Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Cenny punkt, choć niedosyt pozostał

Odsłony: 3943

W zaległym meczu 20. kolejki, który w środę rozegrały ze sobą ekipy LZS-u Starowice Dolne i Startu Namysłów, obserwatorzy IV ligi faworyta wskazywali dosyć jednoznacznie. Byli nim pełniący rolę gospodarzy gracze LZS-u, którzy w bieżącym sezonie sprawiają najlepsze wrażenie spośród wszystkich beniaminków. Piłkarska rzeczywistość pokazała jednak, że w futbolu nie zawsze wygrywa ten, na którego wskazują fachowcy przed gwizdkiem. Czerwono-czarni rozegrali całkiem przyzwoite zawody i na koniec mogli cieszyć się wywalczenia punktu. Ale miny naszych piłkarzy schodzących z murawy jednoznacznie wskazywały, że dalecy byli od zadowolenia. Powodem oczywiście strata gola na kilka minut przed końcem spotkania, przekładającego się na 1 punkt, zamiast tak oczekiwanego w Namysłowie kompletu. Przewrotne jest to futbolowe życie, bo przed spotkaniem remisem z pewnością nie pogardzilibyśmy, tymczasem osiągając go, niedosyt jednak pozostał.

Już pierwsze minuty pokazały, że znajdujący się w czołówce tabeli starowiczanie zamierzają narzucić swoje warunki gry. I tak się stało, bo to miejscowi (podejmujący na co dzień przeciwników w Grodkowie) częściej operowali piłką, dosyć regularnie pojawiając się na namysłowskim przedpolu. Niewiele jednak z tego wynikało. W 10’ P.Pabiniak zdecydował się uderzyć z rzutu wolnego. I choć odległość była spora (40 metrów), to futbolówka przeleciała tylko metr nad poprzeczką. LZS zrewanżował się natychmiast strzałem Rupentala z 25 metrów, tyle, że w tym przypadku „skóra” przeleciała około metra obok bramki Stasiowskiego. Groźnie zrobiło się w 13’, gdy po kornerze LZS-u do piłki doszedł niepilnowany Kuźnieców, który główkując pomylił się o centymetry. Z kolei w 16’ po prostopadłym podaniu Kamila Błach w sytuacji „jeden na jeden” z Wołkanowskim znalazł się Ukrainiec Lavrinenko. Olek uderzył piłkę obok golkipera, tyle, że trafił nią w słupek. Na szczęście momentalnie „zebrał” ją na 10-tym metrze P.Pabiniak, zwodem nawinął dwóch defensorów i w końcu trafił do siatki. Konsternacja niewielkiej grupy kibiców była niemała, a co zrozumiałe, radość w obozie czerwono-czarnych spora. Niebawem (23’) po dośrodkowaniu z wolnego do piłki na długim słupku doszedł Ł.Pabiniak, zgrywając do środka. Obrońcy wybili ją na 16-ty metr pod nogi Wilczyńskiego, który z kolei wyłożył ją do lepiej ustawionego Kostrzewy. Młodego pomocnika zablokowali jednak rywale. W 26’ nasz zespół ponownie przedarł się przez zasieki obronne gospodarzy. Konkretnie zrobił to Kamil Błach, który zdecydował się na potężne uderzenie z 28 metrów. Z impetem lecąca piłka trafiła jednak w poprzeczkę, więc mogliśmy tylko żałować, że ta nie poszybowała parę centymetrów niżej, bo bylibyśmy świadkami kapitalnego gola. Chwilę wcześniej w korzystnej sytuacji znalazł się Lavrinenko, jednak obrońcy w ostatnim momencie zdołali mu wyłuskać piłkę spod nóg. Starowice odpowiedziały dopiero w 29’. Po zamieszaniu w polu karnym do piłki na linii szesnastki doszedł Dembiński, od razu uderzając z powietrza. Piłka, ku naszemu wyraźnemu oddechowi, minimalnie – ale jednak – minęła namysłowski słupek. Rewanż nastąpił w 30’ dobrą akcją lewą flanką Lavrinenki, który ograł obrońcę i dograł na 16-ty metr do Kamila Błach. Strzał tego ostatniego minął jednak bramkę LZS-u o pół metra. W 35’ po złym wybiciu „kuli” z własnej szesnastki przez Kostrzewę doskoczył do niej na 20-tym metrze Dembiński. Jego próba nie była zbyt mocna, niemniej Stasiowski profilaktycznie odbił „skórę” poza linię końcową. W 36’ było już jednak 1-1. Po rzucie rożnym i przegranym pojedynku główkowym przez naszych defensorów piłka spadła pod nogi Kuźniecowa, który dokładając pewnie nogę dopełnił tylko formalności. O ile LZS niespecjalnie był w stanie zagrozić Startowi z akcji, to po stałych fragmentach gry robiło się pod naszą bramką niemal zawsze gorąco. Tak też było w 39’, gdy po kolejnym rogu do „skóry” znów doskoczył Kuźniecow, choć tym razem jego główka okazała się (na szczęście) niecelna. Co zrobił NKS? W 41’ także egzekwował rzut rożny i strzelił bramkę! Precyzyjna wrzutka na długi słupek trafiła do Żołnowskiego, który świetną główką ponownie wyprowadził Start na jednobramkowy zapas.

W drugiej części zawodów boiskowa sytuacja nie zmieniła się. Nadal stroną przeważającą byli faworyzowani starowiczanie, a mający bezpieczny wynik w garści goście ograniczali się do szybkich wypadów kontrujących. Tyle, że dopiero w 55’ zobaczyliśmy, jak piłka leci w kierunku bramki. Konkretnie próbę z dystansu Mokrzyckiego, którego uderzenie 2 metry minęło naszą świątynię. Z kolei w 64’ po składniej akcji P.Pabiniaka, Lavrinenko, Kamila Błach i Wilczyńskiego, ten ostatni strzelił z 16-tu metrów po ziemi. Bramkarz LZS-u nie miał jednak problemów z interwencją. Tymczasem w 66’ znów zrobiło się niebezpiecznie, gdy rywale wykonywali korner. Znów Kuźniecow doszedł do dośrodkowania, uderzył mocno i celnie, ale Stasiowski fantastyczną paradą odbił piłkę na słupek, ratując zespół przed ewidentną utratą gola. Miejscowi jednak nie rezygnowali i za chwilę (68’) ponownie mieliśmy ciarki na plecach. Stencel doszedł do zagrania z lewej strony szesnastki i wyłożył piłkę na 5-ty metr. Na szczęście żaden z kolegów nie zorientował się w intencjach podającego i mogliśmy odetchnąć. Starowice naciskały coraz intensywniej i w 70’ po strzale z dystansu Rupentala obserwowaliśmy, jak „skóra” mijała namysłowski prostokąt o kilkadziesiąt centymetrów. Wreszcie w 82’ po uderzenie Łozińskiego z prawej strony (z odległości ok. 20 metrów) wpadła do bramki Stasiowskiego tuż przy słupku i znów mieliśmy remis – tym razem 2-2. Natomiast w 85’ byliśmy świadkami ostatniej próby (z 23 metrów) w wykonaniu Dembińskiego, lecz „Stachu” pewnie piłkę przechwycił.

Dwukrotnie zaskoczeni stratą bramki miejscowi za każdym razem zdołali skutecznie odpowiedzieć. Silny zespół ze Starowic pozbierał się na tyle, że ostatecznie wydarł z naszych rąk remis. Choć „pozbierał się” nie jest najbardziej fortunnym określeniem, bo przecież to właśnie LZS niemal przez cały mecz prowadził grę. Tu jednak ukłony w stronę naszych chłopaków i trenera, bo obrana, na wskroś defensywna taktyka, okazała się trafna. Namysłowscy piłkarze schodzili z murawy niepocieszeni, bo do pełni szczęścia i wyjazdowego przełamania zabrakło im kilku minut. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że mimo straty pełnej puli, punkt ten należy niezwykle szanować i pogratulować chłopakom jego zdobycia. Może to niewiele w naszej obecnej sytuacji w tabeli, bo tu rzeczywiście potrzebujemy punktów jak ryba wody. Ale być może ten mecz doda czerwono-czarnym dodatkowego kopa motywacyjnego. Bo skoro przekonali się, że mogą powalczyć z najlepszymi IV ligi, to tym bardziej są w stanie punktować z ekipami o podobnym potencjale. A czy rzeczywiście tak będzie, przekonamy się już niebawem. [MK, KK]

P.S. W materiale wykorzystano zdjęcie Pana Damiana Wolak [www.brzeg24.pl].

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy