Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Budowa twierdzy trwa

Odsłony: 4413

Namysłowski Start nie opuszcza gardy i cały czas walczy o zachowanie IV ligi. W sobotę czerwono-czarni stoczyli niezwykle ważny pojedynek ze Spartą Paczków, która też broni się przed degradacją. Ku nieskrywanej radości miejscowych sympatyków futbolu, cała pula została przy Pułaskiego. A wiadomo, że takie spotkania, to nie tylko psychologiczna bitwa i umowna rywalizacja o tzw. 6 punktów. To w naszym przypadku możliwość złapania bezpośredniego kontaktu z wyprzedzającą nas konkurencją. Cel został zrealizowany. NKS wygrał 1-0 po golu Patryka Pabiniaka i już tylko 4 punkty dzielą go od lokaty bezpiecznej. Fani czerwono-czarnych cieszyli się także z przedłużenia zwycięskiej passy swoich ulubieńców na własnym terenie. Dziś wynosi ona 4 mecze, przekładające się na 4 kolejne domowe sukcesy bez straty bramki! Budowa „Twierdzy Namysłów” idzie sprawnie, dlatego dziś równie ważne jest przełamanie się w meczach wyjazdowych. Bo póki co, w delegacjach prezentujemy wynikową katastrofę (w 8 grach zdobyliśmy zaledwie 2 „oczka”).

Pierwsze minuty meczu z paczkowianami nie zapowiadały wielkich emocji. Obie jedenastki starały się raczej uważnie zabezpieczyć własne przedpole i dokładnie grać piłką. Nieco lepiej wychodziło to czerwono-czarnym, którzy w 9’ stanęli przed bramkową szansą. Otrzymawszy w lewym narożniku szesnastki piłkę, P.Pabiniak chciał technicznym uderzeniem zaskoczyć Margasińskiego. Zrobił to jednak prawą nogą i zamiast w narożnik, pocelował prosto w rękawice bramkarza. Niebawem (14’) Kamil Błach zagrał idealną piłkę wchodzącemu w pole karne Smolarczykowi, ale zamiast strzelać, Kamil zdecydował się łamać akcję do środka i za moment obrońca wyłuskał mu ją spod nóg. Szkoda tej okazji, bo można było z niej wycisnąć zdecydowanie więcej. Okres ofensywnej gry namysłowian podsumowany został w 17’. Wówczas z rzutu wolnego Biliński zagrał na lewo do P.Pabinaka, ten dośrodkował na 8 metr, gdzie nabiegający Kamil Błach główkował tuż nad poprzeczką! Spartanie odpowiedzieli dopiero w 19’ po ataku środkiem pola. W gąszczu nóg przed szesnastką piłka spadła pod nogi Osuchowskiego, który z lewej strony uderzył wysoko nad bramką. Co ciekawe, już wówczas uwidocznił się sposób wznawiania gry przez obie jedenastki. Goście starali się budować akcje od bramkarza, podczas gdy czerwono-czarni wybierali opcję bezpieczniejszą, polegającą na dalekim wybiciu futbolówki przez Stasiowskiego. W 24’ po szybkim przerzucie ciężaru gry na przedpole gości, P.Pabiniak dograł na środek do Bilińskiego, który z 25 metrów uderzył bardzo nieprecyzyjnie (piłka odskoczyła mu w ostatniej chwili od nogi). Niebawem dobrze wyglądający z przodu namysłowianie spróbowali kolejnego ataku. P.Pabiniak rzucił górną piłkę do wbiegającego środkiem Oleksandra Lavrinenki (Ukraińca debiutującego w NKS-ie). Ten w powietrzu uwolnił się od B.Olszewskiego przyjęciem piłki na klatkę piersiową, tyle, że w momencie zetknięcia z ziemią arbiter odgwizdał faul naszego prawoskrzydłowego. Podopieczni Bartosza Medyka nie rezygnowali z kąsania rywali. W 34’ Smolarczyk zagrał długą piłkę do P.Pabiniaka. Patryk z prawej flanki silnie wrzucił ją przed bramkę, ale szarżujący Kamil Błach nie zdołał jej sięgnąć. Nasz zespół przed przerwą egzekwował sporo kornerów, ale bez większego zagrożenia dla Sparty. Z kolei goście chyba zaskoczeni byli możliwością gry pozycyjnej, jak i dosyć precyzyjnym ryglowaniem przedpola przez czerwono-czarnych. W 40’ Ciupa główkował po jednym ze wspomnianych kornerów, tyle, że Margasiński nawet nie został zmuszony do interwencji. Paczkowanie mocniej przycisnęli w końcówce pierwszej połowy. Najpierw (41’) Bobiński został zablokowany na 22 metrze przy próbie kąśliwego uderzenia, a z powstałego zamieszania chciał skorzystać Niziołek, lecz w tłoku z podbitej piłki uderzył nad poprzeczką. Odpowiedzieliśmy w tej samej minucie podaniem Smolarczyka do Lavrinenki, który jednak z prawej strony uderzył zbyt słabo, aby golkipera zaskoczyć. Ostatnią akcją przed zejściem do szatni była ta przeprowadzona przez Spartę. W 45’ Bobiński popisał się dobrym krosem do Kowalskiego, a ten ostatni z lewego narożnika pola karnego próbował zaskoczyć Stasiowskiego. Pewnie narobiłby naszemu golkiperowi poważnej roboty, gdyby nie fakt, że przy strzale z woleja klasycznie się… machnął.

Pierwsze 45 minut było wyrównane, choć w sytuacjach podbramkowych przewagę osiągnęli czerwono-czarni. Tempo gry może i nie rzuciło nikogo na kolana, niemniej przyznać trzeba, że u namysłowian widać było sporą koncentrację na grze destrukcyjnej, która nie przeszkadzała w kreowaniu szybkiej gry do przodu. Spartanie starali się grać piłką, szczególnie w środku pola, ale Start nie pozwalał Niziołkowi na dużą swobodę w rozdzielaniu piłek.

Więcej dynamiki i tempa zobaczyliśmy po zmianie stron. Mecz stał się nieco żywszy, za to znacznie bardziej zacięty. Mocniejsze wejście w tę partię wykonali goście, którzy w krótkim odstępie czasu (47’) wykonali dwa rzuty rożne. Zagrożenia po nich jednak nie było. Idealną sytuację mieli natomiast czerwono-czarni, którzy w 51’ powinni wyjść na prowadzenie. Zagrana ze środka piłka trafiła do Smolarczyka, który będąc przy linii końcowej, idealnie wyłożył piłkę na 13-ty metr, gdzie Bilińskiego uprzedził… P.Pabiniak i w sytuacji „sam na sam” strzelił prosto w Margasińskiego! Kibice tylko jęknęli z zawodu. Sparta odpowiedziała w 55’ przedarciem się prawą flanką i ostrym strzałem z zerowego kąta Kowalskiego. Stasiowski asekurował jednak krótki słupek i nie dał się zaskoczyć. Za chwilę po błędzie Ciupy (56’) Bobiński próbował swoich sił uderzeniem z woleja. Trafił jednak w środek bramki, więc „Stachu” piłkę opanował. Goście kontynuowali agresywniejszą grę z przodu i w 57’ wywalczyli rzut wolny na 18 metrze. Bobiński uderzył mocno, ale namysłowski mur był szczelny i futbolówka tylko się od niego odbiła. Dla odmiany w 59’ to paczkowanie powinni cieszyć się z prowadzenia. Po stracie piłki Startu przed szesnastką B.Olszewski świetnie zacentrował do wbiegającego na 7 metr Niziołka, który mając przed sobą tylko bramkarza, na wślizgu nieczysto trafił w „kulę” i ta minęła bramkę! Bez dwóch zdań zapachniało golem. Paczkowanie zaczęli się czuć na murawie pewnie, jednak gracze NKS-u nie zamierzali oddawać pola bez walki. W 60’ „Smolar” podjął próbę uderzenia z 40 metrów, lecz piłka poleciała nad bramką. Niedługo potem atak czerwono-czarnych przyniósł już pełen sukces. W 63’ po szybkiej akcji „skóra” trafiła do Smolarczyka, którego strzał na 12 metrze zablokowali stoperzy Sparty. Odbita piłka spadła pod nogi Wilczyńskiego, ten odegrał ją ciut na lewo do P.Pabiniaka, a Patryk mocny uderzeniem z 15-tu metrów ulokował ją przy dalszym słupku świątyni Margasińskiego! Mieliśmy więc upragniony wynik, ale od tego momentu nasza gra stała się nieco nerwowa. Za moment (64’) w dużym zamieszaniu przed namysłowską bramką składającego się do strzału B.Olszewskiego, leżąc już na ziemi, na 7 metrze uprzedził Sarnowski. Start postraszył zaskoczonych rywali w 67’. Po szybkim wyjściu Kamil Błach zagrał dobrą piłkę do Smolarczyka, ten odegrał do Wilczyńskiego, który na prawej flance poszukał podłączającego się pod akcję Lavrinenkę. Olek oddał centrostrzał, który spadł tuż za dalszym spojeniem bramki. Ale krzywdy żadnej rywalom nie zrobił. Ciepło zrobiło się nam w 69’, po tym jak B.Olszewski uruchomił podaniem Osuchowskiego, ten znalazł w środku szesnastki Niziołka, którego strzał na 8 metrze zablokował Krystian Błach! Nie pozostawaliśmy jednak dłużni, bo już w 70’ jego brat bliźniak o mało nie zaskoczył Margasińskiego. Widząc wysuniętego bramkarza, Kamil posłał mocną piłkę z ok. 50 metrów spod lewej linii autowej i tylko przytomności zawodnika między słupkami rywale zawdzięczają, że „kula” nie wylądowała pod poprzeczką (Margasiński z trudem zdołał ją poza obrys bramki wypchnąć). Sparta była zespołem agresywniejszym w środku pola, natomiast Start jakby momentami zapominał, żeby uważnie pilnować najgroźniejszych graczy rywali (Bobińskiego i Niziołka). Skupiliśmy się na grze w tyłach, próbując zaskoczyć przeciwnika szybkimi wypadami. Po jednym z nich (74’) Smolarczyk poszukał podaniem P.Pabiniaka, a ten w asyście obrońcy z 16 metrów trafił w zewnętrzną część słupka bramki Sparty. Ostatnie 10 minut dostarczyło już kibicom sporych emocji i nieco nerwów. Wszystko przez fakt, że Sparta desperacko próbowała doprowadzić do wyrównania, a Start nie zawsze zachowywał zimną krew. Jak choćby wtedy, gdy przez kilkadziesiąt sekund (82’) zrobił się na namysłowskim przedpolu spory chaos, a wybijane piłki za chwilę na nie wracały. Zbyt szybko traciliśmy wówczas futbolówkę. W 86’ mogliśmy jednak kolejnym szybkim wyjściem „zamknąć” zawody. Kamil Błach dalekim podaniem świetnie wypatrzył na lewej flance P.Pabiniaka, który po oszukaniu obrońcy równie mądrze wgrał „kulę” na 10 metr. Doskoczył do niej w asyście stopera Lavrinenko, lecz źle przyłożył nogę i zamiast gola kibice mieli kwaśne miny. W 88’ Niziołek uderzył z wolnego prosto w ręce Stasiowskiego. Z kolei w 89’ Bobiński zagrał na lewo do Osuchowskiego, ale wstrzelenie piłki przed bramkę przez ostatniego z wymienionych nie znalazło adresata. Nasz golkiper momentalnie uruchomił kontrę, w której do piłki dopadł P.Pabiniak i wgrał piłkę (strzelał?) na 6-ty metr, gdzie Smolarczyk nie był jej w stanie sięgnąć. W 92’ Bobińskiego z boku zablokowali nasi defensorzy, a za chwilę strzał Niziołka z rzutu wolnego poleciał wysoko nad bramką. Emocjonującą końcówkę świetnym (kolejnym już) szybkim atakiem podsumowali namysłowianie. A ściślej P.Pabiniak, który w 90+3’ znalazł się z piłką po lewej stronie szesnastki skąd mocno uderzył, ale prosto w Margasińskiego!

Nie był to łatwy dla naszego zespołu, ani piękny dla oka mecz. Ale taki już urok IV ligi opolskiej, gdzie każdy może wygrać z każdym. Jasne, to truizm niejednokrotnie przez nas powtarzany, ale takie są fakty. Jesienią mieliśmy ogromne kłopoty ze zdobywaniem punktów i nikt nie powiedział, że łatwiej będzie wiosną. Widać jednak teraz w drużynie wielką chęć walki w każdym spotkaniu i udowodnienie niedowiarkom, że niemożliwe nie istnieje. Nie zawsze będzie świeciło nam słońce. Ważne, aby konsekwencja przynosiła zdobycz punktową. Tak, jak w sobotę. Spartanie po spotkaniu byli tyleż zaskoczeni, co rozczarowani. Bo jednak gospodarze zaskoczyli ich możliwością gry pozycyjnej. W sobotę jeden gol zadecydował o sukcesie Startu. Ale to gol, na który zdecydowanie zasłużyliśmy. Rywale też stworzyli sobie parę okazji, po których powinni zdobyć bramkę, tyle, że szczęście było przy nas. Może właśnie nadszedł czas, w którym boisko rekompensuje nam jesiennego pecha? Teoretycznie mogłoby tak to wyglądać, ale nie do końca. Nasz zespół, mimo problemów, od początku wiosny pokazuje bowiem charakter. I wierzymy, że dzięki charakterowi w czerwcu będziemy fetować utrzymanie w IV lidze. Póki co jednak, droga przed nami daleka – ściślej 14 małych finałów. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy