Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

W czarnej dziurze

Odsłony: 7029

Przed wyprawą na południe województwa namysłowscy kibice byli dosyć pewni swego, choć z tyłu ich głów rysował się mimo wszystko niepokój. Niby graliśmy z „czerwoną latarnią” tabeli, która w bieżącym sezonie mocno odstaje (punktowo) i wszystko wskazywało, że powinno się udać. Tyle, że doskonale mieliśmy w pamięci jesienny pojedynek, w którym to czerwono-czarni dosłownie rzutem na taśmę zdołali uratować zwycięstwo. Dlatego siłą rzeczy nasi piłkarze odczuwali presję wynikającą z oczekiwanego wyniku. Nieważne zresztą jak, byleby po ostatnim gwizdku zaksięgować 3 punkty. Ta sztuka udała się podopiecznym trenera Medyka, lecz sukces nie przyszedł łatwo i przyjemnie. Wręcz przeciwnie, zdeterminowani gospodarze byli równorzędnym partnerem dla NKS-u, momentami prezentując się nawet lepiej. Tyle, że o jednego gola skuteczniejsi okazali się nasi ulubieńcy. Można biadolić nad stylem, ale ile meczów w dobrym stylu jesienią przegraliśmy? Zamiast więc narzekać, należy się cieszyć, że dzięki wymęczonemu sukcesowi w Otmuchowie, Start wciąż znajduje się w grze o utrzymanie.

Początek spotkania był dosyć wyrównany. Oszem, namysłowianie podjęli próby narzucenia własnych warunków gry, ale niewiele z tego w praktyce wyszło, bo miejscowi bardzo pewnie rozbijali nasze ataki. W 3’ Kamil Błach dośrodkował piłkę w szesnastkę rywali, jednak Kostrzewa nie zdołał należycie jej spożytkować. Z kolei w 5’ po przechwycie i odegraniu piłki przez Ptaka do P.Pabiniaka, ten ostatni uderzył z narożnika pola karnego, lecz piłka poszybowała obok słupka. Za chwilę (7’) wspomniany Błach rzucił dobrą piłkę za linię obronną Czarnych, lecz Lavrinenko dał się złapać na ofsajdzie. W 9’ sami nie ustrzegliśmy się błędu. Po pomyłce Ł.Pabiniaka futbolówkę przechwycił Magier, jednak już w polu karnym zdołał go zastopować Ciupa. Wreszcie nadeszła 10’, w której czerwono-czarni objęli prowadzenie. „Kulę” z boku dograł Lavrinenko, a z podania Ukraińca skorzystał – jakżeby inaczej – P.Pabiniak, pewnie lokując ją w środkowej części bramki. Start uspokojony prowadzeniem, zamiast próbować grać swoje, pozwolił rywalom do częstszego kontaktu z futbolówką, co nierzadko jest mało rozsądnym rozwiązaniem. Wprawdzie w 15’, to znów NKS za sprawą indywidualnej szarży Kamila Błach znalazł się na przedpolu rywali, tyle, że akcja została zastopowana. Odpowiedź Czarnych była błyskawiczna. W 16’ Tomoń zacentrował do Ilasza, którego przed bramką uprzedził Żołnowski, blokując jego próbę. Niebawem było jeszcze groźniej (19’), gdy po wrzutce Bochniarza do Chodorskiego, ten ostatni z 4 metrów główkował nad bramką. Smrodliwie było też w 22’, gdy nasz kapitan tym razem na 2-gim metrze zablokował strzelającego Pacławskiego. Miejscowi poczuli, że nie taki Start straszny i wciąż naciskali. Stąd w 25’ Stasiowski musiał się napracować, aby zatrzymać uderzenie Magiera. Owszem, goście odgryźli się w 26’, chć strzał „mieszającego” chwilę wcześniej przed szesnastką P.Pabiniaka był zdecydowanie za słaby. Wreszcie w 38’ stało się to, czego się obawialiśmy. Dominacja rywali przyniosła im gola, po tym jak pod linię końcową „dojechał” z piłką Ilasz, wycofał ją na 5-ty metr, skąd Pacławski skierował ją do opuszczonej już bramki przez próbującego interweniować Stasiowskiego.

Zamiast więc przy skromnym prowadzeniu, czerwono-czarni schodzili do szatni dogonieni przez Czarnych. A biorąc pod uwagę przebieg II fazy pierwszej części zawodów, więcej powodów do optymizmu z racji lepszej gry w polu, mieli gospodarze.

Początkowe minuty po przerwie niewiele zmieniły w obrazie gry. To otmuchowianie wciąż byli stroną dominującą, chętną do kolejnej korekty wyniku. Już w 48’ po ataku prawą flanką przeciwnicy stworzyli sobie bardzo dobrą okazję do strzelenia bramki, jednak w decydującym momencie jeden z rywali pomylił się o centymetry i mogliśmy odetchnąć. Z kolei w 50’ po stracie Kostrzewy w naprawdę dobrej sytuacji znalazł się Pacławski, ale ta odbiła mu się od ręki i arbiter zatrzymał grę. Pierwszy atak po zmianie stron NKS-u miał miejsce w 53’ i od razu przyniósł nam gola. Tym razem Kostrzewa zrehabilitował się za wcześniejszą wpadkę, dogrywając świetną piłkę do Lavrinenki, który delikatnym, ale precyzyjnym uderzeniem dał nam ponownie prowadzenie. Od tego momentu gra zaczęła się wyrównywać, jednak na nudę kibice narzekać nie mogli, bo walki było naprawdę sporo. W 63’ gospodarze egzekwowali rzut wolny, po którym Stasiowski musiał się sporo natrudzić, aby futbolówkę zatrzymać. Dla odmiany od 69’ powinniśmy z większym spokojem oglądać ten pojedynek, tyle, że zachowany został status quo. O co chodzi? Ano o to, że P.Pabiniak kapitalnie wypuścił Lavrinenkę, który znajdując się na 8 metrze trafił prosto w bramkarza. Z kolei jego natychmiastowa dobitka okazała się niecelna. Czarni mieli coraz mniej argumentów do tego, aby zaskoczyć Stasiowskiego, bo trudno za taki uznać dośrodkowanie z połowy boiska Chodorskiego (80’), po którym namysłowski golkiper złapał piłkę „w koszyk”. W 85’ ponownie Lavrinenko wystąpił w roli głównej. Niestety, ponownie „błysnął” nieskutecznością, gdy otrzymując piłkę od Drapiewskiego w dobrej sytuacji powinien strzelać na bramkę. Tymczasem Ukrainiec zdecydował się jeszcze podawać do Kamila Błach i trafił w nogi nadbiegającego obrońcy. Ostatnie minuty były już mocno nerwowe. To jednak niespecjalnie dziwiło, bo mając ledwie jednobramkowy zapas, namysłowianie nie mogli być pewni swego. Dlatego po ostatnim gwizdku odetchnęliśmy z ulgą, a naszych piłkarzy ogarnęła wielka radość. Ważne były bowiem 3 punkty, a nie styl, którym chłopcy nie zachwycili.

Niezwykle ważny sukces w Otmuchowie pozwolił NKS-owi wskoczyć na 14. miejsce. Ale to na obecną chwilę pozycja wirtualna, bowiem w praktyce wyprzedzamy Śląsk Łubniany lepszym bilansem bramkowym, podczas gdy po ostatniej kolejce liczyć się będzie bilans dwumeczu między tymi zespołami (jeśli oba zakończyłyby rozgrywki z identyczną liczbą punktów). Poza tym owa 14-tka będzie bezpieczna w IV lidze tylko wtedy, jeśli w III lidze utrzyma się zdzieszowicki Ruch, co łatwym zadaniem dla „Zdzichów” nie będzie. Dlatego czerwono-czarni osiągając drugą wygraną z rzędu poza Namysłowem, w kolejnych grach sprężyć się muszą jeszcze bardziej. Przed nimi kolejny cel – pościg za ekipami bezpośrednio ich wyprzedzającymi. Do kędzierzyńskiego Chemika tracimy obecnie 5 punktów, czyli dużo i mało. Dużo, jeśli przyjmiemy punkt odniesienia, że „Chemicy” jeszcze zapunktują. A mało, gdy uświadomimy sobie, że to raptem strata dwóch meczów… Wciąż mamy o co walczyć i liczymy, że w najbliższą sobotę nasi pupile wybiegną na namysłowską murawę wyjątkowo zmotywowani. Na Pułaskiego przyjedzie bowiem hegemon z Brzegu i każdy punkt z tym niezwykle silnym w obecnym sezonie przeciwnikiem może okazać się na wagę złota. A wiadomo, że naszym tegorocznym złotem będzie utrzymanie. Walczymy dalej, realizując krok po kroku akcję #ratujemy4ligę! A Czarni? Nasz rywal znalazł się w – nomen omen – czarnej dziurze, gdyż właśnie po spotkaniu z NKS-em stracił nawet matematyczne szanse na utrzymanie. [WZ, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy