Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Klątwa

Odsłony: 7720

Porażka namysłowskiego Startu w Graczach, to kolejne zdarzenie z cyklu trudno wytłumaczalnych. Nasi piłkarze znów zagrali jedną dobrą połowę, drugą poprawną, a mimo

to zeszli z murawy pokonani. I to z zespołem, który w przekroju meczu strzelił więcej goli, niż miał sytuacji. Piłkarzom Skalnika absolutnie nie umniejszamy sukcesu, bo ten stał się ich udziałem i nie ma tu żadnej dyskusji. Martwi nas jednak momentami niewytłumaczalna gra i wciąż pojawiające się błędy indywidualne, które w ułamku sekundy niweczą wysiłek całej drużyny. Meczem w Graczach czerwono-czarni przybili gwóźdź do swojej trumny. Uściślamy jednak, że chodzi o trumnę związaną z rundą jesienną. W praktyce bowiem przegrana z także znajdującym się w strefie spadkowej Skalnikiem (miejsce nr 14) oznacza, że nawet komplet zwycięstw w trzech ostatnich spotkaniach (jakkolwiek to dziś mało wiarygodnie brzmi) nie umożliwi nam wydostania się ze strefy spadkowej. Pod kreską (tą czerwoną) na pewno pozostaniemy do wiosny i tylko zdecydowana metamorfoza w 2016 roku może nam dać nadzieje na utrzymanie. To dziś jawi się jako scenariusz z gatunku „science fiction”, czy się to namysłowskim kibicom podoba czy też nie. Tak fatalnej rundy w wykonaniu NKS-u nie pamiętają najstarsi górale. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że ta klątwa w końcówce bieżącego roku będzie miała swój koniec. W Graczach przełamać się jednak nie udało…

Zaczęliśmy od dobrej akcji już w 1’, gdy po dobrej szarży lewą flanką Kostrzewy i jego wrzutce, Samborski nie sięgnął piłki. Zrobił to Sarnowski, którego dośrodkowanie z drugiej strony zdołali wybić obrońcy. Niebawem (5’) Kostrzewa zagrał na 25 metr do znajdującego się w środku pola P.Pabiniaka. Patryk podciągnął 5 metrów, po czym uderzył na bramkę. Futbolówka, po rykoszecie, znalazła się jednak w rękawicach Hornika. W kolejnych minutach namysłowianie odważnie zapędzali się pod bramkę gospodarzy, a Ci choć stopowali nas, wyglądali na zaskoczonych takim obrotem sprawy. W 18’ kibice obejrzeli stały fragment gry egzekwowany przez gości. P.Pabiniak uderzył mocno, ale i wyraźnie niecelnie. Namysłowianie nie rezygnowali w staraniach złamania defensywy rywali. W 26’ Kostrzewa dobrze dośrodkował piłkę na 7 metr, gdzie do piłki doszedł Wilczyński, ale zbyt słabo uderzył. Bramkarz poradził sobie z tą sytuacją, choć okazja była znakomita do tego, aby wyjść na prowadzenie. W 31’ egzekwowaliśmy wolnego z 18 metrów (P.Pabiniak), po którym golkiper miejscowych miał ogromne problemy ze zatrzymaniem piłki. Ale zatrzymał. Niebawem (38’) dobrze grający namysłowianie otrzymali kolejny bonus w postaci czerwonej kartki dla Zajączkowskiego. Były gracz NKS-u „spadł” z boiska po tym, jak zobaczył drugi żółty kartonik po ostrym faulu na Sarnowskim. Do piłki podszedł P.Pabiniak, ale jego strzał poszybował „Panu Bogu w okno”. Za chwilę (39’) dobrą prostopadłą piłkę P.Pabiniak zagrał do Sarnowskiego. Ten minął bramkarza i zagrał przed bramkę na 2 metr. Tam jednak nie było żadnego piłkarza Startu, który dopełniłby formalności. W 41’ namysłowianie bez dwóch zdań powinni prowadzić. Samborski ze środka kapitalnie odnalazł podaniem P.Pabiniaka, lecz ten w sytuacji „sam na sam” z golkiperem pojedynek przegrał. Po tej akcji miejscowi bardzo niebezpiecznie nas skontrowali, bo po długim zagraniu na namysłowskie przedpole do piłki na 20 metrze doszedł Maryszczak, którego uderzenie dosłownie o centymetry minęło bramkę Zająca. Ostatnim ciekawym momentem był rzut wolny dla namysłowian w 44’ z 17 metrów po faulu na Samborskim. P.Pabiniak uderzył jednak ze stojącej piłki w mur.

Dobra gra czerwono-czarnych przed przerwą nie przełożyła się na efekty bramkowe, choć powinna. Znów jednak szwankowała w naszej drużynie skuteczność, bo z kilku klarownych okazji żadnej nie wykorzystaliśmy. Miejscowi mocno rozczarowali swoich kibiców, gdyż w tym okresie oddali jeden groźny (choć niecelny) strzał, którym mogliśmy być z naszej perspektywy zaniepokojeni. Liczyliśmy, że dobra gra chłopców będzie miał ciąg dalszy w drugiej połowie, ale – niestety – nic takiego już nie miało miejsca.

Drugie 45 minut znów zaczęliśmy rajdem Kostrzewy lewym sektorem boiska, który w finalnym momencie zbiegł do środka i zagrał do Sarnowskiego. Paweł zdecydował się na uderzenie z 16 metrów, po którym piłka o pół metra minęła poprzeczkę bramki Skalnika. W odpowiedzi (53’) po nieco przypadkowym wstrzeleniu futbolówki w namysłowską szesnastkę, w dobrej sytuacji przestrzelił Schwarz. Minutę później (54’) po wrzucie piłki z autu fatalnie ustawieni obrońcy Startu przepuścili ją pod nogi Maryszczaka, który z bliska wpakował „skórę” do siatki. Gol na tyle rozochocił gospodarzy, że w 57’ Mroziński niebezpiecznie uderzył z narożnika pola karnego. A był to strzał na tyle niebezpieczny, że Zając z trudem piłkę zatrzymał. Czerwono-czarni skutecznie zrewanżowali się w 61’, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Wilczyńskiego, do zbitej futbolówki dopadł Biliński i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Nasz zespół w 64’ chciał pójść za ciosem. Na lewej stronie Kostrzewa znalazł podaniem Samborskiego, ten minął dwóch obrońców, po czym z ostrego kąta uderzył na bramkę. Hornik był jednak czujny i nieprzyjemny strzał ostatecznie odbił. Kolejna szansa, to 72’ i próba strzału P.Pabiniaka z 20 metrów. Niestety, „kula” o metr minęła świątynię Skalnika. Inna sprawa, że Patryk nieczysto w nią trafił. Tymczasem w 80’ gospodarze wyrzucili piłkę z autu w nasze pole karne, gdzie w wyskoku prosty błąd popełnił Kamil Błach, zatrzymując futbolówkę ręką. Arbiter bez wahania wskazał na wapno, z którego nie pomylił się Maryszczak i cały misternie ułożony plan po pierwszej części rozsypał się jak domek z kart… Jedyne, na co jeszcze było stać namysłowian, to akcja z 89’, gdzie przy dośrodkowaniu z boku Smolarczyka futbolówka ześlizgnęła się po poprzeczce bramki graczan.

Po zmianie stron zobaczyliśmy Start Namysłów grający bez werwy. Mimo przewagi jednego piłkarza, na boisku nie było tego widać. Graczanie zaczęli stosować wysoki pressing i to przełożyło się na skrócenie gościom pola gry. Nasi chłopcy nie mieli zbyt dużej swobody w operowaniu piłką. Najsmutniejszy w tym wszystkim jest fakt, że graczanie nie zagrali dobrego meczu, a mimo to zdołali nas pokonać. Jeśli jednak rozdaje się prezenty przed własną bramką, to trudno liczyć na jakiekolwiek punktowe bonusy. To raczej my w gratisie oddaliśmy punkty przeciwnikowi. Jest źle, jest wręcz katastrofalnie, ale poddawać się nie możemy. Dopóki piłka w grze i nawet nikłe światełko w tunelu, trzeba walczyć. Wierzymy, że klątwa tocząca czerwono-czarnych zdjęta zostanie w meczu z prudnicką Pogonią. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy