym razem mocny strzał z 20 metrów Molendowskiego poszybował metr nad poprzeczką bramki Startu. W 11’ po rzucie rożnym z ostrego kąta (z lewej strony) kąśliwie strzelił Włoch. Zając zdołał odbić piłkę przed siebie. Ta jednak spadła pod nogi Molendowskiego, którego poprawka trafiła w… naszego golkipera. Mieliśmy przy tej akcji niemało szczęścia. Osiągnąwszy przewagę, miejscowi ponownie zaatakowali w 13’. Po błędzie Żołnowskiego w dobrej sytuacji znalazł się Dudarewicz, zastopowany przez Krystiana Błacha. W 15’ nie zapobiegliśmy już zagrożeniu. Długie podanie na lewą flankę trafiło do Molendowskiego, naprzeciw któremu z bramki wybiegł Zając. Namysłowski bramkarz za późno zorientował się, że do rywala nie zdąży i gdy próbował wracać, został przez piłkarza Unii pokonany lobem zza szesnastki. Zaskoczeni takim obrotem sprawy namysłowianie zrewanżowali się jednak bardzo szybko, bo już w 18’. Wtedy to po dalekim podaniu Krystiana Błacha – i błędzie Dudarewicza, który za lekko zagrał piłkę głową do bramkarza – z okazji skorzystał Smolarczyk, który będąc sam na sam z J.Mesjaszem pokonał go strzałem po ziemi. Po trafieniu remisowym wydawało się, że namysłowianie opanowali niekorzystny dla siebie przebieg boiskowych spraw. W 23’ P.Pabiniak miał okazję wykazać się przy rzucie wolnym, ale jego próba z 25 metrów była lekka oraz w środek bramki, więc J.Mesjasz nie miał żadnych problemów z interwencją. Niestety, w 27’ miejscowi ponownie wyszli na prowadzenie, gdy po dalekim dośrodkowaniu z wolnego Reimanna, na lewej stronie atak zamykał S.Kruk, który z 5 metrów precyzyjną główką pokonał Zająca. Na ławce rezerwowych NKS-u robiło się coraz bardziej nerwowo, czego efektem było wyproszenie przez sędziego trenera Zalwerta, zbyt głośno krytykującego jego decyzje. Kolejne groźne dośrodkowanie gospodarzy ze stojącej piłki obejrzeliśmy w 35’. Futbolówka spadła na 8 metr, gdzie główkujący Dudarewicz pomylił się o 1,5 metra. Niebawem (38’) czerwono-czarni odpowiedzieli mocnym strzałem z 23 metrów Ł.Pabiniaka, tyle, że jego uderzenie z lewej strony w niewielkiej odległości minęło świątynię Unii. W 44’ po akcji prawą flanką piłkę w szesnastkę dośrodkował Wojciechowski, lecz zamykający atak P.Pabiniak główkował w boczną siatkę. Z kolei w ostatniej minucie przed przerwą po błędzie namysłowskiej defensywy w wyśmienitej sytuacji znalazł się Spałek. Mieliśmy jednak furę szczęścia, bowiem będąc „sam na sam” z Zającem, zawodnik Unii trafił futbolówką w słupek.

Do przerwy niespodzianka, bo za taką należało uznać prowadzenie Unistów. Trzeba jednak przyznać, że było to prowadzenie zasłużone, gdyż miejscowi bardzo rozsądnie operowali piłką w środku pola, notując mnóstwo przechwytów w tym sektorze. Poza tym Unia była dobrze zorganizowana w defensywie, nie pozwalając na zbyt wiele czerwono-czarnym.

Druga część spotkanie nie rzuciła wprawdzie na kolana, choć przyznać trzeba, że miejscowi nadal wyglądali bardzo solidnie. Nie angażowali się może w grę ofensywną, pozwalając rozgrywać piłkę Startowi, niemniej mieli pomysł na rozgrywanie kontrataków, na które się zorientowali. Miejscowi oczekiwali raczej na to, jakie środki podejmą namysłowianie. Tyle, że nasz zespół nie był w stanie wyrządzić większej krzywdy przeciwnikowi. Już w 47’ zrobiło się bardzo gorąco pod bramką Zająca. Bliski pokonania naszego golkipera był Molendowski, ale jeden z namysłowian zdołał go ofiarnie zablokować. W rewanżu (49’) po wrzutce z rożnego Sarnowski próbował zaskoczyć M.Mesjasza strzałem w krótki róg (który zmienił w przerwie swojego brata), lecz ten zdołał się we wszystkim połapać i trudną piłkę zatrzymał. Za chwilę miejscowi wyszli z szybkim atakiem (50’), finalizowanym z lewej strony przez Spałka. Zając był na posterunku. W 53’ Żołnowski dobrze dośrodkował „kulę” z rzutu wolnego. Futbolówka minęła jednak wszystkich stojących na linii dośrodkowania piłkarzy, ale i pół metra jeden ze słupków. A wystarczyło, żeby Ł.Pabiniak przystawił tylko głowę… Zmarnowana okazja zemściła się na nas w 58’, gdy po faulu w szesnastce Sarnowskiego, arbiter wskazał na jedenastkę, którą pewnym uderzeniem w prawy róg bramki zamienił na gola Reimann. Próbowaliśmy się poderwać do ataku, jak choćby w 63’, gdy Smolarczyk z lewej strony zszedł z futbolówką do środka, po czym uderzył zza szesnastki. Strzał miał jednak za mało mocy, aby M.Mesjasz dał się zaskoczyć. W kolejnych 20 minutach na murawie nie działo się zbyt wiele. Czerwono-czarni operowali na unijnym przedpolu piłką, ale nijak nie potrafili przebić się przez uważnie grającą defensywę. Z kolei mający dobry wynik „w garści” gospodarze czyhali na możliwość szybkiej kontry. Takowa nadarzyła im się w 87’, gdy dalekie podanie na lewej stronie przejął Włoch i objeżdżając do boku Zająca, z narożnika pola bramkowego umieścił piłkę w bramce. Po tym ciosie nie mieliśmy już prawa podnieść się, choć w 90’ Krystian Błach próbował jeszcze wolejem skorygować kompromitujący Start wynik. Ale bez oczekiwanego efektu.

Porażka Startu w Kolonowskim stała się faktem. Porażka wliczona jest w sport i można ją zrozumieć. Jednak po przegranej w kiepskim stylu trudno nie mieć do zawodników pretensji. Nie jest dobrze, jeśli zespół występujący klasę niżej pakuje do naszej bramki aż 4 gole. A taka sytuacja miała miejsce właśnie w środę. I nie jest dobrze, jeśli z takim zespołem nie potrafimy stwarzać zagrożenia pod bramką. A ściślej mamy z tym bardzo duży problem. Rotacje w składzie tylko częściowo tłumaczą całą wstydliwą sytuację, bo przecież młodzi chłopcy na co dzień trenują z zawodnikami wyjściowej jedenastki i wiedzą (a przynajmniej powinni), jak grać. Bezsilność namysłowian w próbie oszukania defensywy Unii była widokiem bolesnym, niestety skutkującym wypadnięciem z pucharowej rywalizacji już po pierwszym rozegranym przez Start meczu. Przykre, ale prawdziwe. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy