Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

FalStart

Odsłony: 6906

O sobotnim popołudniu przy Pułaskiego kibice Startu Namysłów chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Miało być piłkarskie święto związane z premierą IV ligi opolskiej,

tymczasem po ostatnim gwizdku mieliśmy nosy spuszczone na kwintę. Powodem końcowe rozstrzygnięcie, czyli wysoka porażka z beniaminkiem. Starowiczanie gościli w Namysłowie po raz pierwszy, ale w bezpardonowy sposób potraktowali czerwono-czarnych. Efektowne zwycięstwo 4-0 pozwoliło rywalom na historyczne przodownictwo w tabeli. Podopieczni Damiana Zalwerta znaleźli się natomiast na jej dnie. Bezapelacyjnym piłkarzem meczu został Damian Szpala. 20-letni napastnik starowiczan pokazał niezwykłego snajperskiego nosa, uzyskując wszystkie bramki dla swojej drużyny.

Początek meczu w żaden sposób nie wskazywał na to, co może wydarzyć się w kolejnych minutach. W 4’ namysłowianie otrzymali rzut wolny z prawej strony boiska. Spod autu mocno dośrodkował Biliński, a walczący o pozycję Samborski doszedł do piłki, z 5 metrów główkując nad poprzeczką! Mogliśmy świetnie wejść w zawody, jednak ostatecznie obeszliśmy się smakiem. Rywale momentalnie odpowiedzieli. W 5’ Dembiński krótko pograł ze Szpalą, ten odegrał „kulę” na prawo do Semika, który z 16-tu metrów kąśliwie uderzył po ziemi. Zając był jednak czujny, zatrzymując nieprzyjemny strzał. Za chwilę (6’) akcja przeniosła się pod bramkę LZS-u. Po zagraniu D.Raszewskiego lewą stroną z piłką pobiegł Kamil Błach, który dośrodkował na 8 metr do P.Pabiniaka. Nasz atakujący przy strzale z woleja został jednak zablokowany. Minutę później (7’) zagrana z głębi piłka trafiła do Samborskiego, który ruszył na bramkę. Na linii szesnastki Rafał został zablokowany przez rywali. Odbita piłka spadła pod nogi Drapiewskiego, który źle w nią trafił. „Skóra” trafiła jeszcze do P.Pabiniaka, który z 15 metrów fatalnie przestrzelił. Namysłowianie w pierwszych fragmentach częściej przebywali pod bramką przeciwnika, ale to Starowice wyglądały solidniej przy operowaniu piłką. W 11’ D.Raszewski znalazł podaniem P.Pabiniaka, który przebił się do lewego narożnika szesnastki, gdzie przy próbie strzału został zablokowany. 12’, to akcja gości. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę z szesnastki wybili nasi defensorzy. Doskoczył do niej na 20-tym metrze Łoziński i groźnym wolejem uderzył minimalnie obok bramki. Niebawem mieliśmy małą kontrowersję, gdy po dalekim podaniu Bilińskiego do Samborskiego, ten ostatni przebił się przed dwóch obrońców. Natomiast już w polu karnym został zahaczony przez Sachę. Czy na rzut karny? Tak twierdził poszkodowany, natomiast arbiter meczu, Pani Karolina Radzik, nakazała kontynuować grę. W 21’ Zając niepewnie interweniował, próbując wybić górną piłkę przed siebie (zamiast łapać ją w rękawice). Obyło się jednak bez poważniejszych konsekwencji. Od tego momentu zarysowała się przewaga namysłowian w polu. Nasz zespół częściej operował futbolówką na połowie dobrze grających w defensywie gości, jednak niewiele z tego wynikało. Między 27’, a 28’ zespół grającego trenera Zalwerta egzekwował trzy kornery z rzędu, nie zafundował jednak większego stresu stojącemu między słupkami Wołkanowskiemu. W 35’ klepka Sarnowskiego z Samborskim umożliwiła pojawienie się temu pierwszemu 8 metrów od bramki, po prawej stronie szesnastki. Paweł, podobnie jak wcześniej koledzy z drużyny, został jednak w porę przez rywali zablokowany. Niewiele zabrakło, a cieszylibyśmy się z gola w 36’, gdy po wrzutce z prawego kornera D.Raszewskiego, piłka ześlizgnęła się po głowie próbującego uderzyć z 6 metrów Wilczyńskiego. W rewanżu z akcją wyszli starowiczanie (37’). Podanie do przodu, tuż pod linię końcową, mógł zaasekurować Kamil Błach, ale w ostatniej chwili zdecydował się wybić piłkę w aut. Nie trafił w nią czysto i futbolówka znalazła się pod nogami goniącego go rywala, który momentalnie zagrał po ziemi na 6-ty metr. Zając zdołał uprzedzić Szpalę, ale przy interwencji wypuścił piłkę z rąk i napastnik LZS-u spokojnie kopnął ją do siatki. Nieco nieoczekiwanie zrobiło się 0-1. Odpowiedzią Startu była centra w pole karne gości, którzy jednak poradzili sobie z potencjalnym zagrożeniem. W 43’ atak środkiem na dwa zwody przeprowadził Kamil Błach. Mając jednak ponad 30 metrów od bramki uderzył tyleż mocno, co niecelnie. Za chwilę (44’) daleki wykop Zająca umożliwił czwórce graczy NKS-u rozegranie kombinacyjnej piłki na przedpolu Starowic. Wołkanowski nie dał się jednak zwieść w pole i przy próbie zagrania górnej piłki spokojnie ją przechwycił. W 45’ odpowiedzieli goście. Trójka Łoziński – Szpala – Semik krótko zagrywała piłkę w powietrzu, ale w końcu skutecznie przeszkodzili im namysłowscy obrońcy. Jeszcze w przedłużonym czasie gry (45+2’) Łoziński posłał precyzyjną piłkę z lewej strony na wysokości 6 metrów. Nikt jednak z przeciwników (oraz czerwono-czarnych) futbolówki nie sięgnął i ta przeleciała na przeciwną stronę.

Do przerwy namysłowianie przegrywali jedną bramką, choć na to nie zasłużyli. W pierwszych 45 minutach, to czerwono-czarni byli zespołem aktywniejszym, tyle, że z dwóch sytuacji podbramkowych (Samborski i Wilczyński) nie wykorzystali żadnej. A że przeciwnik wykorzystał jedyną klarowną okazję, to i miejscowi kibice nie mieli najlepszych nastrojów.

Zaraz po przerwie (46’) Zalwert został dosyć bezpardonowo potraktowany przez przeciwnika (uderzenie w plecy) i przez dłuższy czas miał problem ze złapaniem powietrza. Na szczęście po kilku minutach mógł wrócić do gry. W 50’ Łoziński przeprowadził kilkudziesięciometrowy rajd pod pole karne Startu, gdzie w końcu zastopował go Biliński. Za chwilę jednak sytuacja namysłowian stała się krytyczna. W 52’ precyzyjnie z rzutu wolnego dośrodkował Dembiński (z prawej strony, blisko autu). Futbolówka spadała na 6-ty metr, gdzie najszybciej wystartował do niej Szpala i uprzedzając naszych defensorów oraz bramkarza, pewną główką podwyższył wynik na 2-0 dla gości. No i zaczęły się problemy, bowiem ekipa trenera Sierakowskiego zagęściła środek pola, niespecjalnie od tej pory próbując forsować tempo gry, nie wspominając o zaangażowaniu w grę ofensywną. Trudno się jednak takiej taktyce dziwić, tym bardziej, że LZS prowadził dwoma golami, a dodatkowo mecz toczył się w ponad 30-stopniowym upale. Długimi fragmentami namysłowianie próbowali przedrzeć się przez zasieki obronne rywala, ale nie mieli pomysłu na wyprowadzenie ich w pole. Dopiero w 65’ zobaczyliśmy kolejną ciekawą akcję. Po ataku prawym sektorem boiska piłkę po ziemi wgrał na 8 metr Kurc, do nadbiegającego Szpali. Ten jednak w wyśmienitej sytuacji oddał strzał w światło bramki, który Zając obronił. Start próbował zrewanżować się minutę później (56’), jednak wolej Włoszczyka z lewej strony (z około 10 metrów) okazał się niecelny. I znów przez kolejnych 10 minut obserwowaliśmy sklinczowany Start w środku pola. W 70’ Wilczyński podjął próbę pokonania Wołkanowskiego z rzutu wolnego. Nie zrobił mu jednak żadnej krzywdy, gdyż uderzona po ziemi futbolówka (27 metrów) znalazła się w jego rękawicach. W 73’ tenże Włoszczyk niebezpiecznie zaatakował nogi Sachy, który wymagał pomocy masażysty. Na szczęście nic groźnego rywalowi się nie przytrafiło. 75’, to z kolei dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego Dembińskiego i niecelna główka z 8 metrów Szpali. Natomiast w 81’ Start przegrywał już różnicą trzech bramek. Lewą stroną boiska rajd przeprowadził bardzo szybki Stencel. Będąc już pod linią końcową, niewysoki zawodnik wycofał „kulę” na 9-ty metr do Szpali, który pewnym uderzeniem między słupki ustrzelił hat-tricka. A po kilkudziesięciu kolejnych sekundach (82’) było już 0-4. Tym razem Stencel zagrał świetną piłkę z głębi pola do ruszającego Szpali. Snajper LZS-u wyprzedził na dystansie próbującego ścigać go środkowego obrońcę, po czym wbiegając w pole karne, pewnym strzałem w długi róg (13 metrów) pokonał Zająca. To był nokaut, po którym namysłowianie już się nie podnieśli. Pod bramkę przeciwnika nasz zespół przebił się dopiero w 90+2’. Lewą stroną zdecydowanie z piłką ruszył Samborski, a będą w narożniku pola karnego, uderzył z 15 metrów. Uderzył jednak wysoko nad bramką. Ostatnim podbramkowym akcentem był rzut wolny dla gości w 90+4’. Z prawej strony głębokie dośrodkowanie trafiło do Sachy, który z 10 metrów uderzył nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Zająca.

Drugą połowę najchętniej wymazalibyśmy z pamięci. Przede wszystkim z racji tego, że po stracie drugiego gola namysłowianie stracili nadzieję na uzyskanie korzystnego rezultatu, mając ponadto duże problemy z przebiciem się przez zagęszczony środek pola LZS-u. Chłopcy wyglądali na pogodzonych z losem, nie mając zbyt wielu atutów w nogach (i głowach) na przechytrzenie solidnie, choć bez fajerwerków grających gości. Ekipa trenera Sierakowskiego okazała się bardzo skuteczna, gdyż z 6-ciu bramkowych okazji wykorzystała aż 4. LZS, to poukładany zespół z naprawdę niezłymi zawodnikami w każdej formacji (sporo z nich z przeszłością III-ligową). Po tym, jaką konsekwencję pokazali w Namysłowie starowiczanie, można przypuszczać, że w górnej połówce tabeli mogą zagościć na długo. A Start? No cóż, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczaliśmy, że premiera przy Pułaskiego wypadnie tak fatalnie. Pierwsza połowa dawała realne podstawy do oczekiwania, że czerwono-czarni są w stanie powalczyć do punkt(-y), zwłaszcza gdy zespół długo rozgrywał piłkę. No, ale w futbolu liczą się gole, a tych sporo nastrzelali nam goście. Parafrazując nazwę klubu, zaliczyliśmy klasyczny FalStart. W perspektywie najbliższego wyjazdu do Kędzierzyna-Koźla mamy więcej powodów do obaw niż optymizmu. Tym bardziej, że nad namysłowianami zawisło jakieś fatum. W sobotę przegraliśmy 6-ty z rzędu mecz w IV lidze, czym wyrównaliśmy „rekord” z 2007 roku. Nasza drużyna musi się więc mocno z Chemikiem sprężyć, jeśli nie chce przejść do niechlubnej klubowej historii... [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy