Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Odstawieni na boczny TOR

Odsłony: 5321

Przed serią wyjazdowych pojedynków, których początek przypadł na wyjazd do Dobrzenia Wielkiego, nie tylko trener Bartosz Medyk wskazywał, że czeka nas kluczowy czas pojedynków o „być albo nie być” w IV lidze opolskiej. Czerwono-czarni nie zaliczyli jednak pierwszej z prób na ocenę choćby dostateczną (a za taką uznalibyśmy podział punktów), gdyż w dobrzeńskim boju okazali się gorsi od gospodarzy. Gospodarzy, dla których był to pierwszy wiosenny komplet punktów (fakt, wygrali na inaugurację z Olimpią, lecz odebrano im punkty z uwagi na występ zawodnika nieuprawnionego). Po wygraną miejscowi sięgnęli więc w idealnym momencie, łapiąc nie tylko wyraźny oddech, ale i punktowy zapas nad strefą spadkową. Strefą, w której nasz zespół grzęźnie od początku sezonu i na obecną chwilę niewiele wskazuje, aby mogła nastąpić radykalna metamorfoza. Oczywiście dopóki istnieć będą choćby matematyczne szanse zespołu na utrzymanie, to będziemy wierzyć w powodzenie misji. Trzeba jednak wiedzieć, że pętla wokół namysłowskiej szyi zaciska się coraz mocniej. Dziś do lokaty w 100% gwarantującej utrzymanie tracimy 8 punktów, a do zakończenia rozgrywek pozostało 9 meczów. Dodajmy „tylko” 9 meczów, bo przecież konkurencja też nie zasypuje gruszek w popiele i walczy o wydostanie się spod kreski. Na obecną jednak chwilę jesteśmy dwa kroki za uciekającymi nam przeciwnikami i musimy się mocno sprężyć, aby wciąż realnie myśleć o IV lidze w sezonie kolejnym. Sprawdźmy jednak, jak przebiegała sobotnia rywalizacja w Dobrzeniu, bo naprawdę sporo się działo.

Lepszego porządku miejscowi nie mogli sobie wymarzyć. Bo zaatakowali Start i już w 3’ wyszli na prowadzenie. Po przegranej główce jednego z namysłowskich defensorów, do piłki na 14 metrze doszedł Achtelik, który uderzając mocno i precyzyjnie, przy słupku zmieścił piłkę w bramce naszego zespołu. Upłynęło więc niewiele czasu, a czerwono-czarni otrzymali pierwszy mocny cios. W 5’ za sprawą P.Pabiniaka Start wykonywał rzut wolny z odległości 35 metrów (z lewej strony boiska). Uderzenie Patryka było techniczne, lecz mimo to futbolówka o metr minęła poprzeczkę bramki TOR-u. Rewanż miejscowych nastąpił w 7’, gdy dośrodkowanie ze stojącej piłki Sieńczewskiego przemknęło nad głowami zawodników obu drużyn. Niebawem (9’) Żołnowski zbyt krótko wybił piłkę i ta spadła pod nogi Karabina. Ten momentalnie uderzył na bramkę Stasiowskiego, ale „skóra” po rykoszecie ostatecznie poleciała na korner. W kolejnych minutach sporo walki kibice zobaczyli w środkowej strefie boiska. I dopiero w 17’ mogli zobaczyć kolejny strzał na bramkę. Problem w tym, że P.Pabiniak z 30 metrów uderzył zbyt lekko i do tego nieprecyzyjnie. Odpowiedź Dobrzenia była natychmiastowa (18’), ale po uderzeniu z 25 metrów Sieńczewskiego nasz bramkarz pewnie pochwycił futbolówkę. Za parę minut (konkretnie w 23’) na uderzenie z 30 metrów zdecydował się Latusek. Ale podobnie jak w przepadku Patryka, także i próba naszego oponenta okazała się niedokładna. W 29’ do dośrodkowania Lavrinenki z prawej strony doszedł Kamil Błach, którego strzał z 16 metrów zablokowali obrońcy. Ta spadła jeszcze pod nogi P.Pabiniaka, lecz jego próbę z 17 metrów po ziemi już na linii bramkowej zatrzymał Grabowski. TOR nie zamierzał bezkarnie zagrażać swojej bramce i w 31’ groźnie się odgryzł. Do dośrodkowania z kornera doszedł Komor, a jego główka z 8 metrów wylądowała na poprzeczce. Skończyło się jednak na strachu i szybkiej kontrze, po której Wilczyński w dobrej sytuacji nie zdołał na 16 metrze opanować zagranej mu futbolówki. W 33’ po stracie Sarnowskiego zagrana „kula” trafiła na 25 metr do Luptaka. Jego strzał z pierwszej minimalnie minął jednak bramkę Stasiowskiego i sympatycy z Dobrzenia mogli jedynie westchnąć. TOR nie zamierzał odpuszczać, w 34’ znów atakując. Tym razem w szesnastce znalazł się Karabin, mocno strzelił w kierunku bramki, lecz czujny „Stachu” zdołał zażegnać niebezpieczeństwo. W 36’ defensorzy gospodarzy wybili piłkę po rzucie rożnym na 25 metr. Tam Drapiewski zagrał do Żołnowskiego, a ten momentalnie znalazł podaniem w polu karnym Kamila Błach. Kamil świetnie złożył się do strzału, lecz jeszcze lepiej interweniował Grabowski, odbijając „kulę” poza linię końcową. Po chwili dobre rozegranie piłki sfinalizował strzałem P.Pabiniak, ale i tym razem golkiper TOR-u zachował się bardzo dobrze. Nasz zespół nie zamierzał odpuszczać w dążeniu do remisu i w 40’ znów postraszył rywali. P.Pabiniak zgrał głową piłkę do Lavrinenki, który strzelił z 16 metrów. Grabowski po raz kolejny w krótkim odstępie czasu pokazał jednak swój kunszt. Ale nawet gdyby Ukrainiec gola zdobył, to i tak nie zostałby uznany, gdyż w momencie strzału arbiter liniowy wyraźnie zasygnalizował ofsajd.

Szybko zdobyty przez miejscowych gol ustawił nieco grę, gdyż to Start zmuszony był nieco się odkryć. Nasz zespół próbował doprowadzić do remisu, jednak z kilku ciekawych sytuacji nic nie wskórał, bo na swoim posterunku pewnie spisywał się Grabowski. Nie oznacza to jednak, że TOR tylko czekał na to, co zrobią namysłowianie, bo też kilkukrotnie zagroził bramce Stasiowskiego. Ale i w tym przypadku goli kibice nie oglądali. Obejrzeli ich za to aż pięć po przerwie…

Fot.: W sobotę TOR okazał się zespołem lepszym nie tylko na boisku, ale też wolicjonalnie i charakterologicznie.
[zdjęcie: www.tordobrzen.com]

 

Początkowe minuty po przerwie należały do namysłowian, którzy dosyć zdecydowanie zaatakowali. W 48’ dobrą akcję przeprowadził Kamil Błach, dogrywając na lewą stronę do Lavrinenki. Ten z 13 metrów uderzył przy bliższym słupku, ale czujny Grabowski odbił futbolówkę poza linię końcową. Dośrodkowanie z kornera spadło na głowę Ciupy, który zgrał „kulę” do Lavrinenki, ale nasz „stranieri” uderzył nad bramką. W 52’ rzut rożny wykonywali gospodarze. Po dośrodkowaniu i przedłużeniu lotu futbolówki, ta trafiła do Achtelika, który głową z 3 metrów wpakował ją do siatki i zrobiło się 2-0 dla TOR-u. Nasza sytuacja zrobiła się więc mocno niewesoła. Odgryźliśmy się wprawdzie w 54’ dośrodkowaniem z wolnego P.Pabiniaka, po którym do piłki doszedł Żołnowski. Mocno naciskany przez rywali „Żołi” nie zdołał jednak oddać precyzyjnego strzału. W 57’ skorygowaliśmy wynik, łapiąc z przeciwnikiem „kontakt”. Po ciekawej akcji prawą flanką piłka trafiła do Ł.Pabiniaka, który należycie dograł do swojego kuzyna Patryka. Z kolei naszemu snajperowi nie pozostało nic innego, jak z 8 metrów skierować piłkę do bramki, co też pewnie uczynił. Niedługo jednak cieszyliśmy się z gola, bo w 60’ TOR znów zwiększył przewagę. Po stracie piłki w środku pola futbolówka trafiła do Achtelika. Ten podciągnął z nią kilka metrów i prostopadle zagrał do Karabina, który strzałem na dalszy słupek pokonał Stasiowskiego. Za chwilę jednak spadło na nas kolejne nieszczęście, gdy po starciu Ciupy z Komorem arbiter wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Karabin i pewnym uderzeniem zmienił wynik na 4-1 dla miejscowych. W tym momencie wiadomo było, że jest po meczu. Tymczasem rywale nie rezygnowali i w 62’ Karabin doszedł do dobrego zagrania, jednak w decydującej chwili uderzył obok dalszego słupka. Start otrząsnął się w 67’. Atak lewą stroną Sarnowskiego zakończył się zagraniem na 14 metr do P.Pabiniaka. Patryk mocnym strzałem próbował pokonać Garbowskiego, ale ten po raz kolejny pokazał, że znakomicie zna swój fach. Po kilkunastu minutach względnej podbramkowej ciszy, w 78’ Start znów przedostał się pod bramkę gospodarzy. Dobrym strzałem zza szesnastki popisał się Krystian Błach, ale golkiper TOR-u po raz n-ty w tym spotkaniu spisał się bez zarzutu. W 82’ błąd w naszej defensywie mógł wykorzystać Karabin, po tym jak zbyt krótko wybiliśmy futbolówkę z własnej szesnastki. Ale pewną interwencją popisał się Stasiowski. W 85’ obejrzeliśmy powtórkę, tzn. znów strzelał z dystansu Karabin i ponownie „Stachu” strzał zatrzymał. W 90’ po dorzucie z kornera do piłki doszedł „Sarna”, lecz jego próba o dobre 2 metry minęła dobrzeńską świątynię. Wreszcie w 90+4’ arbiter odgwizdał karnego dla namysłowian, po tym jak w szesnastce popychany był P.Pabiniak. Sam poszkodowany podszedł do piłki, umieszczając ją pewnie w lewym rogu bramki Grabowskiego. Nasza radość z gola była jednak z gatunku tych na otarcie łez, bowiem trafienie pozwoliło jedynie na statystyczną korektę. Punkty bowiem zostały w Dobrzeniu Wielkim.

W drugiej połowie kibice obejrzeli festiwal goli, ale niestety, to nie my schodziliśmy z murawy w dobrych nastrojach. TOR sięgnął w końcu po 3 punkty wiosną i trzeba przyznać, że sukces przypadł mu w udziale jak najbardziej zasłużenie. Rywale zaprezentowali zasadniczo większą determinację w grze, a duet Achtelik – Karabin, to była jakość, na którą nie potrafiliśmy znaleźć sposobu. Bez dwóch zdań gospodarze pokonali nas walorami wolicjonalnymi, co może dziwić, bo we wcześniejszych spotkaniach to Start przeważnie prezentował się jako zespół bardziej waleczny. Kolokwialnie rzecz ujmując, TOR odstawił nas na boczny tor, przynajmniej na kolejny tydzień. W sobotę zostaliśmy sprowadzeni na ziemię i nasza sytuacja w walce o utrzymanie robi się już bardzo nieciekawa. Ale nie można załamywać rąk. Zespół ma świadomość swoich braków, ale wie też doskonale, że walką i zdecydowaniem jest w stanie jeszcze zapunktować. Potrzeba jednak spokoju pod bramką przeciwników, a przede wszystkim koncentracji pod świątynią własną. I nad tym pewnie pochyli się trener z zawodnikami w tygodniu. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy