Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Ostrzeszowska katastrofa

Odsłony: 10313

Życie, także to piłkarskie, pełne jest niespodzianek. Bywają zaskoczenia przyjemne oraz takie, po których mina mocno rzednie. Niestety, w sobotę doświadczyliśmy zdarzenia, po którym trudno w racjonalny sposób wziąć w obronę zawodników namysłowskiego Startu. W konfrontacji z Victorią Ostrzeszów nasi ulubieńcy zaprezentowali się wręcz katastrofalnie, popełniając masę błędów w grze defensywnej. Efektem tej postawy był szokujący wynik końcowy. Bo o ile dwa zdobyte gole zapisać możemy po stronie zysków, to już osiem (!!!) bramek w namysłowskiej bramce inaczej jak katastrofą nazwać nie można. Owszem, pamiętamy spotkanie, w którym czerwono-czarni stracili identyczną liczbę goli (domowe 0-8 z rezerwami zabrzańskiego Górnika w maju 2013 r.), wtedy jednak można było nasz zespół w dosyć racjonalny sposób usprawiedliwić (w drużynie rywali zagrało kilku piłkarzy ocierających się o pierwszy skład „Trójkolorowych”). Tymczasem teraz 8 goli zaaplikował nam IV-ligowy średniak z Wielkopolski. Przed spotkaniem przypominaliśmy wprawdzie (jak co tydzień zresztą), że wynik sparingu nie będzie miał istotnego znaczenia w kontekście rozgrywek ligowych. No, ale w warstwie psychologicznej taka klęska może się na naszym zespole odbić. O ile liczyliśmy, że po zwycięstwie z III-ligową Centrą (2-1) morale powinno w szatni wzrosnąć, o tyle koszmarna wpadka z soboty oby nie poskutkowała sytuacją odwrotną. Prawda leży pewnie gdzieś po środku, niemniej zespół mocno nas zaniepokoił. A do startu ligi pozostały tylko dwa tygodnie…

Pierwsi swoją obecność na boisku wyraźniej zaakcentowali namysłowianie. W 5’ po dobrym rozegraniu rzutu z autu P.Pabiniak uderzył zza szesnastki, ale golkiper Victorii nie miał problemów z interwencją. Rewanż ze strony ostrzeszowian był jednak dla nas bolesny. W 7’ gracze Startu zostawili rywalom zbyt dużo miejsca we własnym polu karnym. W efekcie do dogranej z prawej strony przez Duczmala, niskiej piłki, doszedł z głębi pola Dolata i uderzeniem po ziemi (po rękach Stasiowskiego) umieścił piłkę w siatce. Ekipa Bartosza Medyka odpowiedziała rzutem wolnym w 12’, tyle, że mocny strzał P.Pabiniaka bardzo pewnie wyłapał Jankowski. Z kolei w 17’ ostrzeszowianie przeprowadzili kolejny atak prawą flanką. Do płaskiego dośrodkowania na 15-ty metr dopadł jeden z rywali, lecz jego strzał po rykoszecie o pół metra minął namysłowską bramkę. W 19’ sytuacja się powtórzyła. Rywale znów rozegrali piłkę po prawej stronie boiska i po raz kolejny płasko dośrodkowali, tym razem na 9-ty metr. Bardzo dobry strzał z wielkimi kłopotami Stasiowski zdołał odbić nogą poza linię końcową. Później oglądaliśmy sporo walki w środku pola. Nasz zespół odgryzł się dopiero w 30’. Po płynnym ataku lewym sektorem boiska w korzystnej sytuacji znalazł się (a jakże) P.Pabiniak, ale jego uderzenie z dużym trudem Jankowski ostatecznie wyłapał. Ostrzeszowianie byli stroną wyraźnie aktywniejszą, mimo, że Start próbował w jakikolwiek sposób przeciwstawić się konkurencji. Ale w 40’ nie mieliśmy zbyt tęgich min, bo straciliśmy drugiego gola. Po prostym błędzie Zielińskiego do futbolówki już w polu karnym dopadł napastnik Victorii, który podjął próbę strzału. Próbujący ratować sytuację „Zielak” odbił lecącą do pustej bramki piłkę ręką, więc arbiter słusznie wskazał „na wapno”. W meczu ligowym takie zachowanie skutkowałoby czerwonym kartonikiem, tymczasem w sobotę nasz zawodnik opuścił boisko jedynie na 5 minut. Karnego pewnie wykorzystał Stawiński i zrobiło się 0-2. To jednak nie był koniec dramatu namysłowian, bo 3 minuty później (43’) było już 0-3. Tym razem Victoria zaatakowała lewą stroną, skąd idealne dośrodkowanie na długi słupek strzałem z powietrza zamienił na gola Mazurek.

Fot.: W sobotnim sparingu Victoria Ostrzeszów zdemolowała nasz NKS. [zdjęcie: www.nasza-victoria.futbolowo.pl]

 

Do przerwy nie mieliśmy zbyt tęgich min. W pierwszej części nasz zespół nie wyglądał dobrze, jeśli chodzi o organizację gry. Zdarzało się za dużo niewymuszonych błędów, co przy kontrolowaniu gry przez zdecydowanie lepiej prezentującą się Victorię nie zwiastowało niczego dobrego. Nie wiedzieliśmy jednak, że to dopiero preludium czekającego nas dramatu. A takowy właśnie nastąpił.

Chwilę po zmianie stron czerwono-czarni wlali w nasze serca nadzieję, że uda się jeszcze odwrócić niekorzystny bieg boiskowych wydarzeń. W 47’ faulowany w polu karnym był Szczygieł, więc arbiter nie widział powodu, aby nie podyktować drugiej jedenastki. Do piłki podszedł P.Pabiniak i pewnym strzałem pokonał próbującego interweniować Jankowskiego. Ale za moment (49’) próba jednego z ostrzeszowian o metr minęła bramkę Zająca, który zmienił w przerwie Stasiowskiego. Niestety, w 50’ straciliśmy czwartego gola. Zieliński stracił piłkę we własnej szesnastce na rzecz Mazurka, który – jak to rasowy snajper – pewnie umieścił piłkę w siatce. Poirytowani „startowcy” odpowiedzieli w 51’. Wtedy to akcję przeprowadził Smolarczyk, schodząc z lewej flanki do środka i mocno strzelając z 20 metrów. Kamil trafił prosto w bramkarza, a chwilę później równie mocna próba Ptaka z 25 metrów poszybowała wysoko nad bramką. W 55’ drużyna Startu ponownie skorygowała rezultat. Tym razem nasi gracze wymienili kilka szybkich podań, dosyć konkretnie zaskakując defensywę Victorii. Piłka trafiła w szesnastce do zawodnika testowanego, który choć w dobrej sytuacji, nie zdecydował się uderzyć, ale zagrać na 7 metr do Kamila Błach. Bliźniak mocno „pociągnął” pod poprzeczkę, zmniejszając w ten sposób dystans do dwóch goli. W kolejnych minutach „ożywieni” czerwono-czarni toczyli zaciekłe pojedynki z rywalami w środkowej strefie boiska. Na niewiele się to jednak zdało, gdyż 10 minut później Victoria trafiła po raz kolejny. Prostopadłe podanie ze środka pola minęło naszych obrońców. Do futbolówki doszedł Duczmal, uprzedził interweniującego Zająca, trafiając po ziemi między słupki. Od tej pory ostrzeszowianie w pełni kontrolowali boiskowe wydarzenia. Dwie minuty potem (67’) po kolejnym dobrym rozegraniu piłki przez rywali, jeden z ich graczy znalazł się na 16-tym metrze niemal przed pustą bramką NKS-u. Ale tylko dzięki ofiarnej interwencji Zielińskiego nie doszło do utraty kolejnego gola. Niebawem (72’) Smolarczyk dobrym podaniem obsłużył P.Pabiniaka, którego próbę z 14-tu metrów zdołał zablokować jeden z ostrzeszowskich defensorów. Co natomiast zrobili przeciwnicy? W 78’ wpakowali nam gola nr 6. Po kolejnym już ataku prawym sektorem, znów oglądaliśmy płaskie dośrodkowanie spod linii końcowej (na 8 metr) zamienione na gola mocnym uderzeniem pod poprzeczkę Mazurka, który w ten sposób skompletował hat-tricka. A za chwilę straciliśmy siódmego gola. W 80’ Krystian Błach zbyt krótko wybił piłkę spod własnej bramki, do której na 20 metrze dopadł Duczmal i ostrym uderzeniem skierował piłkę pod poprzeczkę świątyni Zająca. Nie był to jednak koniec namysłowskiej katastrofy, bo po kolejnych dwóch minutach było już 2-8! Po krótko rozegranym kornerze dośrodkowanie Stawińskiego spadło na 5-ty metr. Z piłką minęło się jeszcze dwóch naszych defensorów i bramkarz, co skwapliwie wykorzystał…. trener Gawron, kierując „skórę” do pustej bramki (coach Victorii pojawił się na murawie 7 minut wcześniej). Start odpowiedział w końcówce, ale bez pożądanego efektu. W 86’ celne uderzenie zza szesnastki P.Pabiniaka bez trudu złapał Jankowski. Natomiast 2 minuty później (88’) w świetnej sytuacji znalazł się Smolarczyk, wychodząc „jeden na jednego” z ostrzeszowskim golkiperem. Próba lobowania Kamila zakończyła się jednak minimalnie niecelnym strzałem.

Przedostatni test przed ligą zakończył się totalną klapą NKS-u. Dawno nie widzieliśmy tak jednostronnego pojedynku, w którym to namysłowianie byli tłem dla – co tu ukrywać, wcale nie wyjątkowo mocnego – przeciwnika. Eksperymentalnie zestawiona defensywa zawiodła na całej linii i trener Medyk ma duży ból głowy, aby zdążyć uporać się z problemami tej formacji. Prawda jest dla nas okrutna – gdyby nie kilka dobrych interwencji naszych golkiperów oraz brak wykończenia akcji przez rywali, nasza porażka mogłaby być nawet dwucyfrowa. A tego kibice z pewnością nie zdołaliby bez dużej dawki frustracji przetrawić. To smutne, że na dwa tygodnie przez początkiem rundy wiosennej byliśmy co najmniej o klasę słabsi od zespołu z tej samej ligi. Jeśli w Kluczborku było tak źle, to pozostaje nam liczyć (wierzyć), że gorzej zagrać się już nie da. Za tydzień ostatni test z III-ligową Foto-Higieną i jeśli nasz zespół chce z jakimikolwiek nadziejami jechać do Grodkowa na premierę IV ligi z LZS-em Starowice, to musi zagrać o niebo lepiej niż z Victorią. Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza, więc trzeba dać chłopakom kredyt zaufania i zaczekać do rywalizacji w meczach o punkty. Na razie otrzymaliśmy wyraźny sygnał ostrzegawczy, z którego wnioski drużyna musi wyciągnąć jak najszybciej. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy