Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Wstydliwy wynik testu

Odsłony: 7583

Spory zawód sprawili we wtorek namysłowscy piłkarze, którzy w spotkaniu z juniorskim zespołem Pomologii Prószków przegrali aż 0-4. Porażka w takim stosunku nie powinna się zdarzać, nawet jeśli mówimy o najlepszej (ale jednak) ekipie juniorów starszych na Opolszczyźnie. Na szczęście to tylko gra kontrolna, bramkowy nokaut skutków żadnych nie niesie. Ale z pewnością jest to dla czerwono-czarnych mocny prztyczek w nos, to nie ulega wątpliwości.

Zaczęło się od wzajemnego badania sił i dopiero w 13’ obejrzeliśmy podbramkową akcję, którą przeprowadzili namysłowianie. Płynny atak podaniem na prawą stronę sfinalizował P.Pabiniak, jednak znajdujący się w bardzo dobrej sytuacji Kostrzewa z 13-tu metrów uderzył metr obok bramki. Prószkowianie odpowiedzieli w 15’. Mocny strzał z rzutu wolnego Jakwerta (z 23 metrów) Zając zdołał dobić na korner. W kolejnych minutach Start sprawiał odrobinę lepsze wrażenie, ale poza rozgrywaniem piłki, niewiele działo się pod bramkami. Stagnację w 24’ przerwali czerwono-czarni. Po dobrym rozegraniu piłki w środku pola piłka trafiła na prawo do Smolarczyka, którego już w szesnastce w ostatniej chwili uprzedził obrońca. Z kolei w 28’ oglądaliśmy kopię sytuacji z minuty 15-tej. Tym razem po dośrodkowaniu z wolnego Jakwerta, Zając wypiąstkował futbolówkę na 15-ty metr, gdzie dopadł do niej Kubicz. Jego strzał głową nasz golkiper pewnie jednak pochwycił. Za chwilę na próbę uderzenia z linii pola karnego zdecydował się Drapiewski. Żurawski nie miał jednak najmniejszych problemów z interwencją. Podbramkowe atrakcje zakończył przed przerwą Drapiewski, którego dośrodkowanie z 30’ z lewej strony zdołał przeciąć obrońca, po czym piłka wylądowała w rękawicach prószkowskiego golkipera.

Do przerwy obyło się bez goli, choć szansę na to namysłowianie mieli. Ze strony rywali też oglądaliśmy kilka ataków, ale bez szczególnego zagrożenia, jeśli chodzi o świątynię Zająca.

Na drugą połowę rywale wyszli w znacząco zmienionym zestawieniu. Trener Berbelicki zdecydował się na 7 zmian, które zasadniczo zmieniły boiskowy scenariusz. Pomologia grała wówczas zdecydowanie aktywniej, płynniej też od Startu operując futbolówką. Taka gra dosyć szybko przyniosła rywalom wymierne efekty.

Zaczął jednak w 49’ P.Pabiniak, który z rzutu wolnego (22 metr) huknął wysoko nad bramką. Z kolei w 54’ Żołnowski dośrodkował ze stojącej piłki, a do piłki w zamieszaniu doszedł P.Pabiniak. Strzał naszego snajpera z narożnika pola bramkowego poszybował nad poprzeczką. Ale nawet gdyby Patryk do siatki, gola nie byłoby, gdyż arbiter liniowy zasygnalizował ofsajd. W 56’ nasza defensywa – za sprawą Pałacha – najadła się sporego wstydu. Po stracie piłki w środku pola wspomniany Pałach zdecydował się na indywidualną akcję, mijając najpierw trzech (!) namysłowian, a w finalnym momencie trafiając z niemal zerowego kąta do siatki. Niestety, w 65’ przegrywaliśmy już 0-2. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Kamińskiego walczący o piłkę w szesnastce Kwiatkowski upadł na murawę, a arbiter wskazał na 11-ty metr. Strzał Pałacha w prawy róg Zając wprawdzie wyczuł, jednak piłka po jego rękawicach i tak wpadła do bramki. Dwie minuty potem (67’) Szczygieł wpadł w pole karne, gdzie przy próbie zagrania został ewidentnie sfaulowany przez Błońskiego. Arbiter jednak nie zareagował, tłumacząc chwilę później, że zastosował przywilej korzyści. Szczerze mówiąc, to po zagraniu faulowanego Szczygła do P.Pabiniaka, ten ostatni w trudnej sytuacji uderzył bardzo niecelne, więc korzyść z tego mieliśmy niewielką. Kolejny atak przeprowadzili goście, a miał on miejsce w 78’. Dośrodkowanie z kornera trafiło na głowę Krystiana Błach, którego bardzo dobre uderzenie bramkarz z wielkim trudem zatrzymał. Zawodnicy Startu protestowali, że podczas interwencji golkipera futbolówka wyraźnie przekroczyła linię bramkową. Protest nie został jednak uwzględniony. A podenerwowani namysłowianie minutę później stracili trzeciego gola. W 79’ Rudnik zainicjował atak prawą flanką, minął dwóch obrońców, po czym wyłożył „kulę” przed pustą bramkę, gdzie formalności dopełnił Kamiński. Za chwilę (81’) po złym wycofaniu piłki do bramkarza Pomologii, Krystianowi Błach zabrakło ułamka sekundy, aby faceta w rękawicach wyprzedzić. Ten ostatecznie wślizgiem wybił futbolówkę w pole. W 83’ prawą stroną pomknął P.Pabiniak, złamał akcję do środka i uderzył lewą nogą. Bramkarz musiał się mocno wysilić, aby ten strzał zatrzymać. I plus dla niego, bo to rzeczywiście uczynił. Tymczasem w 87’ dostaliśmy kolejnego „gonga” i znów w rolach głównych wystąpił duet, który doprowadził do trafienia nr 3. Prawą stroną popędził Rudnik, dosyć łatwo ograł B.Kurzawę, wystawił futbolówkę na 7 metr, skąd Kamiński strzałem po ziemi (po rękach Zająca) ustalił końcowy wynik. Nasz zespół chciał odpowiedzieć choćby golem honorowym, ale w 89’ dobry atak prawą stroną, zakończony celnym uderzeniem P.Pabiniaka, golkiper zdołał obronić. A w 90’ strzał Jakwerta z rzutu wolnego (z 17 metrów) poleciał wyraźnie nad bramką.

Po zmianie stron świeżsi rywale wykazali się bolesną dla nas skutecznością, ale i lepszą grą. Stąd wstydliwy wynik końcowy. Czasem i takie potyczki się zdarzają, więc trzeba to wziąć na przysłowiową klatę i szukać okazji do rehabilitacji w testach kolejnych. Nie jest łatwo przełykać takie meczowe, gorzkie pigułki, ale scenariusza już nie odwrócimy. Stało się i pozostaje jedynie liczyć, że sportowa złość w chłopakach objawi się wtedy, kiedy będzie to najbardziej potrzebne. Tymczasem czasu na rozpamiętywanie nie ma, bo w piątek kolejny sprawdzian. Tym razem pojedziemy do Kępna, aby sparować z miejscową Polonią. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy